Wojciech de Lubicz Szeliski, prezes firmy Pierre René, nie rozstaje się z telefonem komórkowym, w którym są zapisane setki zdjęć. Przywozi je z podróży, z całego świata, ale też wertuje internet i gromadzi wszystko, co może być inspiracją dla jego pasji. A ma je przynajmniej trzy: kosmetyki, projektowanie i tenis. Tę ostatnią realizuje z zacięciem edukacyjnym – sam gra i założył szkołę tenisa. W roli projektanta ma okazję spełniać się, aranżując wnętrza hoteli, które należą do rodziny Lubiczów, oraz tworząc kod graficzny marek kosmetyków, z których najbardziej znaną jest Pierre René. Niezwykle twórczy i pedantyczny, pracownicy mówią, że ma głowę pełną pomysłów, niektóre jeszcze nie zdążą okrzepnąć, a już wprowadza kolejne. Przejął te cechy po ojcu Henryku, który w 1995 roku zaczął produkować kosmetyki pod marką Pierre René, odkupując technologię od szwedzkiej marki Pierre Robert, którą dystrybuował, gdy ta została sprzedana koncernowi Coty i przemianowana na Rimmel. Teraz biznes prowadzą rodzinnie. Formalnie częścią kosmetyczną zarządza Wojciech, hotelarską – brat Łukasz, ale de facto ich funkcje się przenikają, tak jak biznesy.
Kierunek: natura
Najnowsza inwestycja zabierała przez ostatnie lata niemal każdą chwilę życia zawodowego i prywatnego rodziny Szeliskich. W 2009 roku, mając już jeden hotel w Ustce (czterogwiazdkowy Lubicz Wellness & SPA) i ugruntowaną pozycję w branży kosmetycznej jako Pierre René, kupili od skarbu państwa Uzdrowisko Ustka i zabrali się za jego restrukturyzację, remont i rozbudowę. Ci, którzy rozstrzygali przetarg, docenili doświadczenie w branży kosmetycznej i hotelarskiej oferentów oraz wizję, jaką mieli – przekształcenia szpecącej okolicę, niedokończonej od lat 80. budowy w nowoczesny kompleks uzdrowiskowy. Dziś potężny pięciogwiazdkowy hotel Grand Lubicz Uzdrowisko Ustka wkracza w swój pierwszy sezon z niemal pełnym obłożeniem jeszcze przed letnim szczytem. To największy kompleks uzdrowiskowo-hotelowy na Pomorzu. Już podczas budowy kooperanci nazwali go Perłą Bałtyku. Trudno się dziwić. Oszałamia powierzchnią aż 29 tys. mkw. i kompleksowością oferty. Jest tu wszystko, co powoduje, że można z niego w ogóle nie wychodzić, choć od piaszczystej plaży dzieli go zaledwie kilkaset metrów. Aqua Park z wewnętrznymi i zewnętrznymi basenami, kompleks zabiegowy Medical Resort, SPA, fitness, centrum konferencyjne oddające do dyspozycji gości biznesowych siedem sal (największa na 300 osób). A do tego znakomita kuchnia, nowoczesne pokoje, przedszkole, klub, kręgielnia, squash, dyskoteka, kameralne kawiarnie – w tym szklana piramida, z której roztacza się widok na Ustkę słynącą z uzdrowiskowego klimatu. Wojciech de Lubicz Szeliski chce zmobilizować władze miasta, aby zainwestowały w renowację blokowisk, które widać ze szczytu hotelu. Marzą mu się jednakowe, jasne elewacje, takie jakie powinny być w nadmorskim kurorcie. Z dumą oprowadza gości po uzdrowisku, otwierając niekończące się sale do masażu, kąpieli borowinowych i w solance, hydroterapii, światłoterapii. – W naszym uzdrowisku możemy wykonywać do 1500 zabiegów dziennie – podkreśla. Jest wielkim zwolennikiem naturalnej pielęgnacji i w tym kierunku zamierza rozwijać ofertę uzdrowiska. 20 hektarów pól borowinowych i własny odwiert geotermalny – to baza do wprowadzania nowych serii kosmetycznych i zabiegów opartych na ziołach, substancjach organicznych (m.in. błoto, algi, aloes) i zasobach mineralnych.
