StoryEditor
Rynek i trendy
02.10.2023 00:00

Przybywa konsumentów, którzy oglądają kosmetyki w internecie, ale kupują je w stacjonarnych sklepach [Raport Gemius]

Kupujący kosmetyki i perfumy swobodnie przechodzą pomiędzy kanałami sprzedaży stacjonarnym i online – wynika z najnowszego raportu „E-commerce w Polsce 2023” przygotowanego przez Gemius, Polskie Badania Internetu i IAB Polska. W sprzedaży kosmetyków najlepiej sprawdza się więc model omnichannel, ale w porównaniu do ubiegłorocznej fali badania przybyło osób, które oglądają kosmetyki w internecie, ale kupują w stacjonarnych sklepach.

Kosmetyki i perfumy są w czołówce kategorii najchętniej kupowanych w internecie. Już 65 proc. respondentów badania „E-commerce w Polsce 2023” deklaruje, że to właśnie po te produkty sięga najczęściej podczas zakupów online.

 

image

Najczęściej kupowane kategorie produktów w internecie. Raport "E-commerce w Polsce 2023", Gemius, Polskie Badania Internetu i IAB Polska

Gemius

 

Czytaj więcej: Kosmetyki i perfumy nadal w czołówce internetowych zakupów [RAPORT GEMIUS]

 

Zarazem nie można powiedzieć, że e-commerce zdominował handel kosmetykami. Raport pokazuje, że konsumenci przechodzą pomiędzy kanałami wybierają ten, który w danym momencie jest dla nich najwygodniejszy czy zakup najbardziej korzystny.

Autorzy raportu sprawdzili na ile kategorie produktów są podatne na efekt ROPO i odwrotny efekt ROPO.

 

Co to jest efekt ROPO?

 

Efekt ROPO – research online, purchase offline) to sytuacja, kiedy kupujący szuka informacji o produktach w internecie, ale kupuje je w stacjonarnym sklepie. Do takiego modelu kupowania kosmetyków i perfum przyznaje się 35 proc. respondentów.

Na wyższych pozycjach są tylko sprzęt RTV/AGD (38 proc.); telefony, smartfony, tablety, akcesoria GSM (37 proc.) oraz obuwie (37 proc.). Wysokie są również wskazania dla grup produktów: odzież, dodatki, akcesoria (35 proc.); produkty spożywcze (35 proc.); meble i wystrój wnętrz (34 proc.); produkty farmaceutyczne (33 proc.) oraz materiały budowlane i wykończeniowe (32 proc.).

– Generalnie wskazania dla poszczególnych kategorii są niższe niż w poprzednim pomiarze, co może świadczyć o zmniejszeniu wagi tego efektu – czytamy w raporcie.

Nie dotyczy to jednak kosmetyków. Tu sytuacja jest odwrotna. W raporcie z 2022 r. kosmetyki i perfumy miały 32 proc. wskazań i znajdowały się na 9 miejscu na liście kategorii w przypadku których konsumenci deklarowali, że zawsze lub często kupują produkty w stacjonarnym sklepie, ale wcześniej szukają o nich informacji online. Udział takich osób więc wzrósł rok do roku.

 

Co to jest odwrócony efekt ROPO?

 

Odwrócony efekt ROPO – research offline, purchase online) to sytuacja, kiedy kupujący szuka informacji o produkcie w sklepach stacjonarnych, ale kupuje je w internecie.

W tym modelu kupowania kosmetyki i perfumy są na drugim miejscu w rankingu z wynikiem 39 proc. Tylu respondentów odpowiedziało, że w stacjonarnych sklepach dokładnie ogląda i zbiera informacje o produktach, ale kupuje je online (zawsze lub często). Wyżej od kosmetyków znalazły się tylko buty ze wskazaniem 40 proc.

 

image

Kategorie produktów podatne na efekt odwróconego ROPO. Raport "E-commerce w Polsce 2023", Gemius, Polskie Badania Internetu i IAB Polska

Gemius

 

W poprzedniej edycji raportu to urodowe kategorie były na pierwszym miejscu tego rankingu ze wskazaniami 40 proc. respondentów. Na drugim miejscu natomiast znajdowały się odzież, dodatki i akcesoria (38 proc.).

W tegorocznej fali badania na dalszych miejscach respondenci wskazali takie grupy produktów, jak: sprzęt RTV/AGD (36 proc.); odzież, dodatki, akcesoria (36 proc.); catering dietetyczny – subskrybcje (35 proc.); odzież sportowa (34 proc.); książki, płyty, filmy (33 proc.) oraz telefony, smartfony, tablety, akcesoria GSM (32 proc.).

 

 

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
24. kwiecień 2025 02:30