StoryEditor
Wywiady
10.09.2024 13:33

Anneli Loorits, Avon Polska: wejście do Rossmanna nie oznacza rezygnacji z konsultantek

Główną misją Anneli Loorits w roli General Manager jest tworzenie efektywnego wsparcia dla prawie 146 000 Konsultantek Avon w Polsce. / Anneli Loorits

Avon wchodzi jeszcze głębiej w omnichannel: od października 2024 kosmetyki tej marki będą dostępne w sklepach sieci Rossmann na terenie całego kraju. Z Anneli Loorits, General Manager Avon Cosmetics Polska porozmawiały o tym Wiadomości Kosmetyczne.

Jakie były główne powody, które skłoniły Avon do rozszerzenia strategii sprzedaży na nowe kanały, takie jak drogerie Rossmann i sklepy internetowe?

Jesteśmy coraz bardziej popularną marką kosmetyczną nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Widząc, jak zmieniają się zachowania Konsumentów na przestrzeni lat, już od jakiegoś czasu realizujemy naszą globalną strategię wielokanałową, której celem jest zwiększenie dostępu do naszych produktów oraz dotarcie do nowej grupy klientów. Konsumenci poszukują naszych kosmetyków w różnych kanałach, więc chcemy oferować produkty Avon tam, gdzie współczesny klient robi zakupy, a nie miał do tej pory możliwości oficjalnie nas poznać: w sklepach internetowych i w retail. 

W tym kierunku wg. nas powinien zmierzać nowoczesny direct selling. Rynek beauty rośnie, sprzedaż internetowa rośnie, popularność drogerii i sklepów stacjonarnych rośnie, my też chcemy tam być, bo tam jest nasz Konsument i tam szuka naszych produktów. W naszym wielokanałowym modelu, w sercu biznesu nadal jest sprzedaż bezpośrednia, ale obok niej, w całkowitej synergii funkcjonują nowe kanały, aby Klient mógł sobie wybrać, jak i gdzie chce kupować nasze kosmetyki. 

Wejście do drogerii Rossmann to kolejny krok w celu zwiększenia rozpoznawalności naszej marki i rozwinięcia działalności, aby zapewnić jeszcze więcej korzyści naszym Klientom i Konsultantkom.

W jaki sposób obecność produktów Avon w drogeriach Rossmann i innych sklepach stacjonarnych wpłynie na rolę i znaczenie Konsultantek w modelu sprzedaży firmy?

Zaczniemy podbijać nowe obszary rynku beauty, nowi Konsumenci, którzy do tej pory nie rozważali zakupów z Avon, będą mogli poznać i pokochać nasze świetne produkty. To oczywiste, że zyskają na tym wszyscy: zarówno Klienci, jak i Konsultantki. 

Natomiast pragnę podkreślić, że jesteśmy i będziemy przede wszystkim firmą sprzedaży bezpośredniej, nadal znaczna większość naszego biznesu opiera się na naszych Konsultantkach – to one są i będą sercem naszej firmy. Mamy w Polsce prawie 146 tysięcy osób, które tworzą unikalną społeczność wokół naszej marki, oferując swoim Klientom spersonalizowaną obsługę, doradztwo i coś, czego nie można kupić za żadne pieniądze – relacje. 

Nowe kanały chcemy rozwijać wokół tego głównego, czyli sprzedaży bezpośredniej. Tę strategię rozwijamy już od lat i zarówno w Polsce, jak i na innych rynkach już sprawdziliśmy te rozwiązania. Jesteśmy dostępni w sklepie internetowym Amazon, w drogerii Superdrug w Wielkiej Brytanii i w kilkudziesięciu punktach stacjonarnych w Turcji. W Polsce od dłuższego czasu prowadzimy oficjalny sklep avon.pl, jesteśmy obecni w oficjalnej strefie marek na Allegro, a także na empik.pl. 

Ten ekosystem, w którego środku nadal jest Konsultantka, działa bardzo dobrze. Do tej pory, żadne z tych rozwiązań nie wpłynęło negatywnie na biznesy naszych Konsultantek — wręcz przeciwnie, przekonaliśmy się, że te działania je wspierają. Wzrost popularności produktów Avon przyciąga nowych klientów, co z kolei przekłada się na szersze grono potencjalnych odbiorców dla Konsultantek. 

Nawet w retail wchodzimy ręka w rękę z naszymi Konsultantkami, dając im możliwość otwarcia sklepów i punktów franczyzowych Avon. Chcemy, aby one również miały dostęp do nowych Klientów i mogły wnieść swój biznes na nowy poziom. Co ważne – w każdym nowym kanale, również w drogeriach Rossmann pojawimy się z wyselekcjonowanym asortymentem, całe portfolio produktów Avon będzie dostępne tylko u Konsultantki i na avon.pl.

Jakie korzyści przewiduje Avon dla swoich Konsultantek w kontekście wprowadzenia franczyzy i rozszerzenia działalności na nowe rynki?

Nasza oferta franczyzowa skierowana jest nie tylko do Konsultantek, ale też dla każdego, kto chciałby otworzyć swój biznes z Avon. Mamy dwa warianty do wyboru – sklep franczyzowy lub kiosk/wyspa. 

Jako firma, która od zawsze wspierała przedsiębiorczość, zaoferowaliśmy bardzo atrakcyjne warunki, przede wszystkim szybki zwrot z inwestycji, bo można go mieć nawet w rok. Pomożemy też w organizacji punktu sprzedażowego: od znalezienia najlepszej lokalizacji, poprzez negocjacje umowy dla danego sklepu aż po gotowe projekty wyposażenia. Zapewniamy też profesjonalne szkolenia sprzedażowe i produktowe dla pracowników, aby to doświadczenie w sklepie było najwyższej jakości. Mamy dedykowane plany marketingowe i reklamowe dla franczyzobiorców, aby pomóc im wypromować swój biznes. I oczywiście wsparcie produktowe: gotowy planogram produktowy, testery, itp. A pierwszym franczyzobiorcom urządzimy nawet event na otwarcie punktu sprzedaży.

