StoryEditor
Twarz
03.10.2015 00:00

Pielęgnacja domowa inspirowana medycyną estetyczną

Medycyna estetyczna robi ogromne postępy. Zabiegi proponowane w gabinetach są inspiracją dla producentów kosmetyków. Coraz bardziej zaawansowane preparaty przeznaczone do domowej pielęgnacji bywają przedłużeniem gabinetowych terapii lub alternatywą dla nich.


Wostatnich latach rynek zaoferował nam wiele preparatów i urządzeń do pielęgnacji domowej, inspirowanych zabiegami medycyny estetycznej: peelingi z efektem mikrodermabrazji, kremy botoks-like, kosmetyki z efektem lasera, mezoterapii i radiofrekwencji, „rollery” z igiełkami do samodzielnego wykonywania zabiegów. Osiągnięciem kosmetologii są też preparaty zawierające roślinne komórki macierzyste. Produkty tego typu mają być alternatywą dla drogich, skomplikowanych i nierzadko bolesnych zabiegów medycyny estetycznej. Jak działają? Czy ich efekty są rzeczywiście porównywalne do zabiegów medycznych? Przyjrzyjmy się kilku z nich.

Zacznijmy od oczyszczania skóry – mikrodermabrazja

Peelingi potrafią czynić cuda: usuwają martwy naskórek, odsłaniają świeżą, czystą i „nową skórę” i ułatwiają wnikanie składników aktywnych. Producenci zainspirowani zabiegami w gabinetach – mikrodermabrazją korundową i diamentową – zapragnęli stworzyć kosmetyk, który w warunkach domowych da efekty zbliżone do zabiegów profesjonalnych. Tak powstały peelingi z „efektem mikrodermabrazji” do użytku domowego. Działają one kilkakrotnie silniej niż klasyczne peelingi. Jak zapewniają producenci, już po pierwszym zabiegu możemy się spodziewać spektakularnych efektów: błyskawicznego wygładzenia mikrorzeźby naskórka, poprawy ukrwienia i odświeżenia skóry, eliminacji drobnych zmarszczek, nierówności, a przy systematycznym stosowaniu zmniejszenia widoczności przebarwień, blizn, rozstępów, odmłodzenia i uelastycznienia skóry. Formuły tego typu preparatów są oparte między innymi na mikrokryształkach diamentu lub tlenku glinu (korundu). W wersji de luxe mogą zawierać również rozdrobnione perły, diamenty lub sproszkowany szafir. Dla wzmocnienia efektu często są wzbogacane o dodatkowe substancje, np. kwasy owocowe, które rozpuszczają martwe komórki naskórka, oraz o składniki pielęgnacyjne, np. witaminy, minerały i inne.
Botoks-like
Większość zabiegów medycyny estetycznej jest ukierunkowana na usuwanie skutków upływającego czasu, czyli efektów starzenia się skóry. Tym samym tropem podąża branża kosmetyczna – niemalże wszystkie kosmetyki do cery dojrzałej mają nas odmłodzić: spłycić zmarszczki, poprawić owal twarzy, wyrównać koloryt i powstrzymać starzenie się. Różnica tkwi w doborze składników aktywnych, mechanizmach ich działania oraz koncepcji marketingowej produktów, która ma zaskoczyć konsumenta, zadziwić i przekonać, że te preparaty są wyjątkowo skuteczne. Jedną z wielu propozycji producentów są kremy typu botoks-like. Preparaty tego rodzaju zawierają surowce aktywne naśladujące działanie toksyny botulinowej, np. mimetyczne peptydy, proteiny oraz niektóre wyciągi roślinne. Botoks w zabiegach blokuje skurcze mięśni odpowiedzialnych za tworzenie zmarszczek mimicznych, kremy rozluźniają i ograniczają napięcie mięśniowe, a poprzez synergiczne działanie wielu aktywnych substancji zmniejszają widoczność zmarszczek mimicznych, wygładzają i uelastyczniają skórę, a więc można powiedzieć, że dają efekty „zbliżone do efektu uzyskiwanego po stosowaniu toksyny botulinowej”.
Efekt lasera
Kolejną propozycją uderzającą wprost w zmarszczki i bruzdy są kremy o skuteczności lasera. W dermatologii estetycznej używa się kilku rodzajów laserów m.in. do: fotoodmładzania i regeneracji skóry, usuwania zmarszczek, rozszerzonych porów, przebarwień i plam pigmentacyjnych, a także zamykania naczyń, depilacji oraz redukcji blizn i rozstępów. Kosmetyki do pielęgnacji domowej o „mocy lasera” najczęściej zawierają wysokie stężenia odmładzających składników aktywnych. Według obietnic zagęszczają skórę, stymulując wytwarzanie kwasu hialuronowego i kolagenu, ujędrniają i modelują owal twarzy, wypełniają powierzchniowe zmarszczki. Czy rzeczywiście działają? Po zabiegu z użyciem lasera efekt mamy niemalże natychmiast, na działanie kremów trzeba trochę poczekać, choć, jak zapewniają producenci, którzy znają badania satysfakcji klientek – nie warto być niecierpliwym.

