StoryEditor
E-commerce
03.01.2018 00:00

Trendy i kryzysy wyłapiesz w sieci

W ciągu minuty na Facebook trafia 3,3 mln postów, na Instagram wrzucanych jest 65 tys. zdjęć, a na Tweeterze powstaje prawie 0,5 mln tzw. tweetów. – Sieć trzeba monitorować, by być na bieżąco z aktualnymi trendami, a także w porę zapobiegać ewentualnym kryzysom – radzi Jagoda Prętnicka-Markiewicz z firmy SentiOne zajmującej się monitorowaniem internetu.

W ciągu minuty na Facebook trafia 3,3 mln postów, na Instagram wrzucanych jest 65 tys. zdjęć, a na Tweeterze powstaje prawie 0,5 mln tzw. tweetów. Zarówno ich umieszczanie, jak i śledzenie jest niezwykle proste dla wszystkich, którzy używają smartfonów. Niektórzy mają nawet przymus śledzenia tego, co napisali inni. Syndrom ten otrzymał nazwę FoMO (od angielskiego Fear of Missing Out), co oznacza lęk przed pominięciem. Występuje on u użytkowników mediów społecznościowych, którzy w obawie, że bezpowrotnie przegapią coś istotnego (jakiś mem, śmieszny cytat, wydarzenie), cały czas sprawdzają, co napisali lub udostępnili ich znajomi. – Żyjemy w czasach nadpodaży danych, a wszelkich informacji jest coraz więcej – 90 proc. treści dostępnych w internecie powstało w ciągu ostatnich dwóch lat. Oznacza to, że co dwa lata przybywa niemal drugie tyle różnorodnych informacji – postów, wzmianek, filmów – tworzonych, udostępnianych, komentowanych – mówi Jagoda Prętnicka-Markiewicz, dyrektor marketingu firmy SentiOne.

To, o czym mówi się w sieci, to jasna wskazówka dla marki, co jest ważne dla jej użytkowników.

Niemal każda marka kosmetyczna ma swój profil w mediach społecznościowych. Facebook, Instagram czy YouTube to w tej chwili podstawowe narzędzia komunikacji z konsumentami. Jednak dyskusje o kosmetykach, komentarze na temat marki, recenzje produktów pojawiają się także poza oficjalnymi kanałami – na licznych forach, prywatnych blogach i vlogach. – Sieć trzeba nieustannie monitorować, by na bieżąco śledzić najbardziej aktualne trendy, wiedzieć, kiedy przygotować internetową reklamę lub promocję i gdzie ją emitować, a także po to, by w porę reagować na sytuacje kryzysowe – podkreśla Jagoda Prętnicka-Markiewicz.

Uroda – popularny temat w mediach społecznościowych

Wśród najpopularniejszych kategorii tematycznych polskiego internetu uroda znajduje się na siódmym miejscu. Najchętniej rozmawiamy o polityce i sporcie. Od tematów kosmetycznych w sieci częściej omawiane są te związane z elektroniką, samochodami, zakupami online i modą. – Jednak i tak liczba wzmianek i dyskusji o markach i produktach kosmetycznych jest ogromna – mówi Jagoda Prętnicka-Markiewicz z firmy SentiOne zajmującej się monitorowaniem internetu. Nie ograniczają się one do oficjalnych profili marek. Nowe recenzje kosmetyków pojawiają się w ciągu jednej godziny na kilkudziesięciu różnych blogach i vlogach. Na forach internetowych powstają nowe wątki i wciąż dochodzą wpisy w wątkach już istniejących. Dyskusje na wizaz.pl potrafią mieć kilka tysięcy wypowiedzi, a na gazeta.pl te związane z urodą – nawet po kilkaset tysięcy. Dodatkowo w ciągu ostatnich pięciu lat dyskusje o kosmetykach przenosiły się do mediów społecznościowych – otwarte grupy na Facebooku opiniujące kosmetyki czy filmy na YouTube pod hasłem Projekt Denko to tylko niektóre przykłady.

– Czy trzeba to wszystko śledzić? – pyta Jagoda Prętnicka-Markiewicz. Jej odpowiedź jest jednoznaczna: – Jeśli marce zależy na tym, by w porę reagować na sytuacje kryzysowe, by być na bieżąco z aktualnymi trendami, by realizować internetowe kampanie reklamowe dopasowane do profilu konsumentów oraz pory i miejsca ich aktywności – jest to niezbędne.

1 maja – święto mydła!

