StoryEditor
Drogerie
21.12.2021 00:00

Drogerie Noel: Rodzinny biznes i rodzinny sukces [WYWIAD]

Sieć drogerii Noel założyli ponad 30 lat temu Elżbieta i Grzegorz Nowiccy i choć nadal są aktywni w dużej mierze stery przejęła obecnie ich córka Ewa, która od dziecka jest zaangażowana w rozwój rodzinnej firmy. W tej chwili funkcjonuje 10 sklepów stacjonarnych pod szyldem Noel, które znajdują się w promieniu 60 km od Łowicza. Ewa Nowicka, dyrektor handlowy sieci, opowiedziała nam o klientach, rozwoju e-commerce, czekających w nowym roku wyzwaniach i planach na przyszłość.

Jak wygląda obecnie prowadzenie biznesu, jaki jest teraz czas w handlu?

Obserwujemy duży wzrost koszyka zakupowego, a widać to najbardziej w obszarze produktów premium. Zawsze staramy się, żeby we wszystkich kategoriach były dostępne taki propozycje. Nawet, gdy klient za pierwszym razem nie jest przygotowany czy nastawiony np. na zakup droższego kremu, to bardzo często późnej po niego wraca i nie jest już skłonny do obniżania półki.

Tu od razu chcę zaznaczyć, że u nas pułap cenowy, który klasyfikujemy jako premium, jest trochę niższy niż w powszechnym rozumieniu. Są to np. podkłady i kremy powyżej 100 zł, szampony za 30 zł, tusze do rzęs za 50 zł i perfumy powyżej 250 zł.

Widzimy, że na rynku zaczyna się problem z dostępnością surowców i produktów. Dopiero teraz widać pierwsze konsekwencje pandemii u producentów. Zauważyłam to przy okazji świątecznych zamówień, bardzo wiele produktów jest dostępnych w malej ilości lub bardzo trudno jest je zdobyć.

Cały czas rozwijamy się jako sieć i nawiązujemy współpracę z nowymi markami. Jeśli chodzi o samą sprzedaż, to jest dobrze. Nie odczuwamy kryzysu, a listopad był naprawdę dobry.

Działacie Państwo głównie w mniejszych miejscowościach. Co mogłaby Pani powiedzieć o Waszych klientach?

Z całą pewnością nasi klienci potrzebują porady i na to jesteśmy nastawieni od początku działalności Noel. Nawet te osoby, które są klientami drogerii sieciowych przychodzą do nas, gdy chcą kupić nowy krem czy podkład, ponieważ zdają sobie sprawę, że nasze konsultantki mają większą wiedzę i są nastawione na doradztwo.

Myślę, że klient w mniejszym mieście jest bardziej praktyczny i zwraca uwagę na to, żeby kosmetyk był skuteczny, nie podąża tak mocno za trendami. Jest również lojalny. Gdy nie mamy w danym momencie w ofercie jakiegoś produktu i informujemy klienta, że będzie dostępny za dzień czy dwa, to mamy pewność, że po niego wróci. Nie pomyśli nawet, żeby iść do dużej sieciówki czy zamówić go w internecie. Wie, że u nas zostanie świetnie obsłużony, doradzimy mu, damy sporo próbek.

Na decyzje zakupowe naszych klientów wpływ ma tzw. „poczta pantoflowa” fachowo mówiąc „marketing szeptany”. Pomimo tego, że działamy w mniejszych miastach, liczących do 50 tysięcy mieszkańców, to wciąż mamy nowych, stałych klientów, którzy trafiają do nas dzięki poleceniu i już z nami zostają.

Wiem, że ważne są dla Państwa dobre i trwałe relacje z pracownikami. Jak je zbudowaliście?

Mamy świetny, wykwalifikowany personel, a średnia długość zatrudnienia w naszej sieci to 15 lat. Nasza firma istnieje już od 32 lat i mamy też takich pracowników, którzy są z nami np. od 24 lat. Są to wciąż osoby młode, ponieważ pracują u nas od początku rozpoczęcia swojej drogi zawodowej. Pracownice naszych drogerii to prawdziwe ekspertki i pasjonatki kosmetyków oraz dbania o urodę.

