StoryEditor
Producenci
18.07.2014 00:00

Producenci kosmetyków chcą mówić jednym głosem

– Zbudowanie takiej organizacji to olbrzymi sukces, cała reszta jest wynikiem tego, że jesteśmy razem – powiedział o Polskim Związku Przemysłu Kosmetycznego Henryk Orfinger, jego założyciel, a zarazem prezes Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris, podczas konferencji podsumowującej 10 lat polskiej branży kosmetycznej w Unii Europejskiej. Konferencję zdominowały tematy związane z pozycją polskiej marki na świecie oraz nadmierną i często nieprzemyślaną legislacją unijną, która obciąża polskich przedsiębiorców.

Spotkanie zorganizowane przez Polski Związek Przemysłu Kosmetycznego (PZPK) otworzyły Joanna Popławska – prezes związku, Danuta Hübner – przewodnicząca Komisji Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego oraz Henryka Bochniarz – prezydent Konfederacji Lewiatan.

– Branża kosmetyczna doskonale się zorganizowała i te 10 lat, to są lata sukcesu – podkreśliła minister Hübner. Dając rekomendację na kolejne lata powiedziała, że branża powinna w dalszym ciągu dbać o to, aby jej głos był wyraźnie słyszany w Unii Europejskiej oraz położyć duży nacisk na umowę TTIP (Transatlantic Trade and Investment Partnership), która ma za zadanie zharmonizować wymogi prawne nie tylko dla kosmetyków, a jednocześnie zlikwidować główne bariery w handlu ze Stanami Zjednoczonymi. – Pamiętajmy, że budowanie konkurencyjności polskiej branży kosmetycznej w Unii Europejskiej i na świecie odbywa się przede wszystkim przez innowacyjność, kreatywność – dodała.

Henryka Bochniarz za najważniejsze uznała to, że polskim firmom nie tylko udało się utrzymać stabilną pozycję na polskim rynku, ale również odważnie wchodzą na rynki europejskie i pozaeuropejskie. – Sukcesy takich marek, jak Inglot, Dr Irena Eris i wielu innych pokazują, że nie należy się bać, tylko trzeba konsekwentnie promować swoje produkty – powiedziała.

Joanna Popławska przyznała, że dużym wyzwaniem dla związku jest budowanie marki polskich kosmetyków. – Chcemy konkurować z firmami francuskimi, niemieckimi, czy włoskimi, żebyśmy nie byli postrzegani tylko przez pryzmat ceny, ale przede wszystkim przez pryzmat jakości – podkreśliła.

Przy jednym stole

Na niemal 60-proc. dynamikę rynku, zwrócił uwagę Stahis Karaplios, dyrektor zarządzający firmy EMBS Group, która na zlecenie PZPK przygotowała raport podsumowujący sytuację w branży kosmetycznej. Prezentacja raportu była wprowadzeniem do dyskusji podczas pierwszego panelu „10 lat polskiego przemysłu kosmetycznego w Unii Europejskiej 2004-2014. Bilans korzyści i strat”, w którym uczestniczyli Małgorzata Wenerska-Craps – dyrektor Departamentu Spraw Europejskich Ministerstwa Gospodarki, Wojciech Bronicki – dyrektor Departamentu Podatku Akcyzowego i Gier Ministerstwa Finansów, Henryk Orfinger – prezes Laboratorium Kosmetycznego Dr Irena Eris, Mariusz Grajda – dyrektor finansowy na region Europy Wschodniej Coty Polska, István Murányi – sekretarz generalny Hungarian Cosmetic and Home Care Association oraz Andrzej Sosna – dyrektor generalny Chesapeak Polska. Dyskusję, moderowaną przez dziennikarkę Anitę Błaszczak zdominował temat akcyzy, która aż do 2006 roku nie pozwalała polskim producentom konkurować na równych warunkach z innymi podmiotami na rynku wspólnotowym.

