Michelle Pfeiffer wkracza na światowy rynek perfum o wartości 29 miliardów funtów. Linia nazywa się Henry Rose, po dwójce dzieci Pfeiffer, Johnie Henrym i Claudii Rose, a każdy zapach przywołuje osobiste wspomnienie aktorki.
Dostępnych jest pięć zapachów, kosztujących 120 dol. za 50 ml, które są w szklanych butelkach z recyklingu oraz wtórnym opakowaniu wykonanym z kartonu z recyklingu. "Dom Jake‘a” przypomina dom z Dakoty Południowej jej dziadków z cytrusami i białymi neroli, natomiast „Torn” przywołuje letnie zachody słońca z nutami paczuli, wetiweru i słodkiej wanilii.
Gwiazda powiedziała magazynowi Forbes, że jej zainteresowanie "czystą" linią zbiegło się z narodzinami jej dzieci. Aby ją stworzyć Pfeiffer współpracowała z Environmental Working Group, organizacją non-profit, która opowiada się za bezpieczniejszymi towarami konsumpcyjnymi i ustala, co można włączyć do czystej linii zapachowej, obniżając listę składników z około 3000 do 250.
Henry Rose jest teraz pierwszą linią zapachową zatwierdzoną przez EWG i jest wolny od takich składników jak ftalany. Na razie kolekcja autorska Pfeiffer jest obecna tylko w Stanach Zjednoczonych.