StoryEditor
Producenci
28.01.2015 00:00

Jesteśmy na fali wznoszącej

Kilka pytań do Moniki Latosińskiej, dyrektora ds. handlu i marketingu krakowskiej Fabryki Kosmetyków Hean

Jaki był pierwszy produkt, który Hean wypuścił na rynek?
Szminka. Właściciele sami rozwozili pomadki maluchem po Polsce i już w połowie zaplanowanej trasy musieli wracać, bo towar się kończył. A potem tiry stały pod zakładem. Szminki sprzedawało się workami. Znam to z opowieści, które tworzą historię naszej firmy.

Ja też znam takie historie z opowieści dystrybutorów, którzy stali w kolejce po te szminki, a potem wymieniali się kolorami, bo jednemu dostał się worek czerwonych, a innemu różowych. Ciekawe czasy. I świetne dla rozwoju biznesu. Już raczej nie wrócą.

Ale zawsze można zaproponować coś nowego, co widać po wysypie nowości na rynku. Na pewno jeszcze wszystkiego nie wymyśliliśmy. Nie będziemy żyć przeszłością, po prostu dostosowujemy się do potrzeb zmieniającego się rynku.

Ile Hean ma teraz produktów w portfolio?

Biorąc pod uwagę wszystkie odcienie kosmetyków kolorowych – kilkaset. Trzymamy się specjalizacji w pewnych technologiach. Pomadki do ust, tusze do rzęs, podkłady to są produkty bardzo trudne w produkcji. Włosi i Francuzi specjalizują się w produkcji takich mas. My mamy własne know-how, które staramy się chronić, to nasz kapitał.
W wywiadzie dla „Gazety Krakowskiej”, właściciel firmy, Henryk Kuśnierz powiedział, że lata 80., kiedy Hean zatrudniał 200 osób i robił takie obroty jak Miraculum, które zatrudniało 750, minęły, ale jest nieźle.
Bo jest nieźle, a nawet całkiem dobrze. Miewaliśmy gorsze okresy, ale teraz zdecydowanie jesteśmy na fali wznoszącej. O dziwo, przy kurczącym się rynku tradycyjnym, spadku nie odczuwamy, bo wzrasta sprzedaż w innych kanałach dystrybucji, zmienia się wyraźnie jej struktura. Za 2014 rok mamy około 20 proc. wzrost total sprzedaży. Przyrost następuje zarówno w Polsce, jak i na rynkach zagranicznych. Bardzo intensywnie przepracowaliśmy ostatnie lata, jeśli chodzi o jakość produktów, formulacje, wyznaczamy sobie bardzo wysokie pułapy. Staramy się, żeby produkty były przystępne cenowo i aby satysfakcja pozakupowa klienta była na wysokim poziomie. Nadgoniliśmy zaległości marketingowe. Po badaniach, które przeprowadziliśmy, wiemy że klientki są mile zaskoczone naszymi produktami, a nowości, które wdrażamy są bardzo dobrze oceniane, również na rynkach zagranicznych.

Posługujecie się hasłem marketingowym „lepsze niż myślisz”. Czy to znaczy, że Hean nadal pracuje na dobrą opinię?

Hean ma dobrą opinię i pracuje na jeszcze lepszą. Mamy ograniczone budżety, długo nie inwestowaliśmy w reklamę. Wiemy, że nasze produkty są znakomitej jakości i teraz musimy przekonać do sięgnięcia po nie konsumentki. Jak raz to zrobią, zazwyczaj do nas wracają. Bardzo dobra jakość, bardzo duży wybór, nowoczesne opakowania, dobrze skomponowana cena uwzględniająca możliwości zakupowe całej Polski, nie tylko tych najbogatszych regionów – to są atuty naszych produktów. Podobają się, szczególnie młode osoby zaczynają doceniać markę Hean i w ogóle polskie marki. Widać to szczególnie w internecie, w komentarzach na Facebooku, na blogach, ale też w sklepach.
Faktycznie czujecie, że polskie marki są na topie?
Od dawna bardzo silną pozycję mają polskie marki pielęgnacyjne, a teraz coraz lepszą zdobywają też rodzime marki makijażowe. Nie odbiegają jakością od zagranicznych, o czym z pewnością świadczy liczba kontraktów biznesowych zleconych w polskich fabrykach, w tym również przez renomowane firmy zagraniczne.

Wiele mówi się o dobrym wizerunku polskiego przemysłu kosmetycznego na świecie.