Mam głębokie przekonanie, że, podobnie jak w przypadku relacji z klientami, najważniejsza jest życzliwość i wzajemny szacunek. Wtedy można wiele wspólnie zdziałać. My skupiamy się na tym, żeby wyposażyć naszych pracowników w odpowiednie narzędzia i dać im możliwość czerpania profitów ze sprzedaży. Robimy konkursy odsprzedażowe – jest ich od 5 do 10 miesięcznie. Niektóre wiążą się z otrzymaniem produktów lub kard prepaid, mogą to być też vouchery czy bilety. Sądzę, że jest to bardzo motywujące.

Pandemia trochę nas przystopowała, jeśli chodzi o szkolenia, ale staramy się nadal organizować około sześciu szkoleń w roku, w tym jedno dotyczące technik sprzedaży. Najważniejsze jest jednak to o czym powiedziałam na samym początku, ale istotna jest również wzajemna cierpliwość. To często się przydaje (śmiech).

Jak w tej chwili wygląda współpraca z markami, producentami?

Czas pandemii, w szczególności dla firm specjalizujących się w kosmetykach kolorowych, był trudny. Pojawiły się więc oszczędności w różnych obszarach, jak np. szkolenia. Część firm zdecydowała się jednak na szkolenia online, co pozwoliło z nich zupełnie nie rezygnować, ale dało pewne oszczędności. My korzystaliśmy również z takiej formy poszerzania wiedzy. Dystrybutorzy odwiedzali nas przez cały okres pandemii, ale szkolenia stacjonarne nie powróciły i wątpię, żeby wróciły. To trwały, negatywny efekt pandemii.

Co przede wszystkim kupują Wasi klienci?

Na pewno nasi klienci uwielbiają perfumy, a w szczególności reklamowane nowości. Od kilku, powiedzmy 3 lat, obserwuję też odejście od klasyków na rzecz innych zapachów. Klienci przychodzą do nas po odrobinę luksusu. Zwracają również uwagę na to czy produkt jest polski. Nie widzę u nas tak popularnego wszędzie trendu na kosmetyki naturalne. Rzadko zdarzają się pytania o skład produktu, czy opakowanie nadające się do recyklingu. Jak już wspomniałam, dla naszych klientów liczy się to, żeby produkt był skuteczny i spełniał swoją rolę.

A gdybym zapytała o konkretne kategorie. Jak np. wygląda u Państwa półka z kosmetykami dla dzieci?

Bardzo duże znaczenie ma marka, gdy produkt jest licencjonowany, np. przez Disneya, to sprzedaż jest bardzo dobra niezależnie od ceny. Być może to jest zjawisko występujące tylko u nas, ale ja obserwuję także w tej kategorii odwrót od klasycznych, zawsze popularnych marek. Nie są one już tak często wybierane, za to klienci chętnie sięgają po nowych, mniej jeszcze znanych producentów.

Wzrosło również zainteresowanie produktami do higieny ust dla dzieci. Zauważyliśmy to pierwszy raz na początku 2010 roku, wtedy np. popularne stały się płyny do płukania ust dla dzieci. Teraz ten trend wraca i widzimy też wzrost sprzedaży dziecięcych szczoteczek elektrycznych. Tutaj również prym wiodą produkty licencjonowane. Popularnością cieszą się także nawilżane chusteczki.

A jakimi klientami są mężczyźni?

Męska pielęgnacja z roku na rok rośnie w siłę, ale wielu mężczyzn kupuje dla siebie po prostu damskie kosmetyki z półki premium. Kremy i inne produkty dla mężczyzn również sprzedają się coraz lepiej. Bardzo mnie cieszy, że panowie dbają o siebie i odchodzi się od stereotypu kupowania żelu trzy w jednym.

