StoryEditor
Rynek i trendy
22.07.2020 00:00

Dobre wieści z rynku pracy: Realne wynagrodzenia znów rosną

Z danych GUS wynika, że nominalna dynamika wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 9 osób zwiększyła się w czerwcu do 3,6% r/r wobec 1,2% w maju, kształtując się wyraźnie powyżej konsensusu rynkowego (1,2%) oraz prognozy ekspertów Credit Agricole (1,6%). W ujęciu realnym, po skorygowaniu o zmiany cen, wynagrodzenia w firmach zwiększyły się w czerwcu o 0,2% r/r wobec spadku o 1,6% w maju.

Zgodnie z komunikatem GUS, wzrost dynamiki wynagrodzeń w czerwcu wynikał z wypłat premii, nagród kwartalnych, rocznych i jubileuszowych oraz odpraw emerytalnych, a także przywracania w części firm wysokości wynagrodzeń do poziomu sprzed pandemii. Czynnikiem oddziałującym w kierunku wzrostu dynamiki wynagrodzeń był również efekt niskiej bazy sprzed roku.

Dynamika wynagrodzeń długo nie wróci do poziomów sprzed pandemii

Zdaniem Jakuba Olipry, ekonomista z banku Credit Agricole, dynamika wynagrodzeń osiągnęła w II kw. swoje minimum lokalne. - W kolejnych miesiącach oczekujemy jej łagodnego wzrostu wraz z powrotem pracowników z tzw. postojowego i normalizacją sytuacji na rynku pracy. Nadal pozostanie ona jednak pod negatywną presją podjętych przez przedsiębiorstwa działań mających na celu ograniczenia kosztów pracy (rewizje planów dotyczących podwyżek płac oraz zmniejszenie ich nominalnego poziomu). Tym samym podtrzymujemy naszą ocenę, zgodnie z którą dynamika wynagrodzeń w horyzoncie naszej prognozy (tj. do końca 2021 r.) nie wróci do poziomów sprzed pandemii  - mówi ekspert.

Zatrudnienie będzie rosło powoli

Dynamika zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw zmniejszyła się w czerwcu do -3,3% r/r wobec -3,2% w maju, kształtując się wyraźnie powyżej oczekiwań rynku (-3,9%) oraz naszej prognozy (-4,0%). W ujęciu miesięcznym zatrudnienie zwiększyło się w czerwcu o 11,9 tys. osób wobec spadku o 84,9 tys. osób w maju, co jest jego pierwszym wzrostem od lutego br.

Zgodnie z komunikatem GUS, przyczyną wzrostu zatrudnienia w czerwcu w ujęciu miesięcznym było wznawianie przyjęć do pracy oraz przywracanie wymiarów etatów pracowników sprzed pandemii. Na potencjalnie duże znaczenie tego drugiego czynnika wskazują dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, zgodnie z którymi tylko w ramach rozwiązań oferowanych przez tarczę antykryzysową finansowaną przez Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych obniżonym wymiarem czasu pracy objętych jest ponad 1190 tys. osób (stan na 2 lipca). W przeciwnym kierunku oddziaływało jednak dalsze ograniczanie zatrudnienia przez cześć firm (nieprzedłużanie umów terminowych oraz rozwiązywanie umów o pracę).

- Podtrzymujemy naszą prognozę, zgodnie z którą stopa bezrobocia w IV kw. br. wyniesie 7,5% wobec 5,2% w IV kw. 2019 r., a w IV kw. 2021 r. obniży się do 6,1% pozostając wyraźnie powyżej poziomu sprzed wybuchu pandemii. Taka ocena jest spójna z opublikowanym dzisiaj przez NBP lipcowym raportem o inflacji, zgodnie z którym pandemia doprowadziła do nasilenia się problemu niedopasowania na rynku pracy, a w konsekwencji zwiększenia stopy bezrobocia równowagi. Wynika to z tego, że część zwalnianych pracowników w dotkniętych kryzysem sektorach nie znajdzie innej pracy ze względu na brak wymaganych kwalifikacji i umiejętności oraz czas potrzebny do ich nabycia - tłumaczy ekspert.

Dobre dane z rynku pracy wsparciem dla konsumpcji

Wysoka zmienność danych sprawia, że nie są one w pełni miarodajne dla oceny obecnych tendencji na rynku pracy. Z powodu czynników zniekształcających dane o zatrudnieniu, silnie zaburzona jest również dynamika funduszu płac (iloczynu zatrudnienia i przeciętnego wynagrodzenia). 

- Jednak wyraźnie lepsze od konsensusu rynkowego dane sygnalizują, że spodziewane przez nas od III kw. ożywienie popytu konsumpcyjnego może być nieco szybsze niż oczekiwaliśmy. Stąd dostrzegamy ryzyko w górę dla naszego scenariusza zgodnie z którym konsumpcja obniży się w 2020 r. o 4,2% r/r wobec wzrostu o 3,9% w 2019 r., a w 2021 r. zwiększy się o 4,4%. Dzisiejsze lepsze od konsensusu rynkowego dane o wynagrodzeniach i zatrudnieniu w sektorze przedsiębiorstw są w naszej ocenie lekko pozytywne dla kursu złotego i rentowności obligacji - podsumowuje Jakub Olipra.
 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 12:35
Guardian: Tanie perfumy podbijają brytyjski rynek – co druga osoba kupiła zapachowy „dupe”
Shutterstock

Na brytyjskim rynku perfum pojawił się nowy trend, który dynamicznie zyskuje popularność – tzw. „dupe scents”, czyli tańsze odpowiedniki znanych luksusowych zapachów. Jeden z takich zapachów przypomina perfumy Baccarat Rouge 540 warte 355 funtów, a inny – Penhaligon’s Halfeti za 215 funtów. Tymczasem ceny ich imitacji zaczynają się już od 5 funtów. Według badań aż połowa brytyjskich konsumentów przyznaje, że kupiła tego typu produkt, a 33 proc. zadeklarowało chęć ponownego zakupu.

