StoryEditor
Beauty
10.04.2014 00:00

Katarzyna Maria Zielińska: Piękno płynie z miłości

Szczupła, skromna blondynka, ale jak wychodzi na scenę, nie sposób oderwać od niej oczu – Katarzyna Maria Zielińska, aktorka związana z warszawskim Teatrem Powszechnym. Szerszej widowni znana jest z serialu „BrzydUla”, w którym wcieliła się w rolę Eli. Obecnie można ją obejrzeć m.in. w „Romeo i Julii” oraz w świetnie przyjętym przez krytykę monodramie „Rewolucja balonowa” w Teatrze Powszechnym. Wkrótce także odbędzie się premiera filmu z jej udziałem, pt. „Arbiter uwagi”. Zarówno w teatrze, jak i przed kamerą, daje z siebie sto procent i pokazuje, że pod powłoką grzecznej Kasi drzemie prawdziwy wulkan energii.

Agnieszka Saracyn-Rozbicka: Jonathan Carroll napisał, że „Jedyny sposób, by oszpecić piękno, to ukazać jego szaleństwo”...
Katarzyna Maria Zielińska:
Nie pociąga mnie oszpecanie piękna ani szaleństwo. Dla mnie piękno jest wtedy, gdy patrzymy na drugiego człowieka z otwartym sercem. Piękno jest wtedy, gdy patrzymy ukochanej osobie w oczy i czujemy, że możemy tak trwać i trwać. Piękno jest, gdy podchodzimy do naszego życia, zarówno prywatnego, jak i zawodowego, z pasją i miłością, gdy wiemy, że to co robimy, ma dobre skutki – również dla innych. Piękno – gdy nagle przychodzi wiosna i można ściągnąć kurtki, a ciepły wiatr przyjemnie tańczy pomiędzy spacerującymi przechodniami.
Aktorstwo to była miłość od pierwszej recytacji?
K.M.Z:
Już jako mała dziewczynka, stojąc w sklepie po słynne mleko w butelce, obserwowałam ludzi. Zastanawiałam się, skąd są, co robią, jakie mają zamiłowania, czy lubią swoje życie. Liczyłam na to, że któryś z nich jest producentem z Hollywood. Chciałam zostać zauważona i zatrudniona do grania w filmach, np. Disneya. To były takie pierwsze przejawy ciekawości światem zewnętrznym i światem filmowym jednocześnie. Nie potrafiłam przyjąć do wiadomości, dlaczego ja, Kasia z Ostrowca Świętokrzyskiego, nie mogłabym JUŻ zagrać w filmie Disneya. Wtedy zaczęłam interesować się człowiekiem, odtwarzaniem różnych ról i charakterów. Przejawiałam to na występach domowych dla odwiedzających nas gości – a muszę przyznać, że dom moich rodziców był zawsze domem otwartym – więc tych występów miałam całą masę. Później zapragnęłam grać na skrzypcach. Rozśmieszające publiczność domowe wygibasy przekształciły się w granie „do kotleta” i wtedy nastał bunt: „Stop, albo mnie państwo słuchają, albo gadają” powiedziałam. Ja chciałam być przecież poważaną siedmioletnią skrzypaczką (śmiech).
Miałam wiele pomysłów na życie: chciałam zostać architektem wnętrz, malarką, skrzypaczką, a nawet piosenkarką. I choć już w podstawówce wystawialiśmy mały spektakl z dużego dzieła, bo z „Dziadów” Mickiewicza, to dopiero w liceum poczułam, że realizuję się w pełni, stojąc na scenie i recytując. Dlatego zaczęłam intensywnie przygotowywać się na studia aktorskie, z początku w Miejskim Centrum Kultury w Ostrowcu Świętokrzyskim, pod skrzydłami Uli Bilskiej, a następnie przez rok w Krakowie w Studium aktorskim „Lart”. Za drugim razem spełniło się moje marzenie i dostałam się do Akademii Teatralnej w Warszawie. Miałam także plan awaryjny. Jeśli nie dostałabym się na studia, stawiałam na pracę w LOT. Podróże to moja druga miłość.