To są główne założenia franczyzy, natomiast spersonalizowaną ofertę przygotowujemy dla każdego, kto się do nas zgłosi i będzie chciał rozwijać swój biznes z naszą marką. Wszystkie szczegóły można znaleźć na naszej stronie internetowej. 

Do tej pory otworzyliśmy już ponad 70 klepów w Turcji oraz 2 w Wielkiej Brytanii i pierwszy w Rumunii. Wiodącym formatem są wyspy w centrach handlowych i odnotowują wzrosty sprzedażowe. Otwierane są kolejne punkty. Już nie mogę się doczekać pierwszych sklepów i punktów Avon w Polsce. 

Czy Avon planuje dalsze rozszerzenie portfolio produktów dostępnych w kanałach detalicznych, czy nadal głównym miejscem ich sprzedaży pozostaną Konsultantki i strona internetowa?

Sprzedaż bezpośrednia jest naszym głównym kanałem biznesowym, dlatego pełne portfolio produktów będzie dostępne tylko u Konsultantki i na avon.pl.

Na początek w drogeriach Rossmann pojawimy się z wyselekcjonowanym portfolio naszych kultowych, uwielbianych produktów w 3 kategoriach: pielęgnacja twarzy, makijaż i oczywiście zapachy. Chcemy, aby nowi Klienci przekonali się o świetnej jakości naszych kosmetyków, a po więcej zawsze mogą wrócić do Konsultantki.

Jakie wnioski firma wyciągnęła z doświadczeń na innych rynkach, gdzie wprowadzono podobne strategie wielokanałowe — coraz więcej osób aktywnie protestuje przeciwko modelowi sprzedaży bezpośredniej, w którym działa Avon, czy ten fakt miał jakiś wpływ na decyzję o poszerzeniu sprzedaży do sklepów stacjonarnych?

Absolutnie nie, nasza strategia wynika z wnikliwie analizowanych danych dotyczących zachowania Konsumentów oraz rynku w poszczególnych kanałach. Opierając się na danych rynkowych, rośnie oczywiście sprzedaż w kanale online i retail, ale rośnie również direct selling.

W badaniach marki też widzimy, że Konsumenci nie są źle nastawieni do sprzedaży bezpośredniej, to jest po prostu kanał, którego nie wszyscy używają do zakupu kosmetyków. Jako duża firma kosmetyczna, chcemy oferować nasze produkty jak największej ilości Konsumentów, tam, gdzie robią i lubią robić zakupy. Jak będą mieć do nich dostęp, na pewno docenią ich jakość. 

Tak jak wspomniałam, widzimy, że obecność na innych rynkach w nowych kanałach wsparła biznes naszych Konsultantek. W UK np. u Konsultantek, które pracują w promieniu kilku km od sklepów Superdrug, sprzedaż wzrosła. W Turcji otwierane są nowe sklepy franczyzowe, a jest ich już ponad 70. Wierzymy, że w Polsce te rozwiązania pozwolą nam i naszym Konsultantkom wnieść Avon na nowy poziom i z sukcesem wejść w erę nowoczesnej, wielokanałowej sprzedaży. 

Czytaj także: Nowy etap omnichannel dla Avon: marka wchodzi w Polsce do sieci Rossmann

ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Marketing i media
20.12.2024 10:35
Wojciech Ozimek, One2tribe: Sprzedaż stacjonarna w drogeriach i perfumeriach ma potencjał wzrostu – kluczem są pracownicy
Wojciech Ozimek, wiceprezes spółki technologicznej One2tribefot. mat.prasowe One2tribe

Mimo dynamicznego wzrostu rynku e-commerce, stacjonarne sklepy drogeryjne wciąż mają ogromne możliwości do zwiększenia sprzedaży. Kluczem do sukcesu jest właściwie zmotywowany personel, który nie tylko potrafi doradzić klientom, ale także skutecznie realizować strategie sprzedażowe.

Jak zatem za pomocą mikro celów, systemów motywacyjnych i technologii budować zaangażowanie pracowników, zapobiegać ich wypaleniu zawodowemu i osiągać wzrosty w sprzedaży stacjonarnej - wyjaśnia Wojciech Ozimek, wiceprezes spółki technologicznej One2tribe.

Czy w stacjonarnych sklepach drogeryjnych jest jeszcze przestrzeń do wzrostu sprzedaży, mając na względzie, że coraz więcej marek decyduje się na rynek e-commerce?

Z dostępnych analiz rynkowych wynika, że w stacjonarnych sklepach drogeryjnych wciąż istnieje znaczący potencjał do wzrostu sprzedaży, mimo rosnącej popularności e-commerce. Prognozy wskazują, że wartość sprzedaży kosmetyków w drogeriach stacjonarnych będzie systematycznie rosnąć – z 12,4 miliarda złotych w 2024 roku do około 17 miliardów złotych w 2029 roku.

Kluczowym czynnikiem, który przemawia za utrzymaniem silnej pozycji sklepów stacjonarnych, jest rola personelu sprzedażowego. Jak pokazują nasze własne doświadczenia, odpowiednio zmotywowani i przeszkoleni pracownicy mogą znacząco wpływać na wyniki sprzedażowe poprzez rekomendowanie konkretnych produktów i proponowanie zakupu produktów dodatkowych (up-selling). Ten element interakcji z klientem jest niemożliwy do pełnego odtworzenia w środowisku e-commerce.

