StoryEditor
Rynek i trendy
24.02.2021 00:00

Rząd może mieć problem. 40 proc. Polaków nadal chce używać materiałowych maseczek

Blisko 44 proc. Polaków jest za tym, by rząd narzucił społeczeństwu używanie skutecznych masek ochronnych, zamiast przyłbic, szalików i chust. Z kolei prawie 45 proc. rodaków jest odmiennego zdania. Po ogłoszeniu nowych zaleceń rządowych 40 proc. badanych nadal będzie nosiło materiałowe maseczki. Ponad 27 proc. wybierze chirurgiczne a przeszło 12 proc. respondentów te z filtrem - podaje Monday News. 

Wyniki najnowszego sondażu UCE RESEARCH i SYNO Poland, pokazują, że 43,9 proc. Polaków uważa, że rząd w walce z COVID-19 słusznie zrobi, narzucając społeczeństwu noszenie wyłącznie masek ochronnych, zamiast przyłbic, szalików czy chust. 44,8 proc. ankietowanych ma odmienne zdanie, a 11,4 proc. respondentów nie wie, co o tym myśleć.

Od wybuchu epidemii społeczeństwo było informowane o tym, że najmniej skuteczne są przyłbice, potem – maseczki materiałowe, a następnie – chirurgiczne. Podawano też w mediach, że najlepiej spełniają swoją funkcję profesjonalne maski klasy FFP2 i FFP3. Wydawałoby się, że kwestia środków ochronnych, zalecanych przez autorytety medyczne, nie powinna być kontrowersyjna. A jednak to badanie po raz kolejny pokazuje, że Polacy z zasady muszą być niezgodni – nie kryje oburzenia dr Michał Sutkowski, prezes Warszawskich Lekarzy Rodzinnych i prodziekan Uczelni Łazarskiego.   

Anna Bednarek, analityczka działu badań społecznych UCE RESEARCH wskazuje, ze stanowiskiem rządu częściej zgadzają się mężczyźni niż kobiety. Jak podaje, największe poparcie jest w grupie wiekowej 56-80 lat, a najmniejsze – wśród osób mających 18-22 lat. Do tego ekspert dodaje, że najbardziej zgadzają się z zaleceniami osoby zarabiające od 7 do blisko 9 tys. zł netto, z wykształceniem zawodowym, a także zamieszkujący miasta mające co najmniej 500 tys. ludności.    

Z badania również wynika, że po ogłoszeniu nowych zaleceń przez rząd, 40 proc. Polaków nadal będzie używało zwykłych materiałowych maseczek. 27,2 proc. rodaków zapowiada stosowanie chirurgicznych masek, 12,6 proc. osób – z filtrem, a 3,1 proc. – innych niż wymienione. Z kolei 17,1 proc. jeszcze nie wie jak się zachowa.

– Jeżeli nie wszyscy zamierzają nosić rekomendowane maski ochronne, to nie jestem pewna, czy nastąpi jakikolwiek przełom w walce z pandemią. Opór części społeczeństwa może oczywiście wynikać z niechęci do wydawania pieniędzy na tego typu zabezpieczenie. Wielu osobom wygodniej jest używać przyłbic, szalików i chust, które są wielokrotnego użytku. Rząd mógłby więc rozważyć wprowadzenie darmowych maseczek w limitowanej, miesięcznej wersji, odbieranej np. w aptekach na podstawie numeru PESEL – uważa ekspertka z UCE.

Najwięcej osób będzie nosiło materiałowe maseczki w grupie wiekowej 18-35 lat. Wyżej wymienione maski przede wszystkim popierają osoby z wykształceniem średnim i zawodowym, zamieszkujące miejscowości liczące od 200 do 499 tys. mieszkańców i miasta mające co najmniej 500 tys. ludności.

Badanie zostało przeprowadzone wśród 1010 dorosłych Polaków w dniach 19-21.02.2021 r. metodą CAWI przez UCE RESEARCH i SYNO Poland dla Gazety Wyborczej. Próba była reprezentatywna pod względem płci, wieku, wielkości miejscowości, wykształcenia oraz regionu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
24. kwiecień 2025 06:46