StoryEditor
Ciało
17.09.2014 00:00

Joanna Jabłczyńska: Nigdy się nie nudzę

Aktorka (również dubbingowa), piosenkarka, dziennikarka, sportsmenka i radca prawny. Joanna Jabłczyńska, która dzięki urokowi osobistemu już od kilkunastu lat podbija serca publiczności, udowadnia, że ciężką pracą i wytrwałością można przenosić góry i sprawić, by doba miała więcej niż 24 godziny. Zawsze uśmiechnięta, zaraża innych optymizmem i pogodą ducha.

Agnieszka Saracyn-Rozbicka: Antoine de Saint-Exupéry stwierdził, że „jeśli muzyk spędza bezsenne noce, tworząc wielkie dzieło, to jest to piękna bezsenność”. Czy znajdujesz w tym cytacie analogię do swojego życia? Czy wiele takich bezsennych nocy masz za sobą?
Joanna Jabłczyńska:
Jeśli chodzi o tworzenie postaci, w które przyszło mi się wcielać, to nie. Zazwyczaj jest tak, że gdy idę na plan, to scenę czytam przed samym wejściem – naprawdę. Nawet nie mam swojego scenariusza, tylko pożyczam od partnera, z którym gram w danej scenie. Tak samo nie mam problemu ze stresem – absolutnie nie zdarzyło mi się nie spać, bo denerwowałam się wystąpieniem przed kamerą. Natomiast w pracy radcy prawnego to jak najbardziej. Mam za sobą mnóstwo zarwanych nocy, również tych ostatnich.
Domyślam się, że jest to jednak piękna bezsenność, o której mówił pisarz.
J.J.:
(śmiech) Nie wiem, czy można moje pozwy rozpatrywać w kategoriach piękna. Na pewno są skuteczne. I piękne rozwojowo.
Jaka jest Twoja definicja piękna?
J.J.:
Im bliżej mi do 30-ki, tym łatwiej mi zaakceptować siebie i pogodzić się z moimi kompleksami. Dodatkowo już dawno przestałam patrzeć na inne osoby przez pryzmat ich wyglądu zewnętrznego. I jakkolwiek banalnie to zabrzmi, to zaczęłam doceniać ich wnętrze.  Dlatego dla mnie piękni są uśmiechnięci, pozytywnie nastawieni do życia i ambitni ludzie. Natomiast niekoniecznie przemawia do mnie kanon piękna obecny w mediach. Nie oceniam osób, które potrafią poświęcić nawet swoje zdrowie, żeby się w ten kanon wpisać, ale osobiście wolę piękno, które wynika z kształtowania siebie jako osoby i swojego charakteru. Tak więc nieważne, czy ktoś jest gruby czy chudy, urodziwy czy też nie, jeśli wyzwala dookoła siebie pozytywne emocje, to dla mnie jest piękny.
A jak w hartowaniu ducha i charakteru pomaga Ci sport?
J.J.:
Przede wszystkim dzięki sportowi nie muszę się przejmować swoim ciałem. Nie wyobrażam sobie bycia na diecie. Nie cierpię być głodna i jem bardzo dużo. A aktywność fizyczna pozwala mi zapomnieć o drakońskich dietach, które stosuje wiele dziewczyn z mojego otoczenia. Ponadto sport wyzwala w moim organizmie endorfiny, daje poczucie szczęścia i wywołuje uśmiech na twarzy, który, jak wcześniej wspomniałam, jest tak ważny w odczuwaniu piękna. Zauważyłam, że sportowcy to osoby pozytywnie nastawione do świata, pełne woli do działania. Dlatego bardzo lubię się wśród nich obracać. Nie spotkałam jeszcze smutnego sportowca, no chyba że któryś miał kontuzję (śmiech).
Twoją ulubioną dyscypliną jest kolarstwo.
J.J.:
Absolutnie. I tak na zawsze już pozostanie. Czasami, żeby uaktywnić inne partie mięśni,  trenuję triatlon, choć on też ma w sobie elementy kolarstwa, bieganie, jazdę na snowboardzie, łyżwach. Jednak dzięki temu ta miłość jest jeszcze większa, bo mogę wtedy za rowerem zatęsknić. Dlatego nawet zimą kombinuję, żeby pojeździć na torze kolarskim w Pruszkowie, chodzę na spinningi. Większość mojej aktywności stanowi rower i również po mieście staram się poruszać na dwóch kółkach.
Opowiedz o swojej współpracy z marką Venus.
J.J.:
Dostałam od nich propozycję i okazało się, że marka Venus jest zdominowana przez cudownych, pozytywnie nastawionych ludzi, a tylko z takimi lubię pracować. Oczywiście przed podpisaniem umowy przetestowałam ich kosmetyki, które okazały się świetne jakościowo, dlatego z przyjemnością używam ich na co dzień. Podoba mi się także to, że są to produkty polskie, a ja bardzo lubię wspierać rodzime firmy i pośrednio naszą gospodarkę. Powiem szczerze, że dostałam też inną propozycję od międzynarodowego koncernu, ale odrzuciłam ją, gdyż tego nie czułam. Tak już mam.
Twój ulubiony produkt.
J.J.:
Jeśli chodzi o markę Venus, to moim must have jest sorbet. Obecnie testuję antycellulitowy. Na razie nie mam problemów ze skórką pomarańczową i wierzę, że dzięki temu kosmetykowi jeszcze długo będę mogła cieszyć się jędrną skórą. Dla mnie ten sorbet jest genialny – świetnie nawilża ciało, błyskawicznie się wchłania i pięknie pachnie.
A jak dbasz o urodę?
J.J.:
