StoryEditor
Wywiady
08.06.2011 00:00

Sergiusz Osmański: Piękno to zgoda i pełna akceptacja samego siebie

Sergiusz Osmański, dyrektor artystyczny Sephora Polska, zawodowo i prywatnie. O pracy, kobietach i o sobie...

Zacznijmy od bieżących spraw zawodowych. Dużo dzieje się w Sephorze w tym roku?

Bardzo dużo! Otwieramy nowe perfumerie, wprowadzamy mnóstwo nowości, organizujemy spotkania z klientkami – fankami Sephory i naszego makijażowego bloga Make-up w wielkim mieście…

To po kolei. Ile zaplanowaliście na ten rok otwarć?

Mamy 83 perfumerie, w tym roku na pewno będzie ich o kilka więcej. Dział rozwoju Sephora intensywnie pracuje nad tym by znaleźć lokalizacje odpowiadające standardom sieci i koncernu LVHM (Louis Vuitton Moet Hennessy), którego Sephora jest częścią. Nie sztuką jest otwarcie drogerii w każdej proponowanej nam lokalizacji, Sephora jest wymagającym najemcą, stąd klienci wiedzą, że centrum posiadające perfumerię Sephora to centrum prestiżowe, aspirujące.

Spotkania z fankami bloga Make-up w wielkim mieście…

Zorganizowaliśmy pierwsze z nich w ubiegłym roku, w listopadzie, w warszawskim centrum handlowym Arkadia. Ponieważ był to duży sukces, stwierdziliśmy, że z blogiem trzeba ruszyć w Polskę. Na ten rok zaplanowaliśmy 6 weekendowych spotkań. Poprowadzą je twórcy bloga – makijażyści, a klientki Sephory będą mogły umówić się z nimi na specjalne konsultacje. Sukces tego pomysłu polega na tym, że rzeczywiście blog tworzą ludzie, którzy na co dzień pracują w perfumeriach. Np. do Ani Galińskiej, która jest jedną z pomysłodawczyń, a na co dzień pracuje w Sephorze przy ul. Jubilerskiej w Warszawie, przyjeżdżają dziewczyny z całej Polski. Podobnie jest w przypadku pozostałych blogerów.

Ostatnio w Sephorze pojawia się wiele nowości, wprowadzacie jedną za drugą.

Rzeczywiście. Firmy, z którymi współpracujemy są bardzo aktywne. Dołączają do naszej oferty też zupełnie nowe, profesjonalne marki.

Kiedyś Sephora bardziej kojarzyła się z zapachami. Teraz wśród nowości dominują chyba produkty pielęgnacyjne?

Tak, bo zmienił się profil naszej klientki. Zdecydowanie więcej kobiet przywiązuje wagę do pielęgnacji – i to specjalistycznej – twarzy i ciała. Nie szukają kosmetyków, które kryją się pod znanym logo, lecz niszowych. Dlatego wszystkie specjalistyczne marki odnotowały w ostatnim okresie duże wzrosty sprzedaży.

To nie są marki, które można zobaczyć w kampaniach telewizyjnych. A bez reklamy masowej podobno nie da się już sprzedawać kosmetyków.

Jak widać można. W tym wypadku siła tkwi w profesjonalnym doradztwie naszych konsultantów, świetnie potrafiącym dobrać produkt do potrzeb skóry klienta. Priorytetem naszego działu asortymentu stało się wyszukiwanie znakomitych marek. Stąd m.in. pomysł na wdrożenie na polski rynek marki Algenist specjalizującej się w kosmetykach przeciwzmarszczkowych opartych na algach. Sephora wyszukała ją na rynku amerykańskim. W grudniu ubiegłego roku marka została wylansowana w USA, w styczniu we Francji, a w marcu na pozostałych rynkach europejskich, w tym w Polsce. To przykład na totalny hot-news, bez kilkuletniego poślizgu wynikającego z wędrowania marki pomiędzy kontynentami.

Jakie wartości muszą nieść marki i kosmetyki, żeby klientka zdecydowała się je kupić? Rynek jest naprawdę nasycony i bardzo trudno jest wygrać w tym wyścigu o przychylność kobiet i ich pieniądze.

Zdecydowanie muszą to być produkty specjalistyczne. Autorytetem są eksperci, a kluczem do sukcesu wyjątkowe składniki. Na przykład sukces marki Rexaline polegał na tym, że wszyscy dermatolodzy estetyczni zaczęli jednocześnie i jednomyślnie twierdzić, że kwas hialuronowy jest jednym z lepszych, najbardziej naturalnych wypełniaczy. W związku z tym kremy go zawierające też od razu zanotowały wzrost sprzedaży. Sukcesy odnoszą wszystkie marki „doktorskie” bo stoi za nimi lekarz, który praktykuje. Dr Brandt, SAMPAR, Strivectin to są marki, które już zdobyły uznanie i cały czas ich sprzedaż rośnie.

Sephora chce być ekspertem od marek specjalistycznych?

Już jesteśmy. Nasz pierwotny koncept otwartej przestrzeni sprzedażowej został powielony przez wiele sieci perfumeryjnych. W związku z tym nie jest już nowatorskie to, że mamy do dyspozycji 300 czy więcej metrów, można tu wejść, wypróbować perfumy, pomalować się i nie robiąc zakupów wyjść w pełni usatysfakcjonowanym. Od kilku lat skupiamy się na tym, by Sephora była centrum trendów nie tylko makijażowych, ale i kosmetologicznych. Dziedzina makijażu została totalnie okiełznana chociażby przez wprowadzenie marek typu Make Up For Ever, Fred Farrugia, Benefit. Nacisk w tym roku został też położony na specjalistyczne marki pielęgnacyjne, za którymi stoją badania i ludzie podpisujący się imieniem i nazwiskiem pod tym, co jest zamknięte w słoiczku.