To prawda, to jest czas polskich marek. Bardzo mile zaskakuje mnie klasa biznesowego porozumienia pomiędzy firmami z branży kosmetycznej. Wszyscy promujemy polski przemysł kosmetyczny i razem jesteśmy bardzo silni. Na targach zagranicznych – byliśmy w ubiegłym roku w Dubaju i w Bolonii – polscy producenci wzajemnie polecali siebie swoim zagranicznym dystrybutorom. Zdarzało nam się otrzymywać rekomendacje od firm pielęgnacyjnych, my z kolei polecaliśmy je firmom, które są naszymi odbiorcami i chcieli uzupełnić portfolio o kolejne polskie marki.
Generalnie Polska i polskie firmy są bardzo dobrze oceniane na świecie. Z drugiej strony nasz rynek konsumencki jest bardzo atrakcyjny dla zagranicznych producentów i dystrybutorów, dlatego zachodnie marki, planując ekspansję na Europę Środkowo-Wschodnią, u nas umieszczają swoje centrale. To powoduje, że często łatwiej jest robić wzrosty na rynkach zagranicznych niż w Polsce, bo u nas już jest ciasno.
Wam jest też chyba o tyle łatwiej, że realizujecie znaczące kontrakty na markach własnych?
Trzeba przyznać, że marki własne to dziś temat niezwykle popularny z wyraźnym trendem wzrostowym. Każda sieć chce mieć markę własną. Nie ukrywam, że mamy bardzo duże doświadczenie w tym zakresie i z sukcesem rozwijamy tę jednostkę biznesu w kraju i na rynkach zagranicznych. Od lat jesteśmy związani z drogeriami Natura. Realizacja dwóch ważnych kontraktów dla tego klienta wiele nas nauczyła. Najważniejsza jest dla nas jednak marka Hean, a największą wartością jest to, że jesteśmy firmą typowo producencką. Wiele firm wybiera dziś konfekcjonowanie, mają pomysły na marki i kupują na zewnątrz formuły i masy. My natomiast uważamy, że na tym trudnym rynku właśnie produkcja jest wielką wartością. Owszem kosztowną, bo inwestycji w laboratorium i badania nie da się rozliczyć w produkcie, ale to procentuje. Na rynkach zagranicznych odczuwamy pozytywny zwrot w naszym kierunku właśnie dlatego, że jesteśmy producentem. Jeśli ktoś w krajach arabskich potrzebuje odpowiednich kolorów, ja jestem w stanie dokładnie takie przygotować. Padają pytania wprost – czy produkujecie, czy konfekcjonujecie, czy to jest u was robione?
Jako firma średniego formatu jesteśmy też bardzo elastyczni – potrafimy, jak dobra krawcowa, kroić produkty na miarę potrzeb klienta. Zagraniczni kontrahenci, dystrybutorzy są z nami całe lata. To certyfikat dla nas, że jesteśmy firmą godną zaufania, z którą buduje się długotrwałe relacje i rozwija biznes.
Na rynkach zagranicznych nastawialiśmy się na kontrakty z marką własną, ale bardzo pozytywnie zaskoczyło nas to, że marka Hean, w takiej postaci, w jakiej ją przygotowaliśmy, ma bardzo dobry odbiór i to dało nam impuls do wdrażania kolejnych pomysłów, które są przygotowane. Wszędzie, gdzie uruchomiliśmy nowe kanały dystrybucji, odsprzedaż idzie bardzo dobrze, więc widzimy przed sobą dobrą perspektywę.

W kraju również?

Pracujemy nad krajowym rynkiem, staramy się tak przygotować ofertę, żeby znaleźć dystrybutorów na dłuższy czas i z nimi rozwijać naszą markę. Jesteśmy wtedy skłonni zainwestować pieniądze w reklamę, bo wiemy, że dystrybucja w tym konkretnym miejscu jest. Nie musimy być we wszystkich sieciach, chcemy pracować z wybranymi i dla nich przeznaczyć nasze budżety marketingowe. Widać też, że sieci wybierają sobie dostawców, chcąc się odróżniać od konkurencji.

Czy teraz pracujecie z sieciami?

