StoryEditor
Beauty
28.05.2015 00:00

Małgorzata Lewińska: Nie lubię próżni

Małgorzata Lewińska – aktorka teatralna i filmowa. Serca widzów zdobyła rolą żywiołowej i zwariowanej Patrycji Cwał-Wiśniewskiej w komediowym serialu „Lokatorzy” oraz jego kontynuacji, pt. „Sąsiedzi”. Gra, prowadzi bloga o urokach macierzyństwa i za pomocą kielni i zaprawy wyczarowuje przepiękne przedmioty domowego użytku. Prywatnie jest mamą czworga dzieci – Nastazji i Heleny oraz dwóch uroczych bliźniaków: Antoniego i Franciszka.

Zofia Kossak-Szczucka napisała, że „matka jak Pan Bóg może kochać wszystkie swe dzieci. Każde z osobna i każde najwięcej”...
Jako mama czworga dzieci całkowicie się pod tym stwierdzeniem podpisuję. Każde dziecko się kocha inaczej i każde inaczej się traktuje, choć intensywność kochania jest taka sama. Dodałabym także, że w różnych okresach ta miłość jest łatwiejsza lub trudniejsza. Najłatwiejsza jest miłość do malutkich dzieci, bezgranicznie wpatrzonych w mamę, potem, gdy zaczynają dorastać i się buntować, ta miłość w naturalny sposób staje się trudniejsza. Czy tego chcemy, czy nie, musimy zaakceptować to, że nasze dziecko jest odrębnym bytem, ma swoje zdanie i zaczyna samo o sobie decydować – to chyba najtrudniejszy test dla rodzica.
Jest Pani bardziej wymagającym czy pobłażającym rodzicem?
Ja jestem z rodzaju tych bardziej wymagających, ale nie zawsze konsekwentnych. Staram się być stanowcza w kwestiach dotyczących zasad moralno-etycznych, sytuacji, które wymagają odwagi cywilnej, przejawów uczciwości. Jednak często w życiu codziennym odpuszczam i potrafię być pobłażliwa.

O tym, jak rozwijają się Antek i Franek oraz o urokach bycia mamą bliźniaków, możemy przeczytać na Pani blogu Małgosia Lewińska do kwadratu. Jego pisanie stało się już codziennością?

Chciałabym bardzo, żeby tak było, bo jak powiedział mi 16-letni kolega mojej córki, o sukcesie bloga decyduje jego regularność. W ferworze codziennych obowiązków nie zawsze mam jednak czas. Zwłaszcza że wolę pisać długie teksty – jestem zdecydowanie typem felietonistki, a nie dziennikarki informacyjnej, poza tym na własnym blogu mogę sama stanowić o sobie – bez uproszczeń, na których żeruje prasa brukowa. Lubię niedopowiedzenia i dowcipny skrót myślowy, ale niestety to broń obosieczna – zapraszam do przeczytania mojego artykułu na ten temat właśnie, pt. „Kim jest Fryc i baba, czyli słowo klucz, czyli słów cięcie/gięcie i czas...” (malgosiadokwadratu.blogspot.com).
Kiedy tylko mam taką możliwość, siadam i piszę o tym, co mi w duszy gra. Zaczęłam, gdy dowiedziałam się, że jestem w ciąży bliźniaczej. Szukałam informacji na ten temat w internecie, znalazłam niewiele. Były one chaotyczne i w większości roztaczające przeraźliwe wizje o ciąży i wychowywaniu bliźniąt. Chciałam ten temat „odczarować” i nieco uporządkować zebrane przeze mnie wiadomości, doświadczenia. Tak powstał blog. Na razie wypracowuję regularność w pisaniu. Próbuję wprowadzać stałe pozycje. Zaczęłam od cyklu „obiady czwartkowe”. W ukazujących się na razie co dwa tygodnie tekstach chcę pokazać, jak można nauczyć dziecko, żeby było smakoszem. Sama już od najwcześniejszych lat życia moich dzieci staram się przyzwyczajać je do poznawania różnych smaków. Moje dziewczynki, gdy miały dwa lata, potrafiły jeść i sałatę, i szpinak, i kaszę gryczaną, i krewetki z czosnkiem (śmiech). Zamieszczam więc swoje pomysły i przepisy. Na blogu można też znaleźć porady i co jakiś czas dłuższy emocjonalny tekst o urokach macierzyństwa, mojej pracy oraz pasjach i życiu w ogóle.
 „Młot, kielnia, zaprawa”... a dalej „tłukę i układam kafelki” – to jeden z wpisów.
Tak, lubię tworzyć. Kiedyś chciałam iść do liceum plastycznego i myślałam o Akademii Sztuk Pięknych, ale zakochałam się w teatrze i poszłam w tym kierunku. Na kilka lat odeszłam od sztuk plastycznych, ale gdy byłam w ciąży z drugą córką, poczułam potrzebę, żeby do tego powrócić. Zaczęłam sama malować meble, witraże. Pamiętam, że nawet w 9. miesiącu ciąży, o zgrozo, stałam na drabinie z pędzlem. I tak mi zostało do dziś. Ogromną satysfakcję sprawia mi, gdy przedmiotom codziennego użytku można nadać zupełnie inny, nowy charakter i wygląd. Przed naszym domem, zainspirowana ławką Gaudiego w Barcelonie, również wymurowałam, wyrzeźbiłam i wykleiłam odłamkami dawnych dzbanków, kubków taką mozaikową ławeczkę. Efekt chyba robi wrażenie, bo ostatnio musiałam takie same ławki zrobić w ogrodzie u mojej mamy.

