StoryEditor
Włosy
25.03.2022 00:00

Czerwony brąz i ciepły blond – najmodniejsze kolory włosów na wiosnę 2022

Strzyżenie warstwowe, a w koloryzacji odcienie czerwonego brązu i ciepłe blondy – to najmodniejsze trendy w stylizacji i koloryzacji włosów na tegoroczną wiosnę. Nie brak tu również kolejnych wariacji na temat ombre i kolorowych końcówek – o czym portalowi wiadomoscikosmetyczne.pl opowiada Łukasz Szymczak, stylista fryzur, właściciel salonu Luisse w Łodzi.

Pierwszy dzień wiosny już za nami. Za oknem coraz cieplej. Dla wielu osób to sygnał startowy do rozmyślań o nowej fryzurze i kolorze na włosach. Co jest modne w tym sezonie?

Aktualnie największym trendem w kontekście włosów są dodające objętości, ruchu i lekkości strzyżenia warstwowe. Zarówno długie jak i krótkie cieniowane pasma kradną serca kobiet w każdym wieku. Ale na jedno trzeba uważać – fryzura idealnie sprawdzi się u posiadaczek włosów puszących się, niesfornych, z tendencją do kręcenia się. Odpowiednie cieniowanie stworzy nam tutaj elegancką, spójną fryzurę, która będzie robić wrażenie w każdych warunkach, a przede wszystkim będzie się naturalnie układać.

Nie jest to jednak propozycja dla kobiet, które mają naturalnie proste i bardzo delikatne włosy. U nich świetnie sprawdzi się za to lekka grzywka podkreślająca rysy twarzy, którą z łatwością można wymodelować podczas suszenia włosów, oczywiście pamiętając o termoochronie.

Czytaj też: Termoochrona to klucz do pięknych włosów

A kolor?

Trendy wskazują na odcienie czerwonego brązu. Brunetkom pragnącym delikatnej zmiany może spodobać się ta koloryzacja. W takim wydaniu mogliśmy już widzieć chociażby Kendall Jenner.

Wydaje się, że Polki wciąż najmocniej kochają blond. Na jaki jego odcień powinny postawić w tym sezonie?

To prawda, Polki kochają blond pod każdą postacią – chłodne tonacje, ciepłe, niemalże białe, jak i te wpadające w rudość. Wariacji na temat blondu jest tak wiele, że dopasujemy go niemalże do każdego typu urody. I choć w tym sezonie zdaje się królować ciepły, niemalże brzoskwiniowy odcień, to tak naprawdę każda jego wersja odpowiednio dobrana do urody i kolorytu twarzy, zawsze będzie stanowić modne uzupełnienie stylizacji.

Muszę jednak przyznać, że blond to niezmiernie trudny kolor. Wymaga profesjonalnej wiedzy, fryzjerskich umiejętności oraz poczucia estetyki. To dlatego znaczna przewaga klientek salonów fryzjerskich to kobiety o blond włosach.

Na jakie modne rozwiązania mogą sobie pozwolić w tym sezonie osoby gotowe na maksymalne szaleństwa kolorystyczne, a co można zaproponować tym bardziej zachowawczym?

W ostatnim czasie możemy zaobserwować promowany w Azji trend polegający na kontrastowym rozjaśnieniu samych końcówek. Przypomina to bardzo uproszczoną wersję ombre, pozbawioną jednak przejścia kolorystycznego. Taki pas rozjaśnionych włosów możemy następnie dowolnie personalizować, nadając mu upragniony kolor. W ten sposób, trend sprawdzi się zarówno dla tych chcących zaszaleć, jak i u zwolenników bardziej stonowanych propozycji – wszystko zależy od koloru końcówek. Jak dla mnie fajnym pomysłem jest zafarbowanie rozjaśnionych pasm na pastelowy odcień lawendy czy różu, który będzie idealnym uzupełnieniem stylizacji na ciepłe dni.

Czy nadal trendy są włosy siwe? Jak o nie dbać, by nie wyglądały na zaniedbane?

Modę na szare czy też srebrne włosy pożegnaliśmy tak naprawdę ładnych parę lat temu. I choć obecnie trendy fryzjerskie skłaniają się w kierunku natury, to jednak styliści częściej nadają włosom wygląd zbliżony do indywidualnej urody każdej klientki, ewentualnie z odświeżającymi cały look refleksami.