Jaka jest zatem rola pracowników działu sprzedaży?

Choć sprzedaż online kosmetyków rzeczywiście rośnie i obecnie stanowi około 17 proc. rynku, to właśnie możliwość bezpośredniego kontaktu z profesjonalnym doradcą pozostaje istotnym atutem sklepów stacjonarnych.

Doświadczeni pracownicy mogą nie tylko doradzić w wyborze odpowiednich produktów, ale także edukować klientów o właściwościach kosmetyków i ich prawidłowym stosowaniu. Jest to szczególnie ważne w przypadku produktów premium lub specjalistycznych, gdzie profesjonalna porada może znacząco wpłynąć na decyzję zakupową.

Patrząc na nasze dane z obszaru retail (beauty & fashion) widzimy, że właściwe sterowanie sprzedażą (np. aktywne polecanie produktów, sprzedaż ekspercka) może przynieść znaczące wzrosty - nawet do 34 proc. w przypadku przychodów i 45 proc. w przypadku marży (na przykład przez polecanie marek własnych). To pokazuje, że mimo rozwoju e-commerce, sklepy stacjonarne mają wciąż duży potencjał do rozwoju, szczególnie, gdy inwestują w rozwój kompetencji swoich pracowników i efektywne systemy motywacyjne.

Jak zatem motywować pracowników takich sklepów do aktywnej sprzedaży, aby nie odczuwali presji, ale traktowali to jako element swojej pracy?

Z naszych doświadczeń wynika, że skuteczna motywacja pracowników sklepów (nie tylko drogeryjnych, ale także aptek czy salonów optycznych) powinna opierać się na kilku kluczowych elementach, które tworzą kompleksowe podejście do zarządzania efektywności sprzedaży.

Przede wszystkim należy skupić się na nagradzaniu pożądanych zachowań. System motywacyjny powinien wynagradzać nie tylko końcowe rezultaty sprzedażowe, ale również sam wysiłek i zaangażowanie pracowników w proces sprzedaży. 

W naszym podejściu pracujemy w oparciu o nagradzanie “małych kroków” (jak w japońskim podejściu Kaizen). Kluczem jest docenianie postępu (np. nagroda za każdą dosprzedaż czy polecenie) a nie tylko końcowego wyniku. Idealny system to taki, w którym pracownik jest każdego dnia lub tygodnia (w zależności od narzuconego rytmu) lepszy od siebie z dnia poprzedniego. Mówimy tutaj o mikro-celach na krótki okres czasu, personalizowanych pod pracownika typu: “dzisiaj zaproponowałeś/aś 3 produkty, jutro zaproponuj 4”.

Drugim istotnym elementem jest wprowadzenie elementów micro-learningu i wpływu społecznego. Zamiast wywierać presję na pracowników, warto stworzyć środowisko, w którym najlepsi sprzedawcy dzielą się swoimi praktykami i doświadczeniami z innymi członkami zespołu. To naturalne budowanie kompetencji poprzez wymianę wiedzy sprawia, że pracownicy nie czują się osamotnieni w realizacji celów sprzedażowych. Najlepsze salony czy drogerie pracują zespołowo. Zauważcie Państwo, że wszystko w tej metodzie jest “mikro”. Mamy “mikro-cele”, “micro-learning” i “mikro-nagrody”. Ma to swój sens, ponieważ nasza aplikacja podpowiada pracownikowi co ma robić “tu i teraz” i jak najprostszy sposób. Typowy micro-learning trwa poniżej 1 minuty.

Jeśli chodzi o pojęcie “mikro”, to ważne jest również odpowiednie projektowanie mikro-celów sprzedażowych. Proces (działający non-stop) powinien składać się z czterech rodzajów celów: aktywacji (budowanie świadomości), nauki (dostarczenie wiedzy i najlepszych praktyk), akcji (motywowanie do działania) oraz feedbacku (zbieranie informacji zwrotnej od pracowników). Bardzo ważnym elementem jest tutaj feedback, który zbieramy w postaci komentarzy i lajków (jak na Instagramie), ale także w postaci kolejnego “mikro”, czyli “mikro-ankiet” (nazywanych czasami micro-pulsingiem, bo w ten sposób mierzymy puls organizacji).

Kluczowe jest również zapewnienie pracownikom prostych narzędzi do monitorowania swoich postępów. Aplikacja mobilna, która w przejrzysty sposób pokazuje zadania i osiągnięcia, pozwala pracownikom samodzielnie kontrolować swój rozwój bez poczucia stałej kontroli ze strony przełożonych.

Wreszcie, system powinien oferować różnorodne formy mikro-nagród – nie tylko finansowe, ale także elementy statusu i uznania, jak rankingi, certyfikaty czy odznaki. To sprawia, że motywacja staje się wielowymiarowa i odpowiada na różne potrzeby pracowników.

Czy każdy pracownik w sklepie powinien mieć taki sam target sprzedażowy, czy należy go dostosowywać indywidualnie?

Targety sprzedażowe powinny być dostosowywane indywidualnie, uwzględniając różne czynniki wpływające na potencjał sprzedażowy każdego pracownika. Jest to kluczowe, jeśli chcemy mikro-cele pozwalające danej osobie być lepszą od siebie “z wczoraj”. Istotne znaczenie ma więc segmentacja pracowników pod kątem postępów. Menedżer lub sponsor biznesu powinien mieć możliwość wyboru odpowiednich osób i ustawiania dla nich zindywidualizowanych celów oraz KPI. Jest to istotne, ponieważ każdy pracownik znajduje się w innym miejscu swojej ścieżki rozwoju.