Półka produktów dla mężczyzn nadal nie ugina się od nadmiaru, ale wynika to chyba z tego, że nie ma przeciwwskazań, żeby sięgali po te kosmetyki, które nie są wprost dedykowane mężczyznom. Jako właścicielka sklepów, nie uważam, żeby rozszerzenie oferty dla panów było niezbędne. Ci, którzy chcą dbać o siebie z pewnością znajdą dla siebie kosmetyki wśród dostępnej oferty i sięgną po produkty unisex lub po prostu damskie. Myślę, że dziś nie stanowi to dla nich problemu, a kosmetyk nie musi mieć napisu „men”, żeby mężczyzna chciał go kupić.

Jak wygląda Pani praca i prowadzenie biznesu rodzinnego?

Moja praca w naszej firmie polega głównie na poszukiwaniu nowych sposobów na rozwój biznesu. Kilka lat temu rozpoczęliśmy sprzedaż internetową i ten projekt cały czas się rozwija. Jesteśmy obecnie na 3 platformach i lada moment wchodzimy na czwartą. Cały czas obserwujemy wzrosty sprzedaży i, choć trudno obecnie porównywać to z czasami lockdownów, to udało nam się zanotować wzrost również w okresie letnim.

Zaczęliśmy też zajmować się sprzedażą hurtową dla firm, instytucji, hoteli czy restauracji, to jest obszar, dzięki któremu możemy podnieść swoje obroty, a nie kosztuje to nas aż tak wiele zachodu. Ja bezpośrednio zajmuję się przede wszystkim markami premium oraz współpracą z nowymi producentami.

A czy może Pani zdradzić w takim razie, na co zwraca Pani uwagę w przypadku nowej marki, co decyduje o tym, że znajdzie się na półkach drogerii Noel?

Na pewno firma czy marka musi mieć dobrze przemyślaną i ułożoną strategię marketingową. Dobrze, aby produkt był choć trochę znany, a jeżeli dopiero raczkuje to, żeby posiadał atrakcyjną i przejrzystą stronę internetową lub profil na Facebooku czy na Instagramie. Jeżeli rozmawiamy z polskimi markami, to jednak wybieramy te, które nie pozycjonują się jako massmarketowe i nie planują być obecne w dużych sieciach, albo jeśli są obecne w sieciówkach to chcą z nam współpracować oferując konkurencyjne ceny. Mimo najlepszych chęci nie zawsze udaje się wypromować dany produkt, ale wtedy możemy umówić się na komis.

Miejsce na półce jest ograniczone i trzeba podchodzić do tego w rozsądny sposób. Musimy mieć produkty również marek globalnych, takich jak L’Oréal, Schwarzkopf czy Nivea, ponieważ klienci bardzo często je kupują. To taka podstawa produktowa.

Przeczytaj również: Prowadzenie drogerii może być misją i dawać innym radość [WYWIAD]

Czy klienci często Panią zaskakują? To znaczy czy zdarza się tak, że Pani sądzi, że jakiś produkt będzie hitem, a później okazuje się, że słabo się on sprzedaje?

Tak zdarza się, ale bardzo rzadko. Częściej zaskakują mnie w drugą stronę, np. umawiam się z firmą na komis, bo sądzę, że moi klienci nie są gotowi na taki produkt, po czym okazuje się, że sprzedaż szaleje, a ja muszę robić dodatkowe zamówienie. Gdy dany kosmetyk zupełnie nie przypada do gustu klientom jest to zazwyczaj kwestia nieodpowiedniego lub w ogóle braku marketingu ze strony marki. To, że umieścimy produkt na półce w naszej sieci nie oznacza, że sam się sprzeda. Jeśli chodzi o pozostałe kwestie to uważam, że coraz lepiej można dojść do porozumienia na linii sklep-producent. Zawsze można wymienić asortyment na taki, który będzie bardziej pasował do naszych punktów i lepiej się sprzeda. Współpraca bardzo dobrze się układa i coraz lepiej się rozumiemy.

Jak w tej chwil radzi sobie i funkcjonuje u Państwa kanał e-commerce?

Pewnie tak jak w przypadku wielu firm na początku pandemii to był dla nas totalny chaos i praca po 18 godzin na dobę. To spowodowało oczywiście też ogromne wzrosty sprzedaży. W tej chwil ten kanał wciąż się rozwija i obecnie daje nam nowe spojrzenie na to czego oczekują i co wybierają klienci. To co jest dla nas ważną informacją to fakt, że różne produkty sprzedają się online i stacjonarnie. To się rzadko pokrywa. Są takie hity w internecie, których sprzedajmy po kilkaset sztuk tygodniowo, a w sklepie stacjonarnym jest to jedna sztuka miesięcznie.