Często pokazuje Pani, że macierzyństwo nie jest w stanie Pani ograniczyć...

Gdy jedna z moich córek miała półtora roku, zjeżdżałyśmy razem z Kasprowego. Od razu zaznaczam, że dziś nie powtórzyłabym tego – zbyt wielu nieposiadających umiejętności szaleńców jeździ na nartach, a poza tym wyobraźnia, doświadczenie... Tam zauważył mnie Filip Bajon i obsadził w roli Laury w „Przedwiośniu”. Potrzebował dynamicznej i odważnej aktorki (śmiech). Staram się unikać wystąpień telewizyjnych z dziećmi, ale wychodzę z założenia, że skoro piszę bloga w duchu optymistycznym, to warto czasem pokazać na żywo, że bliźniaki to nic strasznego, że naprawdę można to wszystko ogarnąć.

Chłopcy mają ponad roczek. Jak znajduje Pani czas dla siebie, na dbanie o urodę?

Nie powinnam chyba odpowiadać na to pytanie (śmiech). Szczerze mówiąc, im jestem starsza, tym mniejszą przywiązuję wagę do tego, żeby wyglądać perfekcyjnie. Zabiegi pielęgnacyjne nie są dla mnie priorytetem, ale czasami jak każda kobieta mam ochotę zrobić coś dla siebie, żeby poprawić sobie samopoczucie i żeby dobrze wyglądać. Jestem trochę mało konsekwentna w stosowaniu produktów kosmetycznych, ale zawsze pamiętam o użyciu kremu do twarzy. Do tej pory nie poddałam się żadnym zabiegom inwazyjnym i będę się starała zachować ten stan rzeczy, ponieważ jestem przeciwniczką ingerencji, które w pogoni za młodością doprowadzają do zmiany rysów twarzy. I tak zaczynają pomału zanikać kobiety o wąskich ustach, nosach, a wypierają je osobniczki o grubych, rybich wargach i napuchniętych twarzach. Zdarza mi się odwiedzać SPA, natomiast nie zawsze potrafię być tam zbyt długo. Zabawne, że gdy ktoś mnie obsługuje, a ja leżę i nic nie robię, zamiast wypoczywać, stresuję się tym – taki temperament. Ale teraz po ponad roku nieprzespanych nocy chętnie pospałabym w jakimś SPA.
A makijaż?
Na co dzień rzadko się maluję. Jeśli już, to sięgam po podkład, tusz i błyszczyk. Ostatnio nagrywam sporo audiobooków – to bardzo fajne zajęcie, zwłaszcza gdy ma się małe dzieci, bo jest niezobowiązujące. Mogę przyjść do pracy bez grama makijażu (śmiech).
Tęsknię za kolorytem i kondycją skóry, jaką miałam w ciąży. Teraz zmagam się z niewyspaniem, zmęczeniem, przypomniała więc o sobie moja naczynkowa cera. Dlatego rozpoczęłam współpracę z Boston Clinic na Ursynowie. Razem będziemy wracać do formy. Chcemy pokazać kobietom, że matka która niedawno urodziła i karmi, też może nieinwazyjnie polepszyć swój wygląd.
Artur Andrus twierdzi, że ostatnio modny jest reset, a nie relaks, więc jak się Pani resetuje?
