Znanych jest ok 4 tys. substancji chemicznych o potencjale alergizującym. Większość z nich można przyporządkować do trzech grup: metale (głównie nikiel) oraz substancje zapachowe i środki konserwujące szeroko stosowane w produktach kosmetycznych. Warto wiedzieć, że częstość występowania reakcji alergicznej na dany składnik chemiczny zależy w dużej mierze od jego rozpowszechnienia w środowisku, w którym człowiek przebywa. Stosunkowo spory odsetek uczuleń na zapachy i konserwanty bierze się stąd, że stosujemy coraz więcej preparatów kosmetycznych, w których one występują. Mamy z nimi do czynienia także w przypadku środków czystości, produktów spożywczych, leków do stosowania zewnętrznego, farb, emulsji i pigmentów. Jednak istotnie uważa się, że to właśnie kosmetyki są głównym powodem alergii, a to z racji ich częstego używania. Szacuje się, że 95 proc. kobiet i 75 proc. mężczyzn ma codzienny kontakt z produktami kosmetycznymi. Kobieta przeciętnie używa dwunastu kosmetyków dziennie, które zawierają ok. 160 związków chemicznych. W przypadku mężczyzn jest to średnio sześć kosmetyków i 80 związków chemicznych. Reakcje niepożądane na kosmetyki dotyczą nawet kilkunastu procent populacji. W badaniach przeprowadzonych w 2011 roku na 1448 produktach kosmetycznych (Travassos A.R., Claes L. Drieghe J., Goossens A. Alergeny nie zapachowe w produktach kosmetycznych. Kontaktowe zapalenie skóry, 2011) substancje alergizujące odnaleziono w 959 kosmetykach, w tym 621 posiadało alergeny inne niż zapachowe, a 58 proc. z nich stanowiły konserwanty, których najwięcej procentowo znalazło się w kosmetykach do oczyszczania twarzy. Najczęściej jednak uczulają kosmetyki do pielęgnacji skóry oraz włosów (patrz tabela).
Zwykłe podrażnienie czy alergia?
W tym miejscu warto prześledzić mechanizm powstawania alergii kontaktowej, czyli nadwrażliwości organizmu na małocząsteczkowe substancje chemiczne, wywołanej poprzez bezpośredni ich kontakt ze skórą. Otóż może ona wystąpić tylko wtedy, gdy dana osoba już wcześniej miała do czynienia z czynnikiem uczulającym. – W wyniku takiego kontaktu, najczęściej wielokrotnego, dochodzi bowiem do tzw. przełamania tolerancji immunologicznej – tłumaczy prof. Beata Kręcisz z Kliniki Alergologii i Zdrowia Środowiskowego w Instytucie Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera. – Następnie w konsekwencji złożonych procesów tworzą się komórki pamięci immunologicznej i powstaje alergia na dany składnik.
Trzeba też wiedzieć, że czym innym jest alergiczne kontaktowe zapalenie skóry i kontaktowe zapalenie skóry z podrażnienia. Zmiany na skórze powstałe z podrażnienia samoistnie ustają po odstawieniu kosmetyku, który taką reakcję wywołał. Natomiast kiedy dochodzi do uczulenia, czyli w organizmie wykształciły się komórki z pamięcią immunologiczną, to z dużym prawdopodobieństwem każdorazowy kontakt z tym czynnikiem będzie powodował reakcję zapalną, także wtedy, gdy nie doszło do bezpośredniej aplikacji substancji uczulającej, ale też np. wtedy, gdy alergen unosi się w powietrzu. Beata Kręcisz podaje przykład 3-letniej dziewczynki, u której uczulenie na metyloizotiazolinon powstało w kontakcie z chusteczkami pielęgnacyjnymi w okresie niemowlęcym. A alergiczne zapalenie skóry w postaci zmian na twarzy wywołał ten sam konserwant, ale uwalniający się z farby, którą pomalowano nowe mieszkanie, do którego przeprowadziła się rodzina.
Do rozwoju choroby dochodzi więc w momencie kolejnego kontaktu z daną substancją chemiczną. W ostrym przebiegu alergicznego zapalenia skóry zmiany rumieniowe mogą przekształcić się w grudki i pęcherze, prowadzić do rogowacenia naskórka, z tendencją do jego pękania. Przebieg choroby bywa bardzo bolesny i utrudnia normalne funkcjonowanie.
Epidemia uczuleń?
Konserwantem, na temat którego pojawia się coraz więcej doniesień mówiących o tym, iż wywołuje on alergie i zapalenia skóry, jest wspomniany metyloizotiazolinon (MIT). Według badań opublikowanych w tym roku, a prowadzonych na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, wzrost częstotliwości uczuleń na metyloizotiazolinon jest faktem. W 2010 roku ta częstotliwość wynosiła 1,7 proc. w całej populacji, by w 2013 r. przekroczyć 11 proc. W Niemczech jest to obecnie 6 proc., w Portugalii – 10 proc., a w Finlandii – 13,3 proc. Również w Polsce częstość uczuleń na metyloizotiazolinon jest wyraźnie wyższa niż na inne substancje konserwujące. Biorąc pod uwagę populację kobiet (najbardziej narażonych na kontakt z tym składnikiem) liczba uczuleń w latach 2012-2013 wyniosła ponad 6 proc.