Nie wątpię, że są to znakomite produkty, ale i bardzo drogie… Choć muszę przyznać, że świadomość, że wydało się kilkaset złotych na słoiczek kremu znakomicie wpływa na cerę.

(Śmiech). Staramy się, żeby tej świetnej jakości towarzyszyła wyważona cena. Klienci są bardzo wyedukowani w dziedzinie kosmetologii i wiedzą, że cena produktu to również koszt testów dermatologicznych, pozyskiwania unikatowych składników i kilkuletnich badań w laboratoriach.

Weszło na rynek młode pokolenie, które nie ma takich barier, jakie obserwowaliśmy jeszcze 3-4 lata temu. To są dziewczyny nieobarczone świadomością, że jak wchodzą do sklepu, to muszą coś kupić.

Nasze wyobrażenie o perfumerii, ale też o drogerii zupełnie zmieniło się w ciągu kilku ostatnich lat. Jeszcze niedawno to był po prostu sklep z droższymi bądź tańszymi kosmetykami. Dziś tradycyjna sprzedaż zaczyna się wydawać działalnością poboczną przy tak rozwiniętych usługach kosmetycznych, komunikacji przez własne wydawnictwa, blogi, portale społecznościowe...

Uważam, że to jest genialne. Nasz zespół w perfumeriach jest bardzo stały i wszystkie relacje, które zostały wypracowane przez lata, teraz owocują. Kobiety wpadają do konsultantów, jak do dobrych znajomych. Poza tym weszło na rynek młode pokolenie, które nie ma takich barier, jakie obserwowaliśmy jeszcze 3-4 lata temu. To są dziewczyny nieobarczone świadomością, że jak wchodzą do sklepu, to muszą coś kupić. Przychodzą, żeby „przegadać problem”, nie boją się użyć testera, wypróbowują kosmetyk, wracają do domu i uzupełniają wiedzę o nim, np. na portalu społecznościowym. Potem wracają, żeby go kupić.

Do jakiego modelu obsługi klienta dążycie?

Pierwszy system szkoleń w Sephora zakładał, że konsultantka miała od razu inicjować kontakt. Natomiast zmiany w mentalności klientów spowodowały, że czują się oni na tyle swobodnie w sklepowej przestrzeni, że dopiero na ich sygnał – można tę potrzebę kontaktu łatwo zauważyć – pojawia się z propozycją pomocy konsultantka. Jak concierge, który jest schowany w cieniu i zawsze do dyspozycji, gdy zachodzi taka potrzeba.

Świadomość klientów jest znacznie większa. Konsultantka nie jest boginią posiadającą wiedzę, a klient biernym słuchaczem. To jest dialog. Dziewczyny, które śledzą portale kosmetyczne wiedzą co to jest kwas hialuronowy, jaki składnik regenerujący zawiera dany krem, jakie transportery ułatwiają przenikanie składników kremu do skóry itd. To jest już wymiana doświadczeń.

Współczesna kobieta traktuje trendy jako inspirację, ale ma swój własny filtr – wszystko przepuszcza przez „ja” i odrzuca to, co jej nie pasuje.

Jak ty postrzegasz Polki jako kobiety i konsumentki z perspektywy lat?

Zacząłem wykonywać zawód wizażysty na początku lat 90. Oprócz tego, że pojęcie wizażu było wtedy mało znane, to jeszcze mieliśmy reminiscencje estetyki stricte socrealistycznej – błękitna powieka, różowe usta, dużo eyelinera niezależnie od pory dnia. Następnym etapem było totalne naśladownictwo. Pojawiły się czasopisma, weszły na rynek międzynarodowe tytuły i każda Polka chciała wyglądać, jak ta gwiazda na okładce. Ten etap wiele kobiet ma już dziś za sobą.

Dziś Polki nie boją się eksperymentować z kolorem, wiedzą jakie trendy obowiązują w danym sezonie, ale kompletnie nie oznacza to, że są one wyznacznikiem ich osobistej kolorystyki. Nie boją się odróżniać, stawać w kontrze do tego, co proponują firmy kosmetyczne, odzieżowe: „Nie podoba mi się, to nie noszę lub nie stosuję”. To najfajniejszy etap, jaki miałem okazję obserwować. Poza tym wzrosła świadomość dotycząca kolorystyki, typów urody: „To, że koleżanka wygląda świetnie w pomarańczowym, nie znaczy, że ja będę wyglądać równie dobrze”. Te wszystkie niuanse złożyły się na to, że mamy do czynienia z bardzo świadomą konsumentką, odporną na kampanie reklamowe. Współczesna kobieta traktuje je jako inspirację, ale ma swój własny filtr – wszystko przepuszcza przez „ja” i nie ma problemu z tym, żeby 90 procent trendów odrzucić, bo są poza jej estetyką, stylem pracy, charakterem, stylem ubierania się. Bardzo mi się to podoba.

Policzyłam szybko, że zajmujesz się wizażem od ponad 20 lat. Jakie były początki?