Jestem zwolenniczką szybkiej pielęgnacji. Nie jestem z tych osób, które nadmiernie dbają o urodę i skupiają się na zabiegach upiększających. Na co dzień staram się być nieumalowana. Również z okazji imprez sportowych nie nakładam kosmetyków. Moja skóra na planie czy sesji zdjęciowej swoje dostanie, dlatego lubię, gdy może pooddychać. Sięgam po podstawowe kosmetyki, jak krem nawilżający. Jestem uzależniona od balsamów i pomadek. Specjalistycznych produktów jeszcze nie używam, choć moja manicurzystka mnie ściga, żebym sięgnęła choć po krem do rąk (śmiech). Jeszcze do tego nie dojrzałam. 
Na swojej stronie napisałaś, że Twoje życie jest jak teledysk...
J.J.:
Słucham bardzo dużo muzyki. Gdy jadę samochodem, gdy uprawiam sport, cały czas w mojej głowie gra jakaś muzyka i pozytywnie mnie nastraja. I jeśli mam ciężki trening, to czuję się jakbym kręciła teledysk – co najmniej do filmu „Rocky” (śmiech).
Często podkreślasz, że największą karą jest dla Ciebie odpoczynek.
J.J.:
Oj tak (śmiech).
Po kim to masz?
J.J.:
Wydaje mi się, że po tacie, bo to on jest typem sportowca – nie potrafi usiedzieć w jednym miejscu i to on zaszczepił we mnie miłość do kilku dyscyplin. Z kolei mama jest raczej domatorką, ale zaskakuje mnie każdego dnia. Kiedy jechałam na maraton rowerowy do Karpacza, to zabrałam ją ze sobą. Jest położną, o pełnych kształtach i raczej nie uprawia sportu, a mimo to weszła sama na Śnieżkę. Jestem z niej dumna i utwierdziłam się w przekonaniu, że upór i pracowitość odziedziczyłam właśnie po niej. 
Uczestniczyłaś w porodzie swojej siostry...
J.J.:
To prawda, byłam jej grupą wsparcia i widziałam poród od strony lekarzy. Pomimo bólu, jaki musi znieść kobieta, to uważam, że jest to najpiękniejsza rzecz, jaka zachodzi w naturze.
Chapeau bas. Większość osób na Twoim miejscu straciłaby przytomność.
J.J.:
Jestem uodporniona na widok krwi. Kiedyś pomagałam w wypadku. W sytuacjach ekstremalnych odnajduję hart ducha i zupełnie się nie boję.
A co Ci sprawia trudność?
J.J.:
Chyba odnalezienie cierpliwości. Gdy tylko mam chwilę, zaraz sobie ją zagospodarowuję jakimś zajęciem. A stojąc w korku, muszę się hamować, żeby nie zawrócić i jakoś go nie ominąć.
Jaka była dla Ciebie najtrudniejsza scena przed kamerą?
J.J.:
Najtrudniejsze dla mnie są wszystkie sceny, które naruszają moją intymność. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z partnerami, z którymi takie sceny odgrywałam – mam szczęście do wspaniałych kolegów z planu. Ja po prostu jestem typem romantyczki i osobą dość nieśmiałą w relacjach damsko-męskich. Każde zbliżenie ma dla mnie ogromne znaczenie. Niewielu osobom pozwalam na przytulenie się, nie mówiąc o pocałunku. Może jestem staroświecka, ale uważam, że pocałunek to romantyzm, wolność, coś niepoukładanego, taki żywioł... a na planie trzeba wykonywać wszystko w konkretnym momencie, pod odpowiednim kątem, żeby światło dobrze padało, etc. To rozkładanie na czynniki pierwsze jest okropne. Dlatego wszystkie sceny miłosne, intymne są dla mnie bardzo stresujące i bardzo je przeżywam. Jeszcze przez długi czas po zejściu z planu czuję się nieswojo. Wolę już płakać, krzyczeć, byle nie to.
Co Ci sprawia największą frajdę, praca w serialu, filmie, dubbingowanie czy może praca radcy prawnego?
J.J.: Połączenie
tego wszystkiego. Każda z tych dziedzin jest odskocznią od pozostałych. Na tym etapie mojego życia stawiam na prawo. Sprawia mi frajdę, gdy udaje mi się rozwikłać kolejne sprawy. Występowanie przed sądem, chodzenie na konferencje, wymyślanie kolejnych studiów, żeby tylko się rozwijać intelektualnie to dla mnie prawdziwa przyjemność. A przy okazji lubię połączenie tego wszystkiego ze sportem – wtedy przeżywam kompletne katharsis. Wszystkie części mojego życia są mi bardzo potrzebne.
To ile godzin ma Twoja doba?
J.J.:
Ostatnio mam wrażenie, że naprawdę więcej niż 24 godziny. Jest naprawdę ciężko, ale ja to lubię. Nawet jeśli dana działalność, projekt mi się kończy, to zaraz wymyślam sobie coś nowego. Na pewno nigdy się nie nudzę, ale przyznaję, że ostatnimi czasy chodzę niewyspana.
Zdarza Ci się wykorzystywać wiedzę prawniczą w życiu codziennym?
J.J.:
Absolutnie. Na każdym kroku. Co więcej, dzielę się nią ze znajomymi, rodziną, bo nieświadomość prawna ludzi jest dla mnie przerażająca. Jak również i to, że ludzie zgłaszają się do prawnika dopiero po podpisaniu niekorzystnych dla siebie umów z klauzulami, z których ciężko wybrnąć. Dlatego moja działalność polega też na tym – to taka moja misja, żeby ludzie do radcy prawnego przychodzili, zanim podejmą jakąś decyzję i podpiszą umowę, a nie dopiero wtedy, gdy już jest naprawdę źle.
Jaki szczyt jeszcze przed Tobą?
J.J.:
Mont Blanc. Nie ma szczytów, na które nie chciałabym wejść. A na razie, główny szczyt, na który się wspinam, to kancelaria, którą w październiku otwieram ze wspólnikiem. I to ona pochłania mnie bez reszty. 
W takim razie trzymam kciuki, żeby wszystko się udało.
J.J.:
Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć.
Rozmawiała:
Agnieszka Saracyn-Rozbicka

