Nielsen zbadał preferencje zakupowe Polaków. Gdzie można spodziewać się największych zmian?
Pokusiliśmy się o próbę wyznaczenia kilku obszarów, w których ta zmiana preferencji konsumenckich nastąpi. Zbadaliśmy częstotliwość wizyt w sklepach, czas trwania przeciętnej wizyty, jakie potrzeby są zaspokajane podczas takiej wizyty, czy są to potrzeby przyszłe czy bieżące – on-the-go. Zbadaliśmy też, przez kogo sklep jest prowadzony oraz jaki jest udział technologii w procesie zakupowym.
Z naszych analiz wynika, że typowy konsument nie powróci do zwyczaju robienia zakupów na zapas. Raczej wzrośnie liczba wizyt w sklepie. Dzisiaj przeciętny konsument odwiedza sklepy różnych typów 56 razy w miesiącu – mówimy tu o wszystkich typach, włącznie z piekarniami, cukierniami, sklepami mięsnymi itd. Według naszych szacunków ta częstotliwość przekroczy 70 wizyt w miesiącu.
Średni czas pobytu w sklepie to dzisiaj ok. 20 minut. Nieco mniej niż 10 minut trwa dotarcie do sklepu, średnio jedną minutę poświęcamy na wybór jednego produktu, trzy minuty spędzamy przy kasie. Ten czas, według naszych prognoz, skróci się do ok. 10 minut. Sklepy zostaną tak zreorganizowane i wyposażone, by było to możliwe. W ten sposób zaspokoją potrzebę konsumenta, który owszem, w dobrze urządzonym sklepie czuje się fajnie, ale wciąż codzienne zakupy są dla niego obowiązkiem, nie robi ich dla przyjemności. Konsument chciałby, by proces zakupowy był dla niego przyjemny, czyli także krótszy.
Czy te zmiany przełożą się na wartość koszyka zakupowego?
W związku z powyższym zmieni się także średni koszyk zakupowy. Dzisiaj zawiera on nieco poniżej 10 kategorii produktowych, w przyszłości to będzie poniżej siedmiu kategorii. Zmieni się także udział poszczególnych kategorii. Obecnie „wygodne” jedzenie, czyli przekąski, jedzenie na wynos czy gotowe potrawy do podgrzania to ok. 20 proc. zakupów, w przyszłości będzie to ok. 40 proc. To jest wzmocnienie trendu convenience. Nie będzie on dotyczył wyłącznie sklepów convenience. Półki z „wygodnym” jedzeniem są obecne także w supermarketach i dyskontach, pojawiają się też punkty, w których można szybko kupić jakąś przekąskę, omijając główną salę sprzedaży i kolejki przy kasach. Takich rozwiązań będzie przybywać.
Co do udziału technologii w procesie zakupowym, ustaliliśmy, że dzisiaj obsługa klienta z reguły odbywa się manualnie, przez pracownika sklepu. W przyszłości rosnąć będzie liczba placówek, w których można będzie dokonywać zakupów automatycznie. Przyszłością w Polsce będą wciąż zakupy bezgotówkowe, jednak same płatności będą upraszczane, aż do osiągnięcia pełnej automatyzacji, na zasadzie „wchodzę – biorę towar – wychodzę”. Samoobsługowe kasy, coraz częściej obecne w hipermarketach, będą się też pojawiać w mniejszych formatach.
Pieśnią przyszłości jest pełny e-commerce z szybką dostawą do domu, ale w międzyczasie zapewne pojawią się różne nowe opcje usługi click&collect czy też zakupów na zamówienie, realizowanych w sklepach stacjonarnych przez wyspecjalizowane serwisy. Jednak warunkiem popularyzacji różnych form click&collect jest powszechność i dostępność punktów odbioru zamówień. We Francji ta usługa stała się bardzo popularna w momencie, gdy praktycznie na terenie całego kraju obszary zasięgu poszczególnych punktów odbioru zachodziły na siebie, nie było prawie miejsc, w których punkt click&collect byłby niedostępny w wygodny sposób.
Dyskonty bardzo mocno inwestują w komunikację następującej treści: w sobotę przyjdź do nas na zakupy. Czy mają szansę trwale zmienić nawyki zakupowe konsumentów?
Zastanawiam się, czy tak intensywna komunikacja była w ogóle potrzebna. Przeciętny konsument odwiedza dyskonty 13 razy w miesiącu, czyli niemal co drugi dzień. Jeśli był w sklepie w czwartek czy piątek, to zapewne komunikacja w placówce wystarczyłaby aby mu przypomnieć, że najbliższa niedziela będzie niehandlowa, więc musi zrobić dodatkowe zakupy w sobotę. Jednak istotnie, w dłuższej perspektywie dyskonty mogą zmienić nawyki zakupowe konsumentów, bo już wcześniej udało im się zbudować dużą bazę lojalnych klientów. Przed dziesięciu laty mało kto spodziewał się, że ten kanał będzie miał większe udziały w rynku, niż 5 czy 10 proc. Dzisiaj to jest 30 proc. i ten udział stale rośnie.
Czy sam zakaz, gdy już będzie obowiązywał we wszystkie niedziele, trwale zmieni nawyki konsumenckie? Czy Polacy znowu będą częściej robić zakupy tygodniowe, tak jak miało to miejsce w okresie rozkwitu hipermarketów?
Nie sądzę, by trwale zmieniły się nawyki konsumentów. Raczej zmieni się miejsce zakupów – zamiast kupować w dyskoncie, który jest zamknięty, pójdą do czynnego sklepu. Ewentualnie zrobią nieco większe zakupy w sobotę, ale raczej nie na zapas, wystarczający na tydzień.
I tu powracamy do tematu wpływu zakazu handlu na poszczególne formaty. W przypadku stacji paliw ogromny wzrost sprzedaży zmusi operatorów do przemyślenia, czy obecnie oferowany asortyment FMCG jest wystarczający. Zapewne dostrzegą swoją szansę w fakcie, że kupujących im przybyło, w tym takich, którzy wcześniej ich placówek nie odwiedzali. Sądzę zatem, że ten format będzie się zmieniał i ten proces ulegnie przyspieszeniu.
Zyskiwał będzie cały kanał convenience, nie tylko w kontekście zakazu handlu, ale ze względu na szybko zmieniające się preferencje konsumentów, którzy chcą, by zakupy były proste, były smart i spersonalizowane. Te oczekiwania znakomicie definiuje convenience, rozumiane nie jako „szybkie zakupy” tylko „zakupy dla mnie”.