Pojęcie wizażu w Polsce praktycznie nie istniało. Dziennikarki nie były w stanie zapamiętać tej nazwy i w artykułach pisano: „Wypowiadał się Sergiusz Osmański, witrażysta” (śmiech).

Chciałeś być wizażystą?

Co ty?! Też nie wiedziałem, że jest takie słowo! (śmiech) To był kompletny przypadek. W trakcie studiów, w szkole teatralnej, byłem asystentem fotografa. Na jedną z sesji nie przyszła charakteryzatorka. Marek Czudowski, z którym pracowałem, mówi: Stary, bierz się, trzeba panią umalować. Stanowczo odmówiłem, ale upierał się. Teraz Marek – cały czas utrzymujemy kontakt – śmieje się, że to zdjęcie zachował i będzie mnie nim szantażował. Oczywiście ówczesny make-up w moim wykonaniu to był błękit na powiekach, czarne kreski, różowe usta i tona podkładu (śmiech). 1986 rok... wpasowałem się w klimat (śmiech).

A potem do Polski zaczęli masowo przyjeżdżać skauci szukający nowych twarzy do modelingu. Spotkałem dziewczynę pracującą w agencji Karine Models, która miała podpisany kontrakt ze szkołą makijażu. Zaproponowała mi stypendium. Wyjechałem do Londynu, spędziłem w Gresapoint Studio dwa lata. Profesorowie traktowali mnie trochę jak dziwoląga. Słyszeli o Wałęsie i Janie Pawle II, ale Polska była dla nich raczej częścią Rosji, a tu nagle przyjeżdża młody chłopak, który mówi w obcym języku, jeszcze coś tam podobno potrafi… Można powiedzieć, że otoczyli mnie specjalną troską i dzięki temu nie miałem później problemu ze znalezieniem pracy i z rozwojem.

Zaczynałeś od pracy z…

Benckiserem. Przedstawiciele tej firmy pojawili się w szkole, na dyplomie mojego rocznika – był 1992 rok. Zapytali, czy nie chciałbym wrócić do Polski, gdzie otwierali swój oddział i zająć się Margaret Astor. Dla tej marki pracowałem przez 7 lat. Zrobiłem tam głównie projekty makijażu i wszystkie rzeczy związane z kampaniami reklamowymi na całą Europę. Potem do mojego portfolio doszły jeszcze Rimmel i Miss Sporty. W 2000 roku przeszedłem do Diora, gdzie zajmowałem się głównie PR-em, a nie wizażem. Od 6 lat jestem związany z Sephorą. Minęło jak jeden dzień (śmiech). Jako wizażysta zwiedziłem wiele zakątków świata, od gorącego Meksyku po mroźne kolo podbiegunowe, gdzie przy minus 35 stopniach fotografowaliśmy letnią kolekcje Joasi Klimas, pojąc koniakiem nieletnią modelkę, bo inaczej zsiniałaby z zimna. Jest trochę tych opowieści (śmiech).

Praca wizażysty jest wspaniała, ale… 12 godzin na planie zdjęciowym, po to, żeby przypudrować komuś nos co dwie godziny, to już nie dla mnie.

Nie żałujesz, że twoje główne zajęcie to teraz PR?

Nie, dla mnie to ważny krok w przód. Podróżuję, wspieram marki, które są lansowane w danym kraju, odpowiadam za kreację, zewnętrzny image Sephory i świetnie się w tym czuję. Praca wizażysty jest wspaniała, ale… 12 godzin na planie zdjęciowym, po to, żeby przypudrować komuś nos co dwie godziny, to już nie dla mnie. Cieszę się, że jest młody narybek w Sephorze, któremu pomagam w rozwoju, organizujemy m.in. konkurs Mistrz Makijażu – to mnie w pełni satysfakcjonuje. Pasjonuje mnie nauczanie.

Myślałeś o tym, żeby otworzyć swoją szkołę? Albo szkołę makijażu Sephory?

Myślałem. Tylko, że jestem obarczony systemem nauczania mojej szkoły londyńskiej, gdzie nauka kosztowała wiele, ale w zamian za to uczniowie otrzymywali olbrzymią wiedzę, możliwość spotkania indywidualności, a przede wszystkim – na egzamin końcowy stawiali się ludzie z agencji, firm kosmetycznych, zatrudniający makijażystów. Mając perspektywę wydania set-tysięcy złotych, mieliśmy pewność, że te pieniądze zwrócą się, że będziemy mieli pracę. Tymczasem polski światek modowo-magazynowo-urodowy jest nadal bardzo mały. Od 10 lat pojawiają się ciągle te same nazwiska, makijażystów pracujących przy sesjach zdjęciowych możemy policzyć na palcach jednej ręki.

A jednak mamy mnóstwo szkół, kursów wizażu…

Owszem i ich poziom pozostawia wiele do życzenia. Na Zachodzie, gdy ktoś przychodzi z certyfikatem podpisanym przez Mery Greenwell czy przez Stephana Marais to jest pewne, że ma niepodważalną wiedzę i umiejętności. W Polsce nie ma zwyczaju, by po pół roku nauczania powiedzieć uczniom: Ty i ty odpadasz, nie nadajesz się, bo gdy z grupy odejdzie jedna osoba, to zaburza proporcje finansowe całej szkoły. Na egzaminie końcowym słyszę: Tak ona rzeczywiście nie rokowała, ale puśćmy ją. I tak nie będzie pracować w tym zawodzie.