Pierwsze sygnały o rosnącej liczbie przypadków alergii w wyniku stosowania kosmetyków zawierających metyloizotiazolinon pojawiły się w 2010 roku (sam konserwant zaczął być stosowany w kosmetykach w 2005 roku). – Lata 2011-2014 to już lawinowy wzrost takich publikacji – mówi Ewa Starzyk, dyrektor naukowy Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego i dodaje, że w 2013 roku MIT został ogłoszony alergenem kontaktowym roku przez Amerykańskie Stowarzyszenie Alergii Kontaktowej. Rok później nastąpił zaś wysyp publikacji, w których zaczęto mówić o epidemii uczuleń na MIT.
Jakie są przyczyny tego zjawiska? Ewa Starzyk przyznaje, że metyloizotiazolinon w kosmetykach zaczął być w pewnym momencie wykorzystywany bardzo szeroko, gdyż w 2009 roku z listy substancji dozwolonych w kosmetykach niespłukiwanych wycofano mieszaninę metyloizotiazolinonu z metylochloroizotiazolinonem (MIT/MCIT). W jej miejsce dopuszczono natomiast stosowanie MIT jako substancji samodzielnej i to w stężeniu ponad 30 proc. większym niż gdy był częścią mieszaniny (100 ppm vs. 3,75 ppm w mieszaninie z CMIT). Nastąpiło więc gwałtowne nasilenie kontaktów konsumentów z tą substancją. Tym większe, że portfolio dostępnych w przemyśle kosmetycznym konserwantów bardzo się w ostatnich latach skurczyło. Przyczyną są ograniczenia prawne, ale także czarny PR, który mają chociażby parabeny. Z tego powodu coraz więcej firm, chcąc wpisać się w społeczne zapotrzebowanie, komunikowało na swoich produktach „paraben free”, funkcje konserwujące powierzając metyloizotiazolinonowi.
Parabeny nie takie straszne
W 2013 Komitet Naukowy Cosmetics Europe – organizacji reprezentującej interesy ponad 4 tys. firm kosmetycznych w Europie – zarówno międzynarodowych koncernów jak i małych firm działających lokalnie, zarekomendował branży kosmetycznej wycofanie MIT z kosmetyków niespłukiwanych (które pozostają na skórze w postaci kremów i balsamów) i ograniczenie do 15 ppm w produktach, które są spłukiwane (szampony, żele pod prysznic). To powinno spowodować znaczny spadek uczuleń na ten składnik. Nie jest to jednak proste. – Producentom zaczyna brakować substancji konserwujących, które mogliby wykorzystywać w kosmetykach – zwraca uwagę Ewa Starzyk. – Tym bardziej że ograniczenie stężenia MIT w produktach spłukiwanych praktycznie spowoduje zakaz jego stosowania. Efektywne działanie tego konserwantu uzyskuje się bowiem dopiero przy stężeniu ok. 70-80 ppm.
Cała nadzieja w firmach surowcowych, które pracują nad innowacyjnymi substancjami konserwującymi. Branża próbuje sobie również radzić, wdrażając inne niż konserwanty elementy konserwujące, jak chociażby specjalne opakowania czy substancje wspomagające. Coraz odważniej zaczyna się też mówić o powrocie do parabenów. – Przed tym jednak potrzebne będą szeroko zakrojone działanie PR – mówi dyrektor naukowy PZPK. Warto jednak spróbować przywrócić parabenom dobre imię, gdyż w przemyśle kosmetycznym korzysta się z nich od dawna. Są więc jednym z lepiej przebadanych a także bezpiecznych konserwantów. Zanim poddane zostały zmasowanej krytyce przez organizacje konsumenckie, znakomicie spełniały swoją rolę, zapewniając bezpieczeństwo stosowania kosmetyków, chroniąc je przed rozwojem chorobotwórczych mikroorganizmów, które mogą być wprowadzane do produktu poprzez kontakt ze skórą lub otoczeniem. Przy tym wszystkim, jak pokazują rozmaite badania, ich potencjał alergizujący w porównaniu z innymi substancjami jest niewielki, z pewnością sporo mniejszy niż w przypadku MIT.
Anna Zawadzka-Szewczyk
Korzystałam z wystąpień „Konserwanty jako przyczyna alergii kontaktowej” prof. Beaty Kręcisz z Instytutu Medycyny Pracy im. J. Nofera oraz „Metyloizotiazolinon – aktualna sytuacja i działania sektora kosmetycznego” inż. Ewy Starzyk, dyrektora naukowego Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego, zaprezentowanych podczas konferencji „Co w trawie piszczy? Update legislacyjny Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego”, kwiecień 2014.