Polska przez kilkanaście ostatnich lat doświadczała swoistego „aptecznego boomu". Do momentu wprowadzenia ustawy „Apteka dla aptekarza" (czerwiec 2017 r.) liczba aptek ogólnodostępnych i punktów aptecznych nieprzerwanie rosła – w latach 2001-2017 rynek powiększył się o 10,4 tys. punktów, co oznacza przyrost o 612 podmiotów rocznie – wynika z analiz firmy Grant Thornton zebranych w raporcie pt. „Rynek apteczny w Polsce”.
Tempo wzrostu osiągnęło maksimum w 2011 roku, kiedy w Polsce przybyło 1041 aptek. W latach 2012-2013 wzrosty wyraźnie spowolniły i do 2017 roku utrzymały się na poziomie 200-300 otwarć rocznie. Dobrą passę branży zakończyła nowelizacja przepisów związanych z prowadzeniem aptek. W 2018 roku ubyło 458 aptek z blisko 15 tys. funkcjonujących na koniec 2017 roku. Trendowi spadkowemu nie zapobiegły nowe otwarcia. Choć przedsiębiorcy świadomi nadchodzących zmian pozyskali w czerwcu 2017 roku 155 zezwoleń na dotychczasowych warunkach, co było najwyższym wynikiem od grudnia 2011 roku, to i tak od października 2017 roku rozpoczął się okres 16 miesięcy z wyraźnie topniejącą liczbą aptek. Liczba zamknięć zaczęła górować nad liczbą otwarć.
Według ekspertów Grant Thornton należy się spodziewać, że ta anomalia wywołana nowelizacją wkrótce minie, tzn. liczba zamknięć spadnie i zrówna się z liczbą otwarć. Po regresie rynek się więc ustabilizuje lub wróci do umiarkowanego rozwoju.
– Oznacza to, że podmioty funkcjonujące na rynku po okresie przejściowym nie będą odczuwały presji ze strony potencjalnych konkurentów, którzy mogliby otworzyć nową aptekę w okolicy i przebojem zagarnąć klientów, jak funkcjonowało to wcześniej. W 2019 roku będziemy jednak świadkami walki o terytorium pomiędzy obecnymi uczestnikami rynku – lokalnymi konkurentami. Wygrany może zapewnić sobie spokój na lata – mówi Paweł Sobolak, doradca due diligence Grant Thornton.
Paweł Sobolak, doradca due diligence Grant Thornton:
Nowelizacja Prawa farmaceutycznego wprowadziła prawdziwą rewolucję na rynku aptecznym. Przy zachowaniu obecnych trendów, w 2019 roku możemy się spodziewać spadku ogólnej liczby aptek o kolejne 400 podmiotów. Nie oznacza to jednak, że osoby prowadzące obecnie apteki mogą spocząć na laurach i liczyć na stały przyrost klientów. Nowe przepisy, choć utrudniają zakładanie nowych aptek, będą stymulowały na rynku walkę o terytorium. Obecnie funkcjonujące limity niejednokrotnie zapobiegną powstaniu kolejnej apteki, w miejscu gdzie konkurencja zaprzestanie działalności. W efekcie, okolicznymi klientami podzielą się apteki, które przetrwają najbliższe miesiące.
Zmiany przepisów to jednocześnie szansa na zapewnienie sobie spokoju na najbliższe lata. Właściciele aptek powinni wykazać się aktywnością i wyprzedzać ruchy konkurencji, np. sprawdzić, czy w ich okolicy może powstać nowa apteka, zabezpieczyć się przed podwyżkami czynszu, a być może też rozważyć przejęcie konkurencji.
Dla przypomnienia: Ustawa „Apteka dla aptekarza" sprawia, że zakładanie nowych aptek stało się znacznie trudniejsze. Nie tylko trzeba mieć odpowiednie uprawnienia (aptekę może otworzyć tylko farmaceuta lub spółka, w skład której wchodzą wyłącznie farmaceuci), ale apteki nie mogą otwierać się bliżej niż w odległości 500 metrów od innej apteki i gęściej niż jedna na 3000 mieszkańców danej gminy. Warunek liczebności mieszkańców na jedną aptekę nie musi być spełniony, jeżeli nowa apteka ma powstać w odległości większej niż 1 km od najbliższej już funkcjonującej.