Lubi pan ryzyko?
Gdybym nie lubił ryzyka, nie zająłbym się odbudową jednej z najstarszych marek internetowych w Polsce, czyli Merlina. W 2015 roku, gdy wydzierżawiliśmy tę markę, przeczytałem w jednym z artykułów, że wcielam się w rolę odgrywaną przez Toma Cruise’a w „Mission Impossible”. Tak trudne miało być uratowanie Merlina.
Dziś, niemal trzy lata później, mogę powiedzieć patrząc prosto w oczy, że nam się udało. Merlin szybko rośnie, już wrócił na podium sklepów internetowych handlujących w Polsce książkami i produktami z kategorii kultura. Jesteśmy na trzecim miejscu, a naszym celem jest walka o miejsce drugie, tuż za Empikiem.
Skąd wziął się pomysł, aby zająć się ratowaniem Merlina?
To była bardzo oportunistyczna decyzja. W 2015 r. wróciłem z Ukrainy, gdzie prowadziłem sklep Topmall.ua, przejęty przeze mnie po kryzysie ukraińskim. Biznes był prowadzony z Polski, posiadał rozbudowaną infrastrukturę w postaci platformy informatycznej, a rynek ukraiński był w zapaści, więc zacząłem szukać możliwości, jak ją wykorzystać. W ten sposób w drugiej połowie 2015 roku poznałem panów Świtalskich, którzy akurat sprzedawali Merlina. Interesowali się także rynkiem ukraińskim i właśnie w tym kontekście się poznaliśmy. Mieliśmy się ponownie spotkać po tym, jak sprzedaż Merlina zostanie zamknięta.
To jednak nie nastąpiło.
Kupujący wycofał się w ostatniej chwili z transakcji. Właściciele szukali pomysłów, co zrobić z Merlinem, żeby ten nie upadł. I w tych okolicznościach, w ciągu dwóch tygodni od pierwszego spotkania, podpisaliśmy umowę dzierżawy marki Merlin przez 10 lat. Jednak już wtedy naszą intencją było, że docelowo przejmiemy tę markę i przeprowadzimy postępowanie układowe w spółce. To się później wydarzyło.
Czy nie łatwiej było stworzyć nową markę, zamiast przejmować Merlina z całym bagażem problemów?
Wydaje mi się, że na tym etapie rozwoju rynku e-handlu w Polsce stworzenie marki od zera jest już trudne. Trzy lata temu nie miałem bazy klientów w Polsce; mieliśmy rozbudowaną platformę informatyczną oraz magazyn, jednak klientów mieliśmy za granicą. Perspektywa pozyskania znanej marki, a wraz z nią klientów w Polsce, wydała mi się być bardzo atrakcyjnym rozwiązaniem.
Na jakim etapie życia firmy jest w tej chwili Merlin Group?
Można powiedzieć, że niemal na etapie stabilizacji. Minione 2,5 roku było okresem bardzo szybkiego wzrostu zarówno skali prowadzonego biznesu, jak i zespołu oraz infrastruktury. W minionym roku uruchomiliśmy nowy magazyn, przejęliśmy markę Merlin, a we wrześniu dojdzie do głosowania nad układem w spółce Magus, czyli w „starym Merlinie”. Gdy układ zostanie przegłosowany, będę mógł powiedzieć, że symbolicznie osiągnęliśmy etap stabilizacji.
Merlin niedawno przejął spółkę Profit M. Czy rozglądacie się za kolejnymi akwizycjami? Czy jesteście zainteresowani wejściem w zupełnie nowe obszary?
Nad kolejnymi akwizycjami zastanowimy się na początku 2019 r., po zintegrowaniu w pełni Profit M z Merlinem. Kluczową kategorią pozostaną dla nas książki. Obszarem, nad którym intensywnie pracujemy, są zabawki. To o tyle ciekawy biznes, że w Polsce oprócz Smyka nie ma drugiej silnej marki w internecie. W badaniach typu „top of mind” widać to jednoznacznie. W rozwoju tej kategorii pomoże nam również sklep smarkacz.pl, który przejmujemy w ramach Profit M.
Kolejna kategoria o sporym dla nas znaczeniu to uroda. Podobnie jak w przypadku zabawek, tak i tutaj oprócz graczy offline’owych, czyli Douglasa, Sephory, Rossmanna, jest tylko jeden silny gracz internetowy – iperfumy.pl. Widzimy zatem dużą przestrzeń do ekspansji.
Jest szansa, że wystartujecie w Polsce z nowym sklepem z takim asortymentem? A może wolelibyście kogoś przejąć?
Na razie jesteśmy na etapie zwiększania skali i kompetencji zakupowych. Na pewno będziemy rozszerzać ofertę w kategorii uroda dostępną w ramach Merlin.pl. Klienci Merlina to w przeważającej mierze kobiety. Oprócz książek, chętnie kupują również kosmetyki i zabawki, więc zależy nam na zbudowaniu szerokiej oferty, aby nasze klientki kupujące dotychczas książki znalazły coś dla siebie i najbliższych również w tych kategoriach. Podsumowując: na razie koncentrujemy się na tych kategoriach, rozwijając ofertę Merlina, ale nie wykluczamy, że powstaną także oddzielne marki, dedykowane stricte tym kategoriom.
Czyli tym razem raczej tworzylibyście coś od zera, zamiast przejmować konkurenta?
Nie wykluczamy alternatywnych scenariuszy, czyli przejęć. I to nie tylko w kategorii urody, ale też innych, w tym kolejnych graczy z rynku książki.
Jak wyglądają plany rozwoju Merlin Group na Ukrainie, czyli rynku, od którego zaczynaliście?
W tym roku przeprowadzamy relaunch sklepu Topmall.ua. Przyglądamy się możliwościom dalszego wzrostu skali działania na Ukrainie, jednak wszelkie decyzje dotyczące planów związanych z tym rynkiem podejmiemy dopiero w pierwszym kwartale 2019 r. W tej chwili Ukraina nie jest priorytetem. Stawiamy głównie na rynek polski i na koncentrację na kategoriach, w których obecni jesteśmy w Polsce.
Ale nie zamierzacie wycofać się z Ukrainy?
W tej chwili nie mogę niczego zadeklarować. W pierwszym kwartale podejmiemy decyzje, w jaki sposób będziemy dalej się rozwijać na Ukrainie. Topmall.ua dzisiaj nie jest dla nas kluczowym projektem, ale ma swój potencjał. Do Ukrainy wysyłamy dużo produktów z kategorii wyposażenia wnętrz i trochę kosmetyków, a także coraz więcej zabawek. Współpracujemy z kilkoma hurtowniami w Polsce i właśnie jesteśmy na etapie rozszerzania skali tej działalności. Mamy wspólną politykę zakupową, co oznacza, że towary które kupujemy trafiają zarówno do Merlina, jak i na rynek ukraiński.
Czytaj wywiad w pełnej wersji na wiadomoscihandlowe.pl Nie będziemy blockchainowym Amazonem, ale...