StoryEditor
Rynek i trendy
21.10.2019 00:00

Polacy to świadomi konsumenci. Do promocji podchodzą rozsądnie [RAPORT]

Polacy to świadomi konsumenci, odporni na chwilowe pokusy i niespodziewane okazje.Duża część polskich rodzin oszczędza przez cały rok - wynika z raportów "Polaków portfel własny".

Jak podał Santander Consumer Bank, z danych uzyskanych na potrzeby serii raportów "Polaków portfel własny" wynika, iż nie ma pory roku, która nie stanowiłaby wyzwania dla budżetów domowych.

"W konsekwencji polskie rodziny muszą być oszczędne nie tylko w październiku, który od dziesięcioleci obchodzony jest jako miesiąc oszczędzania. Zdecydowana większość z nas stara się pokrywać nawet znaczące, sezonowe wydatki z bieżących dochodów - najczęściej kosztem rezygnacji z różnych konsumpcyjnych planów, nawet przez kilka poprzedzających miesięcy" - czytamy w raporcie.

Wiosną budżety domowe muszą udźwignąć wydatki związane ze świętami wielkanocnymi, planowanymi wakacjami, wymianą samochodu czy uroczystościami rodzinnymi, takimi jak wesele czy komunia. Po zimie aż jedna czwarta Polaków inwestuje pieniądze w remont mieszkania i jest to dla nich najważniejsze wyzwanie finansowe sezonu - wskazano.

"Z nadejściem wiosny wiążą się również przygotowania do wyjazdów majówkowych i wakacji, na które zbiera 19,7 proc. Polaków. Na każdy z tych celów prawie 42 proc. z nas odkłada z dużym wyprzedzeniem" - napisano.

Większe oszczędności konsumujemy też latem - ponosimy wówczas koszty wakacji i kompletujemy wyprawki szkolne. Z danych Santander Consumer Banku wynika, że 14 proc. rodziców oszczędza na ten cel z wyprzedzeniem przez kilka miesięcy. "Z wyprzedzeniem o takich wydatkach muszą myśleć w szczególności rodzice o niższych dochodach lub mający na utrzymaniu większą liczbę dzieci. Co piąty Polak (21,1 proc.) deklarował też, że z dużym wyprzedzeniem przygotowuje się do wydatków wigilijnych" - czytamy.

Z deklaracji Polaków wynika, że jako społeczeństwo nie jesteśmy podatni na promocje. "Prawie połowa z nas deklaruje, że korzysta z promocji wyłącznie wtedy, gdy przeceniony został produkt, którym byliśmy zainteresowani już wcześniej. Z kolei 18,5 proc. ankietowanych celowo wybiera te artykuły, na które jest aktualnie zniżka, kierując się chęcią obniżenia codziennych wydatków" - mówi cytowana w komunikacie rzeczniczka prasowa Santander Consumer Banku Anna Kula.

Najczęściej oszczędności dzięki promocjom nie przekraczają 100 zł w skali miesiąca (42,4 proc. wskazań). Osób deklarujących oszczędności przekraczające 300 zł było 6,6 proc.

Popularny w wielu krajach zachodnich Black Friday interesuje co drugiego Polaka - chęć skorzystania z promocji z okazji "święta zakupów" deklarowało 49 proc. Polaków. Na liście zakupów planowanych podczas Black Friday królowały odzież i obuwie. Na związane z nimi promocje czekało prawie 72 proc. ankietowanych - podano.

Zauważono, że w grupie oszczędzających z wyprzedzeniem na większe wydatki dominują osoby z najmniejszymi dochodami. Z badań wynika jednak, że w 2018 r. na Black Friday czekało aż 30,7 proc. Polaków zarabiających ponad 5 tys. zł netto. Najzamożniejsi nie planowali też rozrzutności w związku z Bożym Narodzeniem.

"Aż 13,1 proc. osób z największymi zarobkami zadeklarowało, że nie zamierza przeznaczyć na ten cel więcej niż 300 zł. Podobne plany mieli najmniej zarabiający - aż 17,6 proc. z nich deklarowało, że ich wydatki wigilijne nie przekroczą więcej niż 300 zł" - napisano.

Prym w oszczędzaniu wiodą kobiety - częściej korzystają one z promocji na produkty i z wyprzedaży specjalnych. W 2018 roku aż 32,5 proc. kobiet planowało zakupy w Black Friday, mężczyzn było niemal dwa razy mniej (16,5 proc.) - wynika z raportów. Ponadto, kobiety są bardziej zaangażowane w szukanie okazji, co jest widoczne w różnych sferach życia - np. przy zakupie nowego samochodu czy wyprawki szkolnej dla dziecka.

"Inwestując w nowe auto, panie częściej od panów biorą pod uwagę długoterminowe koszty jego utrzymania (14,5 proc. wskazań w porównaniu do 12,2 proc. mężczyzn). Natomiast w przypadku wydatków na szkołę kobiety chętniej korzystają z pomocy rządowego programu +Dobry Start+ (77 proc. w stosunku do 57 proc. mężczyzn)" - napisano.

Jak wyjaśnia Santander Consumer Bank, badania do serii raportów "Polaków portfel własny" zostały przeprowadzone przez IBRIS w ankietach telefonicznych. Dane do raportów z roku 2018 zebrano w dniach: 2-3 lipca, 9-11 października i 5-6 listopada. Natomiast na przełomie lutego i marca br. przeprowadzono ankietę do raportu "Wiosenne wyzwania", a w kwietniu - do zestawienia "W drodze". W każdym badaniu wzięły udział osoby pełnoletnie z całej Polski; próba wyniosła tysiąc osób. W przypadku badania "Rodzina w szkole" brano pod uwagę rodziców dzieci w wieku szkolnym, a ankieta "W drodze" została przeprowadzona wśród aktywnych kierowców.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
23. kwiecień 2025 22:51