W przypadku kosmetyków do makijażu najbardziej popularnym miejscem dyskusji jest Instagram, zaraz za nim Facebook i YouTube. Dla marek planujących kampanię w internecie jest to wskazówka, w które media i we współpracę z którymi internetowymi autorytetami warto zainwestować. Profesjonalnie prowadzony monitoring mediów da nam również odpowiedź na pytania o to, kiedy dyskusja jest najbardziej aktywna. Bo jeśli okazuje się, że na temat szamponów i odżywek do włosów najczęściej mówimy o godz. 12, a potem o 20 i 21, to marki oferujące tego typu produkty właśnie na te pory powinny zaplanować swoje aktywności. Natomiast producent mydła może zapomnieć o piątkowym wieczorze.

– Roczne zestawienie aktywności internautów pokazało, że tendencja jest stała – przed wyjściem na piątkowe imprezy interesuje nas pielęgnacja i makijaż, a nie mycie – zdradza prelegentka z SentiOne. Według niej zainteresowanie mydłem pojawia się dopiero w sobotni poranek, by apogeum osiągnąć w niedzielę. – W 2016 roku temat mydła najmocniej rozpalił internetowe łącza w niedzielę 1 maja, tak więc firmom oferującym produkty do mycia radzimy zaplanować kampanie majowe – mówi Jagoda Prętnicka-Markiewicz.

Testowanie na zwierzętach – drażliwy temat

Z monitoringu internetu uzyskać też można informacje na temat zabarwienia emocjonalnego komentarzy czy recenzji. W ostatnim roku tych pozytywnych związanych z szamponami było ok. 50 proc. Resztę stanowiły komentarze czy sformułowania neutralne. – Bardzo niewiele wypowiedzi miało negatywne zabarwienie. Jednak pojawiały się tematy, które wzbudzały więcej kontrowersji niż mycie włosów – zwraca uwagę Jagoda Prętnicka-Markiewicz.

Najbardziej newralgiczny w 2016 roku był temat testów na zwierzętach. To w kontekście tego sformułowania monitoring internetu wyłapał najwięcej negatywnych wypowiedzi. Wiele z nich pojawiło się jako pytania skierowane bezpośrednio na profilach marek, które eksportują swoje produkty do Chin. – Wcześniej prowadzony monitoring pozwolił wielu z nich wyłapać ten temat jako trend i przygotować się do udzielenia rzeczowych odpowiedzi tak, by zapobiec sytuacji kryzysowej – mówi Jagoda Prętnicka-Markiewicz.

Internauta powie ci, co jest modne

Profesjonalne śledzenie treści w internecie jest istotne nie tylko w kontekście zabezpieczenia się przed kryzysem wynikającym z braku reakcji na kontrowersyjne pytania. Jak podkreśla ekspertka z SentiOne, ważne jest też ze względu na możliwość wyłapywania trendów, tego, co jest modne. To, o czym mówi się w sieci, to jasna wskazówka dla marki, co jest ważne dla jej użytkowników. Dzięki temu można doskonalić swój produkt, dopasowując go do szybko zmieniających się oczekiwań klientów.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Handel
13.02.2025 12:44
Shein przenosi część produkcji do Wietnamu, chce złagodzić konsekwencje ceł Trumpa
Shein ma nadzieję, że ekspansja w Wietnamie pomoże złagodzić wpływ amerykańskich ceł na obecny model biznesowyShutterstock

Chińska platforma internetowa zwiększa swoją bazę produkcyjną w Wietnamie, aby złagodzić spodziewane skutki rosnących amerykańskich ceł na swój łańcuch dostaw.

Gigant fast fashion, chcąc zminimalizować skutki zapowiedzi Donalda Trumpa, przenosi część swojej produkcji poza Chiny. To efekt usunięcia przez amerykańskiego prezydenta zasady „de minimis”, która zezwalała na bezcłowy import towarów o niskiej wartości. 

Shein ma nadzieję, że ekspansja w Wietnamie pomoże złagodzić wpływ amerykańskich ceł na swój model biznesowy, który w znacznym stopniu opiera się na produkcji w Chinach. Konkurencyjne koszty pracy i obecna infrastruktura produkcyjna Wietnamu sprawiają, że jest to dla chińskiego giganta opłacalna alternatywa.

Obecne umowy o wolnym handlu, takie jak funkcjonujące porozumienie między Wietnamem a krajami UE, dają na razie Shein możliwość ominięcia kosztownych ceł przy jednoczesnym zachowaniu dostępu do rynków zachodnich i azjatyckich.