Kluczowe jest zrozumienie, że efektywność sprzedażowa zależy od wielu zmiennych. W przypadku nowych pracowników, którzy dopiero budują swoje kompetencje, zbyt wysokie targety mogłyby działać demotywująco. Z kolei dla doświadczonych sprzedawców, zbyt niskie cele mogłyby prowadzić do stagnacji i braku wyzwań zawodowych.

Dobry system może także wykorzystywać różne role w zespole. Niektórzy pracownicy mogą być szczególnie skuteczni w sprzedaży określonych kategorii produktów lub w obsłudze konkretnych grup klientów. Warto wykorzystać te naturalne predyspozycje przy ustalaniu indywidualnych celów sprzedażowych.

Jak skutecznie organizować konkursy sprzedażowe w sklepach drogeryjnych, gdzie z reguły jest większa liczba pracowników obsługujących klientów, niż w innych branżach?

Z naszych danych wynika, że skuteczna organizacja konkursów sprzedażowych w sklepach z większą liczbą pracowników (nie tylko w drogeriach, bo pracujemy z wieloma branżami) wymaga przemyślanego podejścia uwzględniającego kilka kluczowych aspektów. Przede wszystkim konkursy powinny być zaprojektowane w sposób uwzględniający różne role i poziomy doświadczenia pracowników. Skuteczne jest wprowadzenie elementów gamifikacji i schematów nagród, które pozwalają na docenianie nie tylko najlepszych wyników, ale również systematycznego postępu i zaangażowania. W przypadku dużych zespołów szczególnie istotne jest, aby konkurs nie zniechęcał pracowników, którzy nie znajdują się w ścisłej czołówce.

System konkursowy powinien być wielowarstwowy. Oznacza to, że oprócz głównej rywalizacji o najlepsze wyniki sprzedażowe warto wprowadzić dodatkowe kategorie, które doceniają różne aspekty pracy. Na przykład, zgodnie z metodologią one2tribe, można nagradzać: sam wysiłek wkładany w realizację zadań sprzedażowych, osiągane rezultaty w poszczególnych kategoriach produktowych oraz wpływ społeczny, czyli dzielenie się wiedzą i wspieranie innych członków zespołu.

Ważnym elementem jest też odpowiednie zaplanowanie czasowe konkursów. W większych zespołach warto rozważyć organizację krótszych, intensywnych akcji sprzedażowych (np. tygodniowych), które pozwalają utrzymać zaangażowanie i motywację na wysokim poziomie. Jak pokazuje prezentacja, natychmiastowe nagradzanie osiągnięć jest skuteczniejsze niż tradycyjne systemy premiowe oparte na dłuższych okresach rozliczeniowych.

Istotne jest również wykorzystanie narzędzi analitycznych do monitorowania postępów i dostosowywania zasad konkursu. W przypadku dużych zespołów szczególnie ważne jest, aby mieć dostęp do danych pokazujących, jak konkurs wpływa na różne grupy pracowników.

A jaka w tym rola elementów społecznościowych?

Warto o nich pamiętać. W większych zespołach można wykorzystać mechanizmy wpływu społecznego, tworząc na przykład podgrupy rywalizujące ze sobą lub system mentoringu, gdzie doświadczeni pracownicy wspierają nowych. Prezentacja pokazuje, że taki element może znacząco zwiększyć efektywność całego zespołu poprzez dzielenie się najlepszymi praktykami.

Wreszcie, system nagród powinien być zróżnicowany i dostosowany do wielkości zespołu. Oprócz tradycyjnych nagród finansowych, warto wprowadzić elementy statusu i uznania (rankingi, certyfikaty, odznaki), które mogą być szczególnie motywujące w większych zespołach, gdzie trudniej o indywidualne wyróżnienie.

Na podstawie naszych doświadczeń widzimy, że kluczem do sukcesu jest koncentracja na poprawie wyników całej grupy, a nie tylko najlepszych sprzedawców. W przypadku dużych zespołów drogeryjnych oznacza to, że nawet niewielka poprawa indywidualnych wyników większości pracowników może przynieść znaczące rezultaty na poziomie całego sklepu.

Jak odpowiednio zarządzać zespołem, aby jednocześnie motywować pracowników i zapobiegać ich wypaleniu zawodowemu?

System powinien koncentrować się na poprawie wyników całej grupy, a nie tylko najlepszych sprzedawców. Takie podejście zmniejsza presję na pojedyncze osoby i tworzy bardziej wspierające środowisko pracy. Warto stawiać takie cele, które promują pracę zespołową – jeśli 1000 pracowników w sieci poprawi swój wynik o 5-10 proc., to sieć zyska istotnie więcej, niż gdyby 5-10 najlepszych osób podwoiło sprzedaż. Pracujemy zespołowo i małymi krokami.

Małe kroki dają poczucie kontroli nad działaniem. Na przykład jeśli wczoraj zrealizowałem konkretny mikro-cel (np. up-sell 5 opakowań), to dzisiaj nie będę się bał zrealizować celu o jeden stopień wyższego. Małe kroki mogą być także wyznaczane w sytuacji porażki – jeśli nie udało mi się zrealizować mojego mikro-celu, to jako pierwsze zadanie na kolejny dzień powinienem otrzymać mikro-learning.

Kluczowe jest poczucie kontroli nad własnym rozwojem zawodowym. Prosta aplikacja mobilna, którą proponujemy w ramach platformy Tribeware, działa jak dobry coach (dający mikro-cele, mikro-nagrody, podpowiadający działania) co zwiększa poczucie panowania nad sytuacją. W naszej metodzie promujemy także poczucie autonomii - mikro-celów jest zawsze kilka. Pracownik sam wybiera nad czym pracuje. System dba o to, żeby było to zgodne z celami firmy, ale jeśli dana osoba czuje się w czymś lepiej to informacja o tym jest dla nas kluczowa.