Dzięki rozwojowi e-commerce nauczyliśmy się bardzo kreatywnego podejścia do cen, biznesu, marży i tego, że czasem warto jest podjąć nawet radykalne kroki, żeby osiągnąć jakiś cel. Internet jest kanałem, który zmienia się z dnia na dzień i musimy bardzo pilnować tego, żeby ewoluować razem z nim.

Bardzo efektywna marketingowo dla marek jest współpraca z influencerami i promocja przez media społecznościowe. Czy zauważyła Pani wśród klientów większe zainteresowanie konkretnymi produktami z tego powodu?

W życiu nie słyszałam, żeby któryś z naszych klientów przyszedł do nas, żeby kupić produkt, który jest promowany przez jakiegoś influencera czy gwiazdę. Oczywiście, tak jak wspomniałam, marketing ma znaczenie – klient musi kojarzyć produkt czy markę, ale nigdy nie jest kupowany ze względu na promowanie go przez konkretną celebrytkę. To kolejna rzecz, która nas różni od rzeczywistości wielkomiejskiej. Nie gonimy tak za najnowszymi modami czy opiniami influencerów.

Jakie ma Pani podejście do konkurencji, mam na myśli duże sieci?

Zawsze jest tak, że gdy w pobliżu naszych lokalizacji otwiera się nowy Rossmann to następuje od 3 do 6 miejscy zachwytu wśród klientów tym nowym punktem, ale później to mija. Zazwyczaj wtedy, gdy już zorientują się, że tamtejsze ceny nie są wcale takie niskie. Klienci wracają do nas po radę, konsultację i wiedzą już, że nasze ceny są konkurencyjne, ale chwilę zajmuje nim to odkryją.

Gdybyśmy przeprowadzały tę rozmowę jeszcze 5 lat temu to z pewnością opowiadałabym Pani o zagrożeniach jakie niesie ze sobą konkurencja ze strony dużych sieci. Dziś mogę powiedzieć, że Rossmann i Hebe są dla nas czymś dobrym. Widać różnice pomiędzy nami i łatwo je pokazać klientowi, on to dostrzega.

Jakie czekają Państwa wyzwania w najbliższym czasie?

W tej chwili jestem trochę zaniepokojona brakiem dostępności produktów. Jestem ciekawa, czy producenci będę mieli problemy w tym obszarze w przyszłym roku. Sporym wyzwaniem będzie też otwieranie nowych sklepów stacjonarnych, o czym ja bardzo marzę. Wszyscy jednak wciąż żyjemy w lekkiej niepewności i czekamy, kiedy ta pandemia wreszcie się skończy, bo to nadal wpływa na nasze życie i funkcjonowanie biznesu.

Marta Kudosz
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Drogerie
18.07.2024 14:49
Hebe szkoli i zatrudnia młodzież z placówek opiekuńczo-wychowawczych
Młodzież z ośrodków opiekuńczo-wychowawczych uczestnicząca w programie ”Odkryj siebie z Hebe” może zdobyć w sklepach sieci swoją pierwszą pracęwiadomoscikosmetyczne.pl
Drogeryjna sieć Hebe, wraz z Fundacją One Day, zorganizowały warsztaty wsparcia oraz szkolenia dla 30. młodych osób z placówek opiekuńczo-wychowawczych, które mogą w sklepach Hebe dostać swoją pierwszą pracę i dzięki temu wkroczyć bezpieczniej w dorosłość.

Hebe, wraz z Fundacją One Day, zorganizowały trzecią edycję programu aktywacji społeczno-zawodowej,,Odkryj siebie z Hebe”, który skierowany jest do młodzieży z placówek opiekuńczo-wychowawczych. Program ten ma na celu pomoc młodym osobom w usamodzielnieniu się poprzez mentorskie wsparcie oraz szkolenia przygotowujące do podjęcia pierwszej pracy w drogeriach Hebe.