Dużo poświęciłaś dla zawodu?
K.M.Z:
Nie. Ale to bardzo fajne pytanie, bo tak naprawdę ani w liceum, ani na studiach nikt nie uczy pisania wizji projektu, np. pracy, którą chcielibyśmy wykonywać w przyszłości. Sami musimy sobie zadać pytania: Dlaczego właśnie aktorstwo? Czy lubię grać w teatrze, czy tylko np. w filmie? Do czego chciałabym inspirować publiczność poprzez mój zawód? Jeżeli więc nie mamy tej spójnej z naszym sercem wizji, to tak myślę, że wtedy można mówić o poświęceniu się dla zawodu. Kwestia wyboru. Osobiście po liceum byłam w stu procentach przekonana, że chcę zdawać do Akademii Teatralnej, jednak zupełnie nie wiedziałam, jaka jest moja wizja aktorstwa. Chciałam grać w filmie i w teatrze, ale jakie role? Hm… najlepiej różne, przeróżne! Cały wachlarz ról! Po ukończeniu kilku kursów „School Of Creation” Anny Brandysiewicz i Leny Świadek, znacznie bardziej świadomie podchodzę do zawodu, ale i do życia w ogóle. I wreszcie wiem, po co to robię, dlaczego akurat aktorstwo jest moją pasją numer jeden. Chcę współuczestniczyć w powstawaniu filmów i spektakli teatralnych, które będą inspirować ludzi do patrzenia na świat z otwartym sercem. Tak to czuję na dzień dzisiejszy.
Od 9 lat jesteś związana z warszawskim Teatrem Powszechnym, występujesz w serialach i na dużym ekranie. Co sprawia Ci większą radość: praca na scenie czy przed kamerą?
K.M.Z:
Kocham pracę z kamerą i uwielbiam grać w teatrze. Ponieważ od zawsze ufam, że „Ktoś” – Bóg nade mną czuwa, dostaję cudowne lekcje i niespodzianki. Tak, miałam szczęście uczyć się i pracować z mistrzami polskiej sceny. Jeszcze na studiach zostałam zaproszona do jednego z najlepszych zespołów teatralnych w Polsce. To już dziewięć lat? (śmiech).
Obecnie pracujemy z Piotrem Ratajczakiem nad komedią, pt. „Dziewczyny do wzięcia” w adaptacji Piotra Rowickiego. Tekst ten jest w dużej mierze zainspirowany filmowym scenariuszem Janusza Kondratiuka o tym samym tytule. Kto nie widział, zachęcam, zwłaszcza ze względu na świetną kreację Ewy Szykulskiej. Mam nadzieję, że po tym spektaklu widzowie poczują się lekko i będą się tak samo dobrze bawić jak my podczas prób.
 Jeśli chodzi o pracę przed kamerą, to aktualnie bardzo tęsknię do pracy na planie. Ostatnio zagrałam w filmie Jakuba Polakowskiego, pt. „Arbiter uwagi” – premiera już wkrótce. Cenię kino polskie, ale i uwielbiam niszowe produkcje zagraniczne. Chciałabym skupić teraz swoją uwagę na filmie, a najbardziej zagrać taką rolę, która będzie spójna z moją wizją aktorstwa.
W Teatrze Powszechnym możemy Cię zobaczyć, m.in. w „Romeo i Julii” w reżyserii Grażyny Kani czy „Rewolucji Balonowej” Sławomira Batyry, który to monodram o polskiej transformacji ustrojowej lat 90. widzianej oczami małej dziewczynki specjalnie dla Ciebie napisała Julia Holewińska. Jaka jest, a raczej była ta Twoja rewolucja balonowa?