Marka Hean nadal w największym stopniu dostępna jest w handlu tradycyjnym. W przypadku kosmetyków do makijażu pracujemy tylko z mniejszymi, regionalnymi, rodzinnymi sieciami, które dosyć dobrze radzą sobie na rynku tradycyjnym. I szukamy kolejnych dystrybutorów. Natomiast nasze produkty pielęgnacyjne są też dostępne w sieciach Rossmann, Natura, Kaufland. Rozmawiamy z kolejnymi.
Z franczyzowymi również?
Parokrotnie próbowaliśmy współpracy z franczyzą. Niestety zbyt często zdarza się, że zakupy centralne nie mają potem żadnego przełożenia w praktyce. I już nie wiem, czy czuję się gorzej, gdy klientka widząc coś w gazetce, nie może tego kupić w sklepie – który ma prawo veta i odmówienia wzięcia towaru – niż jak nas w tej gazetce w ogóle nie ma. Ale nadal jesteśmy otwarci na rozmowy ze wszystkimi partnerami i naprawdę dajemy bardzo dobre warunki współpracy. Zresztą, moim zdaniem, wszyscy producenci chcieliby współpracować z handlem tradycyjnym, bo dla firm myślących przyszłościowo priorytetem jest rozłożenie ryzyka i uniezależnienie się od kluczowych odbiorców. Prawda jest jednak taka, że dopóki franczyzy nie będą twardymi to ta współpraca nie może się odbywać na zasadach sieciowych i producenci nie mogą być obciążani kosztami umów, których franczyzowe organizacje nie mogą wyegzekwować od pojedynczych sklepów. Matematyki nie oszukamy, koszty obsługi każdego pojedynczego sklepu i jednoczesne upusty i rabaty za zakupy centralne, aktywny udział w kosztach marketingowych w ramach sieci franczyzowej, muszą mieć przełożenie na obrót.
Uruchomiliście również wyspy handlowe ze swoimi kosmetykami.
Tak, są to wyspy z kosmetykami do makijażu oraz uzupełniającymi do demakijażu i pielęgnacji twarzy. Działają w Krakowie i na lotnisku w Balicach. Obecnie są to punkty organizowane przez nasze siły sprzedaży, być może w przyszłości zaproponujemy również franczyzę zewnętrznym podmiotom. Na razie jest to projekt pilotażowy, ale jesteśmy dość zdeterminowani, aby go rozwijać. Chodzi po prostu o to, aby mieć gdzie przekierować klientki zainteresowane naszą marką i pokazać im nasz prawdziwy serwis. Byłoby to przykre, gdyby byli chętni do zakupu, a dystrybucja byłaby przeszkodą.

Internet?

Na pewno nie odpuścimy tego tematu. Jest to sposób na sprzedaż uzupełniającą, przede wszystkim dla stałych klientek. Mamy sklep internetowy i grupę kilkunastu tysięcy klientek, które stale u nas kupują. Znają nasze produkty, chętnie po nie wracają. Przeszkodą przy zakupie internetowym wydaje nam się być brak percepcyjnego odbioru, np. możliwości obejrzenia na żywo koloru, przetestowania, sprawdzenia zapachu, ale zakup ponowny już nie stanowi problemu. Dlatego w naszym sklepiku internetowym można kupić najpierw próbki produktów. Szczególnie szminka i podkład to kosmetyki, które muszą być idealnie dopasowane – dajemy więc taką możliwość. Stworzyliśmy też aplikację wirtualną – przymierzalnię kolorów, która pozwala na dobranie odpowiednich odcieni kosmetyków makijażowych do typu urody.  Grono naszych klientek rośnie, szczególnie młodych, co nas ogromnie cieszy i pozytywnie zaskakuje. Zawsze wydawało nam się, że jesteśmy postrzegani jako marka dla dojrzałych kobiet. A okazuje się, że sięgają po nasze kosmetyki młode osoby, ale raczej nie nastolatki, tylko w wieku 20+, którym zaczyna się stabilizować życie rodzinne i zawodowe. Już myślą bardziej racjonalnie, doceniają relację cenową do jakości. To jest bardzo dobry klient i wspaniały jest trend powrotu do polskich marek.

U progu nowego roku zawsze pada pytanie o cele i plany. Jakie one są na 2015?