Naturalne siwe włosy są bardzo trudne w utrzymaniu tak, aby wyglądały dobrze. W większości przypadków są bardzo suche, a w związku z tym niesforne i trudne do ułożenia. Przede wszystkim należy dogłębnie je nawilżać.

Czytaj też: Siwe włosy są piękne, tylko potrzebują właściwej pielęgnacji

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Włosy
25.12.2024 13:37
Olejowanie włosów – trend pielęgnacyjny z Indii, który podbija świat
Llejowanie włosów stało się inspiracją dla wielu marek kosmetycznych, które wprowadzają na rynek produkty oparte na ajurwedyjskich recepturachfot. stock.adobe.com

Olejowanie włosów to znana od wieków technika pielęgnacyjna, wywodząca się z Indii, będąca fundamentem dbania o zdrowe i piękne włosy. W ostatnich latach ten rytuał zdobył popularność na całym świecie (również w Polsce), stając się inspiracją dla miłośników naturalnej pielęgnacji.

Dlaczego olejowanie włosów stało się tak cenione? i jakie są jego największe zalety?

W kulturze hinduskiej pielęgnacja włosów ma głębokie znaczenie symboliczne i praktyczne. Olejowanie włosów było nie tylko zabiegiem kosmetycznym, ale także elementem codziennego życia, związanym z tradycją Ajurwedy – starożytnego systemu medycyny indyjskiej. 

Hinduski rytuał olejowania włosów obejmował stosowanie naturalnych olejów, takich jak olej kokosowy, sezamowy czy amla, które miały za zadanie nie tylko odżywiać włosy, ale także relaksować. 

Masaż głowy z użyciem olejów poprawia krążenie krwi, wspiera zdrowy wzrost włosów i działa kojąco na zmysły.

Zalety olejowania włosów

Współczesny świat fryzjerstwa coraz chętniej sięga po naturalne metody pielęgnacji, a olejowanie włosów doskonale wpisuje się w ten trend, będąc skutecznym i bezpiecznym sposobem na poprawę kondycji. Olejowanie włosów zyskało uznanie dzięki swoim licznym zaletom, w tym:

  • intensywnemu nawilżeniu i regeneracji włosów, które często są przesuszone na skutek stylizacji i działania czynników zewnętrznych,
  • wzmocnieniu struktury włosa i redukcji ich łamliwości,
  • poprawie blasku i elastyczności włosów,
  • działaniu przeciwłupieżowemu i kojącym efektom na skórę głowy.

Oleje najczęściej stosowane w pielęgnacji

Dobór odpowiedniego oleju to klucz do sukcesu w pielęgnacji włosów. W hinduskiej tradycji najczęściej stosowane są oleje takie jak kokosowy, rycynowy, sezamowy, a także olej amla, który jest bogaty w witaminę C i antyoksydanty. Każdy z nich ma swoje unikalne właściwości

Olej kokosowy: jest doskonały dla włosów suchych i zniszczonych. Dzięki lekkiej konsystencji łatwo wnika w strukturę włosa, głęboko go nawilżając. 

Olej rycynowy: wspiera porost włosów i wzmacnia cebulki, co sprawia, że jest idealny dla osób borykających się z wypadaniem włosów. 

Sezamowy: często stosowany w Ajurwedzie, ma właściwości przeciwłupieżowe i działa kojąco na skórę głowy. 

Olej amla: jest ceniony za swoje działanie wzmacniające i nadające włosom piękny, zdrowy blask.

Jak wykonać olejowanie włosów?

Proces olejowania włosów jest prosty. Przede wszystkim należy wybrać odpowiedni olej, dostosowany do potrzeb włosów i skóry głowy. Olej można delikatnie podgrzać, aby zwiększyć jego wchłanialność, a następnie nałożyć na skórę głowy i całą długość włosów. Masaż głowy powinien być wykonany delikatnymi, kolistymi ruchami, co pobudzi krążenie krwi i ułatwi wchłanianie składników odżywczych. 

Po aplikacji oleju włosy najlepiej owinąć ciepłym ręcznikiem i pozostawić na co najmniej godzinę, a w przypadku intensywniejszego efektu – na całą noc.

Olejowanie jako globalny trend

Wraz z popularyzacją naturalnej pielęgnacji, olejowanie włosów stało się inspiracją dla wielu marek kosmetycznych, które wprowadzają na rynek produkty oparte na ajurwedyjskich recepturach. 