K.M.Z:
Ten tekst jest mi bardzo bliski i myślę, że uniwersalny dla naszego pokolenia trzydziestolatków, które wzrastało w latach 90. My już nie musieliśmy tak jak nasi rodzice się buntować, natomiast dotknęły nas skutki okresu przemiany. Nie mieliśmy klarownej informacji ze strony rodziców czy społeczeństwa, w którą stronę powinniśmy się rozwijać. Dlatego większość z nas zachłysnęła się wszystkim naraz. Osobiście uczyłam się na przemian trzech języków – w rezultacie poza angielskim żadnego nie opanowałam do perfekcji, bo było jeszcze wiele innych „rozpraszaczy”, które po pustkach w sklepach dawały obietnicę „szczęśliwości”. Fascynowałam się malarstwem, tańczyłam, uprawiałam sport, grałam na skrzypcach i robiłam to wszystko oczywiście jednocześnie. Pozostaje mi być wdzięczną, bo na nudę czy brak pomysłów, kreatywność nie mogę narzekać. Czego mi zabrakło? Dziś myślę że niczego, tak miało być.
Kiedyś zastanawiałam się jednak, gdzie bym teraz była, gdybym dostała inny pakiet z biznes planem i jasną ścieżką rozwoju? Teraz już jestem gdzie indziej, a tamtą „małą Kasię” z lat 90. już poprzytulałam. Może dlatego, że sama stoję już bardziej obiema nogami na ziemi? I jestem szczęśliwa i spokojniejsza, bo świadomiej podchodzę do pracy i do relacji z moimi bliskimi. Może dlatego, że bardziej kieruję się tym, jak czuję i co czuję, co jest dobre dla mnie. A może dlatego, że taka „Rewolucja balonowa” to po prostu był taki przełom w dojrzewaniu... Po trzydziestce nauczyłam się bardziej świadomie, ze zrozumieniem i z miłością patrzeć na moje wcześniejsze działania i mój rozwój, który wciąż trwa.
Jak się wyciszasz po spektaklu?
K.M.Z:
Temat rzeka. Między innymi o tym w przyszłości pragnę napisać doktorat.  Każdy spektakl wymaga odpowiedniego czasu do „powrotu do siebie”, do bycia znów w jednym kawałku energetycznie i psychicznie. Raz wystarczy dobra kolacja, innym razem słuchanie muzyki. Czasem jest to przytulenie siebie samej, a innym razem krótka medytacja, modlitwa czy rozmowa z Bogiem – po prostu chwila dla siebie.
Twój ulubiony sposób na spędzanie czasu wolnego?
K.M.Z:
Kocham podróżować. Uwielbiam spędzać czas z moim ukochanym i przyjaciółmi. Bardzo lubię jeździć na snowboardzie, fotografować, gotować, wymyślać nowe projekty i rozwijać firmę modową, którą w zeszłym roku założyłam z przyjaciółką. Obecnie pracujemy nad nową letnią kolekcją SUNASU i już nie mogę się doczekać, by nosić wymyślone przez nas i Martę Brandysiewicz kreacje. Wiem, że w życiu wszystko wymaga czasu. Jeżeli nie zmierzamy od razu do efektu, ale szanujemy proces tworzenia, to wtedy każdy projekt ma szanse na sukces. Uwielbiam też chodzić do kina i słuchać muzyki. Ale najbardziej na świecie uwielbiam śpiewać! Oj dużo tego (śmiech).
A jak dbasz o urodę?
K.M.Z:
