StoryEditor
Rynek i trendy
24.12.2024 10:00

Kosmetyki w kostce — rynek wciąż rośnie

Szampon w kostce — kiedyś novum, teraz norma. / Apolonki

Rynek kosmetyków w kostce rozwija się dynamicznie i będzie nadal rosnąć. Analizy globalnych trendów oraz badania oczekiwań konsumentów w Polsce wyraźnie wskazują na dalszy rozwój produktów typu szampon w kostce, mydło czy produkty beauty w stałej formie.

Produkty w kostkach zamiast w płynie to rozwiązanie znane od dawna, oczywiście przede wszystkim jeśli chodzi o mydła. Od kilku lat obserwujemy jednak rosnącą ofertę kosmetyków, które przywykliśmy kupować w formie płynnej — przede wszystkim mowa o szamponach, ale także balsamy do ciała, kremy do rąk, odżywki do włosów i inne. Najważniejszą zaletą ich stałej formy jest przyjazność dla środowiska. Ich produkcja wymaga znacznie mniej wody, zajmują mniej miejsca i nie wymagają plastikowych ani szklanych opakowań, co sprawia, że obciążenie dla środowiska naturalnego jest w oczywisty sposób zmniejszone. Z punktu widzenia producentów, po początkowych inwestycjach w badania i samą produkcję, należy podkreślić zminimalizowanie kosztów pakowania, przechowywania oraz wysyłki.

image
W Polsce pionierami kosmetyków w kostce było między innymi Ministerstwo Dobrego Mydła.
Ministerstwo Dobrego Mydła
Według badania rynku opublikowanego na początku 2024 r. przez Reports and Insights, światowy rynek kosmetyków stałych notuje stały wzrost przychodów, ponieważ konsumenci coraz częściej poszukują zrównoważonych i wygodnych alternatyw kosmetycznych. Skupiając się na redukcji odpadów z tworzyw sztucznych i przyjmując przyjazne dla środowiska praktyki, kosmetyki stałe, takie jak szampony w kostce, dezodoranty i produkty do pielęgnacji skóry, zyskały popularność, co napędza wzrost przychodów rynkowych. Ten wzrost przychodów napędzany jest również przez zmianę postawy osób klienckich w kierunku etycznego i naturalnego piękna. Ten sam raport przewiduje, że do końca 2032 r. globalny rynek kosmetyków stałych będzie wart 592,2 milionów dolarów. Zauważa się też, że Europa ma znaczący udział w tym rynku, napędzany przez takie kraje jak Wielka Brytania, Francja i Niemcy. Rosnąca świadomość wpływu na środowisko i preferencje dla produktów nietestowanych na zwierzętach wspierają wzrost przychodów rynkowych, a współpraca między uznanymi markami kosmetycznymi a powstającymi, ekologicznymi startupami przyczynia się do wzrostu branży.

image
W kostce można dostać także balsamy.
Orientana
W Polsce badanie przeprowadzone w 2024 r. przez wizaz.pl wykazało, że aż 85 proc. konsumentek w mniejszym lub większym stopniu bierze pod uwagę ekologiczność kosmetyku podczas dokonywania wyborów zakupowych, a 34 proc deklaruje, że zawsze zwraca na to uwagę. Sprawia to, że produkty w kostce stają się dobrym wyborem dla tych klientek. Wśród pożądanych cech ekologicznego artykułu kosmetycznego istotne jest opakowanie — 72,8 proc ankietowanych oczekuje, że będzie on sprzedawany w opakowaniu nadającym się do recyklingu. Ponieważ kosmetyki w kostkach mogą być sprzedawane w opakowaniach papierowych, metalowych lub nawet zupełnie bez opakowania (np. w przypadku sprzedaży online), mogą one być dobrym wyborem dla tych klientek. 71,1 proc zwraca uwagę na brak szkodliwych dla środowiska technologii produkcyjnych, co ponownie stawia kosmetyki w formie stałej na pierwszym miejscu w porównaniu do produktów płynnych. Co istotne, konsumenci w Polsce gotowi są zapłacić więcej za produkty ekologiczne — 54,5 proc deklaruje gotowość do poniesienia wyższych kosztów zakupu w przypadku takiego artykułu.

Jak widać, kosmetyki w kostce mają szansę nadal rosnąć w siłę na rynku zarówno światowym, jak i krajowym, a rosnąca świadomość ekologiczna konsumentów i trend “clean beauty” sprawia, że warto w niego inwestować.

Olga ‘Luca‘ Machuta-Rakowska

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
24. kwiecień 2025 21:18