Mezoterapia w domowym zaciszu

W medycynie estetycznej wykonuje się dwa rodzaje mezoterapii: bezigłową, wykorzystującą zjawisko elektroporacji, oraz bardziej inwazyjną, polegającą na wprowadzaniu substancji aktywnych (np. usieciowanego kwasu hialuronowego lub koktajli witaminowych) do głębokich warstw skóry za pomocą igły. W mezoterapii bezigłowej wprowadzanie składników czynnych w głąb komórek skóry odbywa się dzięki zastosowaniu impulsów elektromagnetycznych, które wywołują powstawanie nietrwałych przestrzeni w błonach komórkowych skóry („otwarcie nowych miejsc”) i ułatwiają ich absorbcję. Zabieg jest bezbolesny, a efekty nawilżenia i wygładzenia skóry są widoczne już po pierwszym zabiegu. Mezoterapia igłowa nie należy do najprzyjemniejszych zabiegów, ale rezultaty, które widzimy już dzień, dwa po niej, rekompensują wszystko: cera wygląda o kilka lat młodziej – jest wypoczęta, rozświetlona i doskonale nawilżona. Mezoterapia igłowa pobudza skórę do samoregeneracji, wykonywana w serii poprawia wygląd skóry na kilka miesięcy – zwiększa uwodnienie, wygładza drobne zmarszczki i uelastycznia.
Jako alternatywę dla mezoterapii igłowej gabinety kosmetyczne proponują zabiegi z użyciem „rollerów” – ruchomych rolek z igiełkami, które podobnie jak w mezoterapii nakłuwają skórę, ułatwiając przenikanie substancji aktywnych w głąb skóry oraz stymulując naturalną produkcję kolagenu i elastyny. Można powiedzieć, że jest to rozwiązanie pośrednie pomiędzy inwazyjną i nieinwazyjną formą mezoterapii. Co więcej, tego typu zabiegi możemy wykonywać samodzielnie, jeśli tylko kupimy „roller” do użytku domowego. Od wersji gabinetowej taki „roller” różni się ilością i długością igieł (profesjonalny ma około 550 igieł, domowy o ponad połowę mniej). Mechanizm działania jest podobny i opiera się na założeniach, że skóra poddawana kontrolowanym mikrouszkodzeniom odpowiada w sposób obronny, tj. uruchamia procesy naprawcze (tworzy nowe komórki skóry, zwiększa produkcję białek podporowych), a mikrokanaliki powstałe w skórze w wyniku masażu igiełkami ułatwiają głębsze wnikanie składników aktywnych. Także ten rodzaj zabiegów stał się motywem do tworzenia przez biotechnologów innowacyjnych formuł kremów.
Fale radiowe
Kolejną inspiracją do tworzenia kosmetyków odmładzających są zabiegi radiofrekwencji (RF – radio frequency, czyli fale radiowe), które polegają na tym, że skóra właściwa jest poddawana działaniu fal elektromagnetycznych o częstotliwości radiowej. Fale elektromagnetyczne, docierając do skóry, rozgrzewają ją i powodują skrócenie (spiralizację) włókien kolagenowych, co ma wpływ na pracę układu limfatycznego i aktywizuje metabolizm fibroblastów (komórek produkujących kolagen, elastynę i kwas hialuronowy). Efektem zabiegu jest odbudowa nowego kolagenu oraz poprawa jakości skóry i ujędrnienie zwiotczeń twarzy i ciała. Ideą kremów opartych na zasadach radiofrekwencji jest próba odnowienia macierzy kolagenowej, a w konsekwencji przywrócenie skórze jędrności i młodego wyglądu.

