StoryEditor
Rynek i trendy
01.02.2024 15:19

Inquiry: 38 proc. Polaków i Polek akceptuje ograniczenia handlu w niedziele

Zakaz handlu w niedziele wrósł już w polski krajobraz konsumencki, ale nadal nie jest akceptowany przez ogół społeczeństwa. / Andrea Piacquadio via Unsplash
Z badań przeprowadzonych w badaniu „Zakaz handlu w niedziele. Postawy Polaków” wynika, że opinie na temat ograniczenia zakupów w niedzielę są różnorodne. Obecny stan rzeczy jest akceptowany przez 38 proc. respondentów, podczas gdy niemal tyle samo opowiada się za łagodzeniem obowiązujących przepisów. To sugeruje, że Polacy mogli się już przyzwyczaić do zakazu handlu w niedziele, co jest potwierdzone niższym odsetkiem negatywnych opinii na ten temat w porównaniu z analogicznym badaniem przeprowadzonym w roku 2020.

Opinie na temat obowiązującego zakazu handlu w niedziele są zróżnicowane - 38 proc. społeczeństwa w Polsce wyraża przychylność wobec tego zakazu, podczas gdy niemal tyle samo osób ma negatywną opinię na ten temat. To wskazuje na to, że w pewnym stopniu dostosowaliśmy się do ograniczenia handlu w niedziele. W porównaniu do roku 2020, kiedy 57 proc. osób miało negatywne zdanie na ten temat, a tylko 27 proc. było za, obecnie mamy niższy odsetek negatywnych opinii.

Warto również zauważyć, że poparcie dla zakazu handlu jest wyraźnie wyższe wśród osób związanych zawodowo z handlem. Najczęściej wskazywanym powodem, dla którego ludzie popierają zakaz handlu w niedziele, jest poprawa sytuacji sprzedawców, którzy dzięki temu mają więcej czasu dla siebie. Z drugiej strony, negatywne stanowisko jest zwykle uzasadniane tym, że ludzie nie lubią, gdy ktoś im narzuca ograniczenia. Motywacje te silnie zależą od wieku i w zasadzie nie zmieniły się od roku 2020.

image
Inquiry

Po wprowadzeniu zakazu handlu w niedziele pewna część Polaków przeniosła swoje zakupy na inne dni tygodnia lub online. Jednak tylko niewielki odsetek osób stwierdza, że w wyniku zakazu handlu po prostu wydaje mniej. Zgodnie z wynikami badania, obecny zakaz handlu w niedziele nie jest teraz tak istotnym problemem dla społeczeństwa polskiego. Większość respondentów uważa go za nieuciążliwy lub mało uciążliwy (44 proc. odpowiedzi), a tylko 31 proc. uważa go za raczej lub zdecydowanie uciążliwy.

Prawie 75 proc. ankietowanych przewiduje, że przepisy dotyczące zakazu handlu ulegną zmianie (7 na 10 respondentów). Niemniej jednak, opinie na temat tej ewentualnej zmiany są równo podzielone — połowa badanych wyrażałaby zadowolenie z nowych przepisów, a druga połowa nie.

Czytaj także: Kto jest za pozostawieniem zakazu handlu w niedzielę? Nie konsumenci ani galerie, to rzecz pewna.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
24. kwiecień 2025 23:37