Czy technologia i sztuczna inteligencja mogą wspierać pracowników w aktywnej sprzedaży?

Wszystko to, o czym powiedziałem wcześniej, opiera się na technologii oraz systemach wspierających podejmowanie decyzji przez pracowników (w tym sztucznej inteligencji). Jednak należy pamiętać, że technologia powinna pełnić rolę wspierającą, a nie zastępować ludzki element w sprzedaży.  

Sztuczna inteligencja powinna wzmacniać naturalne predyspozycje sprzedawców, a nie ograniczać ich kreatywność czy inicjatywę.

Nasze doświadczenia pokazują, że kluczowym elementem sukcesu jest właściwe połączenie technologii z psychologią – zwłaszcza behawioralną oraz wpływu społecznego. Istotna jest też autonomia danej osoby. Sztuczna inteligencja powinna wzmacniać naturalne predyspozycje sprzedawców, a nie ograniczać ich kreatywność czy inicjatywę. W chwili obecnej pracujemy w międzynarodowym projekcie badawczym w tym obszarze. A dokładniej: badamy, jak w sytuacji algorytmicznego zarządzania (ang. algorithmic management) zadbać o transparentność decyzji i autonomię pracownika.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
17.12.2024 18:50
Monika Frydrych, Luare: Brakowało mi polskiej marki, oferującej luksusową pielęgnację, świetne składniki i czyste składy
Monika Frydrych, założycielka nowej polskiej marki LuãreFot. mat.prasowe

Postanowiłam podejść do pielęgnacji włosów inaczej. Moim celem było stworzenie marki, która uprości pielęgnację i stanie się odpowiedzią na potrzeby klientek, które nie chcą spędzać trzydziestu minut przed sklepową półką, przytłoczone wyborem produktów. Tak narodziła się idea kapsułowej pielęgnacji włosów – mówi Monika Frydrych, założycielka nowej polskiej marki Luãre.

Co spowodowało, że zdecydowała się Pani na stworzenie własnej marki z kosmetykami do pielęgnacji włosów? Polska w ostatnich kilku latach stała się wiodącym producentem w tej kategorii, od czasów pandemii nowe marki produktów dedykowanych włosom rosną jak grzyby po deszczu… 

Faktycznie, kategoria pielęgnacji włosów w Polsce bardzo rośnie, a nowe marki lub dedykowane włosom linie pojawiają się już chyba każdego dnia. W tym dynamicznie rozwijającym się rynku dostrzegłam jednak dwa znaki zapytania: fokus na markach masowych oraz związany z tym przesyt. Półki drogerii są przepełnione kosmetykami, które często koncentrują się na pojedynczych problemach włosów, co sprawia, że konsumentka czuje się zagubiona. Każda z nas chce mieć przecież nawilżenie, regenerację, blask, miękkość, objętość – ale czy to naprawdę oznacza, że musimy włożyć do koszyka aż pięć różnych produktów? 

Z moich badań, a w toku projektu przeprowadziłam ponad 1500 ankiet, wynika również, że klientki są przytłoczone nie tylko ilością, ale także formą produktów – kształtem, kolorami, intensywnym designem, który jest charakterystyczny dla marek z kategorii pielęgnacji włosów. Okazało się, że mało jest produktów, które rezonują z nimi estetycznie – takich, które chciałyby postawić na swojej półce (a może nawet umieścić w instagramowej relacji?), które niosłyby za sobą atmosferę relaksu i odprężenia.

Ja sama miałam identyczne spostrzeżenia, które stały się bazą dla Luare – brakowało mi polskiej marki, która oferowałaby luksusową pielęgnację, opartą na świetnych składnikach i czystych składach. Marki, która nie przytłaczałaby mnie ilością produktów, ale oferowała przemyślany, łatwy do wdrożenia rytuał. A przy okazji – rezonowałaby ze mną zarówno estetycznie, jak i komunikacyjnie. 

image
Cała koncepcja marki opiera się na harmonii, organicznych kształtach i stonowanej kolorystyce – beżach i zieleniach, które przywodzą na myśl naturę i spokój
Fot. mat.prasowe

Postanowiłam więc podejść do pielęgnacji włosów trochę inaczej. Zamiast mnożyć włosingowe etapy postawiłam sobie za cel stworzenie marki, która upraszcza pielęgnację i eliminuje chaos. Marki, która będzie odpowiedzią na potrzeby osób poszukujących balansu w codziennym życiu – klientek, które nie chcą spędzać trzydziestu minut przed sklepową półką, przytłoczone wyborem. Tak narodziła się idea kapsułowej pielęgnacji włosów, której bazą jest minimalistyczna, ponadczasowa garderoba, złożona z najlepszej jakości produktów – dokładnie jak w modzie, tylko dla włosów. 

Jakie są główne założenia, filozofia marki Luare? Jaką niszę zapełnią Pani zdaniem te produkty? 

Luare to pierwsza polska luksusowa marka do pielęgnacji włosów, która redefiniuje codzienne rytuały dbania o włosy. Moim celem jest stworzenie ponadczasowej „garderoby kapsułowej”, złożonej z multifunkcyjnych, najwyższej jakości produktów o czystych, dopracowanych składach. Każdy z nich wzajemnie się uzupełnia, tworząc harmonijną całość, niczym idealnie skrojona wełniana marynarka czy kaszmirowy sweter – tylko dla włosów. 