Muszę bardzo dbać o skórę, bo jest bardzo wrażliwa i sucha. Testowałam mnóstwo kremów do ciała, rąk i cały czas szukam tego jedynego. Ostatnio zakochałam się w olejku japońskim Jacob Hoody z linii kosmetyków ekologicznych, który poleciła mi Mania z „Luca Bandita” na Nowym Świecie. Podobno używają go też Japonki. Dla mnie jest to kosmetyk uniwersalny, używam go na całe ciało zamiast balsamu, a dzięki przepięknemu, intensywnemu zapachowi z nutą świeżej zielonej herbaty świetnie zastępuję nim czasem perfumy. Poza tym jest bardzo wydajny. Używam go rano i wieczorem od dwóch miesięcy, i w dalszym ciągu mam ponad pół butelki. Po takiej aplikacji moja skóra czuje się w stu procentach dopieszczona (śmiech). Jestem wielką zwolenniczką domowego SPA. Prawie zawsze wieczorem, a szczególnie po długiej pracy, relaksuję się zażywając kąpieli solnych bądź czekoladowych. Czasem nakładam na twarz maseczkę i odprężam się w wannie. W ten sposób ładuję baterie na następne dni.
Jesteś uzależniona od wizyt w drogeriach?
K.M.Z:
O dziwo nie. Oczywiście lubię wiedzieć, jakie nowości pojawiają się na rynku, jednak bardzo ascetycznie podchodzę do kosmetycznych zakupów. Nie kolekcjonuję balsamów czy kremów. Po nowy sięgam dopiero, gdy poprzedni się skończy. Dlatego półki w łazience nie uginają się pod ciężarem kosmetyków – mam tylko to, czego potrzebuję, za to staram się, by były to produkty ekologiczne i dobrej jakości. Lubię zainwestować w dobry szampon, odżywkę czy krem pielęgnacyjny. Przy wyborze kosmetyków staram się sprawdzić, jak reagują w kontakcie ze skórą. Jeżeli odpowiada mi konsystencja lub zapach, wtedy decyduję się na zakup. Reklamy chyba nie mają dla mnie większego znaczenia, chociaż lubię poczytać o nowych produktach pojawiających się w branży kosmetycznej.
Lubisz się malować?
K.M.Z:
Lubię. Praktycznie maluję się codziennie. Wyjątkiem jest okres wakacyjny, gdy moja skóra złapie lekką opaleniznę. Wtedy daję jej odpocząć od podkładu. Ale najbardziej lubię być malowaną przez profesjonalistki, np. Agnieszkę Patrycję Rudzińską i Salamandrę Plewako-Szczerbińską, Martę Kierozalską. Jeżeli jednak używam kosmetyków do makijażu, to staram się, by dodatkowo pielęgnowały moją skórę twarzy, a nie tylko ją upiększały.
Nad czym teraz pracujesz, poza przygotowywaniem premiery „Dziewczyny do wzięcia"?
K.M.Z:
Ostatnio większą część mojego czasu i uwagi pochłania praca nad międzynarodowym projektem, spektaklem w języku angielskim. Marzy mi się, żeby zainspirować nim w niedalekiej przyszłości jeden z warszawskich teatrów. Scenariusz dopiero się tworzy, dlatego nie mogę nic więcej powiedzieć na ten temat. Chodzę też na castingi do filmów i mam nadzieję, że niedługo uda mi się zagrać wymarzoną rolę. Poza aktorstwem, o czym już wspomniałam, wspólnie z Charlottą Zielińską, świeżo dyplomowaną aktorką po PWST w Krakowie, współtworzę markę SUNASU – Sukienki Na Suwaki. Właśnie przygotowujemy nową kolekcję.
Oby wraz z nadejściem wiosny wszystkie te pomysły się zrealizowały.
Dziękuję za rozmowę.