Myślę, że ma rację. Ja mam ogromny problem z relaksem. Ciągle gdzieś pędzę, dlatego jak już wspomniałam, ciężko mi się wyłączyć na dłuższy czas, gdy siedzę na fotelu u kosmetyczki. Zawsze tak miałam, nie znoszę próżni i bezczynności, ciągle dokładam sobie nowych zajęć. Resetuję się, gdy czytam dobrą książkę lub oglądam ciekawy film. A przede wszystkim wypoczywam w ruchu. Ćwiczę nawet z wózkiem, gdy jestem na spacerze z moimi synami. Notorycznie też, gdy moje dzieci śpią, ucinam sobie 15-, 20-minutową drzemkę. Przywraca witalność i świetnie regeneruje organizm po zarwanej przy dzieciach nocy. Resetuję się także w trakcie biegania, pracy w ogrodzie czy wreszcie przy malowaniu i tworzeniu moich ławeczek. Jestem wtedy sam na sam z moimi myślami i uprawiam coś w rodzaju medytacji.

Zabiera Pani dzieci do teatru?

Moja starsza córka przychodziła do teatru, jak grałam dyplomy w Szkole Teatralnej, następnie odwiedzała mnie w Teatrze Komedia. Mąż przywoził mi drugą córkę do karmienia do garderoby. Chłopcy jeszcze nie byli na moim spektaklu, ale gdy mieli 3 miesiące, wybrali się ze mną na benefis Haliny Machulskiej. Głównie spali i byli zachwyceni brawami na koniec.
Od ogniska teatralnego Państwa Machulskich zaczęła się Pani przygoda z teatrem.
Tak. Dołączyłam do nich, gdy miałam 15 lat. Zakochałam się w teatrze, kiedy w Zakopanem obejrzałam przedstawienie „Życie jest snem”. Potem często chodziłam do Teatru Studio na spektakle Jerzego Grzegorzewskiego i Józefa Szajny. W szkole, w 8. klasie, rozpoczął się dla mnie okres poszukiwań artystycznej ścieżki. Interesowałam się teatrem, malarstwem, literaturą – przeczytałam wtedy m.in. wszystkie utwory Dostojewskiego. Teatr zwyciężył, również za sprawą Haliny i Jana Machulskich. Mój mąż mówi, że z moimi koleżankami i kolegami z ogniska tworzymy sektę. I pewnie tak jest, do tej pory się spotykamy i pomagamy sobie nawzajem. Pani Halina wychowywała nas poprzez teatr, przekazywała system wartości. Teatr był panaceum na wszystko. Jestem jej za to ogromnie wdzięczna.

Gdzie odnajduje Pani piękno?

(śmiech) Będzie wykład umoralniający – jakby powiedziały moje córki. Zawsze uczyłam i uczę moje dzieci, że najważniejsze jest piękno wewnętrzne, wedle zasady Małego Księcia. Częściej dostrzegam je w czynach, nie w słowach. Jestem osobą, która lubi tworzyć i odnajdywać piękno w rzeczach, które pozornie piękne nie są. Nie przepadam za pięknem oczywistym, powierzchownym, za bogactwem. Lubię odnajdywać je za to w starych przedmiotach z duszą i historią, bo wydaje mi się, że najpiękniejsze jest to piękno ukryte. A paradoksalnie chyba najmniej go tam, gdzie je najbardziej eksponujemy. „Najpiękniejsze jest niewidoczne dla oczu”. Tym regułom nie podlega piękno przyrody – jest poza jakimkolwiek podejrzeniem o falsyfikat.