Szampony, maski i odżywki wzbogacone o oleje stały się bestsellerami, a liczne salony fryzjerskie oferują rytuały pielęgnacyjne inspirowane hinduskimi tradycjami. Social media, blogi i fora internetowe obfitują w historie osób, które dzięki regularnemu olejowaniu osiągnęły zdumiewające efekty, co tylko potwierdza skuteczność tej metody. (Źródło: L’Oréal Paris)

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
17.12.2024 18:50
Monika Frydrych, Luare: Brakowało mi polskiej marki, oferującej luksusową pielęgnację, świetne składniki i czyste składy
Monika Frydrych, założycielka nowej polskiej marki LuãreFot. mat.prasowe

Postanowiłam podejść do pielęgnacji włosów inaczej. Moim celem było stworzenie marki, która uprości pielęgnację i stanie się odpowiedzią na potrzeby klientek, które nie chcą spędzać trzydziestu minut przed sklepową półką, przytłoczone wyborem produktów. Tak narodziła się idea kapsułowej pielęgnacji włosów – mówi Monika Frydrych, założycielka nowej polskiej marki Luãre.

Co spowodowało, że zdecydowała się Pani na stworzenie własnej marki z kosmetykami do pielęgnacji włosów? Polska w ostatnich kilku latach stała się wiodącym producentem w tej kategorii, od czasów pandemii nowe marki produktów dedykowanych włosom rosną jak grzyby po deszczu… 

Faktycznie, kategoria pielęgnacji włosów w Polsce bardzo rośnie, a nowe marki lub dedykowane włosom linie pojawiają się już chyba każdego dnia. W tym dynamicznie rozwijającym się rynku dostrzegłam jednak dwa znaki zapytania: fokus na markach masowych oraz związany z tym przesyt. Półki drogerii są przepełnione kosmetykami, które często koncentrują się na pojedynczych problemach włosów, co sprawia, że konsumentka czuje się zagubiona. Każda z nas chce mieć przecież nawilżenie, regenerację, blask, miękkość, objętość – ale czy to naprawdę oznacza, że musimy włożyć do koszyka aż pięć różnych produktów? 

Z moich badań, a w toku projektu przeprowadziłam ponad 1500 ankiet, wynika również, że klientki są przytłoczone nie tylko ilością, ale także formą produktów – kształtem, kolorami, intensywnym designem, który jest charakterystyczny dla marek z kategorii pielęgnacji włosów. Okazało się, że mało jest produktów, które rezonują z nimi estetycznie – takich, które chciałyby postawić na swojej półce (a może nawet umieścić w instagramowej relacji?), które niosłyby za sobą atmosferę relaksu i odprężenia.

Ja sama miałam identyczne spostrzeżenia, które stały się bazą dla Luare – brakowało mi polskiej marki, która oferowałaby luksusową pielęgnację, opartą na świetnych składnikach i czystych składach. Marki, która nie przytłaczałaby mnie ilością produktów, ale oferowała przemyślany, łatwy do wdrożenia rytuał. A przy okazji – rezonowałaby ze mną zarówno estetycznie, jak i komunikacyjnie. 

image
Cała koncepcja marki opiera się na harmonii, organicznych kształtach i stonowanej kolorystyce – beżach i zieleniach, które przywodzą na myśl naturę i spokój
Fot. mat.prasowe

Postanowiłam więc podejść do pielęgnacji włosów trochę inaczej. Zamiast mnożyć włosingowe etapy postawiłam sobie za cel stworzenie marki, która upraszcza pielęgnację i eliminuje chaos. Marki, która będzie odpowiedzią na potrzeby osób poszukujących balansu w codziennym życiu – klientek, które nie chcą spędzać trzydziestu minut przed sklepową półką, przytłoczone wyborem. Tak narodziła się idea kapsułowej pielęgnacji włosów, której bazą jest minimalistyczna, ponadczasowa garderoba, złożona z najlepszej jakości produktów – dokładnie jak w modzie, tylko dla włosów. 

Jakie są główne założenia, filozofia marki Luare? Jaką niszę zapełnią Pani zdaniem te produkty? 