Mam nadzieję, że to się zmieni. Liczę, że marka Make Up For Ever zdecyduje się na otwarcie szkoły w Polsce. To zajęcia na najwyższym poziomie. Uczniowie nie są prowadzeni przez jednego wykładowcę i nie przesiąkają jego manierą, tylko mają styczność z wieloma osobowościami pracującymi w zawodzie i mogą czerpać z doświadczenia każdej z nich, ukształtować swój własny styl.

Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość?

Szczerze mówiąc chciałbym rzucić to wszystko (śmiech). Moim marzeniem jest posiadanie kawałka ziemi gdzieś na południu Francji, kozy, sery, winnice. Żeby znajomi mieli gdzie przyjeżdżać.

To jest moje marzenie!

Ale ja już zacząłem się biznesowo do tego przygotowywać…

No i…?

Okazuje się, że jest wśród moich przyjaciół grupa, która myśli podobnie i przymierza się do kupna posiadłości, zatem do dzieła!

Jesteś pewien, że mogę to napisać? Pracodawca się zdenerwuje.

Napisz, to jednak jeszcze ciągle tylko marzenie (śmiech).

Znajdujesz czas na jakieś hobby?

Myślę, że jestem szczęściarzem, gdyż praca jest również moim hobby. Kolekcjonuję sztukę, pasjonuje mnie jednak wnętrzarstwo, spełniam się w nim maksymalnie. W tej chwili kończę moje docelowe mieszkanie, które będzie spełnieniem moich estetycznych oczekiwań. Czekam z utęsknieniem, aż wyjdzie z niego ostatnia ekipa. Drugie w Paryżu, czeka na odrobinę wolnego czasu, by nim się zająć.

Paryż?...

Jest moim drugim domem. Miasto, które pokochałem od pierwszego pobytu i to z wzajemnością. Inspirujące, tętniące życiem i trochę bezczelne, jak Francuzi w nim mieszkający (śmiech).

Myślałeś, żeby zająć się projektowaniem wnętrz zawodowo?

Wiesz, to jest sprzedawanie duszy. Mam na tyle silny charakter, że trudno byłoby mi spełnić cudze oczekiwania. Jeśli ktoś dałby mi zielone światło i powiedział: znam twoją estetykę, rób to jak potrafisz, to pewnie bym się podjął takiej współpracy. Natomiast wykreowanie wnętrza pod czyjeś dyktando… myślę, że nie jestem na tym etapie, sprawiałoby mi to trudność.

Być może nigdy nie będziesz, artyści tak mają…

Chodzi o to, że projektanci posługują się pewnym kluczem. Z jednej strony jest to ważne, że od razu poznaję, kto projektował dane wnętrze. Z drugiej jednak nie wydaje mi się uczciwe, że niezależnie czy to jest dom 200-metrowy, czy 50-metrowe mieszkanie w bloku, widzę na ścianie jeden, ten sam wzór tapety, którym posługuje się dany projektant.

Masz swoją definicję piękna?

Tak, zdecydowanie. Po tylu latach pracy związanej z kreowaniem wizerunku, poprawianiem urody wiem, że piękno to zgoda i pełna akceptacja samego siebie. Dla mnie jest to najbardziej trafne zdefiniowanie tego zagadnienia. Spotkałem przez lata wiele osobowości. Te najbardziej silne, które zapadły mi w pamięć, to właśnie osoby żyjące w zgodzie z samymi sobą. To nie była kreacja, chowanie się za szybą, czy wypychanie maski, tylko stuprocentowo autentyczne postaci. Nie genialny makijaż, najmodniejsza fryzura, ostatnie kolekcje haute couture noszone na sobie, tylko pokazanie własnego ja i wiara we własne przekonania.

Czy ty czujesz, że jesteś sobą?

Tak. To chyba przychodzi z wiekiem (śmiech). Zaczynamy kochać nasze niedoskonałości, akceptujemy je, bo widzimy, że wokół nas też wszyscy nie są perfekcyjni.

Jakie masz plany na najbliższą przyszłość?

Wakacje, których nie miałem od pięciu lat. Mam nadzieję, że uda mi się wyrwać gdzieś chociaż na dwa tygodnie. Marzę o słońcu!

Trzymam kciuki za powodzenie planów!  

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
E-commerce
01.07.2024 13:05
Katarzyna Ciechanowska-Ciosk, Amazon.pl: Kategoria kosmetyczna jest drugą najszybciej rozwijającą się na Amazon
Katarzyna Ciechanowska-Ciosk zarządzająca sklepem Amazon.pl.fot. antoniloskot.com
– Kategoria beauty jest dla nas bardzo istotna i jest drugą najszybciej rozwijającą się globalnie na Amazon. Dlatego pomagamy polskim sprzedawcom wykorzystać potencjał do wzrostu eksportowego oferując nowoczesne zaplecze logistyczne i międzynarodowe doświadczenie. Przedsiębiorca, który sprzedaje na Amazon.pl może swoje produkty wystawiać jednocześnie nawet w dziewięciu europejskich krajach, w których działamy – mówi Katarzyna Ciechanowska-Ciosk zarządzająca sklepem Amazon.pl.

Jaką wartość ma dziś e-commerce na świecie i w Polsce i jakie są perspektywy jego dalszego rozwoju i wzrostu?

E-commerce rośnie w siłę i nie wygląda na to, żeby miał się zatrzymać. Jak wynika z raportu „E-commerce in the Post-pandemic Era” opublikowanego w 2023 roku, Polska jest najszybciej rozwijającym się krajem w Europie Środkowo-Wschodniej, jeśli chodzi o zakupy online. Z kolei w Europie zajmujemy drugą lokatę po Portugalii.

