Już pierwsza ustawa antykryzysowa, będąca reakcja rządu na nowe warunki funkcjonowania gospodarki, wprowadziła pojęcie pracy zdalnej i określiła jej prawne granice. Praca zdalna mogłaby się więc po kryzysie znaleźć na rynku pracy jako pełnoprawna forma zatrudnienia. To jednak nie jedyny wniosek, który możemy wyciągnąć z kryzysowego funkcjonowania gospodarki. Należy bowiem pamiętać, że możliwość pracy zdalnej dotyczy tylko około jednej czwartej pracowników.
Jakie usprawnienia i nowelizacje na rynku pracy powinniśmy wprowadzić, by przyszłe kryzysy nie stanowiły dla Polaków takiego zagrożenia finansowego?
– Z pracy zdalnej w Polsce jest w stanie korzystać około 25 proc. polskiego rynku pracy. To są głównie sektory skupiające białe kołnierzyki. Dlatego tak ważny do przedyskutowania jest drugi element, obnażony przez obecny kryzys: kwestia form zatrudnienia – mówi serwisowi eNewsroom Andrzej Kubisiak, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
– W Polsce około dwóch milionów osób nie ma odpowiednich zabezpieczeń, które okazały się niezbędne podczas epidemii. Są to osoby samozatrudnione i pracujące w ramach umów cywilnoprawnych. To ci pracownicy w pierwszej kolejności pozostali bez jakiegokolwiek zabezpieczenia swoich miejsc pracy – nie mając okresu wypowiedzenia i świadczeń od pracodawców. Ten element wymaga zmian i modyfikacji, by kolejne kryzysy nie pozostawiały milionów osób na finansowym lodzie – dodaje ekspert.
Zwraca uwagę, że legislatorzy powinni też przedyskutować trzeci element – kwestię obciążeń podatkowych, które wpływają na umowy i formy zatrudnienia. – To są elementy, z którymi będziemy musieli się zmierzyć po kryzysie. Rynek pracy na pewno będzie wyglądał inaczej – ale nie znaczy to, że musi wyglądać gorzej. Możemy wzmocnić procesy automatyzacyjne, rewolucję technologiczną, zmienić formy zatrudnienia i doprowadzić do większego zrównoważenia rynku – zaleca Kubisiak.