Luare to pierwsza polska luksusowa marka do pielęgnacji włosów, która redefiniuje codzienne rytuały dbania o włosy. Moim celem jest stworzenie ponadczasowej „garderoby kapsułowej”, złożonej z multifunkcyjnych, najwyższej jakości produktów o czystych, dopracowanych składach. Każdy z nich wzajemnie się uzupełnia, tworząc harmonijną całość, niczym idealnie skrojona wełniana marynarka czy kaszmirowy sweter – tylko dla włosów. 

Luare to nie tylko kosmetyki, ale także idea, która łączy minimalistyczną estetykę, ponadczasową funkcjonalność i luksusowe doświadczenie. Tworzę produkty dla osób, które cenią prostotę, jakość i dbałość o detale, a także poszukują harmonii w codziennych rytuałach pielęgnacyjnych. Luare wyróżnia się minimalistycznym podejściem do pielęgnacji oraz luksusową jakością, odpowiadając na dynamicznie rosnące zainteresowanie kosmetykami premium. Zamiast skupiać się na chwilowych efektach, marka stawia na długofalowe wsparcie zdrowia włosów i skóry głowy, przekształcając funkcjonalną rutynę w przyjemny, kompleksowy rytuał. Produkty Luare to odpowiedź na potrzebę uproszczenia codziennych wyborów oraz stworzenia spójnego systemu pielęgnacji, który dba o kondycję włosów na lata.

Czym Luare będzie się wyróżniać spośród produktów obecnych już na rynku? 

Jednym z wyróżników Luare są luksusowe akcesoria do włosów, tworzone ręcznie z surowców pochodzenia naturalnego, w najlepszych na świecie manufakturach w Szwajcarii i Francji. Zamiast plastikowych, masowo produkowanych dodatków, Luare oferuje akcesoria wykonane z naturalnych, szlachetnych materiałów. Misją marki jest redefinicja kategorii akcesoriów do włosów – pragniemy podnieść ich standard i uczynić z nich przedmioty nie tylko funkcjonalne, ale również designerskie i trwałe.

To, co istotne, to fakt że Luare bazuje na społeczności, która odegrała kluczową rolę w procesie tworzenia produktów. Od samego początku wierzyłam, że najlepsze rozwiązania powstają we współpracy z klientami. Sugestie, potrzeby i opinie zebrane podczas moich badań stały się podstawą finalnych decyzji dotyczących składu, zapachu, designu, a nawet kolorystyki opakowań. Dzięki tej współpracy każdy produkt jest odpowiedzią na prawdziwe potrzeby klientów. 

image
Luare ma być marką, będącą odpowiedzią na potrzeby osób poszukujących balansu w codziennym życiu
Fot. mat.prasowe

Od strony estetycznej marka była inspirowana minimalizmem i portugalskim wybrzeżem. Opakowania zostały wykonane z surowej tektury, której faktura przypomina piasek. Na ich frontach widoczne są tłoczenia w kształcie fal, a butelka olejku z matowego szkła nawiązuje do szkła wygładzonego przez wodę. Grzebień, kluczowy punkt naszej kolekcji, jest inspirowany wydmami stworzonymi przez wiatr.

Cała koncepcja marki opiera się na harmonii, organicznych kształtach i stonowanej kolorystyce – beżach i zieleniach, które przywodzą na myśl naturę i spokój. Nawet zapach naszych produktów, który powstał we współpracy z jednym z najstarszych domów zapachowych w Szwajcarii, przywodzi na myśl leniwe popołudnie nad oceanem – z nutami rozgrzanego piasku, drzew pomarańczowych, pobliskiego lasu, jaśminu i wtopionego w skórę kremu do opalania.

Skąd wzięła się nazwa marki, i co ona oznacza? 

Nazwa marki "Luare" jest to portmanteau dwóch portugalskich słów: lua (księżyc) i mare (ocean). Symbolizuje balans i blask, który przejawia się zarówno w naszym wnętrzu, jak i na zewnątrz.

Ile czasu trwały przygotowania, opracowanie planu działań? Od czego Pani rozpoczęła ten cały proces?

Przygotowania trwały ponad dwa lata. Początkowy etap polegał na sukcesywnym zbieraniu środków, ponieważ projekt był bootstrapowany, a ja przygotowywałam się finansowo do rezygnacji z pracy na etacie. W tym czasie (pierwszy rok) pracowałam jeszcze w Zalando, gdzie prowadziłam zespół PR-owy na Europę Środkowo-Wschodnią i Benelux.