zdjęcia: materiały prasowe Venus/Pharma CF

NIE MOGĘ OBEJŚĆ SIĘ BEZ

Tusz do rzęs: nie używam, ponieważ mam doczepiane rzęsy metodą 1:1 marki Noble Lashes
Fluid: MAC, ponieważ mam nietypowy kolor skóry – oliwkowy. Tylko MAC produkuje podkład w tym kolorze
Pomadka: Która? Bo mam ich chyba milion (śmiech). Teraz patrzę na leżącą najbliżej mnie pomadkę Sephora.
Kremy: Krem do twarzy i ciała nawilżająco-ochronny marki Venus
Mleczko do ciała: Sorbet antycellulitowy Venus
Perfumy: Raczej unikam perfum. Jeśli już ich używam to są to perfumy DKNY (jabłuszka)


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Marketing i media
13.01.2025 15:02
Sara James twarzą najnowszej kampanii Rossmanna o samoakceptacji

Największa w Polsce sieć drogerii połączyła siły z artystką młodego pokolenia, aby dotrzeć ze swoim pozytywnym przekazem o samoakceptacji i wdzięczności dla własnego ciała także do młodych ludzi.

Jak przypomina Rossmann, w ubiegłym roku w misję sieci, mówiącej o wspieraniu i pomaganiu kochać siebie na co dzień, włączyli się m.in. aktorka Maja Ostaszewska były piłkarz Kuba Błaszczykowski. Spoty z ich udziałem zostały bardzo ciepło przyjęte.

Ten ważny, pozytywny przekaz kierujemy także do pokolenia nastolatek i nastolatków. Rossmann chce im życzliwie towarzyszyć podczas budowania rytuałów higienicznych i pielęgnacyjnych oraz poszukiwania własnego looku, czy zabawy z makijażem. Tak, aby akceptowali i doceniali swoją wyjątkowość, dobrze się czuli ze sobą i w swoim ciele. I właśnie w tym wspiera nas w najnowszym spocie Sara James – wyjaśnia Rossmann.

