Spotykamy się na IV Forum Branży Kosmetycznej, podczas którego Pani obecność wzbudziła ogromne zainteresowanie przedstawicieli firm kosmetycznych oraz sieci drogeryjnych. Nic dziwnego – spotkali osobę, od której zależy to, czego dziewczyny i młode kobiety poszukują w drogeriach. Na jak dużą grupę konsumentek realnie ma Pani wpływ?
Kanał Red Lipstic Monster na YouTubie subskrybuje ponad 800 tys. osób, a rekordowe filmy miały 3 mln wyświetleń]. Ponad 0,5 mln obserwuje moje treści na Facebooku i tyle samo na Instagramie. Każdego snapa ogląda ponad 100 tys. użytkowników Snapchata. To efekt mojej 4,5-letniej działalności w internecie. I chciałabym zaznaczyć, że popularność kanału i profili rosła samoistnie i stopniowo, bez jakichkolwiek zdumiewających czy tym bardziej skandalicznych wydarzeń, które mogłyby mieć wpływ na nagły przyrost tzw. followersów.
Kto ogląda te filmy i czyta wpisy, a zatem na jakich użytkowników internetu ma Pani wpływ?
Najliczniejszą grupę stanowią kobiety w wieku 18-24 lat. Następnie – 25-30. Sporo jest też dziewczyn młodszych niż 18-latki. Kobiet po trzydziestce jest mniej niż 10 proc. Wśród subskrybentów mam też 14-15-proc. grupę mężczyzn.
Co zdecydowało, że zaczęła Pani pokazywać makijaże i opowiadać o kosmetykach w internecie?
Makijażem zainteresowałam się dość późno, bo dopiero w trakcie studiów. Moimi pierwszymi kosmetykami były tusz do rzęs i przeterminowane cienie do powiek. Miałam natomiast dobre nauczycielki – vlogerki z angielskojęzycznego YouTube'a, więc szybko zaraziłam się ich pasją. Od tego momentu zgłębianiu tajników makijażu poświęcałam każdą chwilę. Dla mnie nie było to zajęcie okazjonalne, tylko codzienne próby, eksperymenty, które wykonywałam na sobie lub koleżankach.
Z czasem zaczęłam też malować modelki do sesji zdjęciowych. Gdy skończyłam studia – najpierw kosmetologię, a potem pedagogikę – czułam się już dość pewnie w zawodzie makijażystki. Miałam swoje klientki, czasem poprowadziłam jakieś szkolenie. I wtedy zamarzyłam sobie, by uczeniem makijażu zająć się zawodowo. Mieszkałam wtedy we Wrocławiu, więc szukałam pracy na tamtejszych uczelniach z kierunkami makijażowymi, w kosmetycznych szkołach policealnych, a także jako szkoleniowiec marek kosmetycznych. Nikt jednak nie był zainteresowany współpracą ze mną. Wtedy pomyślałam o YouTubie i o tym, że w jego polskojęzycznej części brakuje kogoś, kto oferowałby praktyczne porady makjiażowe. Postanowiłam, że spróbuję wypełnić tę lukę. Internet dawał mi to, czego potrzebowałam – możliwość uczenia innych, mówienia do ludzi, dzielenia się swoją pasją. Uznałam, że nic nie tracę, a zyskać mogę nowe umiejętności – tworzenia filmów, samoprezentacji, jasnego wysławiania się, mówienia o konkretach. Postanowiłam, że spróbuję, a potem zobaczę, co będzie.
Jakie były początki?
Do tej pory pamiętam stres związany z kręceniem pierwszego filmu, a potem z jego udostępnieniem. Równocześnie było to ogromnie emocjonujące – czekanie na to, jaki będzie odzew, ile osób obejrzy film, kto go skomentuje i jakie to będą komentarze. Te emocje, a także potrzeba dzielenia się swoimi umiejętnościami spowodowały, że na jednym filmie się nie skończyło. Chciałam robić to nadal, choć miałam świadomość, że sposób przekazu nie jest doskonały. Teraz wiem, że na początku popełniłam tyle błędów, ile tylko się dało. Na szczęście zarząd YouTube'a dostrzegł w tych moich staraniach jakiś potencjał, bo zaprosił mnie na szkolenie z realizacji filmów do swojej centrali w Londynie. Moje materiały miały to, co na YouTubie najcenniejsze, czyli osobę z pasją. Umiejętności dzielenia się nią czyli realizacji filmów postanowili mnie nauczyć. Nadal, z każdym kolejnym odcinkiem, udoskonalam swoje umiejętności w tej dziedzinie. Ostatnio bardzo pomaga mi mój mąż.