Światowa marka
Rozbudowa i restrukturyzacja kompleksu uzdrowiskowego (tzw. stary zakład natychmiast poprawił dzięki niej wyniki finansowe) to nie tylko czas, ale i pieniądze. Nowy hotel Grand Lubicz powstał na 2,5-hektarowej działce przy ul. Wczasowej. Wszystkie siły i środki były skierowane na jak najszybsze jego uruchomienie. W tym czasie trwały jednak przygotowania do zmiany wizerunku marki Pierre René. Za nazwą Pierre René Professional poszła wymiana mebli, w których prezentowane są kosmetyki. Czarne, eleganckie, oszczędne w formie kojarzą się tak, jak miały się kojarzyć – z profesjonalnym wizażem. – Mamy obecnie największy wybór szaf dopasowanych do różnych formatów sklepu. Wprowadziliśmy nowe receptury produktów, nowe opakowania i meble. Stawiamy na serwis i rozwój partnerów handlowych, z którymi pracujemy. Zależy nam, żeby osiągali na naszych kosmetykach dobre marże i dzięki temu mogli inwestować w swoje drogerie – mówi Wojciech de Lubicz Szeliski, dla którego kosmetyki to jednak numer jeden na liście priorytetów. Do tej części biznesu ma największy sentyment. Jako tłumacz, niespełna 20-latek, towarzyszył ojcu w negocjacjach z kontrahentami na początku ich przygody z Pierre René. Dwadzieścia lat później zarządza firmą, która sprzedaje swoje produkty na całym świecie. – Nasze marki Miyo, Medic, Pierre René Professional sprzedajemy w ponad 40 krajach, dlatego eksport również będzie motorem napędowym naszej firmy – mówi prezes Szeliski. W fabryce Pierre René na jednej zmianie napełnianych może być 20 tys. lakierów i tyle samo maskar lub błyszczyków. To już jednak za mało. Fabryka będzie rozbudowana. – Nasz dział rozwoju pracuje we Włoszech, Niemczech i Francji, dysponujemy najlepszymi światowymi recepturami, pozwala to nam z ogromnym optymizmem patrzeć w przyszłość – podkreśla Wojciech Szeliski.
Wsparcie dla drogerii
W Polsce Pierre René Professional ma własne szafy makijażowe w trzech tysiącach drogerii i poukładaną dystrybucję. Sprzedaje wyłącznie przez własnych przedstawicieli handlowych, bez pośredniczących hurtowni. – Zaplanowaliśmy na ten rok uruchomienie ponad tysiąca nowych punktów sprzedaży – zapowiada Wojciech de Lubicz Szeliski. Rynek obsługuje 10 przedstawicieli handlowych, którzy są w stałym kontakcie z drogeriami. Mają wsparcie blisko 150 ambasadorek marki – to pracownice drogerii, które firma w swoim czasie przeszkoliła, a dziś polecają jej kosmetyki klientkom, dbają o właściwą ekspozycję. To obecnie, gdy marka wprowadza tak dużo nowości, jest szczególnie ważne. Jedną z nich jest Palette Match System – magnetyczne cienie (112 odcieni), które można komponować w dowolne palety kolorystyczne. To rewolucyjne rozwiązanie, ale wymaga wsparcia ze strony przeszkolonej osoby, która umie podpowiedzieć, jak stworzyć własny zestaw do make-upu. – Kupowanie kosmetyków to przyjemność, emocje, kobieta musi czuć się w drogerii komfortowo, żeby chciała zatrzymać się na dłużej – mówi prezes Szeliski. W podnoszeniu rentowności drogerii mają także pomóc kąciki do manicure hybrydowego Pierre René. To gotowe stanowiska (koszt 2,5 tys. zł) wyposażone w lakiery i lampę do ich utwardzania, które można natychmiast, bez żadnych dodatkowych inwestycji, zainstalować w sklepie kosmetycznym.