Shein nadal bazuje produkcyjnie w głównym stopniu na Chinach, a jego ekspansja do Wietnamu jest przykładem szerszego trendu w branży modowej w kierunku dywersyfikacji łańcuchów dostaw w celu zmniejszenia ryzyka, związanego ze wzrostem taryf i niestabilnością geopolityczną - ocenia portal retailgazette.com.uk.

Działania Shein, mające na celu dywersyfikację łańcucha dostaw, odbywają się w trakcie  rosnącej presji na wycenę. Shein prawdopodobnie rozważa obniżenie wyceny przed planowanym IPO w Londynie, a szacunki wskazują na możliwość redukcji z 90 do 50 mld dolarów.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
E-commerce
10.02.2025 14:56
Mastercard: Produkty kosmetyczne i zdrowotne w topie zakupów online Polaków
Polscy respondenci poświęcają na zakupy w sieci średnio 2 godziny tygodniowo - wynika z badania Mastercardshutterstock

Polscy konsumenci na tle 12 krajów europejskich znaleźli się w czołówce, jeśli chodzi o zakupy przez internet - wynika z badania Mastercard. Online najczęściej kupowane są książki, odzież, elektronika i kosmetyki.

Przeciętny ankietowany Polak kupuje w e-commerce ponad pięć pozycji miesięcznie (średnia wynosi 5,4). Jednocześnie (częściej niż respondenci z innych krajów) irytuje się, gdy jest proszony o podanie zbyt wielu danych podczas finalizowania zakupów (69 proc. vs 62 proc. średnia). Aż co trzeci porzuca z tego powodu koszyk.

Polscy respondenci poświęcają na zakupy w sieci średnio 2 godziny tygodniowo, wyprzedzając średni czas dla europejskich badanych (1,7 godziny). 

Wśród najpopularniejszych kategorii zakupów online nad Wisłą znalazły się: 

  • książki (58 proc.), 
  • elektronika i technologie (49 proc.), 
  • ubrania (43 proc.), 
  • zdrowie i produkty kosmetyczne (35 proc.). 

Przez internet kupujemy również usługi turystyczne (64 proc.) czy ubezpieczenia (53 proc.). Co ciekawe, polscy konsumenci wciąż rzadko robią zakupy spożywcze online (5 proc.), w porównaniu np. do 22 proc. mieszkańców Wielkiej Brytanii.

Respondenci z Polski są też najbardziej otwarci na zakupy w różnych sklepach internetowych. W ubiegłym roku kupili średnio u 7,6 różnych detalistów – najwięcej spośród wszystkich krajów objętych badaniem (6,6 średnia). Może wynikać to z rosnącej różnorodności oferty i zaufania do nowych e-sklepów w Polsce. 

image
Marta Życińska, dyrektorka generalna polskiego oddziału Mastercard Europe
mat.pras.

Nasze dane pokazują, że Polska jest jednym z najbardziej dynamicznych rynków zakupów online w Europie, zarówno pod względem aktywności, jak i wykorzystania nowoczesnych technologii. Mimo wyzwań, takich jak potrzeba zapewnienia wyższego bezpieczeństwa i uproszczenia procesów zakupowych, polscy konsumenci wykazują się innowacyjnością i otwartością na zmiany. Te trendy prognozują dalszy rozwój e-commerce w Polsce oraz potrzebę dostarczania jeszcze bardziej zaawansowanych i bezpiecznych rozwiązań zakupowych – komentuje Marta Życińska, dyrektorka generalna polskiego oddziału Mastercard Europe. 

Połowa ankietowanych (50 proc.) w Polsce twierdzi, że zapisuje dane swojej karty tylko u sprzedawców, u których kupuje często, podczas gdy dwóch na pięciu kupujących (39 proc.) przyznaje, że zachowuje je tylko u dużych firm. Polscy ankietowani częściej niż pozostali Europejczycy korzystają też z limitów transakcji kartą, jako środka ochrony przed oszustami (41 vs 23 proc. średnia).

Wprowadzanie szeregu danych osobowych, w tym wpisywanie adresu zamieszkania i numeru kart płatniczych, to czynności, które respondenci wskazują jako najbardziej irytujące podczas zakupów internetowych. W efekcie 31 proc. rezygnuje z zakupu, gdy proces jego finalizacji wymaga zbyt wielu danych (23 proc. średnia europejska). Polscy badani jako jedyni wskazywali to jako główny powód porzucania koszyka, z kolei większość europejskich ankietowanych wybrała nieoczekiwane koszty dostawy (29 proc.).

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
23. luty 2025 20:07