StoryEditor
Rynek i trendy
01.12.2016 00:00

Ukraiński Prostor chce polskich dostawców

Prostor – jedna z największych sieci drogeryjnych na Ukrainie, licząca 290 placówek – chce nawiązać współpracę z polskimi firmami kosmetycznymi, szczególnie w zakresie produkcji marek własnych. Andriej Szczerbina, dyrektor handlowy sieci, był gościem „Wiadomości Kosmetycznych” podczas IV Forum Branży Kosmetycznej 2016 w Warszawie.

Jaka jest obecnie koniunktura na Ukrainie? Co zmieniło się po ostatnich zajściach politycznych w sferze gospodarczej?

Klienci drogerii nadal wydają pieniądze na kosmetyki i artykuły higieniczne. Co więcej, sytuacja gospodarcza na Ukrainie stopniowo ustabilizowała się, co ma pozytywny wpływ na sprzedaż. Zmieniły się jednak zachowania konsumentów. Zaczęli oni obniżać swoje preferencje zakupowe i chcą kupować taniej. Ci, którzy kupowali do tej pory w segmencie premium, przechodzili do wysokiego, z wysokiego do średniego, a ze średniego do niskiego. Obecnie jest szczególnie duży popyt na produkty z segmentu średnich i niskich cen.

Jaką pozycję na Ukrainie ma dziś sieć Prostor?

Znajdujemy się wśród czterech największych sieci drogerii na Ukrainie, mamy 16-proc. udział w rynku. Ale nie jesteśmy standardową drogerią, tylko wielobranżową siecią, można u nas kupić nie tylko kosmetyki.

Czym wyróżniają się Wasze drogerie?

W przeciwieństwie do innych sieci działających na terytorium Ukrainy prowadzimy w naszych placówkach sieć salonów kosmetyczno-fryzjerskich proSalon. Dziś jest ich 8, w przyszłym roku planujemy podwoić tę liczbę. Pracownicy naszych salonów są stale szkoleni u renomowanych i czołowych stylistów. Współpracujemy ściśle z firmą Schwarzkopf, nasi fachowcy pracują na kosmetykach tej firmy. Mogą także podczas zabiegów używać innych kosmetyków, które są dostępne w naszych sklepach, dzięki temu promują je.

Jakie kategorie produktów mają największe znaczenie w sprzedaży sieci Prostor?

W naszych drogeriach dostępny jest szeroki przekrój produktów, ale kosmetyki do makijażu i perfumy stanowią największą część biznesu. Duże znaczenie mają także kosmetyki pielęgnacyjne, które stanowią 30 proc. naszego asortymentu.

Jaka jest średnia wartość koszyka zakupowego?

Około 3-3,5 euro, to mniej niż w Polsce, jednak może to wynikać z różnic w sposobie kupowania kosmetyków. W Polsce ludzie chodzą do drogerii raz na tydzień-dwa. Na Ukrainie niemal codziennie, wartość koszyka zakupowego jest więc niższa.

Jakie działania marketingowe wykorzystujecie do promocji sieci i produktów?

Stosujemy jasne i znane większości kupujących rodzaje reklamy: w mediach, w tym intensywną w radiu, na billboardach, promujemy kosmetyki w naszej gazetce, mamy specjalne oferty dla posiadaczy karty klubowej, wspieramy sprzedaż poprzez materiały POS. Stosujemy rozmaite promocje, kosmetyki polecają konsultanci pracujący w naszych drogeriach. To szeroki marketingowy miks wykorzystywany w zależności od potrzeb. Warto dodać, że gdy produkt jest nowy na ukraińskim rynku, bardzo go promujemy, aby wyjaśnić klientom, jakie ma składniki i jak działa, ale jego cena jest stała. Natomiast jeśli jest już znany i ma stabilną sprzedaż, wspieramy go działaniami marketingowymi i promocjami cenowymi, aby konsumenci o nim nie zapomnieli.

Czy miejsce produkcji kosmetyków ma znaczenie dla Waszych klientów? Czy chętnie sięgają po zachodnie marki, czy wolą rodzime produkty?

Są dwie kategorie kupujących. Dla jednych najważniejsza jest przede wszystkim cena i nie jest istotne pochodzenie produktu czy marka. Dla drugich miejsce produkcji jak najbardziej ma znaczenie i kierują się nim przy zakupie. Lubią zachodnie marki, to jest pozostałość po czasach Związku Radzieckiego, kiedy produkty importowane były uważane za lepsze od rodzimych. Popularnością cieszą się jednak także nasze ukraińskie produkty takich marek jak Biokon, Green Expert, Zielona Apteka, Yaka, znanych już dobrze również polskim konsumentom.

Jaka jest atmosfera wokół produktów z Polski? Czy konsumenci dobrze reagują na nasze marki?