Zjawisko zyskało popularność głównie dzięki mediom społecznościowym – na TikToku hasztag #perfumedupe ma tysiące wpisów. Jednak za atrakcyjną ceną często kryją się kontrowersje prawne. Producenci oryginalnych perfum coraz częściej zwracają się do prawników o porady, jak bronić swoich formuł przed kopiowaniem. W niektórych przypadkach konkurencyjne firmy pytają nawet, jak legalnie stworzyć perfumowy „dupe”. Niestety, jak podkreślają eksperci, ochrona zapachu w świetle brytyjskiego prawa jest niemal niemożliwa – zapachów nie da się jednoznacznie opisać graficznie, a więc nie można ich zarejestrować jako znak towarowy.

Ochrony nie daje także prawo patentowe. Jak wyjaśnia Eloise Harding z kancelarii Mishcon de Reya w rozmowie z brytyjskim Guardianem, perfumy rzadko spełniają warunek „kroku wynalazczego”, niezbędnego do uzyskania patentu. Co więcej, nawet gdyby taki patent został przyznany, po 20 latach formuła staje się publiczna. Tymczasem producenci tańszych wersji perfum coraz częściej sięgają po techniki takie jak chromatografia gazowa-spektrometria mas (GCMS), by rozłożyć oryginalne zapachy na czynniki pierwsze i stworzyć ich tańsze kopie – często z użyciem mniej szlachetnych składników.

Rynek perfum w Wielkiej Brytanii osiągnął wartość 1,74 miliarda funtów w 2024 roku, a według prognoz firmy badawczej Mintel do 2029 roku przekroczy 2 miliardy. W ankiecie przeprowadzonej wśród 1 435 osób, aż 18 proc. tych, którzy jeszcze nie kupili „dupe perfum”, przyznało, że są nimi zainteresowani. Ekspertka Mintel, Dionne Officer, zauważa, że młodsze pokolenia, wychowane w czasach kryzysów gospodarczych i wszechobecnego fast fashion, nie widzą nic złego w kupowaniu imitacji. Wręcz przeciwnie – umiejętność znalezienia okazji i tańszej wersji luksusu postrzegana jest dziś jako przejaw sprytu, a nie wstydliwego kompromisu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Rynek i trendy
22.04.2025 09:35
Wzrost wartości perfum wycofanych z rynku – rynek kolekcjonerski profesjonalizuje się
Valeria Boltneva via Pexels

Rynek perfum vintage i wycofanych z produkcji rozwija się dynamicznie, mimo braku oficjalnych danych dotyczących jego wielkości. Mathieu Iannarilli, paryski handlarz rzadkimi zapachami, od 2007 roku specjalizuje się w poszukiwaniu unikalnych flakonów dla klientów gotowych zapłacić od 150 euro do ponad 3 000 euro za butelkę.

Jak donosi Financial Times, osoby wierne jednemu zapachowi, po jego wycofaniu czują się „osierocone zapachowo” i są gotowe na wiele, by odzyskać swoją olfaktoryczną tożsamość. Na eBayu można znaleźć ponad 50 000 wyników po wpisaniu hasła „discontinued fragrances”, a ceny potrafią być astronomiczne – Tom Ford Amber Absolute kosztuje nawet 4 300 dolarów, a Vivienne Westwood Boudoir – 2 784 dolary.

Jednym z czynników napędzających ten rynek są tzw. „flankery”, czyli limitowane wariacje klasycznych zapachów. Dla kolekcjonerów stanowią one nie lada gratkę – np. Estée Lauder Sensuous Noir z 2008 roku osiąga na eBayu cenę 265 funtów, a Thierry Mugler A*Men Pure Malt z 2009 roku przekracza 600 funtów. Do wzrostu cen przyczyniają się również zakończenia licencji zapachowych lub bankructwa marek – ceny perfum marek takich jak Vivienne Westwood czy Stella McCartney potroiły się po ich wycofaniu z rynku perfumeryjnego.

Ceny vintage’owych zapachów są windowane również przez prestiż i historię producentów. Klasyki od marek takich jak Guerlain są poszukiwane zarówno przez osoby, które chcą je nosić, jak i kolekcjonerów. Flakon Guerlain Djedi może osiągnąć wartość ponad 3 000 euro. Co więcej, zapotrzebowanie nie ogranicza się do segmentu luksusowego – przykładem może być Ultima II Sheer Scent od Revlon, który od 1990 roku pozostaje ulubionym zapachem matki krytyka mody FT, Alexandra Fury’ego, mimo że został wycofany z produkcji już na początku lat 2000.

Zmiany w regulacjach unijnych dotyczących składników kosmetycznych również miały wpływ na rynek – od początku lat 2000 wiele zapachów zostało przeformułowanych, często ku niezadowoleniu wiernych użytkowników. W efekcie rośnie popyt na starsze wersje tych samych perfum. Aimee Majoros, kolekcjonerka zapachów z Nowego Jorku, wspomina, że jej butelka Mitsouko Guerlain z lat 70. pachnie zupełnie inaczej – i lepiej – niż obecna wersja. „Najlepszy zapach, jaki kiedykolwiek poczułam, to próbka L’Air du Temps od Nina Ricci z lat 60.” – dodaje. W społeczności miłośników perfum frustracja związana z reformulacjami jest zjawiskiem powszechnym.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
23. kwiecień 2025 17:56