Pierwszy rok to też czas poszukiwania inspiracji, analizowania trendów, przeprowadzania badań rynku i definiowania potrzeb klientów. Następnie skupiłam się na znalezieniu odpowiednich partnerów, co okazało się najtrudniejszym zadaniem w całym projekcie. Na przykład grzebienie naszej marki produkuje manufaktura w Szwajcarii, która współpracuje z najbardziej luksusowymi markami na świecie. Tych firm nie znajduje się w Google. Co ciekawe, na początku odmówili współpracy, ale wtedy postanowiłam ich odwiedzić i po długiej rozmowie udało mi się przekonać ich do wspólnego projektu. Dziś to mój ulubiony partner biznesowy, z którym tworzymy właśnie kolejny, wyjątkowy dla nas obu produkt, pod który stawiają całą linię produkcyjną, czego nie robili od początku swojego istnienia, czyli od przeszło 70 lat. To doświadczenie utwierdziło mnie w przekonaniu, jak ważne w biznesie są relacje. 

Drugi rok był już poświęcony pracy nad konkretnymi produktami, w tym opracowywaniu formuł kosmetyków oraz designu opakowań czy przygotowywaniu całej identyfikacji wizualnej oraz planu działania na czas, gdy marka będzie blisko startu. 

Jak opracowywana była koncepcja marki? Chodzi mi o identyfikację wizualną, projekt i logo, oraz decyzję, jakie produkty wejdą w skład linii? 

Etap poszukiwania inspiracji był chyba moim ulubionym, ponieważ tematy związane z designem i sztuką są mi bardzo bliskie. Inspiracja wizualna dla Luare przyszła bardzo naturalnie, bo w tamtym czasie razem z rodziną mieszkałam w Portugalii, 4 kilometry od oceanu, zaraz pod Lizboną. Ocean był dla mnie zawsze ogromnym źródłem inspiracji, fascynowała mnie jego siła, a jednocześnie spokój, który ze sobą niesie. Z resztą nawet w moim salonie wisi obraz artystki młodego pokolenia, Alex Woronowskiej, z serii "Oceany". Tak więc portugalskie wybrzeże stało się naturalnym punktem wyjścia dla całej estetyki marki. Kształty produktów, tekstura opakowań, kolorystyka, a nawet nazwa i sygnet marki który tworzą cztery litery "L" układające się w fale zostały zainspirowane tym wyjątkowym miejscem – jednak w bardzo nieoczywisty, wymykający się pojęciom sposób. 

Od początku wiedziałam też, z kim chcę współpracować przy tworzeniu identyfikacji wizualnej. Wybrałam studio projektowe, którego prace śledziłam od dawna i którego estetyka – lekko retro, ale w nowoczesnym wydaniu – bardzo ze mną rezonowała. 

Decyzja o tym, jakie produkty znajdą się w pierwszej kolekcji, też była dość naturalna. Wiedziałam, że Luare ma być kapsułową garderobą dla włosów, minimalistyczną i ponadczasową. Taką idealną podstawą codziennej pielęgnacji. Dlatego skupiłam się na stworzeniu solidnej bazy: szamponu, odżywki i hybrydowego, lekkiego olejku do włosów – trzech kluczowych produktów, które są fundamentem zdrowej rutyny pielęgnacyjnej.

Do tej podstawowej linii kosmetyków dodałam luksusowe akcesoria, które stanowią przedłużenie pielęgnacyjnego rytuału i mają nie tylko funkcję praktyczną, ale również estetyczną. Grzebień o szerokich zębach, idealny do rozczesywania włosów, wczesywania odżywki czy masażu skóry głowy, do tego klamry, spinki i gumki, które wspierają stylizację i dodają codziennej rutynie odrobinę luksusu. Wybór tych akcesoriów wynikał z potrzeby stworzenia kolekcji kompletnej, minimalistycznej i przemyślanej, która łączy funkcjonalność z ponadczasowym designem.

Kwestia moim zdaniem najbardziej wymagająca to składy produktów, opracowanie formuł, certyfikaty i normy, produkcja, uwzględnienie CSR – czyli te najbardziej specjalistyczne zagadnienia. Jaki był Pani udział w tej części całego przedsięwzięcia? 