Przede wszystkim zwiększenie mocy produkcyjnych ze względu na rosnący popyt na nasze produkty. Staramy się o dotacje unijne. Mamy dwa plany – dobudowania i modernizacji hali, albo przeniesienia się w inne miejsce. Planujemy również zintensyfikowanie promocji i reklamy marki Hean, ale chcemy ją przekierować na dystrybutorów, w konkretnie miejsca, gdzie nasze produkty będą na pewno dostępne. Nadal będziemy pracować nad dystrybucją. Ważne są dla nas zarówno rynek krajowy, jak i eksportowe, bo na nich są ogromne możliwości wzrostu sprzedaży, inny jest też spływ gotówki, szybciej można pozyskać pieniądze i reinwestować kapitał w rozwój. Wewnątrz firmy wprowadzamy reorganizację, dzielimy naszą ekipę handlową na grupę wyspecjalizowaną w sprzedaży marki Hean i drugą – odpowiedzialną za kontrakty B2B.
Wprowadziliśmy szereg nowych produktów, odświeżyliśmy markę, mamy kolejne pomysły i świetną bazę do tego, żeby powalczyć o nasz udział w rynku. I zamierzamy to zrobić. Myślę, że pozytywnie zaskoczymy naszych obecnych dystrybutorów, jak i nowych, którzy podejmą z nami rozmowy. Nie boimy się porównania czy rywalizacji z markami konkurencyjnymi na wyniki odsprzedażowe. Jesteśmy gotowi stanąć w blokach w prawdziwym wyścigu i mamy nadzieję, że pozytywne opinie konsumentek na temat naszych produktów będą ważnym argumentem dla kupców w sieciach i dystrybutorów rozpatrujących oferty dostawców.

Katarzyna Bochner


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
29.11.2024 12:47
Revers i Verona Products Professional w czołówce zakwestionowanych w 2024 r. przez Safety Gate polskich produktów kosmetycznych [ANALIZA]
Shutterstock

W 2024 roku aż 197 produktów z Polski trafiło na listę ostrzeżeń unijnego systemu Safety Gate RAPEX, przeznaczonego do monitorowania niebezpiecznych towarów na rynku. Zbadaliśmy, jakie marki i rodzaje produktów były najczęściej kwestionowane, a także jakie zagrożenia dominowały w zgłoszeniach.

Produkty z Polski stanowiły na szczęście niewielki odsetek wszystkich zgłoszeń kosmetyków w systemie Safety Gate RAPEX w 2024 roku — zaledwie  5,17 proc. Zapachy (perfumy i wody toaletowe) stanowiły zdecydowaną większość zgłoszeń – aż 77 proc. zakwestionowanych produktów. Drugą najczęściej raportowaną kategorią były farby do włosów (17,6 proc.), a za nimi zestawy kosmetyczne, spraye do nóg i kremy do ciała, które razem stanowiły niewielki odsetek, ale wskazują na różnorodność problematycznych produktów.

image
Wiadomości Kosmetyczne

Produkty których marek najczęściej zgłaszano?

Marki wymienione w systemie w ramach zgłoszeń z 2024 r. to 4 Long Lashes, Bi-Es, Bielenda, Boxer, CHAT D’OR, CHATLER, City Cosmetics, Cote D’Azur, DAKOMA, Delia Cosmetics, Ecopressica, Euro Fashion, Eveline Cosmetics, Feminin Nature, Gino Tossi Parfums, India Cosmetics, JFENZI, LA RIVE, La Lill, Lazell Parfums, O.L.A. Cosmetics, OCEANIC, P.H.U. Expres, Pharma CF, Polpharma, R.U.T.E. Promotion, Revers Cosmetics, Stara Mydlarnia, Stella Pack, TMT, Uroda Polska, Venita, Verona Products Professional, Via Vatage, WATS, oraz editt.

Marki kosmetyczne, które miały najwięcej zgłoszeń w systemie w 2024 roku, to:

  • Revers Cosmetics – 64 zgłoszenia
  • Verona Products Professional – 20 zgłoszeń
  • JFENZI – 18 zgłoszeń
  • Bi-Es – 11 zgłoszeń
  • CHAT D’OR – 10 zgłoszeń
  • Lazell Parfums – 10 zgłoszeń
  • Cote D’Azur – 7 zgłoszeń
  • WATS – 6 zgłoszeń
  • Delia Cosmetics – 5 zgłoszeń
  • Eveline Cosmetics – 4 zgłoszenia
image
Wiadomości Kosmetyczne

Z jakiego powodu najczęściej kwestionowano polskie produkty?

0,51 proc. wszystkich zakwestionowań polskich produktów dotyczyło zagrożenia mikrobiologicznego - chodziło o zakażenie gronkowcem złocistym.  Około 1,02 proc. zakwestionowań kosmetyków dotyczyło ryzyka pomylenia ich z produktami spożywczymi.

