StoryEditor
Rynek i trendy
05.10.2020 00:00

PIE: Wyrośnie "koronapokolenie"? Maleją szanse na umowę o pracę w przyszłości

Ponad 1 mln Polaków pracuje w oparciu o umowy cywilnoprawne, a jak wynika z danych ZUS na koniec II kwartału 2020 zatrudnienie w oparciu o tę formę zatrudnienia spadło nawet o 7 proc. i było wyraźnie większe niż w przypadku umów o pracę.

To spowodowało wzrost bezrobocia głównie wśród osób młodych, bo w tej grupie wiekowej udział zatrudnienia o umowy cywilnoprawne wynosi prawie 60 proc. Jak wskazał Jakub Sawulski w trakcie debaty „COVID-19 obnażył dualizm polskiego rynku pracy?” zorganizowanej przez Polski Instytut Ekonomiczny, rozpoczęcie kariery zawodowej od takiej formy zatrudnienia ma długofalowe konsekwencje.

Pandemia ukazała w nowym świetle podział na polskim rynku pracy, w ramach którego oferowane jest zatrudnienie na całkowicie różnych warunkach. 

Pod pojęciem dualizmu rynku pracy rozumiemy współistnienie dwóch rodzajów umów w danym kraju: stałe umowy na czas nieokreślony, charakteryzujące się szerokim zakresem składek i świadczeń socjalnych oraz tymczasowe umowy krótkoterminowe, które składek i świadczeń są często pozbawione, natomiast oferują o wiele prostsze zasady rozwiązania współpracy z pracownikiem. Polska zajmuje drugie miejsce w Unii Europejskiej pod względem udziału zatrudnienia czasowego. Wpłynął na to przede wszystkim szybki wzrost z lat 2001-2007. Od 2015 roku udział tej formy zatrudnienia systematycznie maleje.

Umowy czasowe dotyczą przede wszystkim osób młodych. Z danych Eurostatu wynika, że w grupie wiekowej 15-24 lat stanowią blisko 60 proc. Wiele badań naukowych wskazuje na negatywne skutki tych form zatrudnienia, takie jak dyskryminacja płacowa, gorsze standardy płacy czy wstrzymywanie planów prokreacyjnych. Jest to szczególnie niebezpieczne w przypadku osób, które dopiero trafiły na rynek pracy.

Tylko 42 proc. osób, które rozpoczęły karierę zawodową od pracy na umowie cywilnoprawnej, po 3 latach od zakończenia zatrudnienia znajduje pracę na umowie o pracę na czas określony (22 proc.) lub nieokreślony (20 proc.). 28 proc. wciąż pracuje na umowie cywilnoprawnej, a 23 proc. wpada w bezrobocie – mówi Jakub Sawulski, kierownik zespołu makroekonomii Polskiego Instytutu Ekonomicznego. Znacznie lepszym punktem startowym do kariery jest umowa o pracę na czas określony. Ponad 80 proc. osób, które od niej zaczęły, po 3 latach od zakończenia edukacji wciąż pracuje na umowie o pracę na czas określony (55 proc.) lub nieokreślony (26 proc.).

Wpływ koronakryzysu i lockdownu na rynek pracy

Według danych ZUS liczba ubezpieczonych z tytułu umów cywilnoprawnych spadła w I połowie 2020 roku o 6-7 proc. To dużo bardziej zauważalny spadek niż w przypadku umów o pracę, gdzie zakończenie zatrudnienia jest znacznie trudniejsze, m.in. ze względu na okresy wypowiedzeń. Wzrost liczby osób ubezpieczonych z tytułu działalności gospodarczej wskazywałby z kolei na to, że część osób była wypychana na fikcyjne samozatrudnienie (+2 proc. od początku 2020 r.).

- Jak pokazują dane GUS, bezrobocie wywołane pandemią koronawirusa dotknęło przede wszystkim osoby młode. Liczba bezrobotnych w wieku do 30 lat wzrosła aż o 23 proc. Spadek w zatrudnieniu młodych jest kilkukrotnie głębszy niż wzrost bezrobocia – część osób młodych stała się bierna zawodowo – mówi Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

Kryzys wywołany pandemią COVID-19 może wychować „koronapokolenie”, które będzie odczuwało skutki obecnej sytuacji na rynku pracy przez całą karierę zawodową.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
24. kwiecień 2025 02:55