W kwietniu spadki sprzedaży odnotowały apteki sieciowe oraz indywidualne. Te pierwsze, ulokowane głównie w galeriach handlowych przed pandemią miały wysoką sprzedaż. Zamknięcie galerii w związku z koronawirusem spowodowało jednak, że zmagały się one z brakiem klientów. Od 13 marca do 3 maja galerie były czynne w bardzo ograniczonym zakresie. Również małe apteki, prowadzone jako jednoosobowa działalność gospodarcza, mieszczące się w mniej popularnych miejscach, musiały stawić czoła mniejszemu ruchowi i zapotrzebowaniu na produkty lecznicze. Firma badawczo-doradcza Pex PharmaSequence podaje, że w marcu wobec lutego na rynku aptecznym nastąpił wzrost aż o 33,1 proc., a wartość sprzedaży farmaceutyków wyniosła ponad 4,13 mld zł. Marcowy szturm na apteki miał miejsce w ciągu jednego tygodnia - między 9 a 15 marca, gdy punkty te odwiedziło w sumie 18,4 mln osób. To o 31 proc. więcej niż w poprzednich tygodniach. Ale już w kwietniu sprzedaż spadła do 2,79 mld zł.
Indywidualne apteki mają większe problemy
Związek Aptekarzy Pracodawców Polskich Aptek podaje, że w Polsce jest ok, 8,2 tys. aptek indywidualnych, które mają 57 proc. rynku. W 2018 r. ich łączny obrót wyniósł ok. 14,2 mld zł, tj. 41,1 proc. wartości rynku, czyli średnio ok. 144 tys. zł miesięcznie na aptekę. Z kolei aptek sieciowych jest ok. 6,2 tys., co stanowi ok. 43 proc. rynku. W 2018 r. ich obrót to było ok. 20,3 mld zł, tzn. 58,9 proc. wartości rynku, a więc średnio 273,5 tys. zł miesięcznie na aptekę. W Polsce działa zatem łącznie 14 420 aptek.
W Krajowym Rejestrze Długów pod koniec kwietnia były notowane 2 573 apteki, które są winne kontrahentom 107,9 mln zł. Przeważają apteki prowadzone jako jednoosobowa działalność gospodarcza – to ponad 87 proc. liczby placówek notowanych w KRD. Pozostałe niespełna 13 proc. dłużników to placówki prowadzone przez spółki prawa handlowego.
– Widać, że mikroprzedsiębiorcy mają więcej problemów z płynnością finansową niż duże apteki. Te pierwsze często są ulokowane poza głównymi szlakami handlowymi i nie mają takiego natężenia ruchu, jak placówki sieciowe mieszczące się w galeriach handlowych czy w popularnych miejscach turystycznych. Problemem jest też zbyt duże zagęszczenie aptek. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego na jedną aptekę przypada średnio 2 628 osób, a średnia dla Unii Europejskiej wynosi 4 350 mieszkańców. Trudno się więc przebić, a do tego dochodzą niskie marże – mówi Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej.
Ze względu na bardzo niskie marże na leki refundowane apteki są zmuszone sprzedawać inne produkty o wysokim narzucie, jak suplementy diety czy sprzęt medyczny, aby ich działalność była opłacalna.
Przytłaczające koszty działalności
ZAPPA wyliczył, że miesięczne obroty statystycznej apteki wynoszą 144 tys. zł. Ok. 35 proc. stanowią leki refundowane, a marża, jaką na nich uzyskują – według tabel Ministerstwa Zdrowia – to średnio 18,5 proc. Czyli dochód ze sprzedaży leków refundowanych wynosi 9,3 tys. zł miesięcznie, a stałe koszty prowadzenia statystycznej apteki to 47 tys. zł.
W marcu, mimo że sprzedaż była rekordowa, apteki nie mogły cieszyć się wysokim zyskiem, gdyż musiały sprostać nowym wymogom sanitarnym, aby zabezpieczyć pracowników i klientów. Pex PharmaSequence szacuje, że jednorazowy koszt tej operacji przypadający na aptekę wyniósł ok. 10 tys. zł.
– Zyski zostały więc w znacznej mierze skonsumowane przez zabezpieczenia sanitarne. Dla małych aptek, nawet jeśli w ich przypadku koszty te były niższe, to i tak bardzo duże obciążenie. Małym placówkom znacznie trudniej utrzymać płynność finansową, co potwierdzają nasze dane. Średnie zadłużenie apteki prowadzonej jako jednoosobowa działalność gospodarcza to 42,9 tys. zł, podczas gdy w przypadku aptek prowadzonych przez spółki wynosi ono 35,7 tys. zł – wyjaśnia Adam Łącki.
Najwięcej, 56,2 mln zł, apteki są winne bankom, ubezpieczycielom, firmom leasingowym i faktoringowym. Kolejne 22,3 mln zł firmom windykacyjnym i funduszom sekurytyzacyjnym, które przejęły należności od pierwotnych wierzycieli, a także 3,7 mln zł firmom z branży farmaceutycznej, 3,6 mln zł z kolei do długi za rachunki telefoniczne.
– Z naszej praktyki wynika, że choć odzyskiwanie należności od aptek nie różni się od windykacji innych branż, to farmaceuci często przytaczają ten sam argument: refundacja. Tłumaczą, że nie zapłacili kontrahentom, bo czekają na zwrot stawek z Narodowego Funduszu Zdrowia za leki refundowane. Wskazują to jako niezależną od nich przyczynę długu. Ale doświadczony negocjator, znający realia tego rynku, potrafi odróżnić, czy jest to prawdziwy powód zaległości, czy też zasłona dymna, aby móc obracać pieniędzmi z NFZ i nie regulować zobowiązań wobec kontrahentów – mówi Jakub Kostecki, prezes zarządu firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso.
Rekordziści w zadłużeniu
W gronie trzech najbardziej zadłużonych aptek dwie to jednoosobowe działalności gospodarcze, a jedna to spółka komandytowa. Rekordzista ma do oddania niemal 2,9 mln zł. To jednoosobowa działalność gospodarcza z województwa śląskiego, która ma łącznie 14 niespłaconych zobowiązań. Nie zapłaciła bankowi 2,2 mln zł, a reszta długu rozkłada się pomiędzy fundusz sekurytyzacyjny a firmę ochroniarską. Również trzecia pod względem wielkości zadłużenia apteka jest usytuowana w tym województwie. To spółka komandytowa z Gliwic z długiem w wysokości 1,46 mln zł. Natomiast na drugim miejscu znajduje się apteka z Lublina zadłużona na 1,61 mln zł.
Śląsk dominuje również, jeśli popatrzymy na zaległości z punktu widzenia województw. W tym regionie apteki mają do spłacenia 20,4 mln zł. Drugie jest województwo mazowieckie z kwotą 17,8 mln zł, a trzecia Wielkopolska – 9,7 mln zł.
Najmniej zadłużone są apteki na Opolszczyźnie, które powinny zapłacić kontrahentom 1,7 mln zł.