W Polsce kosmetyki, np. obok jachtów pełnomorskich, były zaliczane do dóbr luksusowych i obłożone 20-proc. podatkiem, w innych państwach UE akcyza na kosmetyki nie obowiązywała. Jej zniesienie istotnie przyczyniło się do rozwoju rynku kosmetycznego w Polsce, a ostatecznie miało także pozytywne konsekwencje dla państwowego budżetu. – Z analiz, które przeprowadziliśmy, wynikało, że w pierwszym roku po zlikwidowaniu akcyzy, wpływy do budżetu wzrosły o 40 proc., a ceny spadły o 14 proc. Sprzedaż produktów akcyzowych wzrosła prawie o 90 proc., co oznaczało gigantyczne zmniejszenie szarej strefy. Rynek wzrósł o 16 proc. – to był olbrzymi sukces – wspominał Mariusz Grajda, który był osobiście zaangażowany wówczas w negocjacje z Ministerstwem Finansów.

Bój o akcyzę został wygrany, bo kilka lat wcześniej firmom kosmetycznym udało się założyć Polski Związek Przemysłu Kosmetycznego. Mogły zaangażować w dyskusję z Ministerstwem Finansów swoich najlepszych ekspertów i mówić jednym głosem. – Zbudowanie takiej organizacji to olbrzymi sukces, cała reszta jest wynikiem tego, że jesteśmy razem – powiedział Henryk Orfinger, założyciel związku. Wspominał, że była to bardzo trudna droga, nikt nie wierzył, że konkurujące na co dzień ze sobą firmy kosmetyczne – polskie i zagraniczne – będą w stanie usiąść przy jednym stole i porozumieć się. Miał w tej idei początkowo tylko dwóch sprzymierzeńców – Erica Royera, ówczesnego prezesa L’Oréal Polska i Władysława Bruda – współwłaściciela i prezesa Polleny Aromy.

– Mieliśmy świadomość zmian, które nas czekają w związku z wejściem do Unii Europejskiej, nie wiedzieliśmy, jak sobie z nimi radzić. Dziś 90 proc. branżowych regulacji prawnych jest wynikiem tego, że udało nam się stworzyć taką siłę w kraju, a zarazem mieć wpływ na to, co dzieje się w Brukseli – powiedział Henryk Orfinger.

Czas skończyć z nieodpowiedzialnym PR-em i źle pojmowaną polityką prokonsumencką

Choć akcyzę udało się znieść, to obecna sytuacja branży wydaje się być jeszcze trudniejsza, z uwagi na nadmierne unijne regulacje legislacyjne. Jak skutecznie budować dialog z legislatorem tak, aby interesy wszystkich zainteresowanych grup były proporcjonalnie reprezentowane, zastanawiali się uczestnicy drugiego panelu, moderowanego przez Wojciecha Szeląga – dziennikarza ekonomicznego Polsatu. W dyskusji uczestniczyli Otylia Trzaskalska-Stroińska – zastępca dyrektora Departamentu Innowacji i Przemysłu Ministerstwa Gospodarki, Karolina Ostrzyniewska – dyrektor Departamentu Komitetu ds. Europejskich Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Paweł Chrościcki – prezes zarządu Johnson & Johnson Poland, Europa Centralna i Wschodnia, Blanka Chmurzyńska-Brown – dyrektor generalna PZPK, Birgit Huber – Deputy Director General The German Cosmetic, Toiletry, Perfumery and Detergent Association, Ellen Pfrommer – Product Stewardship & EHS Master Data Personal Care BASF SE oraz Zenon Ziaja – właściciel i prezes firmy Ziaja.

Dyskusja toczyła się głównie wokół konserwantów, a właściwie ich braku. Producenci przyznali, że po części sami wpędzili się w kłopoty, kierując się nieodpowiedzialnym działaniem PR-owym i umieszczając na opakowaniach informacje typu „paraben free”. Ten bezpieczny, ale ze „złą prasą” konserwant, po części pod wpływem medialnej nagonki, zastąpiono metyloizotiazolinonem (MIT), który po fali uczuleń jest obecnie wskazany do wycofania. – Ogromne koszty, producenci muszą robić nowe formulacje, nowe badania. To jest efekt źle pojmowanej tzw. prokonsumenckiej polityki, która bardzo często jest oparta na PR-owym, a nie merytorycznym działaniu – mówił Zenon Ziaja.