Najczęściej pojawiającą się substancją w zakwestionowanych kosmetykach jest 2-(4-tert-butylobenzyl) propionaldehyd (BMHCA), znany również jako butylfenyl metylopropional. Substancja ta jest zakazana w produktach kosmetycznych, może powodować uszkodzenie układu rozrodczego, może zaszkodzić zdrowiu nienarodzonego dziecka oraz powodować uczulenie skóry. Substancja ta pojawiła się w około 79,08 proc. zakwestionowanych kosmetyków.

image
Wiadomości Kosmetyczne

Poza BMHCA, najczęściej pojawiającymi się substancjami w zakwestionowanych kosmetykach były:

  • Mieszanina konserwantów methylchloroisothiazolinone i methylisothiazolinone (MCI/MI) – zakazana w kosmetykach pozostawianych na skórze (leave-on).
  • Hydroxycitronellal, alpha-isomethyl ionone i hydroxyisohexyl 3–cyclohexene carboxaldehyde – substancje zapachowe, które mogą powodować reakcje alergiczne.
  • Barwnik CI 11154 (Basic Blue 41) oraz 2-nitro-p-fenylenodiamina – substancje zakazane w kosmetykach według dyrektywy kosmetycznej 76/768/EEC.
  • Hydrochinon – substancja o potencjalnych właściwościach toksycznych.
  • Dibutyl phthalate (DBP) – ftalan zakazany w kosmetykach ze względu na działanie szkodliwe.

Czytaj także: Ewa Starzyk, Polski Związek Przemysłu Kosmetycznego: Niebezpieczne kosmetyki w systemie Safety Gate (dawniej RAPEX). Konsekwencje dla producentów i dystrybutorów

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
29.11.2024 10:13
Żaneta Gortat-Stanisławska, MG Evolution: Konsumenckie trendy przekładają się na rynek produkcji kontraktowej [SONDA: Prognozy 2025]
Dr Żaneta Gortat-Stanisławska, właścicielka MG Evolutionfot. MG Evolution

Dynamiczne, szybko zmieniające się trendy konsumenckie przekładają się na rynek produkcji kontraktowej. To między innymi wpływ platform społecznościowych, a szczególnie TikToka kreującego viralowe mody, oraz K-Beauty będące inspiracją nie tylko dla formuł, ale także opakowań produktów – mówi dr Żaneta Gortat-Stanisławska, właścicielka firmy MG Evolution, w naszej sondzie na temat prognoz i wyzwań dla branży kosmetycznej na 2025 r.

Jakie wyzwania uważa Pani za kluczowe, myśląc o przyszłości branży kosmetycznej?

Największe wyzwania, przed którymi stoi obecnie branża kosmetyczna, można podzielić na kilka kluczowych obszarów.

Pierwszy to zrównoważony rozwój. Konsumenci z roku na rok, w coraz większym stopniu, preferują produkty ekologiczne oraz odpowiedzialne społecznie, a firmy są zmuszone dostosowywać swoje procesy produkcyjne oraz opakowania do tych rosnących wymagań. To wyzwanie, które nie tylko wymaga nakładów finansowych, ale również innowacyjnego podejścia, aby połączyć efektywność z troską o środowisko.

Drugi obszar to postęp technologiczny. Uważam, że technologia staje się nieodłącznym elementem nowoczesnego przemysłu kosmetycznego. Integracja takich rozwiązań, jak sztuczna inteligencja czy biotechnologia, wydaje się wręcz niezbędna, aby marki mogły zachować innowacyjność i utrzymać swoją konkurencyjność na dynamicznie rozwijającym się rynku.

Kolejny, to personalizacja produktów. Jednym z najbardziej wymagających trendów jest dążenie do hiperpersonalizacji. Konsumenci coraz częściej oczekują produktów idealnie dopasowanych do ich indywidualnych potrzeb. Odpowiedzią na to wyzwanie jest elastyczność firm – zarówno w procesie produkcji, jak i w oferowanych rozwiązaniach. Personalizacja staje się kluczowym elementem budowania relacji z klientami i wyróżnienia się na tle konkurencji.

Wszystkie te aspekty pokazują, jak wielowymiarowy i wymagający staje się rynek kosmetyczny, ale jednocześnie wskazują na ogromny potencjał rozwoju dla firm, które są w stanie sprostać tym wyzwaniom.

Jak pod wpływem rynkowych i konsumenckich trendów zmienia się rynek produkcji kontaktowej?

