Ta drogeria jest najważniejszą ze wszystkich 27 sklepów, które pod szyldem Wispol prowadzą na Podkarpaciu państwo Barbara i Stanisław Więcek wraz z dziećmi. Największa i najbardziej reprezentacyjna po raz kolejny walczy o tytuł Drogerii Roku rywalizując z konkurencją imponującą wysokością obrotów i liczbą ponad 2 tysięcy klientów, którzy tygodniowo ją odwiedzają.
Częściowo to zasługa lokalizacji – drogeria mieści się w rzeszowskim Centrum Handlowym Millennium Hall, ale także wyjątkowej obsługi. Jak mówi pani Anna Grzyb, kierowniczka drogerii, a prywatnie córka właścicieli sieci Wispol, choć w galerii handlowej o stałych klientów niełatwo, personel sklepu stara się by tu wracali. W drogerii zatrudnionych jest aż 11 osób, pracują na zmiany, przez 7 dni w tygodniu. Wykwalifikowane wizażystki wykonują makijaż, farmaceutka dobiera kosmetyki do pielęgnacji twarzy. Na miejscu przeprowadzane są konsultacje dotyczące stanu skóry. Dziewczyny po szkołach fryzjerskich odpowiadają za kategorię koloryzacji włosów. – Przyjezdni często mówią: szkoda że u nas w mieście nie ma takiego sklepu. To bardzo miłe – mówi pani Ania. Kto kupuje w tej drogerii? – Bardzo dużo młodzieży. W ciągu tygodnia stali klienci, a w weekendy mamy tu „zjazd Podkarpacia” – śmieje się pani Ania. Co oznacza, że w galerii są tłumy kupujących i „oglądaczy” z Rzeszowa oraz pobliskich miejscowości. Raz w miesiącu jest natomiast „dzień z Ukrainą”. – Świetni klienci. Kupują zupełnie inaczej niż Polacy – drogie kremy, drogie perfumy. Mają też inny gust. Na przykład nie istnieje dla nich sezonowość na zapachy. Podoba im się ciężkie Opium, to kupują i w zimie i w lecie – opowiada. Pytana o zalety i wady prowadzenia drogerii w galerii handlowej mówi, że zalety to niewątpliwie duży przepływ klientów – w Millennium to ponad 2 tys. osób tygodniowo – oraz wyższy koszyk zakupowy. Natomiast do wad zalicza nierówne traktowanie przedsiębiorców i faworyzowanie największych, globalnych sieciówek.
18 szaf makijażowych
Dla wszystkich drogerii Wispol charakterystyczny jest ogromny wybór towarów. I tu nie jest inaczej – wystarczy powiedzieć, że w drogerii wystawionych jest aż 18 szaf makijażowych.
– Czym chata bogata – śmieje się pani Ania. Towar dobierany jest tak, by zaspokoić potrzeby klientów o różnej zasobności portfela. W przypadku kosmetyków do makijażu najtańsze marki to Ingrid i Miyo, najdroższe – Artdeco, IsaDora i Pupa. Najdroższym reprezentantem kosmetyków do pielęgnacji twarzy jest szwajcarska marka Larens. Kremy kosztują 150-200 zł i znajdują nabywców. – Wiadomo, nie wydzierają sobie ich z rąk, ale kupują – żartobliwie mówi kierowniczka drogerii. Kosmetyki pielęgnacyjne z wyższej półki cenowej reprezentują też m.in. marki Dermika i Lumene, choć jak podkreśla pani Ania, generalnie półka cenowa w tej kategorii obniżyła się. – Wystarczy spojrzeć na L’Oréala, jak pozycjonował się kiedyś, a jak teraz, wszystko pod klienta – mówi. A klienci, jej zdaniem, zmienili podejście do zakupów kosmetyków, są bardziej świadomi, chcą kupować produkty dobrej jakości, ale w niskiej cenie. – Wszyscy polują na promocje – mówi. Tych, podobnie, jak nowości, w Wispolu nie brakuje. – Wprowadzamy na półki praktycznie wszystkie nowości, naprawdę w wyjątkowych przypadkach nie decydujemy się na to – kontynuuje pani Ania. – Nieustannie mamy też promocyjne oferty. Co miesiąc wydajemy gazetkę reklamową w nakładzie 100 tys. egzemplarzy. 87 tys. jest kolportowane do domów, resztę zostawiamy do rozdania w drogerii. Z organizacją promocji nie mamy problemu, producenci są zainteresowani takimi akcjami, właściwie wystarczy telefon do przedstawiciela handlowego i ruszamy – opowiada kierowniczka drogerii.
W planach kolejne drogerie
Wispol jest znaną i bardzo rozpoznawalną siecią na Podkarpaciu, mimo to nie ustaje w reklamowaniu się w lokalnej prasie (ogłoszenia lub insert gazetek reklamowych), stacjach radiowych (spoty w radiu Eska i Wawa emitowane na Podkarpacie). Opisywana drogeria bierze też udział we wszelkich akcjach organizowanych przez centrum handlowe Millennium Hall, jak np. noce zakupów. Właściciele sieci nie zamierzają póki co przyłączać się do żadnej większej franczyzowej organizacji. Nadal rozwijają swój biznes samodzielnie i planują otwieranie kolejnych drogerii. – Rozwój uzależniony jest od dostępności lokali. Nie brakuje ich, ciągle dostajemy oferty, jednak chodzi o te najlepsze lokalizacje, z potencjałem – podsumowuje pani Ania.
Katarzyna Bochner