Wtórowała mu Blanka Chmurzyńska-Brown: – Europa robi się coraz bardziej ostrożna i chroni konsumenta przed nim samym. Z niepokojem obserwujemy, że legislacja, która jest pisana dla nas jest zupełnie oderwana od naukowych, bardzo jasnych dowodów, mówiących o tym, czy jakaś substancja stanowi zagrożenie, czy nie. Parabeny używane od czterdziestych lat były najlepiej dermatologicznie przebadanym konserwantem o największym portfolio danych. Media wyrobiły mu bardzo złą opinię, a producenci kosmetyków poddali się presji. MIT miał być lekiem na całe zło, a teraz w pośpiechu trzeba się z niego wycofywać – mówiła.

Takich przykładów jest więcej, jak choćby obowiązek oznaczania nanomateriałów przy braku naukowej ich definicji, planowany obowiązek oznaczania 89 potencjalnych alergenów na opakowaniu kosmetyku, kiedy nie ma metod wykrywania uczuleń na te składniki i inne.

Róża Thun, posłanka do Parlamentu Europejskiego, w liście skierowanym do uczestników konferencji zaakcentowała wagę znalezienia dobrego połączenia między ochroną konsumenta a interesami przedsiębiorców: – Zaczyna się nowa kadencja Parlamentu Europejskiego, w której będzie jeszcze okazja do pracy nad rozwiązaniami, które pozwolą na dalszy rozwój branży kosmetycznej i jednocześnie mających na celu respektowanie praw konsumentów. Te dwie rzeczy trzeba łączyć i jestem przekonana, że w trakcie następnych miesięcy nasz dialog będzie jeszcze bardziej intensywny – napisała.

Dyrektor Małgorzata Wenerska-Craps, nawiązując do współpracy z branżą kosmetyczną podczas negocjacji tekstu rozporządzenia kosmetycznego, powiedziała: – Trzyletnia współpraca ze związkiem nauczyła również nas – rząd, jak układać proces konsultacji aktów prawnych z przemysłem. Wciąż korzystamy ze zdobytych wówczas doświadczeń.

Made in Poland, czyli najpierw zbudujmy markę dla Polski

Polskie firmy kosmetyczne czują się mocne i coraz szerzej ze swoimi produktami zdobywają rynki zagraniczne. Małgorzata Wenerska-Kraps z Ministerstwa Gospodarki uważa, że mamy się czym pochwalić: – Jeśli popatrzymy na to, że polska branża kosmetyczna to szósty pod względem wartości eksporter kosmetyków na świecie, a wartość eksportu w 2013 roku wyniosła 6,5 mld zł, to niewątpliwie jest to sukces.

Paweł Tyszkiewicz, prezes Fundacji Sztuki Sar Ad Artis i jednocześnie moderator ostatniego panelu poświęconego tworzeniu i promocji kosmetyków „made in Poland” zapytał, kiedy producenci będą używać tego zwrotu na opakowaniach swoich produktów. – Wierzę w polski przemysł kosmetyczny, wierzę w jakość produktów i nasz ogromny potencjał. Przede wszystkim trzeba jednak zacząć od budowania marki Polski. Rząd powinien popierać polskich przedsiębiorców, polskie produkty i mówić obiektywnie o polskiej jakości. Budujemy nasze firmy w tym kraju, zostawiamy tu kapitał, który wypracowujemy i go reinwestujemy. Gdybyśmy byli firmą szwajcarską czy francuską, bylibyśmy już dzisiaj firmą globalną, nie różnimy się niczym od wielkich koncernów, ale Polska nie ma zbudowanej pozycji w świecie. Jeżeli ją wypracujemy, to wszyscy będziemy z największą dumą i przyjemnością pisać na naszych produktach „made in Poland” – odpowiedziała Dorota Soszyńska, współwłaścicielka firmy Oceanic i zebrała gromkie brawa. Dodała zarazem, że pozycja polskich marek kosmetycznych na świecie jest różna w zależności od regionu. Znakomicie postrzegane są w Europie Wschodniej i w krajach arabskich. Najtrudniej jest im natomiast przebić się na konserwatywne rynki Europy Zachodniej, które bardzo pilnują promocji przede wszystkich swoich producentów. –