Tematy związane z formułami, certyfikatami czy spełnieniem norm były dla mnie najbardziej wymagającą częścią całego przedsięwzięcia, głównie dlatego, że nigdy wcześniej nie uczestniczyłam w procesie NPD. Pracując dla globalnych firm, takich jak L’Oréal czy Coty, zajmowałam się przede wszystkim komunikacją, a produkty często były już gotowe i po prostu przekazywane nam do dalszej pracy. Dlatego tworzenie Luare od podstaw było dla mnie nowym, ogromnym wyzwaniem.

Pomogło to, że mam duże szczęście do ludzi i szeroką siatkę kontaktów. Od samego początku w całym procesie mogłam liczyć na wsparcie ekspertów branżowych – często moich koleżanek i kolegów z poprzednich miejsc pracy. Trafiłam też na fantastyczną mentorkę – wybitną specjalistkę w swojej dziedzinie, która pomogła mi zrozumieć i przejść przez najbardziej skomplikowane etapy. To właśnie ona była moim największym wsparciem, doradzając, konsultując i dzieląc się swoim doświadczeniem na każdym kroku. Nie wiem, czy bez jej pomocy byłabym w stanie podjąć się tego wszystkiego.

Choć to ja prowadziłam i nadzorowałam cały proces i ode mnie wyszła inspiracja i cały koncept, oczywiście nie zrobiłam tego w pojedynkę. Poszczególne aspekty, takie jak bezpieczeństwo produktów czy zgodność z normami, konsultowałam z safety assessorami oraz doświadczonymi laboratoriami. Współpracowałam z nimi też przy tworzeniu formuł, które są nie tylko skuteczne, ale również zgodne z filozofią czystych składów, które od początku były dla mnie priorytetem.

Tematy związane z CSR były mi z kolei bardzo bliskie już wcześniej. To naturalne przedłużenie mojego doświadczenia w pracy w branży, gdzie odpowiedzialność społeczna i zrównoważony rozwój coraz częściej stają się kluczowymi elementami strategii marek. Dlatego przy Luare od początku zadbałam o to, by wszystkie produkty – od kosmetyków po akcesoria – powstawały z poszanowaniem środowiska i etycznych standardów.

Kiedy kosmetyki trafią na rynek i jak będzie wyglądać ich dystrybucja? Będą dostępne stacjonarnie na półkach drogerii lub perfumerii, czy stawia Pani na sprzedaż online?

Od 6 grudnia działa juz sklep internetowy Luare. Na ten moment skupiam się na rozwoju własnego kanału e-commerce, by zbudować solidne fundamenty i osadzić markę na rynku. Pierwotnie planowałam poświęcić pierwszy rok działalności właśnie na rozwój tego kanału sprzedaży. 

Miłym zaskoczeniem było jednak to, że już w dniu startu marki odezwały się do mnie dwie bardzo duże sieci handlowe zainteresowane współpracą. Obecnie prowadzę rozmowy z kilkoma większymi sieciami oraz luksusowymi concept store‘ami, zarówno on- jak i offline’owymi, które podzielają wizję i filozofię marki. 

Jakie produkty, gadżety do włosów będą uzupełniać linię produktów kosmetycznych? Widziałam na Instagramie marki, że uznaniem spotkały się grzebienie do włosów – rzeczywiście, bardzo zwracające uwagę…

Oprócz kosmetyków, takich jak szampon, odżywka i olejek do włosów, które stanowią fundament kapsułowej kolekcji Luare, wprowadziłam także wyjątkowe akcesoria do włosów, które szybko zyskały uznanie w mediach społecznościowych, co następnie pozytywnie odbiło się na sprzedaży. Szczególnym zainteresowaniem cieszy się grzebień do włosów, który szybko stał się jednym z najbardziej pożądanych produktów w naszej ofercie.

image
Grzebień The Coastal Comb jest wykonany z acetatu celulozy, nazywanego także szylkretem
Fot. mat.prasowe

Grzebień The Coastal Comb to coś więcej niż zwykłe akcesorium – to unikalna i zupełnie nowa jakość na polskim rynku. Wykonany z acetatu celulozy, nazywanego także szylkretem, jest nie tylko przyjazny środowisku, ale także delikatny dla włosów, trwały i ponadczasowy. Klientki na socialach piszą, że jest to produkt, który wykracza poza kategorię kosmetycznego akcesorium – jest  sztuką użytkową, produktem, który pięknie wygląda na łazienkowej półce oraz jest przy okazji bardzo instagramowym obiektem, który chce się fotografować.