Ukraińcy bardzo często odwiedzają Polskę, szczególnie mieszkańcy zachodniej części Ukrainy znakomicie znają polski rynek, więc wasze marki nie potrzebują silnej reklamy i odnoszą u nas sukcesy. Nasi klienci mają zaufanie do polskich produktów. Na przykład polska marka Ziaja szybko zdobyła ich lojalność. Również kosmetyki do makijażu Wibo błyskawicznie znikają z półek.

Czy jesteście zainteresowani podjęciem współpracy z innymi producentami z Polski? Na jakich zasadach?

Obecnie myślimy o polskich producentach jako o potencjalnych dostawcach private label. W pierwszej kolejności w kategorii kosmetyków pielęgnacyjnych. Przygotowujemy się do wprowadzenia szerokiej gamy kremów pod naszą marką, być może w kilku segmentach cenowych. Obecnie popularne są u nas zarówno podstawowe produkty pielęgnacyjne, jak i kremy z innowacyjnymi kompleksami w składzie oraz oczywiście ekokosmetyki. 

Jaki udział mają dziś marki własne w sprzedaży sieci?

Private label mają dla nas bardzo duże znaczenie, pokrywają 82 proc. kategorii. Obecnie nasz portfel składa się z 22 marek, jest to ponad 3000 SKU. Najpopularniejsze są w kategoriach pielęgnacja ciała i środki czystości.

Jakie są dalsze plany rozwoju sieci? Czy chcecie wejść na rynki zagraniczne?

W tym roku zostaliśmy zwycięzcami nagrody Wybór Roku 2016 w kategorii najlepszy sklep zdrowia i urody. To przyjemne i ważne wydarzenie, ponieważ kupujący oddali na nas najwięcej głosów, wybierając między sieciami w skali krajowej. Nie myślimy na razie o ekspansji na rynki zagraniczne. Nasycenie rynku ukraińskiego jeszcze nie jest wysokie, mamy tu pole do popisu i możemy otwierać kolejne sklepy. Do końca 2017 roku chcemy otworzyć 50 kolejnych. Szczególny potencjał tkwi w miastach mających 30-50 tys. mieszkańców i na nich skupimy swoją uwagę. Zamierzamy także aktywnie rozwijać marki własne. 

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.07.2024 11:25
Swiftonomics: Taylor Swift zagra koncert, zarobią drogerie i makijażystki. Ile?
Amerykańska piosenkarka przywozi ze sobą do miejsc, w których gra koncerty, dobrą zabawę — ale także ogromne możliwości zarobkowe dla lokalnych usługodawców i usługodawczyń.Disney +

W dniach 1-3 sierpnia br. w Warszawie odbędą się koncerty amerykańskiej gwiazdy Taylor Swift, co przyciągnie tysiące fanów z całego świata. Eksperci przewidują, że stołeczni przedsiębiorcy mogą liczyć na znaczące zyski, głównie w sektorze hotelarskim i gastronomicznym — ale nie tylko.

Warszawa przygotowuje się na przyjęcie fanów Taylor Swift, którzy przybędą nie tylko z całej Polski, ale także z zagranicy. Wpływ koncertów na lokalną gospodarkę może być ogromny. Jak wskazują eksperci, wydarzenia tego typu generują znaczący napływ turystów, co bezpośrednio przekłada się na wzrost dochodów w sektorach takich jak hotelarstwo, gastronomia oraz różnego rodzaju usługi. Brytyjskie media informowały, że osiem londyńskich koncertów Taylor Swift przyniosło brytyjskiej gospodarce około 1 miliarda funtów. To pokazuje potencjalne zyski, jakie mogą osiągnąć polscy przedsiębiorcy w trakcie warszawskich występów gwiazdy.

Marek Traczyk z Warszawskiej Izby Gospodarczej podkreśla w rozmowie z Pulsem Biznesu, że turyści przyjeżdżający na tego typu wydarzenia wydają średnio około 1000 euro na osobę. Szacuje się, że około 25 proc. publiczności będą stanowić przyjezdni spoza Warszawy i Polski, a łączna liczba uczestników może sięgnąć 60 tysięcy osób. Oznacza to, że przez trzy dni koncertów turyści mogą wydać w stolicy około 45 milionów euro, czyli około 190 milionów złotych. Taki napływ gotówki może znacząco wpłynąć na rozwój lokalnych przedsiębiorstw, szczególnie tych związanych z turystyką i rozrywką.

Wszystko wskazuje jednak na to, że nie tylko hotelarze i właściciele małej i dużej gastronomii zarobią na wizycie Taylor Swift: w internecie jest mnóstwo ofert i zapytań o makijaże okolicznościowe na koncerty piosenkarki, która swoją ostatnią trasę koncertową utrzymuje w bardzo konkretnej stylistyce. Można się w związku z tym spodziewać, że zarobią także drogerie, w których goście i gościnie koncertowe będą poszukiwać produktów do stworzenia wyjątkowych makijaży na wydarzenie.