– Powinniśmy być otwarci na wszelkie nowe możliwości i starać się je wykorzystywać, nie oglądać się na innych, którzy mogą nam w tym pomóc. Niech każdy na swoim polu buduje zaufanie do produktów wytwarzanych w Polsce, nawet pod markami własnymi, bo to też jest droga uzyskiwania wiarygodności, zaufania do jakości i innowacyjności naszych produktów. Będzie to na pewno jeden z kroków, który przybliży nas do celu i polskie kosmetyki będą na równi postrzegane z markami włoskimi, francuskimi czy niemieckimi. Uważam, że wszyscy razem osiągniemy jeszcze większy sukces – dodała Barbara Inglot, prezes firmy, która jest obecna już w 56 krajach. Zaznaczyła jednak, że marka Inglot, zgodnie z ideą jej twórcy Wojciecha Inglota, weszła do Europy przez Nowy Jork. – Ameryka nie patrzy na kraj pochodzenia, tylko na jakość oraz kreatywność. Na każdym naszym produkcie, na każdym rynku, jest informacja  „made in Poland” – dodała.


Grażyna Henclewska, podsekretarz stanu w Ministerstwie Gospodarki zapewniła, że rząd będzie wspierał branżę. Polskie firmy kosmetyczne, jako znakomicie zorganizowane i aktywne, dostaną środki na promocję na świecie w ramach kontynuacji programu Marka Polskiej Gospodarki.
W dyskusji głos zabrali także Jean Charles Bondy – prezes, L’Oréal Polska i Paweł Kastory – CEO Corporate Profiles, DDB Group.

Przyszłość

Henryka Bochniarz: Bez integracji, bez promocji marki polskiej będzie trudno firmom kosmetycznym utrzymać swoją pozycję. Wiadomo, że konkurencja jest podstawą funkcjonowania rynku, ale trzeba znaleźć dobre proporcje między konkurencją a tym, co można wspólnie załatwić. Branża kosmetyczna ma jeszcze wiele do zrobienia.
Małgorzata Wenerska-Kraps: Życzyłabym sobie, aby przykład współpracy polskiej branży kosmetycznej przeniósł się na inne sektory. Jeżeli uwierzymy w to, że interesariusze i strona rządowa są razem i razem mogą osiągnąć w Brukseli więcej – a tak jest – to wtedy obronienie naszych argumentów, postulatów gospodarczych będzie o wiele bardziej realne.


Blanka Chmurzyńska-Brown: 10 lat temu w związku było 28 przedsiębiorców, dzisiaj jest już 110 – to nasz niewątpliwy sukces. Przed wejściem do UE najważniejszym wyzwaniem było umiejętne wdrożenie legislacji unijnej do polskiego prawa. Dzisiaj trzeba reagować na to, co wychodzi z UE, i upewnić się, że regulacje unijne mają zdrowy rozsądek i balans w sobie, czyli chronią przedsiębiorców, nie wywracając zupełnie procesu produkcji.  

Konferencja odbyła się 3 czerwca br. w Bibliotece UW. Patronem medialnym wydarzenia były „Wiadomości Kosmetyczne”

 

 

 

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
22.07.2024 09:37
Aurumaris wkracza na rynek B2B jako Aurumaris Professional. Markę wspiera Sylwia Gołębiewska
Sylwia Gołębiewska, założycielka marki Semilac (w środku) oraz Ewa Milczarek- Vaubourg, dyrektorka marketingu marki Semilac (po prawej) i Paulina Pastuszak, właścicielka Akademii Paulina PastuszakSemilac
Firma, dotychczas działająca w segmencie konsumenckim, teraz skierowała swoją ofertę do profesjonalnych gabinetów kosmetycznych, wprowadzając oryginalne zabiegi niwelujące niedoskonałości cery. Za projektem stoi m.in. Sylwia Gołębiewska, współtwórczyni marki Semilac.