Oprócz grzebienia, nasza kolekcja obejmuje także luksusowe klamry i spinki do włosów, które powstają ręcznie w renomowanej manufakturze we Francji. Są one połączeniem minimalistycznego designu i najwyższej jakości wykonania, co wyróżnia je na tle masowo produkowanych plastikowych akcesoriów. Dopełnieniem kolekcji są jedwabne gumki do włosów, wykonane z najwyższej jakości włoskiego jedwabiu, w butikowym atelier na południu Polski. Cała linia akcesoriów jest przemyślana tak, aby tworzyć harmonijną całość z kosmetykami, ale też pasować do siebie nawzajem. 

Czy odważyłaby się Pani na tak odważny krok, jakim jest stworzenie marki kosmetycznej, gdyby nie lata doświadczeń w tej branży i świetna jej znajomość? Co pomogło Pani najbardziej? 

Myślę, że lata doświadczeń w branży beauty, znajomość rynku i network, który zbudowałam przez te wszystkie lata, miały kluczowe znaczenie. Jestem osobą, która podejmuje decyzje bardzo świadomie i z rozwagą, a start marki kosmetycznej był dla mnie poważnym krokiem, poprzedzonym gruntownym przygotowaniem. To była przemyślana, zaplanowana i osadzona w realiach rynkowych decyzja. 

To, co najbardziej mi pomogło, to właśnie siła networkingu i wsparcie osób, które znałam i którym ufałam. Choć proces tworzenia produktu był dla mnie czymś zupełnie nowym, bo wcześniej w pracy dla globalnych firm zajmowałam się gotowymi produktami, znałam ekspertów, do których mogłam zwrócić się o pomoc i którzy wspierali mnie w tym procesie. 

Wiedza o konsumentach, trendach i e-commerce, którą wyniosłam z wcześniejszych miejsc pracy, była z pewnością dodatkowym atutem. Zawsze interesowałam się tym, czego ludzie potrzebują, jakie są ich oczekiwania i w którą stronę zmierzają trendy. To pozwoliło mi spojrzeć na cały projekt z odpowiedniej perspektywy.

Ale kluczowe było też moje podejście. Wiedziałam, że aby odnieść sukces, muszę się temu w pełni poświęcić. Postawiłam siebie w sytuacji bez wyjścia – zrezygnowałam z pracy etatowej, aby skupić się wyłącznie na budowie marki. Oczywiście odpowiednio się do tego przygotowałam, ale chciałam uniknąć sytuacji, w której mam „plan B,” który mógłby mnie rozpraszać. W psychologii mówi się, że gdy mamy plan awaryjny, to często podświadomie osłabia naszą determinację. Ja wiedziałam, że chcę się skupić w 100 procentach na tym projekcie, bo tylko wtedy mogę osiągnąć sukces.

W jaki sposób chce Pani promować Luare? 

Luare zostało zbudowane na społeczności. Jeszcze na długo przed startem marki, na długo przed wydaniem pierwszej złotówki, pytałam klientki o preferencje dotyczące składników, zapachu, opakowań czy frustracji związanych z pielęgnacją włosów. Zebrane odpowiedzi miały wpływ na niemal każdy aspekt powstawania marki. W tym kontekście naturalnym było budowanie komunikacji w oparciu o media społecznościowe, storytelling i współpracę z wybranymi twórcami. Duże znaczenie mają także działania PR. Pierwsze efekty działań już są widoczne – w zeszłym tygodniu marka została wyróżniona w publikacji przez magazyn Vogue, z czego jestem bardzo dumna. 

W najbliższej przyszłości planuję intensyfikację działań social mediowych i digital marketingowych ale także crossowe współprace z markami spoza branży beauty. Celem jest dotarcie do moich klientek w miejscach, w których realnie spędzają czas. 

W planach jest docieranie do polskich konsumentek, czy również próba zdobycia klientek poza granicami kraju?

Mam też ambicje międzynarodowe. Moim długofalowym celem jest z pewnością ekspansja na rynki zagraniczne, ponieważ oferowane przez Luare produkty bazują na ponadczasowości i designie, który wykracza poza standardy jednego, konkretnego rynku. Z tą myślą powstawały opakowania, które już na starcie są gotowe do internacjonalizacji. Jednocześnie dbam o to, by Luare było dostępne i bliskie polskim konsumentom, ponieważ to oni od początku są fundamentem naszej marki.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
26. grudzień 2024 14:58