NIE MOGĘ SIĘ OBEJŚĆ BEZ...

Tusz do rzęs: często zmieniam
Fluid: Kiko – z lotniska
Pomadka: Chanel – od siostry
Baza pod makijaż: krem sandałowy z Indii – od przyjaciółki Moniki
Do twarzy: tonik usuwający oznaki zmeczenia Yves Rocher, 3 Thes Detoxifiants, Lotion Tonique Perfectrice – rewlelacja!, płyn micelarny Yves Rocher, 3 Thes Detoxifiants
Do ciała: japoński olejek Jacob Hoody – z Luka Bandita
Perfumy: Boss Women

Rozmawiała
Agnieszka Saracyn-Rozbicka
Zdjęcie: Michał Mazurkiewicz


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Beauty
07.06.2024 09:15
Jak najlepiej przygotować się na pierwszy okres?
Jak najlepiej przygotować się na pierwszy okres?
Jak najlepiej przygotować się na pierwszy okres? / Materiał Partnera
Jak najlepiej przygotować się na pierwszy okres?
/ Materiał Partnera
Jak najlepiej przygotować się na pierwszy okres?
/ Materiał Partnera
Jak najlepiej przygotować się na pierwszy okres?
/ Materiał Partnera
Jak najlepiej przygotować się na pierwszy okres?
Jak najlepiej przygotować się na pierwszy okres?
Jak najlepiej przygotować się na pierwszy okres?
Jak najlepiej przygotować się na pierwszy okres?
Gallery
Pierwszy okres to ważny moment w życiu dziewczyny. Warto się do niego przygotować. We wszystkich drogeriach Rossmann młode kobiety mogą kupić naturalne i bezzapachowe kosmetyki do higieny intymnej, a także podpaski i tampony wykonane z organicznej bawełny marki JONI TEENS. Dzięki temu od pierwszej miesiączki mogą korzystać z najlepszej jakości środków, aby czuć się komfortowo i bezpiecznie.

Pierwsza miesiączka

Miesiączka to temat zwykły, ale także niezwykły dla młodej osoby, to jej droga, jej stawanie się kobietą. Niektóre dziewczyny mogą czuć się zawstydzone i nieprzygotowane. Menstruacja bywa tematem tabu, a rozmawianie o niej jest ważne z wielu powodów. Pozwala młodym osobom na budowanie akceptacji swojego ciała, a także daje możliwość lepszego zadbania o zdrowie intymne, prewencji podrażnień, infekcji, łagodzenia bólów podczas miesiączki. Niezwykle ważne jest otwarte mówienie o tym, czego doświadczają osoby miesiączkujące, a także możliwość sięgnięcia po dobrej jakości, naturalne produkty higieniczne. Środki do higieny intymnej mają kontakt z najdelikatniejszymi częściami ciała. W związku z tym ich jakość  jest niezwykle ważna.

Dobra higiena intymna okiem ginekolożki

Według specjalistki ginekologii i położnictwa Katarzyny Pietuch pachnące żele pod prysznic i mydła mogą podrażniać i alergizować delikatne miejsca intymne. Ginekolożka przekonuje, że zapachowe i syntetyczne kosmetyki mogą powodować pierwotne i nawracające infekcje. Katarzyna Pietuch poleca stosowanie naturalnych, wolnych od substancji zapachowych płynów do higieny intymnej, które delikatnie myją, nie podrażniają i pomagają zachować odpowiednie pH tych wrażliwych miejsc.

Ginekolożka doradza także stosowanie naturalnych, wykonanych z czystej, niebielonej chlorem bawełny i bezzapachowych środków higieny menstruacyjnej. Konwencjonalne podpaski, tampony i wkładki mogą być wybielane chlorem w celu uzyskania śnieżnobiałego koloru. W trakcie procesu wybielania chlorem powstaje substancja nazywana dioksyną. Według ekspertki dioksyny mogą zaburzać prawidłową gospodarkę hormonalną organizmu.

JONI TEENS - marka stworzona przez kobiety dla kobiet

Twórczynie marki podkreślają, że ich doświadczenia życiowe pokazały jak ważne dla zdrowia i komfortu życia są produkty do higieny menstruacyjnej i kosmetyki do mycia miejsc intymnych. Kiedy wchodziły w okres dojrzewania nie miały dużego wyboru, brakowało im też świadomości. W związku z tym cierpiały na różne dolegliwości związane ze stosowaniem syntetycznych i perfumowanych środków higienicznych. Kiedy zmieniły kosmetyki do mycia miejsc intymnych, a także środki higieny menstruacyjnej na naturalne i bezzapachowe ich życie się poprawiło, podrażnienia i infekcje intymne zniknęły, bóle menstruacyjne zdecydowanie się zmniejszyły.

Twórczynie chciały dać młodym kobietom w Polsce możliwość sięgnięcia po dobre, naturalne i bezzapachowe środki już od pierwszej miesiączki.