W listopadzie ukazała się piosenka „Psycho”, zapowiadająca debiutancki album Sary. Artystka wyjaśniała wówczas, że to dla niej wyjątkowo osobisty utwór, dla którego inspiracją były jej własne doświadczenia, związane z tematem zdrowia psychicznego.

Będąc młodą osobą trzeba stawić czoła dużej presji, np. bycia porównywanym z kimś innym czy byciu pod presją spełnienia oczekiwań rodziców, nauczycieli czy swoich własnych. Czasami staje się to przytłaczające, nie tylko dla młodszych pokoleń, ale dla każdego – wyznała Sara James w informacji towarzyszącej premierze singla.

Mimo że piosenki Sary mają wiele milionów odtworzeń na Spotify, a jej Instagram obserwują setki tysięcy fanów, droga młodej artystki obfitowała nie tylko w liczne sukcesy artystyczne. Sara musiała też radzić sobie z krzywdzącym ocenami, często też hejtem – nie tylko w wymiarze artystycznym. Jako córka Polki i Nigeryjczyka Sara doświadczyła też hejtu ze względu na wygląd, co – jak sama przyznaje – miało negatywny wpływ na jej samoocenę i akceptację własnego ciała.

To właśnie tej składowej dobrostanu psychicznego dotyka najnowszy spot Rossmanna. Sara James jest w nim idealną przewodniczką: jako wiarygodna ambasadorka troski o zdrowie psychiczne i samoakceptację w pokoleniu nastolatek, Sara jest ważnym głosem nie tylko dla identyfikujących się z nią fanek.

Obok Sary w spocie Rossmanna pojawiają się też młodzi debiutanci, poproszeni o opowiedzenie własnymi słowami o tym, za co kochają, lubią lub po prostu doceniają swoje ciało. Seria ich pozornie małych gestów i prostych, szczerych słów niesie ważny autentyczny przekaz: „Twoje ciało jest twoim domem. Pokochaj je. Pokochaj siebie” – podkreśla Rossmann.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Ciało
23.12.2024 08:05
Birkenstock wprowadził produkty pielęgnacyjne do stóp
Linia Birkenstock Care Essentials obejmuje gamę produktów do pielęgnacji stópfot. mat.prasowe

Renomowany niemiecki producent obuwia postanowił w tym roku poszerzyć swoją ofertę o gamę sześciu produktów, przeznaczonych do pielęgnacji stóp.

BIrkenstock, opierając się na swoim długoletnim dziedzictwie w zakresie produkcji zdrowego obuwia (początki firmy sięgają 1774 roku) zdecydował się na innowacyjne poszerzenie swojej oferty o całą gamę produktów do pielęgnacji stóp.

Jak podkreślają przedstawiciele niemieckiej firmy, nowa linia produktów stanowi zwieńczenie kilku lat badań i ma na celu „harmonijne połączenie aktywnej regeneracji i luksusu”. Produkty (kremy i peelingi) zostały przygotowane tak, aby nie tylko rozwiązywały problemy stóp, ale jednocześnie były przyjemne dla zmysłów poprzez swoje formuły, tekstury czy zapach. 

Linia Birkenstock Care Essentials obejmuje takie produkty, jak relaksujące sole do kąpieli, wygładzający pumeks, złuszczający peeling do stóp, odżywczy balsam, lotion łagodzący zmęczenie nóg i stóp, a także wyciszający, relaksujący suchy olejek.

Birkenstock zapewnia, że rozszerzenie oferty ma na celu zapewnienie klientom holistycznego dobrego samopoczucia, a także chodzenie “w zgodzie z naturą”.

Każdy z produktów został stworzony na bazie naturalnych olejków eterycznych - m.in. z drzewa cedrowego, paczuli, pomarańczy, cyprysu, petitgrain czy bergamotki.

Design opakowań jest z założenia prosty i minimalistyczny. Aluminiowe tubki oraz szklane butelki są wykonane w stu procentach z surowców z recyklingu oraz nadających się w pełni do ponownego przetworzenia.

Birkenstock, światowa ikona rynku mody, słynie z wysokiej jakości ergonomicznego, zdrowego obuwia (głównie klapek i sandałów), a także z kładzenia nacisku na wygodę, zrównoważony rozwój i ponadczasowy styl.

Czytaj też: Birkenstock rozwija się na rynku naturalnych produktów do pielęgnacji skóry

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
15. styczeń 2025 14:08