Justyno, jesteście z Maćkiem małżeństwem od 15 lat, macie troje dzieci, a jednak nadal potraficie znaleźć ten błysk w oku partnera. Jak to się robi?
Justyna Steczkowska: (śmiech) Mój mąż zawsze był dla mnie atrakcyjnym mężczyzną i takim pozostał do dziś. Myślę, że to bardzo ważne w związku, że dwie osoby nie odpuszczają, że starają się sobie nawzajem podobać. Poza tym robimy sobie z Maćkiem drobne niespodzianki. To takie przyjemności dnia codziennego, które sprawiają, że obojgu nam robi się miło. Wydaje mi się, że im bardziej się poznajemy, im lepiej się rozumiemy i akceptujemy takimi, jakimi jesteśmy naprawdę, tym szczęśliwiej układa nam się życie.
Jesteście ambasadorami perfum marki Avon, jak Wam się pracowało przy bardzo zmysłowej sesji?
Cudownie i zmysłowo. Ekipa Avonu jest po prostu doskonała. Miło spędziliśmy czas i mieliśmy mnóstwo radości.
A jak wychowujecie dzieci, kto jest tym dobrym, a kto złym rodzicem?
Tym złym rodzicem najczęściej jest tata. Bo mama choć konsekwentna, to jednak ma bardziej miękkie serce (śmiech).
Jak spędzacie razem czas?
Uwielbiamy razem podróżować. Wspólne wyjazdy są dla nas wszystkich prawdziwą przyjemnością, bo na co dzień wszyscy mamy dużo pracy – my w swoim zawodzie, dzieci w szkole. Do tego dochodzi szkoła muzyczna Stasia i treningi Leona. Mamy dla siebie tylko wieczory i weekendy. Dlatego staramy się celebrować każdy dłuższy, wspólny wyjazd. Bardzo lubimy chodzić do kina i na długie spacery, w okolicy naszego domu są przepiękne tereny. Mamy swoje ulubione filmy, które widzieliśmy po kilka razy, a i tak nadal śmiejemy się w tych samych momentach.
Maciek jest propagatorem aktywnego spędzania czasu, więc zawsze niezależnie od pogody znajdzie sposób, żeby namówić chłopców na wspólną grę w piłkę na świeżym powietrzu. Podziwiam go za to. Lubię patrzeć na ich wspólne piłkarskie rozgrywki. Nasz syn Leon z tatą potrafią też przyrządzać pyszne potrawy, które następnie wszyscy z apetytem zjadamy.
Leon prowadzi kulinarnego bloga, wspierasz go w tych poczynaniach?
Tak, oczywiście przecież jestem jego mamą. Zawsze będę go wspierać i trzymać za niego kciuki. Ale blogi kulinarne nakręca sobie sam i sam je kreuje. Ja tylko pomagam mu czasem robić zakupy (śmiech).
Mówimy cały czas o chłopcach, a ja chciałam spytać o przepis na dziewczynkę?
(śmiech) Niestety nie mam recepty. Możemy się tylko cieszyć i być wdzięczni, że to małe cudeńko pojawiło się właśnie w naszej rodzinie. Myślę, że trafne jest stwierdzenie: chcesz rozśmieszyć Pana Boga, powiedz mu o swoich planach. Chłopcy lubią bawić się z Helenką. Helena ma w sobie dużo wdzięku, więc jest przez wszystkich rozpieszczana (śmiech). Leon jest duży i silny, więc nieustannie urządza jej „wesołe miasteczko”, podrzucając ją do góry, kręcąc nią we wszystkie strony. Helena jest przeszczęśliwa, a jej dziecięcy śmiech rozświetla cały dom. Staś uczy ją zabawnych słów i piosenek, a czasem testuje na niej swoje pomysły (śmiech).
Jaka jest Twoja definicja piękna?
Piękno nosimy w sobie. Mimo że jest to oklepany slogan, mówi dużo o życiu – to jak my się czujemy sami ze sobą, ma wpływ na to, jak postrzegają nas inni. Czasem trzeba odrzucić wszystko, co jest dookoła, opinie innych ludzi, dokręcanie śrubki przez media, że wszyscy musimy być zawsze piękni, młodzi i atrakcyjni. Oczywiście powinniśmy dbać o siebie, starać się wyglądać schludnie, ładnie dla siebie i innych. Ale przede wszystkim musimy czuć się dobrze ze sobą. Wtedy wszystko inne będzie nam się o wiele lepiej udawało.
Czym nas zaskoczysz w najbliższej przyszłości?
Przede wszystkim moją najnowszą płytą nagraną z serbskimi Cyganami. Już 8 listopada wyruszam w trasę koncertową. Zaczynamy w Krakowie. To będzie wielkie, muzyczne show. Na scenie cygańska orkiestra, tancerze, mój zespół, wielki weselny stół i szalona zabawa. Nie zabraknie też wzruszeń i – jak to w cygańskich taborach bywa – zdrady, łez i krwi. Zapraszam serdecznie!!! Wszystkie informacje na stronie www.justynasteczkowska.pl
ROZMAWIAŁA: Agnieszka Saracyn-Rozbicka