NIE MOGĘ OBEJŚĆ SIĘ BEZ

Wody
Kremy i balsamy: Pharmaceris – naprawdę działają, zwłaszcza seria naczynkowa oraz dla kobiet w ciąży i matek karmiących, a także żele do mycia ciała (te dla dzieci są też świetne dla nas, nieco starszych).
Perfumy: zawsze te same – Salvadore Dali Classic


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Włosy
21.11.2024 13:37
FOREO z marką FAQ Swiss wkracza w świat pielęgnacji… WŁOSÓW - nowa technologia dla zdrowej skóry głowy
FOREO z marką FAQ Swiss wkracza w świat pielęgnacji… WŁOSÓW - nowa technologia dla zdrowej skóry głowyMateriał Partnera

Marka FOREO, znana z innowacyjnych rozwiązań do pielęgnacji skóry, prezentuje nową kategorię w swojej ofercie - urządzenia do włosów. A dokładniej do dbania o skórę głowy. Po niezwykłym sukcesie marki FAQ Swiss spod parasola FOREO, która w zeszłym roku zadebiutowała na rynku z luksusowymi maskami LED na twarz, nadszedł czas na kolejną wyczekiwaną premierę. FAQ™ 301 to nowe urządzenie, które przenosi zaawansowaną technologię LED oraz masaż T-Sonic™ na skórę głowy, walcząc z przerzedzającymi się włosami i nadając im objętości, blasku i zdrowego wyglądu.

Rewolucja zaczyna się od skóry głowy

Około połowa mężczyzn i aż 40% kobiet zmaga się z problemem wypadania włosów w ciągu swojego życia. Niewiele rzeczy potrafi być bardziej frustrujących niż produkty na porost włosów, które po prostu nie działają. Dlatego rozwiązania FAQ Swiss od FOREO opierają się na solidnych podstawach naukowych. FAQ™ 301 wykorzystuje klinicznie potwierdzoną technologię czerwonego światła LED oraz masaż T-Sonic™, aby wzmocnić osłabione, łamliwe włosy. Urządzenie działa poprzez stymulację skóry głowy i aktywizację mieszków włosowych. Zaprojektowane z myślą o współdziałaniu z płynnymi kuracjami do włosów, FAQ™ 301 wspomaga lepsze wchłanianie składników aktywnych, takich jak minoksydyl, które docierają głęboko do mieszków, czyli tam, gdzie mogą działać najskuteczniej.

Terapia światłem LED i masaż soniczny

Urządzenie FAQ™ 301 wyposażone jest w 20 diod LED emitujących lecznicze, czerwone światło LED, które działa jak rewitalizujący zastrzyk dla mieszków włosowych, wzmacniając je i pobudzając wzrost włosów. Czerwone światło LED intensywnie stymuluje komórki, kluczowe dla regeneracji i odnowy włosów. Dodatkowo, FAQ™ 301 zapewnia delikatny, ale skuteczny soniczny masaż skóry głowy, usuwający martwy naskórek i nadmiar sebum, które mogą blokować mieszki włosowe. Masaż poprawia też mikrokrążenie, dostarczając więcej tlenu i składników odżywczych, co pozytywnie wpływa na zdrowie skóry głowy i kondycję włosów.

Dedykowane serum

Aby osiągnąć jeszcze lepsze efekty, FAQ Swiss stworzyło FAQ™ Scalp Recovery & Thick Hair Probiotic Serum. To lekkie serum, które nie tylko odżywia skórę głowy, ale także wzmacnia włosy, zmniejsza ich łamliwość i poprawia ich objętość. Dzięki probiotykom i roślinnym ekstraktom, takim jak czerwona koniczyna i wąkrotka azjatycka, serum dostarcza składników, które odżywiają mieszki włosowe i poprawiają kondycję włosów.

