
Jakie błędy najczęściej popełniają firmy w pierwszych miesiącach prób wejścia na nowy rynek?
Najczęstszy błąd, który obserwuję, to przekonanie, że strategia skuteczna na jednym rynku automatycznie sprawdzi się na innym. To bardzo ryzykowne założenie, które może prowadzić do poważnych strat finansowych. Każdy rynek to unikalna mieszanka kultury, wartości i oczekiwań konsumenckich – i to szczególnie widać w segmencie produktów lifestyle’owych i estetycznych, takich jak kosmetyki czy pielęgnacja.
W tych kategoriach konsument nie kupuje wyłącznie funkcjonalności. On kupuje obietnicę – emocje, doświadczenie, styl życia. Dlatego jeśli marka nie podejdzie do nowego rynku z autentycznym zrozumieniem lokalnych motywacji zakupowych, bardzo szybko może stracić orientację.
Drugim częstym błędem jest kopiowanie gotowych modeli bez próby zbudowania relacji z lokalnym odbiorcą. Marki wchodzą z przekonaniem, że wystarczy przełożyć komunikaty 1:1, nie uwzględniając niuansów kulturowych, językowych czy konsumenckich. To najkrótsza droga do utraty zaufania.
Brakuje czasu na analizę, na poznanie rytmu rynku. Firmy chcą od razu „mówić”, zanim jeszcze zrozumieją, do kogo mówią i jakimi kanałami. Efekt? Komunikacyjny chaos i rozmyta tożsamość marki. A w sektorze, gdzie lojalność klienta buduje się przez emocje i spójność przekazu – to poważna bariera dla wzrostu i trwałej obecności.
Czy zdarza się, że zbyt duża wiara w unikalność produktu działa na niekorzyść firmy?
Zdecydowanie tak. I to bardzo często. Widziałam już wiele marek, które były tak zakochane w swoim pomyśle, że niemal zamknęły się na wszystko, co mówił rynek. Zamiast podchodzić do produktu z otwartym umysłem, dostosowywać się do potrzeb konsumentek i słuchać ich głosu, skupiały się na jednym – muszą udowodnić, że to, co oferują, jest najlepsze. Tylko że to nie jest sposób na budowanie relacji z klientem. Unikalność produktu to nie to, co my jako marka mówimy o sobie, ale to, jak klientka interpretuje naszą wartość.
Właściwa komunikacja, w której kluczowa jest pokora, otwartość i umiejętność słuchania, powinna być fundamentem każdej strategii. Przesadne skupienie na tym, że „nasz produkt jest wyjątkowy, bo my tak mówimy” może doprowadzić do odcięcia się od rynku. Kiedy marka nie potrafi zaakceptować konstruktywnej krytyki, albo kiedy zaczyna ignorować feedback, traci szansę na ewolucję i dopasowanie się do realnych potrzeb konsumentów.
Jakie symptomy wskazują na to, że firma zaczyna sama sobie podcinać skrzydła – mimo dobrego produktu czy usługi?
To zazwyczaj nie jest spektakularna porażka z dnia na dzień, tylko seria drobnych decyzji, które z pozoru wydają się racjonalne. Jednym z pierwszych sygnałów jest utrata klarowności: marka przestaje wiedzieć, do kogo mówi i co tak naprawdę reprezentuje. Próbuje zadowolić wszystkich – i w efekcie nie trafia do nikogo z pełnym przekonaniem. Zamiast budować swoją rozpoznawalność na mocnych filarach, zaczyna rozpraszać energię na zbyt szerokie portfolio, zmienne komunikaty i akcje „na próbę”.
Drugim, często mniej widocznym objawem, jest sposób, w jaki firma zarządza swoimi budżetami – zwłaszcza marketingowymi. Kiedy sprzedaż spada, naturalnym odruchem staje się: „wrzućmy więcej w promocję, zróbmy mocniejszą kampanię”. I o ile w odpowiednio zaplanowanym modelu to może mieć sens, o tyle w chaosie – często prowadzi to do wypalenia środków, bez realnego wpływu na zysk.
Spotkałam marki, które miały fenomenalne formuły i piękne historie, ale każdą kampanię traktowały jak jednorazowy „strzał” – bez analizy ROI, bez przemyślanego lejka sprzedażowego. Efekt? Po jednej większej akcji… nie było już z czego sfinansować kolejnej. Budżety marketingowe nie są abstrakcyjne – one muszą być wpisane w model biznesowy. Jeśli tego zabraknie, firma staje się zakładniczką własnych ambicji.
Dla mnie kluczowy jest zawsze moment, w którym zadajemy sobie pytanie: czy nasze działania promocyjne są reakcją na presję, czy częścią większej wizji? Bo jeśli to pierwsze – warto się zatrzymać, zanim nieświadomie podetniemy sobie skrzydła.
Na ile brak spójnej strategii komunikacji wpływa na niepowodzenie przy próbie wejścia na rynek?
Brak spójnej strategii komunikacji to poważne zagrożenie przy wejściu na rynek. Komunikacja to kręgosłup marki, nadający jej ton i tożsamość. Gdy jest niespójna, klientki nie wiedzą, co marka reprezentuje, a jeśli tego nie wiedzą – nie ufają.
Nawet najlepszy produkt nie przebije się przez hałas informacyjny, jeśli komunikacja nie jest klarowna. Zmieniający się ton, niejednolite przesłanie czy brak konsekwencji w przekazach sprawiają, że marka staje się nieczytelna. A marka, która nie buduje zaufania, ma mniejsze szanse na zdobycie lojalności swoich klientów.
Czy widzisz, że firmy często zbyt szybko skalują działania zamiast najpierw upewnić się, że mają stabilne fundamenty?
Tak, i to coraz częściej. Z zewnątrz wygląda to jak szybki sukces — nowe rynki, większa produkcja, mocny marketing. Ale jeśli nie ma solidnych fundamentów – przemyślanej logistyki, odpowiednio przygotowanego zespołu, elastycznych systemów – wszystko może się posypać. Skalowanie wymaga ogromnej dyscypliny operacyjnej. W branży beauty, gdzie lojalność konsumentek jest krucha, nie mamy drugiej szansy, jeśli zawiedziemy ich oczekiwania.
Jakie decyzje strategiczne, podejmowane z dobrymi intencjami, mogą się okazać brzemienne w skutkach przy próbie zdobycia miejsca na rynku?
Jednym z najtrudniejszych momentów dla młodej marki jest decyzja, czy i jak się dopasować do lokalnego rynku. Zbyt mocne kompromisy mogą spowodować, że zatracimy naszą tożsamość, a przecież to ona buduje lojalność. Innym ryzykownym ruchem jest rozbudowa portfolio na samym starcie — z intencją „bycia bardziej widoczną”. W praktyce to często kończy się nadmiarem kosztów, bałaganem w komunikacji i problemami z jakością. Czasem trzeba mieć odwagę powiedzieć „nie” – by móc powiedzieć „tak” temu, co naprawdę nas definiuje.