Siłą napędową tego wzrostu są oczywiście klienci. W Polsce mamy już 30 mln użytkowników internetu i zgodnie z danymi Gemius, 80 proc. z nich robi zakupy online. 3/4 Polaków kupuje w ten sposób co najmniej raz w miesiącu. Możemy tylko zakładać, że będą kupować coraz częściej i więcej.

Polacy bardzo polubili zakupy internetowe, szczególnie w kategorii beauty. Nie spodziewano się tak szybkiego wzrostu udziału online’u w sprzedaży kosmetyków. Jaki udział w zakupach przez internet ma obecnie kategoria beauty w Polsce i na świecie?

Zgodnie z danymi Statista, w 2022 r. e-commerce był najpopularniejszym kanałem sprzedaży detalicznej produktów kosmetycznych na całym świecie z udziałem wynoszącym około 21 proc. W Polsce sytuacja wygląda jednak nieco inaczej. Mamy u nas do czynienia z efektem ROPO, czyli Research Online, Purchase Offline. Aż 94 proc. konsumentów szukało informacji w sieci, ale zakupy realizowali stacjonarnie. Nie można jednak zapomnieć o grupie 37 proc. Polaków, którzy kupując kosmetyki regularnie, decydowali się na nabycie ich przez internet. Pokazuje to, że w Polsce kanały offline i online znacząco się uzupełniają. Natomiast zachodnia moda na e-zakupy dopiero do nas nadciąga, a zatem sprzedaż internetowa ma w Polsce najlepsze czasy jeszcze przed sobą.

Kanały offline i online uzupełniają się i przenikają. Działa to w obie strony i mamy do czynienia z typowym omnichannel. Polscy klienci są określani mianem wyjątkowo sprytnych – szukają okazji i miejsc sprzedaży, w których jest im po prostu wygodnie i gdzie się opłaca. Jak więc kategoria beauty rozwija się na Amazon i na ile jest istotna dla całości biznesu?

Beauty jest dla nas wyjątkowo ważne i wystarczy w tym miejscu wspomnieć, że jest drugą najszybciej rozwijającą się globalnie kategorią na Amazon. Jeśli chodzi o Amazon.pl, beauty to zarówno najszybciej rozwijająca się, jak i największa kategoria w segmencie towarów konsumpcyjnych. Biorąc pod uwagę to oraz fakt, że sprzedawcy zewnętrzni odpowiadają za ok. 60 proc. całkowitej sprzedaży na Amazon, szansa na rozwój dla małych, lokalnych firm na marketplace jest ogromna.

Czy polska firma działająca na Amazon.pl automatycznie pojawia się na innych Waszych sklepach?

Sprzedawcy dodając swoje produkty na Amazon.pl mogą skorzystać z opcji udostępniania ich w naszych dziewięciu sklepach w Europie.

Z tej szansy korzysta wiele firm, o czym świadczą liczby. Aż 75 proc. polskich przedsiębiorców sprzedających na Amazon.pl zdecydowało się także na wyjście za granicę. Ulubione destynacje to przede wszystkim Niemcy, ale także Francja, Włochy, Austria i Hiszpania. Wartość sprzedaży eksportowej w 2022 r. wyniosła ponad 4,4 mld zł Polscy przedsiębiorcy sprzedali w tym okresie ponad 25 mln produktów do innych krajów. Dla lepszego zobrazowania – to ponad 50 przedmiotów na minutę. Warto dodać, że produkty z kategorii beauty należą do najchętniej eksportowanych przez polskich sprzedawców na Amazon.pl.

To dobre wiadomości. Dla polskich firm kosmetycznych sprzedaż eksportowa jest dziś niezwykle istotna ze względu na nasycony polski rynek. Być może też łatwiej jest budować eksport w e-commerce niż tradycyjnymi sposobami. Czy drogerie internetowe mają szansę na rozwój na Amazon.pl i czy warto łączyć własne sklepy ze sprzedażą za pośrednictwem marketplace?

Jedno nie wyklucza drugiego. Wręcz przeciwnie – te dwa kanały stanowią idealne uzupełnienie. Oczywiście widzimy wiele przewag w sprzedaży na marketplace, zwłaszcza w kontekście skalowania biznesu i ekspansji zagranicznej.

Wspomniane drogerie internetowe mogą nie tylko łączyć sprzedaż w kanałach własnych i na marketplace, ale także dzięki tej drugiej opcji, skorzystać z zaplecza i skali działalności doświadczonego partnera. Dzięki współpracy z nami, w szczególności w modelu Fulfillment by Amazon, sprzedawcy mogą korzystać np. z naszej logistyki. Wówczas to my zajmujemy się m.in. magazynowaniem oraz wysyłką do klienta końcowego. Mamy także szereg narzędzi do śledzenia popytu we wszystkich krajach, w których działamy, a także do optymalizowania i planowania dostaw. Wykorzystujemy w tym celu zaawansowane technologie i algorytmy maszynowego uczenia się. Cała część logistyczna schodzi z głowy sprzedawcy, który może zająć się produkcją, śledzeniem trendów konsumenckich i planowaniem nowości, które warto wprowadzić do swojej oferty.

Co na Amazon z kategorii kosmetycznych najczęściej kupują klienci?