Pielęgnacja włosów z luksusową dawką technologii

Nowa linia FAQ™ to ukłon w stronę każdego, kto marzy o zdrowych, lśniących włosach i chce wprowadzić do swojej rutyny coś naprawdę wyjątkowego.

Odkryj FAQ™ 301 i serum probiotyczne na foreo.com, w końcu, piękno zaczyna się od skóry głowy.

ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Ciało
13.11.2024 14:18
Kompostowalne chusteczki Mustela: Nowy krok w eko-zobowiązaniach marki
Kompostowalne chusteczki Mustela: Nowy krok w eko-zobowiązaniach markiMateriał Partnera

Wyobraźmy sobie świat, w którym produkty codziennego użytku służą nie tylko nam, ale i naszej planecie... Mustela przekształca tę wizję w rzeczywistość dzięki swoim innowacyjnym produktom. To część szerszej strategii obranej w celu pokazania, że zrównoważony rozwój nie jest tylko hasłem, ale rzeczywistym działaniem, które każdy może podjąć.

Nawilżane chusteczki – wygoda, która jest ekologicznym wyzwaniem

Gdy w 1990 roku wprowadzono na rynek chusteczki nawilżane dla dzieci, odpowiedziały one na realną potrzebę – ułatwiły życie pracującym mamom i stały się nieodłącznym elementem codziennej pielęgnacji wielu rodzin. Jednak dzieci z tamtych lat dziś są już świadomymi rodzicami, zdającymi sobie sprawę, że masowe użycie chusteczek wiąże się z problemem środowiskowym, generując ogromne ilości odpadów i stanowiąc poważne zagrożenie dla bioróżnorodności oraz jakości gleby. Choć większość chusteczek jest prawidłowo segregowana, pozostają one najczęściej wyrzucanymi produktami higienicznymi wśród tekstyliów.

Mustela, jako marka odpowiedzialna społecznie, dostrzega te wyzwania i rewolucjonizuje podejście do chusteczek nawilżanych, wprowadzając ich kompostowalne alternatywy.

- Nasza planeta stoi przed wieloma wyzwaniami: ekologicznymi, społecznymi i gospodarczymi. Wszyscy chcemy, aby nasze dzieci dorastały w lepiej chronionym środowisku naturalnym. Postawiliśmy sobie ambitne cele: aby stać się firmą o pozytywnym i regeneracyjnym wpływie na naszą planetę. – mówi Jakub Puzicki (General Manager w Laboratoires Expanscience)

Kompostowalne chusteczki Mustela – przyjazne dla skóry i planety

Nowe kompostowalne chusteczki Mustela zostały zaprojektowane nie tylko z myślą o pielęgnacji delikatnej skóry, ale też o ochronie środowiska. Można je kompostować w warunkach domowych – całkowicie rozkładają się na wodę, tlen i mikroorganizmy. Ich pełny rozkład trwa 6 miesięcy, a po 12 miesiącach przekształcają się w podłoże wzrostowe dla roślin. Dzięki połączeniu naturalnej formuły i włókien pochodzenia naturalnego, produkt uzyskał certyfikat „OK Compost HOME” przyznany przez TÜV Austria (organ certyfikujący), który gwarantuje jakość kompostu powstałego z tych chusteczek.

Mustela rozwija także ofertę chusteczek wielokrotnego użytku, które jeszcze bardziej ograniczają generowanie odpadów. Te produkty łączą w sobie funkcjonalność z ekologicznym podejściem, dając rodzicom możliwość zadbania o pielęgnację swoich dzieci w sposób bardziej zrównoważony.

- Mustela pragnie inspirować rodziców do przyjęcia ekologicznych nawyków pielęgnacyjnych. Dzięki takim inicjatywom, staje się liderem w branży, pokazując, że dbałość o planetę nie musi iść w parze z rezygnacją z jakości i komfortu, jakiego oczekują rodzice dla swoich dzieci. – mówi Magdalena Rzewuska (Marketing Manager w Laboratoires Expanscience).

Mustela to więcej niż dermokosmetyki – to manifest odpowiedzialności, który wspiera ideę zrównoważonego rozwoju i ekologicznego stylu życia.

ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
23. listopad 2024 18:00