W tegorocznej edycji programu wzięło udział 30 młodych osób. Ich mentorami zostali pracownicy Hebe.  

Program  rozpoczął się od czterodniowych warsztatów, podczas których uczestnicy mieli okazję wziąć udział w grze rekrutacyjnej oraz poznać swoich mentorów. Część warsztatową poprowadził Michał Sasin – psycholog, team coach i trener kompetencji biznesowych. W ramach przygotowania do pierwszej pracy młodzież i mentorzy uczestniczyli również w zajęciach „Ciało wie”, które poprowadził Adam Adamonis – specjalista w dziedzinie psychosomatyki, trener i edukator ruchu somatycznego. Natomiast w drogerii  uczestnicy programu poznali pracę konsultantów, którą już wkrótce sami będą wykonywać.

Na początek młodzież podejmuje pracę na dwa miesiące – od początku lipca do końca sierpnia. Po tym czasie, osoby, które wykażą chęci i zaangażowanie oraz same będą zainteresowane dalszym rozwojem w Hebe mogą rozpocząć pracę w firmie na stałe.

– Cieszymy się, że już po raz trzeci możemy wesprzeć kolejną grupę młodych ludzi w zdobywaniu pierwszego doświadczenia zawodowego. To przełomowy i niezwykle istotny okres w ich życiu, który może znacząco wpłynąć na ich dalsze losy – mówi Magdalena Mularuk, dyrektor marketingu Hebe.

– Zdarza się, że nasi podopieczni pracują bez określonych warunków zatrudnienia czy też po prostu nie mają odwagi by udać się na pierwszą rozmowę rekrutacyjną. Należy pamiętać, że młodzież, z którą pracujemy doświadczyła w życiu wiele trudnych sytuacji oraz zaniedbań ze strony dorosłych. Przebywając w pieczy zastępczej ich poczucie własnej wartości istotnie obniżyło się, co znacząco wpłynęło na umiejętność stawiania granic. Program „Odkryj siebie z Hebe” to szansa, o jakiej marzy każdy kto myśli o procesie usamodzielnienia się. Dzięki wsparciu mentorów oraz psychologa dużo łatwiej zbudować im pewność siebie, przełamać bariery i tym samym, rozpocząć nowy etap w życiu – podkreśla Monika Krzyżanowska, pomysłodawczyni oraz założycielka Fundacji One Day.

W akcję zostały włączone sklepy Hebe w całej Polsce, tak aby umożliwić podopiecznym podjęcie pracy jak najbliżej ich miejsca zamieszkania. Jak podkreślają organizatorzy programy jest on czymś więcej niż pomocą w zdobyciu pierwszej pracy. To przede wszystkim budowanie pewności siebie, wyjście ze strefy komfortu oraz kształtowanie postaw, które będą  służyć młodym ludziom przez całe życie. Zyskują nie tylko doświadczenie zawodowe, ale także perspektywę na lepszą przyszłość.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Drogerie
17.07.2024 11:38
Liczba drogerii w Polsce nadal systematycznie spada
Drogerie są wśród tych rodzajów sklepów, których stale ubywafot. Shutterstock
Pomimo inwestycji największych sieci drogeryjnych w nowe placówki, liczba sklepów drogeryjnych w Polsce cały czas się zmniejsza. Pokazują to analizy Dun & Bradstreet sięgające kilkunastu lat wstecz.

Z najnowszych danych firmy analitycznej Dun & Bradstreet przygotowanych na zlecenie „Rzeczpospolitej” i wiadomoscihandlowe.pl  w Polsce stale ubywa sklepów drogeryjnych. Jest to tendencja, którą obserwujemy w całym polskim detalu. Według Dun & Bradstreet, na koniec czerwca mieliśmy w Polsce 367 468 sklepów wszystkich rodzajów. Przez pół roku ubyło 0,44 proc. placówek handlowych. Dla porównania, w całym ubiegłym roku liczba sklepów w Polsce zmalała o 0,81 proc. Zamknięciom sklepów towarzyszyło zawieszanie działalności - i to na potęgę. W okresie styczeń-czerwiec br. takich przypadków było 5204. To niewiele mniej, niż w całym 2022 r. Z kolei w pełnym roku 2023 zawieszono 9544 działalności – pisze Paweł Jachowski z wiadomoscihandlowe.pl w artykule W pół roku ubyło w Polsce ponad 500 sklepów spożywczych. Co z innymi rodzajami placówek?