Luare to nie tylko kosmetyki, ale także idea, która łączy minimalistyczną estetykę, ponadczasową funkcjonalność i luksusowe doświadczenie. Tworzę produkty dla osób, które cenią prostotę, jakość i dbałość o detale, a także poszukują harmonii w codziennych rytuałach pielęgnacyjnych. Luare wyróżnia się minimalistycznym podejściem do pielęgnacji oraz luksusową jakością, odpowiadając na dynamicznie rosnące zainteresowanie kosmetykami premium. Zamiast skupiać się na chwilowych efektach, marka stawia na długofalowe wsparcie zdrowia włosów i skóry głowy, przekształcając funkcjonalną rutynę w przyjemny, kompleksowy rytuał. Produkty Luare to odpowiedź na potrzebę uproszczenia codziennych wyborów oraz stworzenia spójnego systemu pielęgnacji, który dba o kondycję włosów na lata.

Czym Luare będzie się wyróżniać spośród produktów obecnych już na rynku? 

Jednym z wyróżników Luare są luksusowe akcesoria do włosów, tworzone ręcznie z surowców pochodzenia naturalnego, w najlepszych na świecie manufakturach w Szwajcarii i Francji. Zamiast plastikowych, masowo produkowanych dodatków, Luare oferuje akcesoria wykonane z naturalnych, szlachetnych materiałów. Misją marki jest redefinicja kategorii akcesoriów do włosów – pragniemy podnieść ich standard i uczynić z nich przedmioty nie tylko funkcjonalne, ale również designerskie i trwałe.

To, co istotne, to fakt że Luare bazuje na społeczności, która odegrała kluczową rolę w procesie tworzenia produktów. Od samego początku wierzyłam, że najlepsze rozwiązania powstają we współpracy z klientami. Sugestie, potrzeby i opinie zebrane podczas moich badań stały się podstawą finalnych decyzji dotyczących składu, zapachu, designu, a nawet kolorystyki opakowań. Dzięki tej współpracy każdy produkt jest odpowiedzią na prawdziwe potrzeby klientów. 

image
Luare ma być marką, będącą odpowiedzią na potrzeby osób poszukujących balansu w codziennym życiu
Fot. mat.prasowe

Od strony estetycznej marka była inspirowana minimalizmem i portugalskim wybrzeżem. Opakowania zostały wykonane z surowej tektury, której faktura przypomina piasek. Na ich frontach widoczne są tłoczenia w kształcie fal, a butelka olejku z matowego szkła nawiązuje do szkła wygładzonego przez wodę. Grzebień, kluczowy punkt naszej kolekcji, jest inspirowany wydmami stworzonymi przez wiatr.

Cała koncepcja marki opiera się na harmonii, organicznych kształtach i stonowanej kolorystyce – beżach i zieleniach, które przywodzą na myśl naturę i spokój. Nawet zapach naszych produktów, który powstał we współpracy z jednym z najstarszych domów zapachowych w Szwajcarii, przywodzi na myśl leniwe popołudnie nad oceanem – z nutami rozgrzanego piasku, drzew pomarańczowych, pobliskiego lasu, jaśminu i wtopionego w skórę kremu do opalania.

Skąd wzięła się nazwa marki, i co ona oznacza? 

Nazwa marki "Luare" jest to portmanteau dwóch portugalskich słów: lua (księżyc) i mare (ocean). Symbolizuje balans i blask, który przejawia się zarówno w naszym wnętrzu, jak i na zewnątrz.

Ile czasu trwały przygotowania, opracowanie planu działań? Od czego Pani rozpoczęła ten cały proces?

Przygotowania trwały ponad dwa lata. Początkowy etap polegał na sukcesywnym zbieraniu środków, ponieważ projekt był bootstrapowany, a ja przygotowywałam się finansowo do rezygnacji z pracy na etacie. W tym czasie (pierwszy rok) pracowałam jeszcze w Zalando, gdzie prowadziłam zespół PR-owy na Europę Środkowo-Wschodnią i Benelux.

Pierwszy rok to też czas poszukiwania inspiracji, analizowania trendów, przeprowadzania badań rynku i definiowania potrzeb klientów. Następnie skupiłam się na znalezieniu odpowiednich partnerów, co okazało się najtrudniejszym zadaniem w całym projekcie. Na przykład grzebienie naszej marki produkuje manufaktura w Szwajcarii, która współpracuje z najbardziej luksusowymi markami na świecie. Tych firm nie znajduje się w Google. Co ciekawe, na początku odmówili współpracy, ale wtedy postanowiłam ich odwiedzić i po długiej rozmowie udało mi się przekonać ich do wspólnego projektu. Dziś to mój ulubiony partner biznesowy, z którym tworzymy właśnie kolejny, wyjątkowy dla nas obu produkt, pod który stawiają całą linię produkcyjną, czego nie robili od początku swojego istnienia, czyli od przeszło 70 lat. To doświadczenie utwierdziło mnie w przekonaniu, jak ważne w biznesie są relacje. 

Drugi rok był już poświęcony pracy nad konkretnymi produktami, w tym opracowywaniu formuł kosmetyków oraz designu opakowań czy przygotowywaniu całej identyfikacji wizualnej oraz planu działania na czas, gdy marka będzie blisko startu. 

Jak opracowywana była koncepcja marki? Chodzi mi o identyfikację wizualną, projekt i logo, oraz decyzję, jakie produkty wejdą w skład linii? 