Komórki macierzyste

Od czterech lat do listy najskuteczniejszych składników w walce ze starzeniem się skóry dołączyły komórki macierzyste. Mówi się, że są jednym z największych odkryć kosmetologii ostatniej dekady. Komórki macierzyste wykorzystywane w medycynie estetycznej charakteryzują się silnym działaniem regenerująco-odbudowującym tkanki. Zawierają czynniki wzrostu – mediatory, które działają stymulująco na nasze własne komórki. W medycynie wykorzystuje się materiał pobrany od pacjenta (osocze bogatopłytkowe jest pozyskiwane z krwi, a komórki macierzyste z krwi lub tkanki tłuszczowej). Specjaliści twierdzą, że są to zabiegi, które w spektakularny sposób cofają czas, odmładzając skórę na wszystkich jej poziomach: działają zarówno na skórę właściwą (poprawiają elastyczność i napięcie), jak i tkankę podskórną (odbudowują rusztowanie dla skóry). Komórki macierzyste stymulują również powstawanie nowych naczyń krwionośnych, co diametralnie wpływa na poprawę ukrwienia skóry, a co za tym idzie jej odżywienia i dotlenienia.
Odpowiedzią na powyższe zabiegi są kremy wykorzystujące roślinne komórki macierzyste, które są naturalnym dopingiem dla komórek macierzystych skóry i pobudzają procesy regeneracyjne. Te komórki mogą być pozyskiwane praktycznie z każdej rośliny, ale najcenniejsze pochodzą od tych, które są odporne na ekstremalne warunki, w których żyją, np.: drzewo arganowe, jabłoń szwajcarska czy róża alpejska. Żeby te komórki były bardziej skuteczne, biotechnolodzy zamknęli je w specjalnych nośnikach (liposomach), które transportują je do głębszych warstw skóry, aby przywrócić nam młodość i piękny wygląd.

Beata Maciej


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Twarz
03.03.2025 19:43
Modelka Sylwia Butor – twarzą najnowszego serum Garnier z witaminą C
Pierwsza moja myśl po tym jak dowiedziałam się o współpracy z Garnier to flashback do sytuacji sprzed kilkunastu już lat, kiedy to twarzą Garnier była Anna Przybylska – mówi Sylwia Butor, nowa twarz markiGarnier Skincare

Do serii Garnier Vitamin C, która oferuje kompleksową pielęgnację z witaminą C, właśnie dołączyła nowa, ulepszona odsłona jednego z kosmetyków – Garnier Vitamin C+, serum na przebarwienia. Ambasadorką została Sylwia Butor – modelka i influencerka.

Jako twarz nowego Garnier Vitamin C+ serum na przebarwienia Sylwia będzie miała okazję prezentować, jakie efekty pozwoliła jej uzyskać udoskonalona formuła.

Sylwia Butor przekonała już do siebie setki tysięcy osób, które obserwują ją w mediach społecznościowych. Modelka na swoich kanałach sporo uwagi poświęca tematyce beauty. Za jej urodowymi wskazówkami stoi ogromne doświadczenie: Sylwia bazuje bowiem nie tylko na własnych testach, ale również współpracy z cenionymi wizażystami i wizażystkami w życiu zawodowym. Dzięki wiedzy i praktyce jest w stanie polecać obserwującym najlepsze rozwiązania, które udało jej się odkryć, a piękna cera, lśniące włosy czy dopracowany makijaż tylko potwierdzają, że jest osobą, której w tym temacie warto zaufać, jak mało komu.

Sylwia Butor to inspirująca kobieta, która nieprzypadkowo jest nazywana polską it-girl. Jej autentyczność przyciągnęła setki tysięcy osób w mediach społecznościowych, a urodowe wybory chwalą nie tylko obserwatorki, ale również redaktorki z cenionych magazynów. Wniosła zupełnie nową jakość, która doskonale współgra z tym, co stoi za naszym nowym Garnier Vitamin C+ serum na przebarwienia. Chcemy, żeby z naszą pomocą można było pielęgnować zarówno cerę, jak i naturalność, dokładnie tak, jak robi to Sylwia Butor – wyjaśnia Karolina Szczepanowska, Advocacy Brand Manager Garnier Skincare HUB Poland & Baltics.

Współpraca marki Garnier z Sylwią Butor właśnie w kontekście nowego serum z witaminą C nie jest przypadkowa. Skóra modelki to na co dzień jej wizytówka, a działanie serum skupia się na dwóch ważnych obszarach i przynosi szybki efekt. Potwierdzona klinicznie skuteczność wskazuje na konkretne przedziały czasowe, podczas których można zaobserwować zmiany (pierwsze efekty są widoczne już po kilku dniach). Do tego witamina C jako antyoksydant działa przeciwstarzeniowo w myśl zasady, że lepiej zapobiegać niż leczyć. 

Czytaj też: Witamina C potrzebna jest skórze szczególnie zimą

Efekty, które uzyskała Sylwia, można zobaczyć w kampanii z jej udziałem.