W cenie usługi wizażu uwzględniamy nie tylko produkty, które akurat do makijażu festiwalowego nie są szczególnie kosztowne, ale też poziom trudności i czas wykonania. Za festiwalowy, koncertowy makijaż w Warszawie dobra makijażystka zażyczy sobie ok. 300-350zł w zależności od poziomu trudności. Jeśli byłby to jeszcze makijaż ciała (plecy, całe ramiona, nogi), to minimum 400 zł.

- powiedziała Wiadomościom Kosmetycznym Kasia Kramnik, makijażystka i stylistka fryzur.

Można również przypuszczać, że z półek drogeryjnych będą znikać produkty sygnowane przez Taylor Swift — co w polskich warunkach oznacza głównie zapachy: piosenkarka ma ich 5 w swoim portfolio.

Wpływy z koncertów rozkładają się równomiernie na różne sektory gospodarki. Poza wydatkami na noclegi i jedzenie, turyści chętnie odwiedzają kawiarnie, muzea, dyskoteki oraz centra handlowe, co dodatkowo napędza lokalną gospodarkę. Zakupy stanowią około 20 proc. całkowitych wydatków turystów, co oznacza, że sklepy również odczują znaczący wzrost dochodów. Eksperci zwracają uwagę, że zjawisko to ma nawet swoje określenie - “Swiftonomics”, co odzwierciedla ogromny wpływ koncertów Taylor Swift na gospodarki miast, w których występuje.

Czytaj także: Fenomen Barbie z perspektywy czasu: Jak film przełożył się na sukcesy licencji w branży kosmetycznej?

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
18.07.2024 10:25
UCE Research: ok. 77 proc. Polaków i Polek nie wie, co znaczą kolorowe paski na tubach past do zębów
Tajemnicze paski, jak twierdzą dentyści, od lat powodują konfuzję u konsumentów.Getty Images
Kolorowe paski na tubach past do zębów są zagadką dla większości dorosłych Polaków. Z przeprowadzonego badania wynika, że 76,9 proc. respondentów nie zna ich znaczenia, a jedynie 7,9 proc. jest przekonanych, że wie, o co chodzi. Kolejne 15,2 proc. badanych przyznało, że nie pamięta, co te paski oznaczają.

Dr n. med. Piotr Przybylski z Implant Medical podkreśla, że wyniki te są niepokojące, ponieważ społeczeństwo powinno mieć większą świadomość na temat produktów, których używa na co dzień. Przybylski zauważa również, że wokół kolorowych pasków narosło wiele mitów, co prowadzi do dezinformacji.

Był czas, że pacjenci intensywnie pytali o to, co właściwie oznaczają te paski, bo gdzieś wyczytali różne dziwne lub niepokojące informacje. Wówczas ze spokojem tłumaczyłem i edukowałem [...] Pacjenci czasem sądzą, że kolor zielony ma większe działanie profilaktyczne lub odpowiada temu, że dana pasta do zębów została wyprodukowana w większości ze składników naturalnych. Myślą też, że pasek niebieski oznacza lepsze działanie wybielające, czerwony – eliminujące krwawienie z dziąseł, a czarny – przeciwpróchnicze.

Autorzy raportu zwracają uwagę na genezę kolorowych pasków. Okazuje się, że te oznaczenia są w rzeczywistości tzw. eye marks, czyli znaczniki drukarskie, które wskazują maszynie miejsce do zgrzewania tubki. Kolor paska jest zależny od rodzaju tubki, temperatury używanej do zgrzewu oraz materiału produkcji, a nie od składu produktu czy jego właściwości. Dr Przybylski wyjaśnia, że producenci nie mają prawnego obowiązku informowania konsumentów o znaczeniu tych pasków, co prowadzi do szerzenia nieprawdziwych teorii na ich temat.

Edukacja w kwestii oznaczeń na tubkach past do zębów jest kluczowa. Dr Przybylski sugeruje, że stomatolodzy powinni informować swoich pacjentów o prawdziwym znaczeniu kolorowych pasków podczas rutynowych wizyt. Edukacja ta jest ważna, ponieważ nieprawdziwe informacje mogą wprowadzać pacjentów w błąd co do właściwości pasty, co z kolei może wpływać na ich zdrowie jamy ustnej. Ekspert podkreśla, że przy wyborze pasty do zębów najważniejsze jest skupienie się na składzie produktu oraz jego dopasowaniu do indywidualnych potrzeb pacjenta, a nie na kolorowych oznaczeniach na tubkach.

Należy bezwzględnie stwierdzić, że teorie mówiące o właściwościach, w tym o składzie chemicznym i przeznaczeniu, danej pasty do zębów nie są prawdziwe. Zresztą w przeszłości tego typu rewelacje były już w jakimś stopniu dementowane przez producentów

Czytaj także: Globalny rynek produktów do higieny jamy ustnej przechodzi „skinifikację”

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
22. lipiec 2024 13:55