Etap poszukiwania inspiracji był chyba moim ulubionym, ponieważ tematy związane z designem i sztuką są mi bardzo bliskie. Inspiracja wizualna dla Luare przyszła bardzo naturalnie, bo w tamtym czasie razem z rodziną mieszkałam w Portugalii, 4 kilometry od oceanu, zaraz pod Lizboną. Ocean był dla mnie zawsze ogromnym źródłem inspiracji, fascynowała mnie jego siła, a jednocześnie spokój, który ze sobą niesie. Z resztą nawet w moim salonie wisi obraz artystki młodego pokolenia, Alex Woronowskiej, z serii "Oceany". Tak więc portugalskie wybrzeże stało się naturalnym punktem wyjścia dla całej estetyki marki. Kształty produktów, tekstura opakowań, kolorystyka, a nawet nazwa i sygnet marki który tworzą cztery litery "L" układające się w fale zostały zainspirowane tym wyjątkowym miejscem – jednak w bardzo nieoczywisty, wymykający się pojęciom sposób. 

Od początku wiedziałam też, z kim chcę współpracować przy tworzeniu identyfikacji wizualnej. Wybrałam studio projektowe, którego prace śledziłam od dawna i którego estetyka – lekko retro, ale w nowoczesnym wydaniu – bardzo ze mną rezonowała. 

Decyzja o tym, jakie produkty znajdą się w pierwszej kolekcji, też była dość naturalna. Wiedziałam, że Luare ma być kapsułową garderobą dla włosów, minimalistyczną i ponadczasową. Taką idealną podstawą codziennej pielęgnacji. Dlatego skupiłam się na stworzeniu solidnej bazy: szamponu, odżywki i hybrydowego, lekkiego olejku do włosów – trzech kluczowych produktów, które są fundamentem zdrowej rutyny pielęgnacyjnej.

Do tej podstawowej linii kosmetyków dodałam luksusowe akcesoria, które stanowią przedłużenie pielęgnacyjnego rytuału i mają nie tylko funkcję praktyczną, ale również estetyczną. Grzebień o szerokich zębach, idealny do rozczesywania włosów, wczesywania odżywki czy masażu skóry głowy, do tego klamry, spinki i gumki, które wspierają stylizację i dodają codziennej rutynie odrobinę luksusu. Wybór tych akcesoriów wynikał z potrzeby stworzenia kolekcji kompletnej, minimalistycznej i przemyślanej, która łączy funkcjonalność z ponadczasowym designem.

Kwestia moim zdaniem najbardziej wymagająca to składy produktów, opracowanie formuł, certyfikaty i normy, produkcja, uwzględnienie CSR – czyli te najbardziej specjalistyczne zagadnienia. Jaki był Pani udział w tej części całego przedsięwzięcia? 

Tematy związane z formułami, certyfikatami czy spełnieniem norm były dla mnie najbardziej wymagającą częścią całego przedsięwzięcia, głównie dlatego, że nigdy wcześniej nie uczestniczyłam w procesie NPD. Pracując dla globalnych firm, takich jak L’Oréal czy Coty, zajmowałam się przede wszystkim komunikacją, a produkty często były już gotowe i po prostu przekazywane nam do dalszej pracy. Dlatego tworzenie Luare od podstaw było dla mnie nowym, ogromnym wyzwaniem.

Pomogło to, że mam duże szczęście do ludzi i szeroką siatkę kontaktów. Od samego początku w całym procesie mogłam liczyć na wsparcie ekspertów branżowych – często moich koleżanek i kolegów z poprzednich miejsc pracy. Trafiłam też na fantastyczną mentorkę – wybitną specjalistkę w swojej dziedzinie, która pomogła mi zrozumieć i przejść przez najbardziej skomplikowane etapy. To właśnie ona była moim największym wsparciem, doradzając, konsultując i dzieląc się swoim doświadczeniem na każdym kroku. Nie wiem, czy bez jej pomocy byłabym w stanie podjąć się tego wszystkiego.

Choć to ja prowadziłam i nadzorowałam cały proces i ode mnie wyszła inspiracja i cały koncept, oczywiście nie zrobiłam tego w pojedynkę. Poszczególne aspekty, takie jak bezpieczeństwo produktów czy zgodność z normami, konsultowałam z safety assessorami oraz doświadczonymi laboratoriami. Współpracowałam z nimi też przy tworzeniu formuł, które są nie tylko skuteczne, ale również zgodne z filozofią czystych składów, które od początku były dla mnie priorytetem.

Tematy związane z CSR były mi z kolei bardzo bliskie już wcześniej. To naturalne przedłużenie mojego doświadczenia w pracy w branży, gdzie odpowiedzialność społeczna i zrównoważony rozwój coraz częściej stają się kluczowymi elementami strategii marek. Dlatego przy Luare od początku zadbałam o to, by wszystkie produkty – od kosmetyków po akcesoria – powstawały z poszanowaniem środowiska i etycznych standardów.

Kiedy kosmetyki trafią na rynek i jak będzie wyglądać ich dystrybucja? Będą dostępne stacjonarnie na półkach drogerii lub perfumerii, czy stawia Pani na sprzedaż online?

Od 6 grudnia działa juz sklep internetowy Luare. Na ten moment skupiam się na rozwoju własnego kanału e-commerce, by zbudować solidne fundamenty i osadzić markę na rynku. Pierwotnie planowałam poświęcić pierwszy rok działalności właśnie na rozwój tego kanału sprzedaży. 

Miłym zaskoczeniem było jednak to, że już w dniu startu marki odezwały się do mnie dwie bardzo duże sieci handlowe zainteresowane współpracą. Obecnie prowadzę rozmowy z kilkoma większymi sieciami oraz luksusowymi concept store‘ami, zarówno on- jak i offline’owymi, które podzielają wizję i filozofię marki. 