Dla klientów interesujące są zarówno kosmetyki, jak i środki higieny osobistej czy perfumy. Jako ciekawostkę dodam, że w ostatni Black Friday nasi klienci bardzo interesowali się perfumami sygnowanymi przez Davida Beckhama. Był to jeden z trzech najlepiej sprzedających się produktów na Amazon.pl.

Przede wszystkim jednak klienci poszukują u nas produktów, które są niedostępne w innych sklepach. Tu znów wracamy do kwestii zasięgu. Klienci w Polsce mają dostęp do zagranicznych marek i odwrotnie – kupujący w innych naszych sklepach – do polskich. Wiem, że może to zabrzmieć banalnie, ale ten szeroki wybór jest dla klientów kluczowy i decyduje o wyborze sklepu, w którym finalnie dokonują zakupu.

Czy jest coś, co Pani zdaniem, wyróżnia Polskę na tle innych krajów?

To, co charakteryzuje polskich konsumentów, to doskonała orientacja na wygodne i bezpieczne zakupy, w tym szybkie dostawy, ale także na atrakcyjne ceny – choć to akurat cecha wspólna klientów na całym świecie. Według danych Gemius, blisko połowa konsumentów to właśnie ją wskazuje jako najważniejszy czynnik przy wyborze produktu. Polacy szukają okazji, bo są smart shopperami. Jednak wszystkie te zwyczaje zakupowe łączy jedno – zaufanie.

Myślę, że to duże wyzwanie dla sprzedawców, bo wymaga lawirowania ofertą i ceną, a także bardzo szybkiej reakcji na to, co dzieje się na rynku.

Tak, każdy podmiot obecny na naszym marketplace musi dynamicznie reagować na popyt i na oczekiwania klientów. Cena to tylko jeden z elementów oferty. Dochodzą tu jeszcze szybkość dostawy, jej cena, jakość obsługi i zasady zwrotów – to wszystko składa się na to, czy klient dokona zakupu w tym a nie innym e-sklepie.

Od czego, Pani zdaniem, będzie zależał sukces w e-commerce? Patrząc na to, jaki to jest wymagający biznes, jak szybko się zmienia, jak szybko przybywa nowych firm, ale zarazem widząc już, że się konsoliduje.

Kupujący na pewno cenią sobie szeroki wachlarz produktów, które są dla nich dostępne przez całą dobę. Żeby klient chciał sfinalizować swoje zakupy w internecie, musi mieć zaufanie do miejsca, w którym ich dokonuje. Musi wierzyć, że w danym sklepie dostanie te produkty, które są mu potrzebne, w konkurencyjnych cenach, z szybką dostawą i z potencjalnie bardzo łatwym zwrotem, najlepiej darmowym, plus możliwość łatwego kontaktu z działem obsługi. To podstawowe warunki, które muszą być spełnione, aby klient poczuł się pewnie i bezpiecznie, a co za tym idzie, chciał chętniej kupować online.

Szczególnie, że potencjał do rozwoju e-commerce jest duży. W handlu detalicznym nadal króluje sprzedaż w sklepach stacjonarnych, a zakupy online w Polsce stanowią wciąż jeszcze tylko 10 proc. udziału w tym segmencie. To oznacza, że choć wciąż dominuje offline, to e-commerce zyskuje popularność oferując jednocześnie przestrzeń na kolejne biznesy.

Tylko 10 proc.? Zaskoczyła mnie ta wartość. Myślałam, że znacznie więcej, tymczasem potencjał do rozwoju jest nadal ogromny.

Jest ogromny i należy traktować to w kategorii szansy. Z perspektywy przedsiębiorcy wystarczy wymienić tu takie zalety jak możliwość dotarcia do ogromnej bazy internetowych konsumentów czy łatwość skalowania biznesu online. Poza tym Amazon udostępnia szczegółowe raporty i analizy dotyczące popytu, sprzedaży i zachowań klientów. Te informacje mogą pomóc przedsiębiorcom w podejmowaniu lepszych decyzji biznesowych i optymalizacji strategii sprzedażowych.

Natomiast, aby zachęcić jeszcze większą liczbę kupujących do robienia e-zakupów, trzeba zadbać o to, aby mieli jak najwięcej pozytywnych doświadczeń. Dzięki nim częściej będą wracać do sklepów online.

Myślę, że możemy to tak podsumować, że zwycięzcami w e-commerce zostaną ci, którzy będą potrafili najsprawniej pozyskiwać informacje o klientach, analizować je i dostarczać spersonalizowane produkty.

Zdecydowanie. Dlatego Amazon koncentruje się na tym, aby ułatwiać proces zakupowy, podpowiadać produkty lub proponować ich różne warianty – przedstawić propozycje o podobnej funkcjonalności, ale w różnych cenach. Finalnie zawsze chodzi o doświadczenie klienta. Po zakończonej transakcji kupujący ma powiedzieć: „tak, to jest to, czego potrzebowałem, jestem zadowolony z ceny i z jakości produktu”. Zależy nam, aby klienci dzielili się swoimi opiniami, bo te z kolei mają wpływ na decyzje zakupowe innych użytkowników.

Temat podróbek jest dla branży kosmetycznej – ale również dla całego rynku produktów luksusowych – niezwykle ważny. Czy nadal mamy bardzo duży problem z podróbkami, czy nasila się, czy raczej jesteśmy w stanie coraz lepiej sobie z nim radzić?