JONI Teens czyli ultradelikatne podpaski i tampony wykonane z czystej bawełny

Podpaski i tampony JONI Teens są naturalne, wykonane w 100 procentach z organicznej bawełny, bezzapachowe i certyfikowane przez międzynarodowe organizacje. Dzięki temu młode osoby, które wchodzą w okres dojrzewania, mają pierwszą miesiączkę i później mogą korzystać z najlepszej jakości środków higienicznych stworzonych z czystej bawełny, bez chloru, wolnych od substancji zapachowych, niepodrażniających.  Produkty nie są bielone chlorem, tylko wodą utlenioną, która jest całkowicie naturalną, dezynfekującą substancją.

Podpaski są cienkie, niezwykle miękkie, pakowane osobno w biodegradowalną folię, dostępne w dwóch wariantach chłonności - na dzień i na noc.

Certyfikowane przez międzynarodową organizację AllergyCertified tampony JONI TEENS są owinięte bawełnianą siateczką, która zapobiega rozwarstwianiu się włókna. Dzięki temu nie ma żadnej możliwości, żeby tampony pozostawiały jakiekolwiek włókna podczas aplikacji, noszenia czy usuwania z miejsc intymnych. Naturalne tampony są pakowane w papierową owijkę, biodegradowalne i dostępne w dwóch wariantach: z aplikatorem w rozmiarze mini i bez aplikatora w rozmiarze normal.  

Naturalne i bezzapachowe kosmetyki do mycia i pielęgnacji JONI Teens

Płyn do higieny intymnej jest naturalny, bezzapachowy i ultradelikatny. Kosmetyk jest certyfikowany przez międzynarodową organizację AllergyCertified, która gwarantuje bezpieczeństwo dla alergików i dla najdelikatniejszych partii ciała. Płyn zawiera 99 procent składników pochodzenia naturalnego i został stworzony na bazie wody dzięki temu delikatnie oczyszcza, nie naruszając naturalnego mikrobiomu okolic intymnych.

Naturalna i bezzapachowa odświeżająca mgiełka do okolic intymnych jest niezwykle delikatna. Kryje się w niej 99 procent składników pochodzenia naturalnego. Kosmetyk jest certyfikowany przez AllergyCertified. Mgiełka jest doskonała do odświeżenia, kiedy nie mamy możliwości umycia się, podczas podróży, na wyprawie lub obozie.

Naturalny krem na wypryski na pośladkach i okolicach intymnych zmniejsza tendencję do powstawania krostek. Kosmetyk zawiera 98 procent składników pochodzenia naturalnego. Krem jest hipoalergiczny, dzięki temu minimalizuje ryzyko wystąpienia alergii. Kosmetyk delikatnie złuszcza martwy naskórek, nawilża i łagodzi podrażnienia.

Dobre produkty i edukacja

Dostępna w drogeriach Rossmann marka JONI TEENS działa dwutorowo. Oferuje doskonałe produkty i wspierające działania edukacyjne dla młodych osób takie jak filmy na youtube, w których starsza koleżanka opowiada o menstruacji, dobrej, bezpiecznej dla zdrowia higienie, radzi, wyjaśnia, wspiera. W filmach, które już niedługo pokażą się na kanale JONI TEENS wypowiadają się także ekspertki: psycholożki i ginekolożki. Marka planuje też współpracę z fundacjami edukującymi młodzież.

ARTYKUŁ SPONSOROWANY
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Biznes
06.06.2024 09:26
Marki kosmetyczne oswajają temat menopauzy
fot. Shutterstock
Coraz więcej marek kosmetycznych podejmuje temat menopauzy. Edukują kobiety i mężczyzn. Oswajają temat przedstawiając fakty. Przełamują stereotypowe myślenie o tym, że menopauza to koniec właściwego życia i bycia pełnowartościową kobietą.

Menopauza to moment, w którym przez 12 miesięcy nie występuje regularne krwawienie miesiączkowe. To co przed i po – to okres menopauzalny. Najgorsze jest to przed, bo jest najwięcej wahań i niepewności, nie wiemy, co dzieje się z naszym ciałem – mówi ginekolog Agnieszka Golewczyńska, w rozmowie która otwiera akcję edukacyjną kosmetycznej firmy Bandi Cosmetics na temat menopauzy.