Jakie produkty, gadżety do włosów będą uzupełniać linię produktów kosmetycznych? Widziałam na Instagramie marki, że uznaniem spotkały się grzebienie do włosów – rzeczywiście, bardzo zwracające uwagę…

Oprócz kosmetyków, takich jak szampon, odżywka i olejek do włosów, które stanowią fundament kapsułowej kolekcji Luare, wprowadziłam także wyjątkowe akcesoria do włosów, które szybko zyskały uznanie w mediach społecznościowych, co następnie pozytywnie odbiło się na sprzedaży. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się grzebień do włosów, który szybko stał się jednym z najbardziej pożądanych produktów w naszej ofercie.

image
Grzebień The Coastal Comb jest wykonany z acetatu celulozy, nazywanego także szylkretem
Fot. mat.prasowe

Grzebień The Coastal Comb to coś więcej niż zwykłe akcesorium – to unikalna i zupełnie nowa jakość na polskim rynku. Wykonany z acetatu celulozy, nazywanego także szylkretem, jest nie tylko przyjazny środowisku, ale także delikatny dla włosów, trwały i ponadczasowy. Klientki na socialach piszą, że jest to produkt, który wykracza poza kategorię kosmetycznego akcesorium – jest  sztuką użytkową, produktem, który pięknie wygląda na łazienkowej półce oraz jest przy okazji bardzo instagramowym obiektem, który chce się fotografować.

Oprócz grzebienia, nasza kolekcja obejmuje także luksusowe klamry i spinki do włosów, które powstają ręcznie w renomowanej manufakturze we Francji. Są one połączeniem minimalistycznego designu i najwyższej jakości wykonania, co wyróżnia je na tle masowo produkowanych plastikowych akcesoriów. Dopełnieniem kolekcji są jedwabne gumki do włosów, wykonane z najwyższej jakości włoskiego jedwabiu, w butikowym atelier na południu Polski. Cała linia akcesoriów jest przemyślana tak, aby tworzyć harmonijną całość z kosmetykami, ale też pasować do siebie nawzajem. 

Czy odważyłaby się Pani na tak odważny krok, jakim jest stworzenie marki kosmetycznej, gdyby nie lata doświadczeń w tej branży i świetna jej znajomość? Co pomogło Pani najbardziej? 

Myślę, że lata doświadczeń w branży beauty, znajomość rynku i network, który zbudowałam przez te wszystkie lata, miały kluczowe znaczenie. Jestem osobą, która podejmuje decyzje bardzo świadomie i z rozwagą, a start marki kosmetycznej był dla mnie poważnym krokiem, poprzedzonym gruntownym przygotowaniem. To była przemyślana, zaplanowana i osadzona w realiach rynkowych decyzja. 

To, co najbardziej mi pomogło, to właśnie siła networkingu i wsparcie osób, które znałam i którym ufałam. Choć proces tworzenia produktu był dla mnie czymś zupełnie nowym, bo wcześniej w pracy dla globalnych firm zajmowałam się gotowymi produktami, znałam ekspertów, do których mogłam zwrócić się o pomoc i którzy wspierali mnie w tym procesie. 

Wiedza o konsumentach, trendach i e-commerce, którą wyniosłam z wcześniejszych miejsc pracy, była z pewnością dodatkowym atutem. Zawsze interesowałam się tym, czego ludzie potrzebują, jakie są ich oczekiwania i w którą stronę zmierzają trendy. To pozwoliło mi spojrzeć na cały projekt z odpowiedniej perspektywy.

Ale kluczowe było też moje podejście. Wiedziałam, że aby odnieść sukces, muszę się temu w pełni poświęcić. Postawiłam siebie w sytuacji bez wyjścia – zrezygnowałam z pracy etatowej, aby skupić się wyłącznie na budowie marki. Oczywiście odpowiednio się do tego przygotowałam, ale chciałam uniknąć sytuacji, w której mam „plan B,” który mógłby mnie rozpraszać. W psychologii mówi się, że gdy mamy plan awaryjny, to często podświadomie osłabia naszą determinację. Ja wiedziałam, że chcę się skupić w 100 procentach na tym projekcie, bo tylko wtedy mogę osiągnąć sukces.

W jaki sposób chce Pani promować Luare? 

Luare zostało zbudowane na społeczności. Jeszcze na długo przed startem marki, na długo przed wydaniem pierwszej złotówki, pytałam klientki o preferencje dotyczące składników, zapachu, opakowań czy frustracji związanych z pielęgnacją włosów. Zebrane odpowiedzi miały wpływ na niemal każdy aspekt powstawania marki. W tym kontekście naturalnym było budowanie komunikacji w oparciu o media społecznościowe, storytelling i współpracę z wybranymi twórcami. Duże znaczenie mają także działania PR. Pierwsze efekty działań już są widoczne – w zeszłym tygodniu marka została wyróżniona w publikacji przez magazyn Vogue, z czego jestem bardzo dumna. 

W najbliższej przyszłości planuję intensyfikację działań social mediowych i digital marketingowych ale także crossowe współprace z markami spoza branży beauty. Celem jest dotarcie do moich klientek w miejscach, w których realnie spędzają czas. 

W planach jest docieranie do polskich konsumentek, czy również próba zdobycia klientek poza granicami kraju?

Mam też ambicje międzynarodowe. Moim długofalowym celem jest z pewnością ekspansja na rynki zagraniczne, ponieważ oferowane przez Luare produkty bazują na ponadczasowości i designie, który wykracza poza standardy jednego, konkretnego rynku. Z tą myślą powstawały opakowania, które już na starcie są gotowe do internacjonalizacji. Jednocześnie dbam o to, by Luare było dostępne i bliskie polskim konsumentom, ponieważ to oni od początku są fundamentem naszej marki.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
21. grudzień 2024 14:35