Aurumaris Professional to kolejny etap rozwoju firmy Aurumaris, która z powodzeniem działała na rynku konsumenckim (B2C). Teraz, poszerzając swoją działalność o segment profesjonalny (B2B), firma oferuje swoje produkty w wybranych gabinetach kosmetycznych. Nowoczesne zabiegi, bazujące na innowacyjnych formułach, już zyskują uznanie wśród profesjonalistów. Właścicielem większościowym Aurumaris Professional jest Besim Health&Wellness.

Kluczową rolę w rozwoju Aurumaris Professional odgrywa Sylwia Gołębiewska, która wnosi swoje doświadczenie i wizję strategiczną do nowego projektu. Gołębiewska jest znaną postacią na rynku kosmetycznym, współtworzyła markę Semilac oraz HiHybrid, które zyskały ogromną popularność. Teraz, jako współwłaścicielka Aurumaris Professional, odpowiada za profesjonalną edukację oraz rozwój sieci dystrybucji zarówno w Polsce, jak i za granicą. Założona przez Gołębiewską Akademia Semilac ustala wysokie standardy edukacji i profesjonalizmu w branży kosmetycznej. Gołębiewska jest również współgospodynią programu „Kosmetyczne rewolucje” oraz właścicielką Akademii Sylwii Gołębiewskiej w Krakowie.

Wsparcie w rozwoju marki Aurumaris Professional to dla mnie ekscytujące wyzwanie

– mówi Gołębiewska, podkreślając innowacyjność oferowanych produktów.

Gabinety kosmetyczne, które zdecydują się na współpracę z Aurumaris Professional, zyskają nie tylko dostęp do innowacyjnych produktów, ale również wsparcie marketingowe. Marka angażuje się w promocję swoich partnerów bez dodatkowych kosztów, co pomaga im skuteczniej dotrzeć do potencjalnych klientów.

Jesteśmy przekonani, że dzięki zaangażowaniu Sylwii Gołębiewskiej oraz naszej innowacyjności, szybko zyskamy silną pozycję na rynku

– komentuje Kamil Komoński, prezes zarządu Aurumaris. Oprócz tego, Aurumaris Professional oferuje kompleksową obsługę reklamową w Internecie, co ma na celu zwiększenie widoczności i zysków współpracujących salonów kosmetycznych.

Czytaj także: 10 lat marki Semilac – od Zakładu Szkolenia Kadr do Akademii Semilac i pozycji lidera

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
19.07.2024 11:12
Grzegorz Inglot: Będziemy umacniać się w Europie i rozszerzać zasięg w USA i Azji
Milena Inglot, dyrektor marketingu, doradca zarządu i Grzegorz Inglot prezes zarządu - drugie pokolenie zarządzające firmą, którą stworzyli Wojciech, Elżbieta i Zbigniew Inglotmateriały prasowe
Priorytetem jest dla nas wzmocnienie naszej obecności na rynkach europejskich, ale także rozszerzenie obecności na największych rynkach kosmetycznych USA i Azji – powiedział Grzegorz Inglot, prezes polskiej firmy Inglot w wywiadzie dla Business of Fashion.

Grzegorz Inglot, prezes polskiej firmy kosmetycznej Inglot, w wywiadzie dla Business of Fashion mówił m.in. o międzynarodowej ekspansji firmy.

Podkreślił, że priorytetem dla niego jest wzmocnienie marki na rynkach europejskich, ponieważ modele sprzedaży są na nich bardzo dobrze ugruntowane. Za strategiczne uważa jednak także największe rynki USA i Azji  - tu firma chce rozszerzyć swoją obecność.

Natomiast rynki Bliskiego Wschodu stanowią według niego atrakcyjną szansę z największym potencjałem wzrostu w nadchodzących latach.  