Główne trendy wpływające na produkcję kontraktową kosmetyków są silnie związane z dynamicznie zmieniającymi się preferencjami konsumentów i ich inspiracjami. Klienci kontraktowi oczekują produktów, które odpowiadają na te globalne zjawiska.

Wpływ mediów społecznościowych. Platformy społecznościowe, a szczególnie TikTok, wywierają ogromny wpływ na trendy w branży beauty. Konsumenci inspirują się viralowymi produktami, prostymi trikami pielęgnacyjnymi czy kosmetykami oferującymi szybkie i widoczne efekty. Klienci kontraktowi coraz częściej zlecają produkcję kosmetyków, które wpisują się w estetykę „TikTok-friendly” – od opakowań przyciągających wzrok, po formuły o spektakularnym działaniu, idealnym do prezentacji w krótkich wideo.   

K-beauty pozostaje inspiracją. Popularność koreańskiej pielęgnacji wciąż jest ogromna i znacząco wpływa na kierunek, w jakim zmierzają produkty tworzone w ramach produkcji kontraktowej. Wieloetapowe rutyny pielęgnacyjne, lekkie formuły oraz składniki takie jak śluz ślimaka, aloes czy fermenty, są stale poszukiwane przez klientów. K-beauty staje się również wzorem dla estetyki i opakowań, które muszą być nie tylko funkcjonalne, ale też atrakcyjne wizualnie. Inspiracje płynące z K-beauty, clean beauty czy nawet viralowych formatów kosmetyków, np. maseczki w kapsułkach, kosmetyki w stickach, dają produkcji kontraktowej ogromne pole do popisu. Firmy, które oferują kompleksowe wsparcie w realizacji takich projektów, będą miały przewagę konkurencyjną.

Znaczący wpływ ma rozwój rynku e-commerce.  Coraz więcej marek kosmetycznych działa wyłącznie w kanałach online, co zwiększa zapotrzebowanie na szybkie i elastyczne rozwiązania produkcyjne.

Produkcja kontraktowa kosmetyków, umożliwiająca wytwarzanie krótszych serii, testowania nowych linii produktów czy dopasowanie formuł do specyficznych wymagań, ma przed sobą ogromny potencjał rozwoju. W kontekście dynamicznych trendów i zmieniających się oczekiwań konsumentów, klienci kontraktowi coraz częściej poszukują rozwiązań, które pozwalają im błyskawicznie reagować na pojawiające się potrzeby rynku, co sprzyja wzrostowi znaczenia tej formy produkcji.

W mojej opinii, firmy kontraktowe inwestujące w ekologiczne procesy produkcyjne, biodegradowalne opakowania i technologie ograniczające zużycie surowców zyskają kluczowe przewagi rynkowe. Dodatkowo, integracja technologii takich jak biotechnologia czy sztuczna inteligencja w projektowaniu formuł będzie stanowić dodatkowy atut.

Jakie cele stawia Pani przed swoją firmą na najbliższy rok?

W 2025 roku naszym głównym priorytetem będzie uzyskanie certyfikacji na produkcję wyrobów medycznych, co pozwoli nam na poszerzenie oferty o specjalistyczne produkty spełniające najwyższe standardy jakości i bezpieczeństwa. Proces certyfikacji wymaga inwestycji w zaawansowane technologie oraz dostosowania produkcji do rygorystycznych wymogów, jednak jesteśmy przekonani, że umożliwi nam to zdobycie zaufania nowych klientów, w tym placówek medycznych.

Drugim kluczowym priorytetem będzie rozwój eksportu naszych produktów. Zamierzamy skoncentrować się na ekspansji na rynki międzynarodowe, budując relacje z partnerami zagranicznymi i dostosowując nasze portfolio do potrzeb klientów w różnych krajach.

Dzięki wdrożonym w 2024 roku zmianom - optymalizacji i automatyzacji produkcji - nasza fabryka zyskała solidne fundamenty do dalszego rozwoju. W nadchodzącym roku planujemy kontynuować ten kierunek, skupiając się na certyfikacji wyrobów medycznych oraz intensyfikacji działań eksportowych, co pozwoli nam rozszerzyć ofertę i dotrzeć do nowych rynków.  

Czytaj także: Dr inż. Justyna Żerańska, PZPK: Konkurencyjność i innowacyjność europejskiego przemysłu drastycznie spadła [SONDA: Prognozy 2025]

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
29. listopad 2024 19:29