A tematy filmów? Czy po tylu latach konwencja porad makijażowych się nie wyczerpała?
O nie! Na każdy temat wykorzystany do zrealizowania filmu przypada 10 innych, które pozostały w fazie pomysłu lub musiały czekać na swój moment. Makijaż to moja prawdziwa pasja, uwielbiam się nim zajmować, testować nowe produkty, dlatego wciąż pojawiają się jakieś koncepcje kolejnych odcinków. Niezwykle inspirujący są też moi widzowie. To dla nich kręcę te filmy, dlatego wiele z nich jest odpowiedzią na ich potrzeby, zapytania czy wątpliwości.
Czy pokazując makijaż, zawsze mówi Pani o tym, jakimi produktami został wykonany?
Tak, a jeśli któryś bym przez przeoczenie pominęła, bardzo szybko zostałabym o niego zapytana. Moi subskrybenci to bardzo wnikliwi obserwatorzy. Chcą wiedzieć wszystko. Podaję więc marki produktów oraz ich dokładne nazwy, a także informuję, gdzie je można kupić. Robię to nie dlatego, że to mi się finansowo opłaca. Wymuszają to moi widzowie, którzy nie tylko chcą poznać daną technikę makijażową, chcą też dowiedzieć się, dzięki jakim konkretnym produktom można dany efekt osiągnąć.
Jakie kosmetyki Pani lubi i poleca?
Produkt musi mnie czymś zainteresować, musi być wyjątkowy z jakiegoś powodu. Uwielbiam wyszukiwać takie kosmetyki, które są w dobrej cenie, ale przy tym świetne jakościowo. Nie unikam tych z wyższej półki, za których jakość trzeba zapłacić konkretną kwotę. Robię filmy dla różnych widzów, o różnych potrzebach i portfelach. Sama, gdy wybieram kosmetyki dla siebie, lubię czasem zainwestować w coś bardziej luksusowego. Innym razem chcę mieć ogromny wybór kolorów i nie wydać za dużo pieniędzy. Tak samo postępują Polki. Pozostaje cieszyć się, że to, co lubię i wybieram, pokrywa się z zapotrzebowaniem moich widzów.
Czy kreuje Pani trendy czy podąża za nimi? I jaki jest ten najmocniejszy trend sezonu, a co będzie nim w przyszłości?
Czasem mówię o świeżym, ale już znaczącym trendzie, a czasami pokazuję coś, co szerszym trendem ma szansę stać się dopiero niebawem. A co do najmocniejszych trendów sezonu – z pewnością mat na ustach. To już trwa od jakiegoś czasu, ale obecnie mamy do czynienia z wersją zmaksymalizowaną – w ruch idą płynne matowe pomadki i wszystkie inne matowe formuły do stosowania na ustach. A przy tym – dla odmiany, jako kontrast z matem na ustach – skóra ma pozostać naturalna i rozświetlona. A więc mat ust w połączeniu z blaskiem cery! Mocnym trendem są też brwi – mocne, wyraźnie zaznaczone. Myślę, że w przyszłości będziemy iść w stronę delikatniejszego ich podkreślenia, ale z większą paletą rozmaitych rozwiązań makijażowych. Kobiety dopiero zaczynają zdawać sobie sprawę z licznych możliwości stylizacji brwi. A dają je produkty, których coraz więcej pojawia się na rynku. Już niedługo będziemy chciały mieć ich kilka, nie tylko ten jeden, którym można zrobić brew podstawową. W końcu będzie można zaszaleć (śmiech). Tymczasem na razie kobiety myślą, że bawić się można jedynie makijażem na powiekach – zagrać kolorem, kreską – czy ewentualnie poszaleć z makijażem ust. Niebawem przyjdzie pora na brwi.