– Mamy szczęście, że jesteśmy już obecni na wielu z tych rynków, dlatego wykorzystujemy naszą własną wiedzę na temat lokalnych operacji, trendów, potrzeb konsumentów, a także lokalnego handlu elektronicznego, a nawet kanałów wolnocłowych – powiedział Grzegorz Inglot dla BoF.

Czytaj także: Inglot otwiera trzeci sklep w Kuwejcie

Na zagranicznych rynkach Inglot współpracuje z partnerami, dystrybutorami, mającymi duże doświadczenie w lokalnym handlu detalicznym. Jako przykład podał Apparel Group z siedzibą w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.

– Naprawdę doceniamy pracę, jaką z nami wykonują, ponieważ wnosi ona unikalne spostrzeżenia, które pomagają w kształtowaniu naszej strategii dystrybucyjnej w regionie – dodał Grzegorz Inglot.

Podkreślił, że produkcja 95 procent asortymentu firmy odbywa się w jej zakładach w Polsce, co gwarantuje kontrolę na każdym etapie rozwoju produktu.

Pytany o komunikację marketingową marki na rynkach zagranicznych odpowiedział:

– Komunikacja jest kluczowa, ale najważniejszy jest tutaj produkt, ponieważ asortyment, który mamy w ofercie, musi różnić się w zależności od rynku i regionu. Zawsze wychodzimy z założenia, że ​​80 procent naszego asortymentu będzie dostępne na całym świecie, a pozostałe 20 procent zostanie dostosowane do potrzeb konkretnego rynku. To samo dotyczy komunikacji oraz wszelkich działań marketingowych i promocyjnych materiałów – oczywiście zawsze chcemy, aby przekaz marki był jak najbardziej spójny, ale doceniamy, że musimy go nieco zróżnicować, aby odpowiadał potrzebom rynku. Co ciekawe, odkryliśmy, że w zależności od rynku możemy nawet zmienić nazwę niektórych produktów.

Polska firma kosmetyczna Inglot powstała w 1983 r. w Przemyślu, gdzie ma swoją siedzibę. Jest obecnie firmą o zasięgu globalnym. Pierwszy zagraniczny salon marki został otwarty w 2006 roku w Montrealu w Kanadzie. Już w 2013 r. było ich 400, w tym w tak prestiżowych lokalizacjach jak nowojorski Broadway, Mall of the Emirates w Dubaju czy Caesars Palace w Las Vegas.

Czytaj także: Milena Inglot: Wciąż jesteśmy wierni naszej strategii sprzedaży poprzez markowe sklepy stacjonarne. Jednak równocześnie mocno stawiamy na e-commerce

Po ataku Rosji na Ukrainę Inglot wycofał się ze współpracy z rosyjskim franczyzobiorcą, który prowadził ok. 50 salonów. Firma urosła za to na innych zagranicznych rynkach, jak np. w Irlandii. Produkty marki można kupić w 90 krajach. W Polsce firma ma około 120 salonów firmowych zlokalizowanych głownie w centrach handlowych. Szafy Inglot znajdziemy także w drogeriach sieci Hebe oraz w e-sklepach Douglas, E-zebra, Primavera i Baxtan, a także stacjonarnie na lotniskach (Warszawa, Gdańsk, Kraków, Modlin, Świdnik).

Za granicą marka jest obecna w sklepach i na stoiskach franczyzowych oraz w gondolach w sklepach multibrandowych. W sumie takich punktów sprzedaży jest 479. Równocześnie rozwija swoją obecność na platformach online. Te ważniejsze to: Zalando, Douglas Rumunia, Douglas Germany, Douglas Bulgaria, Douglas Lotwa i Douglas Litwa (online + dodatkowo 8 lokacji offline) oraz Feelunique.

Od niedawna marka otwiera swoje salony w zmienionej aranżacji, odchodząc do charakterystycznej dla niej do niedawna czerni.

Czytaj także: Inglot otworzył kolejny sklep w nowym koncepcie. Tym razem w Poznaniu

 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
22. lipiec 2024 10:17