W jednym z nowych bloków przy ul. Fieldorfa, w warszawskiej dzielnicy Gocław, 40 mkw. zajmuje sklep „Kosmetyki”. Pojawił się tu trzy lata temu, kiedy pani Katarzyna wraz z mężem podjęła decyzję o kupnie lokalu. Wcześniej w miejscu osiedla stały drewniane bazarowe budki. To właśnie w jednej z nich pani Kasia zaczynała swoją przygodę z kosmetykami, która trwa już od 1995 roku.
Diabeł nie taki straszny..., kiedy ma się pomysł na biznes
Miejsce drewnianych pawilonów sprzed kilku lat zajął m.in. Rossmann, który znajduje się zaledwie kilkadziesiąt metrów od drogerii. Nie odebrał jednak pani Katarzynie klientów. – Byłam mile zaskoczona, bo klientki nie porównywały cen. Nie są one zresztą u nas wysokie, ponieważ staram się narzucać marżę w granicach 20-22 proc. – mówi właścicielka drogerii. Od Rossmana stara się odróżnić przede wszystkim odmiennym towarem i obsługą. Niektórych marek, typu Dax Cosmetics, Soraya czy L'Oréal nie sposób nie powielić. Jednak kosmetyków Gosha, Inglota, Joko, Wax, APC czy Bettina Barty próżno szukać w „sieciówce”.
Pani Kasia przyciąga do siebie klientów również drobnymi upominkami, Do każdego zakupu za 40 zł klientka dostaje maseczkę lub mydełko. Większy zakup, to większe prezenty, np. kosmetyczka. Zazwyczaj w drogerii, tuż przy oknie, stoi czerwona, wygodna kanapa, która czeka na strudzonych klientów (głównie panów znużonych zakupami). W okresie okołoświątecznym jej miejsce zajmują świeczki, kuferki i inne gadżety podarunkowe.
Przychylność klientów pani Katarzyna Żuławińska i pracująca z nią pani Edyta zyskują również miłą obsługą. Ze wszystkimi starają się nawiązać bliski kontakt. Kobiety wracają, zwierzają się, zawiązują się sympatie. Bo jak mawia właścicielka – „u nas jest domowo”.
Dodatkowym atutem gocławskiej drogerii jest towar na zamówienie. – Jeśli klientowi powiedziano w innym sklepie, że coś wycofano z produkcji, a ja wiem, że jeszcze dam radę to zamówić, to zamawiam. Takie kosmetyki próbujemy sprowadzić w ciągu dwóch dni – opowiada pani Kasia.
Towar inny, niż u najbliższej konkurencji
Największe zyski przynosi kosmetyka kolorowa. Dlatego dużo miejsca zajmują w drogerii szafy Inglot, Max Factor i Rimmel oraz stojaki Gosha, APC Cosmetics, a także wiele innych, pojedynczych kosmetyków kolorowych (np. Revlon, Golden Rose, Bell). Z Inglotem pani Kasia współpracuje od samego początku. Rimmel to średnia półka cenowa i dobrze się sprzedaje – każda firma ma coś innego, co pasuje klientom i nie może tego w sklepie zabraknąć. Do kosmetyków są testery, więc panie mogą wszystkiego spróbować i mieć pewność, że towar kupiony będzie świeży i nie otwierany.
Na kolorówce jednak asortyment tej drogerii się nie kończy. Jest tu cała ściana zapachów, od niedawna głównie selektywnych, bo to one cieszą się największym zainteresowaniem. Mała marża kusi klientki przyzwyczajone na co dzień do Sephory czy Douglasa. Wierne klientki potrafią przyjeżdżać nawet z innych dzielnic po wody typu Kobaco czy Evasion, gdzie indziej niedostępne.
Pani Kasia wśród ważniejszych dostawców wymienia Dax Cosmetics, L'Oréal i Sorayę, które wspierają sprzedaż próbkami i gadżetami dla klientów. Nie zapomina również o Gosh Professional, Dr Irenie Eris i Eveline Cosmetics. Na pochwałę za organizację szkoleń zasługują jej zdaniem: Eris, Dermika i L'Oréal, a za pokazy makijażu – Gosh, Bell i Joko.
Oprócz szerokiej gamy kosmetyków w tej niewielkiej drogerii można jeszcze kupić biżuterię, opaski, kosmetyczki i kuferki, czyli to, czego potrzebuje dbająca o swój wygląd kobieta. Pani Kasia chciała całkowicie zrezygnować z chemii, ale jak sama mówi – nie da się. Dlatego chociaż płyny do mycia naczyń czy proszki do prania nie są wyeksponowane, to mają swoje miejsce na zapleczu i w razie, gdy ktoś o nie zapyta, otrzymuje towar można by powiedzieć „spod lady”. To ukłon w stronę klientek, które chcą kupić wszystko w jednym miejscu i blisko domu.
Plany na najbliższą i trochę dalszą przyszłość
Pani Kasia planuje zmienić układ sklepu. Chce powiększyć przestrzeń sprzedażową kosztem zaplecza (12 mkw.). Będzie mogła wtedy lepiej wyeksponować kremy, zwłaszcza te do cery dojrzałej, bo o nie najczęściej pytają klientki. Szampony dostępne na rynku masowym zastąpią nowe marki, bardziej profesjonalne, typu Wax, Biosilk czy Gosh. Chemia, od której tak ciężko odciąć się właścicielce, zmieni się na poszukiwaną przez klientów – niemiecką. Nie zniknie natomiast lada, która zdaniem pani Kasi jest potrzebna, wytwarza specyficzny klimat – klientki wiedzą, że stoi za nią osoba, która służy pomocą.
ul. Fieldorfa 10 lok. 322, Warszawa
Kategoria: sklep niezależny lub zrzeszony w sieci franczyzowej
Powierzchnia: 40 mkw.
Liczba zatrudnionych: 2
Średnia liczba klientów tygodniowo: 300-500
Średnia wartość koszyka zakupowego: 25 zł
Liczba pozycji asortymentowych: 4000
Największe zyski drogerii przynosi kosmetyka kolorowa
Kosmetyki – produkcja i handel, setki rynkowych nowości: pielęgnacja, makijaż, zapachy i najbardziej aktualne trendy!