Publikując vlogi, trzeba być gotowym na to, że komunikacja odbywa się w obie strony i że ma Pani być może wpływ nie tylko na czyjś makijaż, ale i życie. To duża odpowiedzialność?
Owszem, ale dla mnie to nic kłopotliwego. Tego właśnie pragnęłam, marząc o uczeniu innych. Odpowiedzialność za to, co mówię, czuję cały czas – od pierwszego followersa i nie zmieniło się to ani trochę, gdy jest ich teraz tak wielu. Jestem w stałym kontakcie z widzami moich filmów, zawsze odpowiadam na pytania, które pojawiają się w komentarzach. Tego wymaga bycie rzetelnym i prawdziwym, dla mnie to naturalne. Cieszę się, że ludzie mi ufają, ale wynika to z tego, że nigdy nikogo nie okłamałam, nie namawiałam do czegoś, co nie spełniało oczekiwań, standardów. Czuję odpowiedzialność za każde słowo i myślę, że to dzięki temu zapewniłam sobie taką pozycję.
O co pytają widzowie kanału Red Lipstick Monster?
Z reguły odnoszą się do tematu filmu, ale dużo jest także pytań niezwiązanych z opublikowanym materiałem. Często są one inspiracją do moich kolejnych filmów. Są też takie, które pojawiają się wciąż na nowo – o to, jaki korektor wybrać, by zatuszować cienie pod oczami, jaki krem stosować, by skóra się nie świeciła, jak dobrać podkład do odcienia skóry. Bywa, że pytania są bardzo konkretne, o to, co sądzę o produkcie i czy będzie on odpowiedni w danym przypadku.
A czy zdarzają się pytania osobiste? Jest Pani popularną postacią vlogosfery, a do tego bardzo wyrazistą, za czym z pewnością idzie zainteresowanie Pani prywatnością.
Jest grupa osób, którym chętnie opowiadam o tym, co u mnie słychać, gdyż jesteśmy sobie bliscy. Jednak dla ogromnej rzeszy moich obserwatorów pewne sprawy muszą pozostać tajemnicą. Ale nie, nie denerwuje mnie to, że kogoś interesuje moja prywatność. Tak to już jest i tyle.
Cena popularności? Czuje się Pani celebrytką?
Być może jestem przez niektórych tak postrzegana, ale dla mnie to nie ma znaczenia. Nie wpływa to na to, co robię i jak podchodzę do rozmaitych rzeczy. Nadal robię to, co kocham, i w taki sposób, jaki wydaje mi się słuszny.
Rozmawiamy tuż przed premierą Pani drugiej książki. Pierwsza dotyczyła makijażu i była najlepiej sprzedającym się poradnikiem 2015 roku. Jaka jest tematyka nowego dzieła?
„Tajniki DIY” to 50 przepisów na samodzielne wykonanie różnych rzeczy. W większości są to proste do zrobienia, ale przydatne kosmetyki. Bardzo ważne jest to, że do ich przygotowania wystarczą łatwo dostępne składniki. Większość z nich mamy zwyczajnie w domach, a jeśli nie, to wystarczy wizyta w pobliskim sklepie lub w dowolnej aptece. Z doświadczenia wiem, że nie ma nic gorszego niż przepis na coś, co bardzo chcesz zrobić, bo wygląda pięknie i zachęcająco, a lista składników, których połowy nie znasz nawet z nazwy, sprawia, że musisz zrezygnować.
Jest Pani pozytywną i energetyczną osobą, więc to pewnie nie koniec pomysłów na realizację różnorodnych zainteresowań?
Rzeczywiście mam pewne plany, nawet dość odważne. Ale na razie nie mogę nic zdradzić, gdyż są na bardzo początkowym etapie koncepcyjnym.
Zainteresowanych musimy więc odesłać na YouTube, Facebook, Instagram i Snapchat, aby na bieżąco śledzili Pani poczynania.
Będziemy w kontakcie – to mogę obiecać (śmiech).
Zatem do zobaczenia.
Rozmawiała Anna Zawadzka-Szewczyk