Problem jest cały czas widoczny, dlatego Amazon zainwestował globalnie już ponad miliard dolarów w ochronę swoich sklepów przed oszustwami i nadużyciami. W 2023 r. powstrzymaliśmy ponad 700 tys. prób utworzenia kont przez oszustów, dzięki czemu nie dopuściliśmy do wystawienia w naszym sklepie podrobionych produktów. W 2020 r. takich prób było aż 6 mln, więc widać, że nasze działania zniechęcają oszustów.

Czytaj także: Amazon jeszcze tańszy? Platforma tworzy konkurencyjną dla Temu sekcję dyskontową

Aby tego dokonać inwestujemy w systemy maszynowego uczenia się i zatrudniamy na całym świecie 15 tys. pracowników, którzy dbają o bezpieczeństwo klientów i sprzedawców na Amazon. Współpracujemy z organami ścigania na całym świecie, dzięki temu udało nam się doprowadzić do przesłuchania ponad stu osób w związku z podrabianymi produktami i działających nielegalnie.

Bardzo dobrze, że takie kroki są podejmowane i mam nadzieję, że z czasem będziemy sobie coraz lepiej z tym problemem radzić, chociaż przestrzeń jest bardzo trudna do opanowania.

To prawda. Naszym celem jest oczywiście całkowite wyeliminowanie podróbek. Aby go osiągnąć – potrzebna jest szeroka współpraca: nas jako marketplace’u, sprzedających na nim przedsiębiorców, organizacji branżowych o zasięgu lokalnym i międzynarodowym oraz organów regulacyjnych.

W moim odczuciu problem również nie jest odpowiednio adresowany i nieodpowiednie są często reakcje na różnego rodzaju oszustwa, chociażby na platformach społecznościowych.

Dlatego my, oprócz tego, że inwestujemy w walkę z podróbkami, prowadzimy również kampanie edukacyjne. W Polsce pod hasłem „sPRAWA dla konsumenta” działamy wspólnie z Forum Konsumentów, Centrum Konsumenckim, Stowarzyszeniem Ochrony Konsumentów Aquila i Stowarzyszeniem Euro-Concret. Wierzymy, że dzięki takim działaniom konsumenci będą czuli się bezpieczniej i będą wiedzieli, jak zareagować, gdyby coś poszło nie tak podczas zakupów.

Moje ostatnie pytanie dotyczy projektu Perły Rynku Kosmetycznego organizowanego przez nasze wydawnictwo. Zasiada Pani w tym roku w gronie jurorów. Jest to projekt szczególny, ponieważ w nim praktycy, osoby odpowiadające w firmach handlowych za asortyment, oceniają marki i produkty na wielu poziomach, od designu, składu, po działania marketingowe i cenę. Co z perspektywy Amazon jest istotne, na co patrzycie, kiedy podejmujecie współpracę z markami i na co Pani będzie zwracała szczególną uwagę?

Jako jurorka i konsumentka zarazem będę zwracać uwagę na wiele detali – od estetyki opakowania przez jakość i skład produktu, zadając sobie podstawowe pytanie: „Czy ja, Katarzyna, chciałabym taki produkt mieć swojej szafce?”. Nie mogę jednak pominąć kontekstów zawodowych.

Priorytetem dla Amazon jest klimat. Zobowiązaliśmy się osiągnąć neutralność węglową do 2040 r. Jedną z naszych inicjatyw jest program Climate Pledge Friendly, który wkrótce zacznie działać także w Polsce. Na Amazon.pl zostanie uruchomiona specjalna podstrona, gdzie klienci znajdą produkty zrównoważone i mające certyfikację np. agencji rządowych, niezależnych laboratoriów czy organizacji non profit. Dla mnie, z punktu widzenia jurorki w konkursie, aspekt ekologiczny będzie wyjątkowo ważny. Liczę na to, że wśród produktów, które biorą udział w konkursie, odkryję prawdziwą perłę.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
17.06.2024 10:22
Bogdan Wójcik, PerfumeCraft: czas odzyskać utracone przez Polskę pozycje na światowym rynku perfum — dzięki studiom z perfumiarstwa
Bogdan Wójcik to osoba stojąca za marką PerfumeCraft i nowym kierunkiem na katowickiej Akademii Górniczej.Bogdan Wójcik, PerfumeCraft
Akademia Górnośląska w Katowicach wprowadziła innowacyjny i jedyny w Polsce program studiów — Perfumiarstwo. Powstanie tego kierunku jest odpowiedzią na szybko rozwijającą się branżę perfum, napędzaną postępem technologicznym i ewoluującymi preferencjami konsumentów. Kierunek ten nadzoruje Bogdan Wójcik, znany twórca zapachów i analityk perfum, a także autor artykułów na Fragrantica i prowadzący blog PerfumeCraft.

Jakie główne cele i aspiracje przyświecały przy tworzeniu tego nowego kierunku studiów podyplomowych z perfumiarstwa na Akademii Górnośląskiej?

Na przestrzeni lat obserwowaliśmy wzrost zainteresowania perfumami i perfumiarstwem w Polsce. Aby odpowiedzieć na rosnące potrzeby rynku oraz pasje wielu entuzjastów tej sztuki, Akademia Górnośląska postanowiła stworzyć nowy kierunek studiów podyplomowych z perfumiarstwa.