– Zainteresowanie nimi jest ogromne – podkreśla Robert Zeszutek, dyrektor sprzedaży Pierre René. A konkurenci przyznają, że Szeliscy znakomicie wstrzelili się w potrzeby rynku i szybko zajmują najlepsze miejsca w drogeriach.
Mając dwudziestoletnie doświadczenie w kontaktach ze światowymi dostawcami surowców i projektantami, Wojciech Szeliski zawsze jest dobrze poinformowany, jaki kolor, składnik będzie w następnym sezonie modny i jakie rozwiązania pojawiły się w opakowaniach. Zamierza intensywnie rozwijać zarówno marki makijażowe – Pierre René, Miyo (skierowaną do młodszych konsumentek), jak i pielęgnacyjną Medic. Ta ostatnia to kosmetyki hipoalergiczne, o łagodnych recepturach, które mogą stosować osoby ze skłonnością do alergii. Fluid na bazie wody, z ekstraktem z zielonej herbaty i ogórka, kwasem hialuronowym i witaminą E – pokazuje, jakich produktów możemy się tu spodziewać. Białe, oszczędne w formie opakowania i taka sama ekspozycja podkreślają medyczny charakter tej serii. Kojarzy się z aptekami, ale jest oferowana wszystkim punktom sprzedaży, które chcą mieć profesjonalną ofertę dla wymagających klientek i odróżnić się od konkurencji.
Wychowywanie kolejnych pokoleń
Pierre René buduje swoją pozycję nie tylko na rynku detalicznym, ale i profesjonalnym i kieruje swoje produkty również do osób zajmujących się wizażem zawodowo i hobbistycznie. To z myślą o nich powstały np. podręczne, lekkie i łatwe w transporcie, kufry makijażowe. Firma już dziś współpracuje z wizażystami, ale poprzez kontakty ze szkołami kosmetycznymi wychowuje sobie narybek. – Mamy nadzieję, że osoby, które dziś uczą się makijażu na naszych kosmetykach, w przyszłości będą ich używały w zawodzie wizażysty i przekazywały o nich dobrą opinię klientom – mówi Agnieszka de Lubicz Szeliska, product & marketing director Pierre René. To długofalowa i kosztowna strategia, ale wszyscy w firmie są do niej przekonani. – Wszelka jakość w długofalowym działaniu przynosi rezultaty: jakość usług, jakość kosmetyków, jakość kadry – podkreśla Wojciech Szeliski. Nie chce rozmieniać na drobne tego, co udało się do tej pory osiągnąć. Nie interesuje go cenowa walka w dyskontach. Wybiera marketingowe narzędzia, które budują wizerunek profesjonalnej marki. Do nich należą choćby instruktażowe filmy umieszczane na YouTube i portalach społecznościowych, z których można się nauczyć, jak wykonywać hybrydowy manicure i różne rodzaje makijażu.
Korzyści z wielu nóg w biznesie
Przede wszystkim jednak rodzina Lubiczów zamierza wykorzystywać możliwości, jakie daje posiadanie biznesów kosmetycznego i hotelarskiego. Kosmetyki Pierre René już są stosowane w gabinetach kosmetycznych w hotelu Lubicz, a oferowane pakiety wizażu biją rekordy popularności. Możliwości cross promocji są niewyczerpane. Wojciech de Lubicz Szeliski zapewnia, że teraz przyszedł czas na Pierre René, bo są pieniądze na inwestycje w kosmetyczną część biznesu. – Strategia dywersyfikacji, czyli wielu nóg w biznesie przyniosła skutek, inwestycja w uzdrowisko dała nam 15-krotny wzrost wartości majątku, takich marży w kosmetykach nie ma. I to wszystko tylko w 4 lata. Wartość księgowa samego tylko hotelu to 150 milionów złotych – mówi prezes Szeliski. – Dostawaliśmy już oferty od zagranicznych sieci hotelowych, aby sprzedać obiekt, ale nie mamy takich planów. Prowadzimy rodzinny wielopokoleniowy biznes i pragniemy, aby nasze marki kosmetyczne i hotelowe rozwijały się jeszcze lepiej w przyszłości – podkreśla.