StoryEditor
Rynek i trendy
06.04.2020 00:00

Pandemia COVID-19. Jak leczeni są pacjenci na świecie?

Największe statystycznie istotne badanie nad COVID-19 przeprowadzone przez 6200 lekarzy z różnych krajów pokazuje wzorce leczenia w kontekście pandemii i wskazuje, że ponad 80 proc. ekspertów spodziewa się ponownego wybuchu epidemii - podaje PAP.

Sermo, największa międzynarodowa firma świadcząca usługi z zakresu badań opinii publicznej dla sektora medycznego opublikowała wyniki badania nad COVID-19 prowadzone przez ponad 6200 lekarzy w 30 krajach. Badanie zostało ukończone w ciągu 3 dni. Dane obejmują obecnie dostępne opcje leczenia i profilaktyki, czas do szczytowej fazy epidemii, wybory etyczne i skuteczność działań rządowych.

Terapie i ich skuteczność

Trzy leki najczęściej przepisywane przez lekarzy zajmujących się leczeniem pacjentów z COVID-19 to leki przeciwbólowe (56%), azytromycyna (41%) i hydroksychlorochina (33%). Procentowy udział stosowania hydroksychlorochiny wśród lekarzy zajmujących się leczeniem COVID-19 wygląda następująco: Hiszpania 72%, Włochy 49%, Brazylia 41%, Meksyk 39%, Francja 28%, Stany Zjednoczone 23%, Niemcy 17%, Kanada 16%, Wielka Brytania 13%, Japonia 7%. Spośród 15 opcji leczenia, głównie hydroksychlorochina była wybierana jako najbardziej skuteczna opcja leczenia wśród lekarzy zajmujących się leczeniem COVID-19 (37% lekarzy zajmujących się leczeniem COVID-19). W tym Hiszpania 75%, Włochy 53%, Chiny 44%, Brazylia 43%, Francja 29%, Stany Zjednoczone 23%, Wielka Brytania 13%.

Dwa najpopularniejsze protokoły leczenia hydroksychlorochiną obejmowały:

· (38%) podanie 400 mg dwa razy dziennie pierwszego dnia terapii; 400 mg dziennie przez pięć kolejnych dni;

· (26%) podanie 400 mg dwa razy dziennie pierwszego dnia terapii; 200 mg dwa razy dziennie przez cztery kolejne dni.

Poza granicami Stanów Zjednoczonych hydroksychlorochina była stosowana u pacjentów z rozpoznaną chorobą, którzy wykazywali objawy od umiarkowanych do poważnych. W Stanach Zjednoczonych lek był najczęściej stosowany u osób zakażonych z grupy wysokiego ryzyka. Na świecie 19% lekarzy przepisywało hydroksychlorochinę zarażonym pacjentom lub stosowało lek jako profilaktykę u osób z grupy wysokiego ryzyka; 8% lekarzy zapisywało lek osobom z grupy niskiego ryzyka.

Druga fala epidemii

83% lekarzy na świecie, 90% lekarzy w Stanach Zjednoczonych i jedynie 50% lekarzy w Chinach spodziewa się ponownego wybuchu epidemii.

Średni czas przeprowadzania testów

Wykonanie testów w Stanach Zjednoczonych trwa średnio 4-5 dni. W 10% przypadków oczekiwanie jest dłuższe niż 7 dni. 14% lekarzy w Stanach Zjednoczonych i ponad 50% lekarzy w całej Europie I Chinach zgłasza otrzymanie wyników w ciągu 24h; w Chinach 73% lekarzy dostaje wyniki po upływie doby; 8% lekarzy może zobaczyć wyniki w ciągu godziny.

Ustalanie priorytetów leczenia przy niewystarczającej liczbie respiratorów

We wszystkich państwach z wyłączeniem Chin najważniejsze kryteria obierane przy decydowaniu, którzy pacjenci zostają w pierwszej kolejności podłączeni do respiratorów to szanse na wyzdrowienie (47%), ciężki przebieg choroby i zagrożenie śmiercią (21%) oraz odpowiedź na leczenie (15%).

W Chinach stosowano odwrotne priorytety: osoby najciężej chore i te najbardziej narażone na śmierć z powodu choroby były w pierwszej kolejności podłączane do respiratorów. Pacjenci reagujący na leczenie byli traktowani priorytetowo w Stanach Zjednoczonych. Francja, Japonia i Włochy ustalały kolejność w oparciu o wiek pacjentów. W Brazylii i Rosji w pierwszej kolejności zapewniano opiekę pacjentom z grup wysokiego ryzyka.

Szczyt zachorowań i ograniczenia

63% lekarzy w Stanach Zjednoczonych zaleca, by ograniczenia zostały zniesione dopiero za sześć lub więcej tygodni, a 66% lekarzy uważa, że szczyt zachorowań będzie miał miejsce za 3-4 tygodnie.

Ta analiza to prawdziwy skarb dla politycznych decydentów. Lekarze powinni mieć głos w sprawie sposobów walki z pandemią oraz możliwość szybkiej wymiany informacji z innymi specjalistami na świecie - powiedział Peter Kirk, prezes Zarządu Sermo. - Ze względu na ocenzurowanie danych w przekazach medialnych i informacjach medycznych w niektórych państwach oraz obciążenie próby badawczej i niewłaściwy projekt prowadzonych badań, znalezienie rozwiązania na obecną pandemię przesuwa się w czasie. Zapraszamy lekarzy z całego świata do włączenia się w dostarczanie niezbędnych informacji decydentom, kolegom oraz społeczeństwu - dodał.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
24. kwiecień 2025 17:02