Wraz ze wzrostem liczby godzin spędzanych przed laptopami, smartfonami i telewizorami, szczególnie podczas pandemii koronawirusa, pojawiają się przypuszczenia dotyczące wpływu tego rodzaju źródeł światła na poziom stresu, sen lub bezpośrednio na skórę. Wszystko sprowadza się do niebieskiego światła emitowanego przez takie urządzenia. Zdajemy sobie sprawę z wpływu niebieskiego światła słonecznego, dlatego powstało podejrzenie, że to emitowane przez ekrany może również uszkodzić skórę.
Jednak na to nie ma jak na razie wystarczających dowodów. Wprost przeciwnie, badania prowadzone przez dr Ludgera Kolbe, głównego naukowca ds. fotobiologii w firmie Beiersdorf, obalają doniesienia, że sztuczne światło niebieskie ma szkodliwy wpływ na skórę.
– Dyskurs publiczny charakteryzował się brakiem wiedzy i badań naukowych. Jednak dzięki naszym działaniom badawczym udało nam się udowodnić, że ilość sztucznego niebieskiego światła emitowanego podczas konwencjonalnego korzystania z urządzeń elektronicznych nie jest wystarczająca, aby wywołać szkodliwe skutki dla skóry – wyjaśnia Kolbe.
Dalej naukowiec wyjaśnia, że gdybyśmy mieli spędzić cały tydzień przed monitorem bez przerwy w odległości 30 cm od ekranu, byłoby to tak samo, jak jedna minuta na zewnątrz w słoneczny letni dzień w południe.
– W porównaniu z emisjami naturalnego niebieskiego światła słonecznego, emisje sztucznego niebieskiego światła są praktycznie niewykrywalne – uważa Kolbe.
Według niego obawy negatywny wpływ zwiększonego korzystania z ekranów urządzeń elektronicznych z powodu koronawirusa – na przykład w wyniku większej liczby spotkań online lub zwiększonego korzystania ze smartfonów są naukowo nie do utrzymania. Wpływ emitowanego przez nie niebieskiego światła jest znikomy, co oznacza, że obawy o negatywny wpływ na skórę są nieuzasadnione.
Jednak firma Beiersdorf zwraca uwagę, że te doniesienia nie powinny odwracać uwagi od rzeczywistego niebezpieczeństwa, które zostało dostatecznie udowodnione przez wieloletnie badania, a którym jest naturalne, bezpośrednie niebieskie światło słoneczne. Ten wariant promieniowania stwarza bardzo duże zagrożenie dla skóry, przed którym można i należy ją chronić.
Światło widzialne stanowi około 50 procent promieniowania słonecznego, z czego jedna trzecia to naturalne światło niebieskie. Wnika znacznie głębiej w skórę niż promienie UVA, które stanowią zaledwie 5 proc. światła słonecznego. W rezultacie naukowcy od dawna określają to światło jako „potencjalnie niebezpieczne”.
Zespół badawczy Beiersdorf naukowo udowodnił to samo w swoich kompleksowych badaniach, zgodnie z którymi światło HEV generuje stres oksydacyjny, przyspieszając w ten sposób starzenie się skóry i zwiększając przebarwienia. To samo badanie potwierdziło również działanie ochronne składników przeciwutleniających, takich jak likochalkon A (stosowany w prawie każdym produkcie przeciwsłonecznym Eucerin i Nivea Sun do twarzy).