Seria Garnier Vitamin C jest istotna dla marki, a pochodzące z niej serum to światowy bestseller. Jego nowa wersja z przełomową formułą, zawierającą opatentowany składnik, Melasyl, który jest rezultatem 18 lat badań i stanowi dowód na to, że marka nie stoi w miejscu i nieustannie dba, żeby dostarczać swoim klientom najlepsze produkty – komentuje Zuzanna Radys, Brand Manager Garnier Skincare HUB Poland & Baltics. Jak dodaje, wybór Sylwii Butor na ambasadorkę tego kosmetyku nie jest przypadkowy: modelka także stale się rozwija i inspiruje do tego innych. Jest autentyczna i pewna siebie, a piękna cera, o którą teraz dba także z pomocą serum Garnier Vitamin C+, tylko to potęguje 

Pierwsza moja myśl po tym jak dowiedziałam się o współpracy z Garnier to flashback do sytuacji sprzed kilkunastu już lat, kiedy to twarzą Garnier była Anna Przybylska. Pamiętam jak dziś tę współpracę, podczas której Ania zmieniła kolor włosów na blond. Byłam pod wrażeniem tej metamorfozy i obserwowałam to bacznie jako fanka jej urody. Miałam wtedy około 18 lat, kończyłam szkołę. KOMPLETNIE nic (nawet moje marzenia) nie zapowiadały tego, że kiedyś to ja dostanę taka propozycję – podsumowała współpracę z Garnier Sylwia Butor.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Producenci
24.02.2025 19:44
Gillian Anderson – nową globalną ambasadorką L’Oréal Paris
56-letnia Gillian Anderson będzie twarzą najnowszej kampanii kosmetyków z linii Age PerfectCass Bird dla L‘Oréal Paris

Koncern L’Oréal Paris podjął współpracę z aktorką, pisarką i aktywistką Gillian Anderson. 56-letnia gwiazda, pamiętna agentka Scully z serialu “Z Archiwum X”, będzie twarzą najnowszej kampanii kosmetyków z linii Age Perfect.

Kobiety są niezwykłe: wyjątkowe, złożone, błyskotliwe, piękne wewnętrznie i zewnętrznie, w każdym wieku. Jednak otaczająca je narracja i starzenie się niezwykle rzadko, o ile w ogóle, to odzwierciedla – podkreśla Gillian Anderson. – L’Oréal Paris od dziesięcioleci wspiera kobiety w każdym wieku, jestem podekscytowana tym, że ​​mogę do tego dołączyć, ponieważ marka inspiruje kobiety do wyzwolenia się ze stereotypów i postawienia siebie w centrum własnych historii – wyjaśnia aktorka.

Kampania Age Perfect, do której sesję w Paryżu wykonał amerykański artysta Cass Bird, podkreśla celebrowanie pełni życia. 

L‘Oréal Paris uzasadnia zaangażowanie Anderson jej postawą, która “głęboko rezonuje” z podstawowymi wartościami marki, takimi jak wspieranie i wzmacnianie roli kobiet, zrównoważony rozwój oraz inkluzywność.

Jesteśmy zaszczyceni, że możemy powitać Gillian Anderson w L’Oréal Paris. Nie tylko jest ona prawdziwą ikoną z trwającą od kilkudziesięciu lat karierą w filmie i w teatrze, ale również podziela ona misję L’Oréal Paris, aby umożliwić kobietom cieszenie się własnym pięknem niezależnie od wieku – komentuje Delphine Viguier-Hovasse, globalna prezes L’Oréal Paris. 

Urodzona w Chicago, wychowana w Londynie i Michigan, Anderson zyskała największą sławę jako agentka Dana Scully w serialu “Z Archiwum X”. Media przypominają, że rola ta zainspirowała wiele kobiet do podjęcia kariery w medycynie i nauce, a zjawisko to stało się znane jako “efekt Scully”. 

Aktorka zagrała wiele silnych, niezależnych postaci kobiecych – w ostatnich latach mogliśmy ją oglądać w takich serialach jak “Sex education” czy “The Crown”, gdzie mistrzowsko wcieliła się w postać byłej premier Wielkiej Brytanii – Margaret Thatcher.

Anderson działa ponadto jako feministka i orędowniczka praw kobiet, wspierając wiele kobiecych organizacji. Jest również współautorką książki “We: A Manifesto for Women Everywhere” i autorką podcastu What Do I Know?!

Czytaj też: 

Supermodelka Paulina Porizkova po 30 latach powraca do współpracy z Estée Lauder

56-letnia Kelly Rutherford zachwyca naturalną urodą w kampanii Caudalie

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
13. kwiecień 2025 18:15