Na całym świecie, z niektórym opóźnieniem również w Polsce, zapotrzebowanie na wyroby zapachowe rośnie, a więc również rośnie zapotrzebowanie na wykwalifikowanych perfumiarzy. Obserwujemy także wzrost zainteresowania inwestowaniem w marki własne związane z kosmetyką i perfumami. Z innej strony, sztuka tworzenia kompozycji zapachowych nadal pozostaje wiedzą tajemną, dostępną wyłącznie dla wybranego grona osób, które zostały skierowane do szkół perfumiarskich przez wielkie koncerny.

Naszą misją jest zatem upowszechnienie tej wiedzy, promowanie sztuki perfumowej, kształcenie polskich perfumiarzy, którzy będą umieli tworzyć zapachy dla siebie i innych.

W jaki sposób zmieniające się trendy konsumenckie wpłynęły na kształt i zakres oferowanych treści na tym kierunku?

Zaczęliśmy od kierunku Aromaterapia, w ramach którego prowadzone są zajęcia z perfumiarstwa. Tworzenie perfum cieszyło się takim powodzeniem, że kolejnym krokiem musiało być powstanie kierunku o tym profilu.

W przeszłości kilkukrotnie na różnych uczelniach próbowano tworzyć kierunki o tej tematyce, lecz nigdy nie udało się zebrać grupy, nawet dziesięcioosobowej. Wierzymy, że właściwy moment nadszedł właśnie teraz. Wskazuje na to także rosnące zainteresowanie nie tylko perfumami niszowymi czy kraftowymi, lecz także warsztatami zapachowymi oraz zdobywaniem wiedzy w zakresie tworzenia zapachu.

Jakie unikalne umiejętności i wiedzę mogą zdobyć studenci dzięki temu programowi, szczególnie w kontekście zindywidualizowanych kompozycji zapachowych?

Plan studiów był konsultowany przez kilka miesięcy, w tym czasie pieczołowicie dobieraliśmy kadrę potrafiącą sprostać wyzwaniom kierunku oraz przekazać maksymalny zakres niezbędnej dla perfumiarza wiedzy. Oprócz oczywistych teorii i praktyki w zakresie tworzenia kompozycji zapachowych, słuchacze studiów dowiedzą się m.in. o historii perfumiarstwa, rynku składników zapachowych, nauczą się podstaw chromatografii, a nawet poznają podstawy prawa autorskiego. Przygotowaliśmy także coś specjalnego dla osób mających pomysł na biznes – zajęcia z tworzenia wizerunku i pracy nad opracowaniem własnej marki.

image
Tworzenie perfum to nie tylko sztuka i działanie kreatywne, ale także umiejętności techniczne i wiedza, bez której cały pomysł obraca się w niwecz.
Georges Jansoone (JoJan), CC BY 3.0, via Wikimedia Commons

Słuchacze naszych studiów otrzymają trzysemestrowy zastrzyk wyjątkowej wiedzy zgodny z obecnymi trendami perfumiarstwa i potrzeb wymaganych przez rynek zapachowy. Wiedzy dostępnej w zaledwie kilku miejscach na świecie. Od teraz także w Polsce.

Jako doświadczony twórca zapachów, jakie największe wyzwania i możliwości widzi Pan przed absolwentami — w Polsce i globalnie?

Rynek zapachowy w Polsce nie jest duży, a polscy perfumiarze raczej nie są zaliczani do opcji pierwszego wyboru przy tworzeniu kompozycji zapachowych. Bardzo przykro to mówić i uświadamiać sobie, lecz utraciliśmy pewne wypracowywane przez dziesięciolecia pozycje na światowym rynku perfum. Jednak to wcale nie oznacza, że powinniśmy się poddać i nie próbować tych pozycji przywrócić.

Polski rynek perfumeryjny jest zdominowany przez duże zagraniczne marki, co utrudnia ojczystym twórcom zyskanie uznania i popularności. Z innej strony, rosną możliwości na lokalnym rynku niszowym i personalizowanym poprzez tworzenie unikalnych kompozycji zapachowych, które mogą wyróżniać się na tle masowych produktów oferowanych przez dużych perfumowych graczy. Także należy próbować pracować nad budowaniem międzynarodowej renomy, co wymaga czasu, wysiłku i inwestycji, jednak uzyskanie uznania na świecie może spowodować efekt kumulacyjny zainteresowania polskimi zapachami.

Postaramy się jak najlepiej przygotować naszych słuchaczy do tych wyzwań.

Jakie znaczenie ma dla Pana osobiste zaangażowanie w ten projekt i jakie elementy programu są szczególnie bliskie Pana doświadczeniom i pasjom?

Zaangażowanie w ten projekt ma dla mnie ogromne znaczenie, ponieważ perfumiarstwo to moja wielka pasja i dziedzina, w której spędziłem wiele lat, zdobywając wiedzę i doświadczenie. Wkładanie serca w ten projekt daje mi nie tylko satysfakcję zawodową, ale również możliwość dzielenia się moją wiedzą i inspiracją z nowymi perfumiarzami.

Po zajęciach teoretycznych i praktycznych nasi słuchacze rozpoczną prace dyplomowe nad własnymi kreacjami perfumowymi. Będę mentorem jeden z dwóch grup studenckich. Uważam, że jest to niezwykłe i ekscytujące: na moich oczach powstanie nowe pokolenie polskich perfumiarzy, którzy, mam nadzieję, zwiążą z tą sztuką swoją przyszłość.

Czytaj także: Bogdan Wójcik, PerfumeCraft: Polska nie istnieje w świadomości klienta światowego, bo nie wykreowała ani rozpoznawalnej marki, ani typowo polskiej nuty

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
03. lipiec 2024 05:24