Menopauza nazywana jest okresem przekwitania, odwrotnym do dojrzewania, w którym dziewczynka staje się kobietą. Nie lubimy tego określenia, bo w dziś kobiety wchodzące w czas menopauzy nie czują się „przekwitające”. Są w pełni sił, czynne zawodowo, aktywne społecznie. Tym bardziej, że czynniki zewnętrzne (stres, chemia w żywności,  zanieczyszczone środowisko, choroby cywilizacyjne) powodują, że ten moment następuje coraz wcześniej. Średni wiek wystąpienia menopauzy w Polsce to 52 roku lata, ale są kobiety 40-letnie i młodsze, które mają ten proces za sobą.

Wiążące się z menopauzą zmiany w organizmie wynikające ze spadku kluczowego hormonu – estrogenu – są bardzo uciążliwe. Te najbardziej znane, to uderzenia gorąca, wahania nastrojów, szybkie przybieranie na wadze. Jednak jest ich znacznie więcej – od przesuszenia i wiotczenia całej skóry, osłabienia włosów i paznokci, przez spadek libido, nietrzymanie moczu, wzdęcia aż po bezsenność, zaniki pamięci i spadek formy intelektualnej (mgła mózgowa) a nawet głęboką depresję.

Starzenie się społeczeństwa i fakt, że siłą rzeczy coraz więcej kobiet aktywnych zawodowo jest w grupie tzw. dojrzałych i będących w okresie menopauzy powoduje, że mówi się o jej przebiegu coraz więcej. Powstają nawet nowe zawody – edukatorki menopauzy doradzają, jak przebrnąć przez ten okres jak najbardziej świadomie i bezboleśnie.

Temat menopauzy podejmują także marki kosmetyczne, dla których kobiety pozostają nadal najliczniejszą grupą klientek, a ich potrzeby zmieniają się w zależności od okresu życia, w którym się znajdują. To okazja, by zaproponować im kosmetyki ze składnikami wzmacniającymi, regenerującymi, nawilżającymi skórę, stymulującymi ją do aktywności. Coraz większy jest też wybór suplementów proponowanych przez firmy farmaceutyczne i ukierunkowanych na złagodzenie skutków menopauzy.

Marki w swoich przekazach starają się przełamywać także stereotyp myślenia, że klimakterium to wyrok i koniec bycia pełnowartościową kobietą. Od lat temat menopauzy podejmuje marka Vichy pokazując, że to kolejny i naturalny okres w życiu kobiety. Menopauza bez pauzy? "Ja się dopiero rozkręcam” – ostatnio to hasło wypowiedziała nowa ambasadorka marki, Magda Mołek.

O menopauzie rozmawiajmy otwarcie – to głośna kampania marki AA, w której wystąpiły kobiety od lat zatrudnione w firmie Oceanic, do której należy marka. Małgorzata Adamska, główna księgowa; Joanna Skonieczna, kierowniczka biura zarządu i Magda Burgiel, senior menedżerka ds. komunikacji i PR znajdujące się w okresie okołomenopauzalnym udowodniły, że można przez ten czas przechodzić z pogodą ducha. Pokazywały, że to naturalny stan, a każda kobieta przechodzi go inaczej.

Temat menopauzy oswaja także wspomniana na początku marka Bandi Cosmetics. Oprócz edukacyjnych rozmów z ekspertami uruchomiła na swoim kanale na YT cykl Świat według Bandi, w którym żartobliwie odnosi się do tematu menopauzy ale i andropauzy (męskie klimakterium).

Nawiązanie do znanego amerykańskiego sitcomu Świat według Bundych nie jest raczej przypadkowe. Tu, tak jak w pierwowzorze, również w krzywym zwierciadle satyry pokazywane są objawy przekwitania i ich wpływ na relacje małżeńskie. Bo, jak mówią pomysłodawczynie akcji - czasem trzeba coś obśmiać, żeby to oswoić.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
03. lipiec 2024 09:29