W Polsce na drogeryjnych półkach kosmetycznych marek jest o wiele więcej niż u naszych zachodnich sąsiadów. I ciągną tu kolejni gracze, mając nadzieją, że i dla nich znajdzie się miejsce na tak otwartym rynku.
"Puls Biznesu" informuje, że w kolejce na polskie półki czeka m.in. około 20 francuskich marek, których spotkania z partnerami biznesowymi organizuje ambasada. — Rynek kosmetyków w Polsce rośnie — zyskuje na tym i produkcja lokalna, i import. Francja jest w dobrym położeniu, bo jest największym producentem na świecie, a zaufanie do francuskich marek jest duże — powiedziała gazecie Katarzyna Pietrowska z Business France Polska, działającego w ramach Ambasady Francji w Polsce.
Do Polski ciągną jednak również produkty z innych krajów. — Prezentujemy klientom kilkadziesiąt nowych zagranicznych marek w skali roku. Liczba produktów i marek jest ogromna, ale rynek ciągle chłonie kolejne. Typowe drogerie to głównie średnia i niższa półka cenowa. Ostatnio był wielki boom na produkty azjatyckie, dziś zaczynamy dostrzegać szał na kosmetyki izraelskie, hiszpańskie, a także brytyjskie które, wbrew pozorom, są słabo dostępne w Polsce — mówi, cytowana przez "Puls Biznesu", Karolina Jędraszewska z Shiny Group, firmy znanej ze subskrypcyjnego modelu sprzedaży, w ramach którego co miesiąc klientki otrzymują pudełka z kosmetykami.