Drogerie są wśród tych rodzajów sklepów, których stale ubywa. Krzywa pokazująca liczbę sklepów wyraźnie idzie w dół od 2008 r. 15 lat temu w Polsce, wg Dun & Bradstreet działało 8247 sklepów drogeryjnych, dziś jest ich 6272.

image
Liczba sklepów specjalistycznych w Polsce w latach 2008-2024 na podstawie danych Dun & Bradstreet
fot. Dun & Bradstreet/wiadomoscihandlowe.pl

Dzieje się tak pomimo inwestycji największych sieci w nowe sklepy. Rossmann, który ma dominującą pozycję na rynku deklaruje, że otwiera 100 drogerii rocznie i że utrzyma, a nawet zwiększy to tempo. Jest jednak jedyną siecią drogeryjną, która ma takie możliwości.

Czytaj więcej: Marcin Grabara, Rossmann Polska: Będziemy otwierać jeszcze więcej drogerii, e-commerce trzeba odczarować

Hebe zakłada otwarcie w 2024 r. 35 nowych drogerii w Polsce. Mocno rozwija sprzedaż w internecie i otwiera pierwsze sklepy w Czechach.

Czytaj więcej: Hebe domknęło z 2023 r. z satysfakcjonującymi wynikami. Liczba użytkowników My Hebe osiągnęła 3,7 miliona

Super-Pharm inwestuje w nowy format sklepów premium Skin & Beauty. W ciągu trzech, czterech lat ma powstać 25-30 takich placówek, na razie są dwa.

Czytaj więcej: Super-Pharm otwiera kolejne sklepy w formacie Skin & Beauty

Drogerie Natura zamykają nierentowne sklepy, a nowe drogerie otwierają sporadycznie.

Czytaj więcej: Drogerie Natura zamknęły swój kultowy sklep przy Metro Centrum w Warszawie

Sieć kosmetycznych sklepów Kontigo natomiast kończy działalność detaliczną. Zamyka 15 ostatnich placówek, pozostanie tylko e-sklep.

Czytaj więcej: Kontigo zamyka wszystkie sklepy w Polsce. Eurocash rezygnuje z prowadzenia sieci drogeryjnej

Dm Drogerie Markt, które weszły do Polski dwa lata temu w wolnym tempie otwierają swoje sklepy. Do 1 czerwca br. doszły do 31 placówek. Na ten rok dm zaplanowały otwarcie 20 nowych sklepów.

Czytaj więcej: Marcin Detko, dm Drogerie Markt Polska: Potwierdzamy debiut w Warszawie

Drogerie Jawa - jedyna duża polska sieć prowadząca własne sklepy detaliczne - ma ich blisko 80 i zapowiedziała otwarcie na 2024 rok 10 kolejnych.

Czytaj więcej: Sieć Jawa ma już 77 drogerii. W przyszłym roku chce otworzyć przynajmniej 10 kolejnych

W pozostałych franczyzowych sieciach i grupach zakupowych skupiających prywatnych polskich przedsiębiorców ubywa sklepów, które nie wytrzymują konkurencji z gigantami i z szybko rosnącą sprzedażą kosmetyków w internecie. Wielu właścicieli sklepów ma także problem z sukcesją. Mikrosieci drogeryjne, jak np. drogerie Vica czy Kosmyk, coraz rzadziej otwierają nowe sklepy i zamykają nierentowne, wiec netto ich liczba nie rośnie.

W 2023 r., wg. Dun & Bradstreet na naszym rynku działało 6313 drogerii, w 2022 było 6392 takich sklepów, a w 2021 6541. Pomiędzy 2021 a 2022 r. spadek liczby placówek był największy (-2,28 proc.) w ciągu ostatnich pięciu lat.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
22. lipiec 2024 13:58