StoryEditor
Szkolenia
07.06.2014 00:00

Problematyczne konserwanty

Konserwanty zawarte w kosmetykach, choć na etapie badań przed dopuszczeniem ich do stosowania wydają się nieszkodliwe, z czasem mogą zacząć wywoływać reakcje alergiczne u coraz większej liczby osób. O dziwo, parabeny, o których dotychczas mówiło się najgorzej, wypadają nie tak źle na tle innych – powszechnie stosowanych. Czy w związku z tym przemysł kosmetyczny wróci do ich szerokiego wykorzystywania?

Znanych jest ok 4 tys. substancji chemicznych o potencjale alergizującym. Większość z nich można przyporządkować do trzech grup: metale (głównie nikiel) oraz substancje zapachowe i środki konserwujące szeroko stosowane w produktach kosmetycznych. Warto wiedzieć, że częstość występowania reakcji alergicznej na dany składnik chemiczny zależy w dużej mierze od jego rozpowszechnienia w środowisku, w którym człowiek przebywa. Stosunkowo spory odsetek uczuleń na zapachy i konserwanty bierze się stąd, że stosujemy coraz więcej preparatów kosmetycznych, w których one występują. Mamy z nimi do czynienia także w przypadku środków czystości, produktów spożywczych, leków do stosowania zewnętrznego, farb, emulsji i pigmentów. Jednak istotnie uważa się, że to właśnie kosmetyki są głównym powodem alergii, a to z racji ich częstego używania. Szacuje się, że 95 proc. kobiet i 75 proc. mężczyzn ma codzienny kontakt z produktami kosmetycznymi. Kobieta przeciętnie używa dwunastu kosmetyków dziennie, które zawierają ok. 160 związków chemicznych. W przypadku mężczyzn jest to średnio sześć kosmetyków i 80 związków chemicznych. Reakcje niepożądane na kosmetyki dotyczą nawet kilkunastu procent populacji. W badaniach przeprowadzonych w 2011 roku na 1448 produktach kosmetycznych (Travassos A.R., Claes L. Drieghe J., Goossens A. Alergeny nie zapachowe w produktach kosmetycznych. Kontaktowe zapalenie skóry, 2011) substancje alergizujące odnaleziono w 959 kosmetykach, w tym 621 posiadało alergeny inne niż zapachowe, a 58 proc. z nich stanowiły konserwanty, których najwięcej procentowo znalazło się w kosmetykach do oczyszczania twarzy. Najczęściej jednak uczulają kosmetyki do pielęgnacji skóry oraz włosów (patrz tabela).
Zwykłe podrażnienie czy alergia?
W tym miejscu warto prześledzić mechanizm powstawania alergii kontaktowej, czyli nadwrażliwości organizmu na małocząsteczkowe substancje chemiczne, wywołanej poprzez bezpośredni ich kontakt ze skórą. Otóż może ona wystąpić tylko wtedy, gdy dana osoba już wcześniej miała do czynienia z czynnikiem uczulającym. – W wyniku takiego kontaktu, najczęściej wielokrotnego, dochodzi bowiem do tzw. przełamania tolerancji immunologicznej – tłumaczy prof. Beata Kręcisz z Kliniki Alergologii i Zdrowia Środowiskowego w Instytucie Medycyny Pracy im. prof. J. Nofera. – Następnie w konsekwencji złożonych procesów tworzą się komórki pamięci immunologicznej i powstaje alergia na dany składnik.
Trzeba też wiedzieć, że czym innym jest alergiczne kontaktowe zapalenie skóry i kontaktowe zapalenie skóry z podrażnienia. Zmiany na skórze powstałe z podrażnienia samoistnie ustają po odstawieniu kosmetyku, który taką reakcję wywołał. Natomiast kiedy dochodzi do uczulenia, czyli w organizmie wykształciły się komórki z pamięcią immunologiczną, to z dużym prawdopodobieństwem każdorazowy kontakt z tym czynnikiem będzie powodował reakcję zapalną, także wtedy, gdy nie doszło do bezpośredniej aplikacji substancji uczulającej, ale też np. wtedy, gdy alergen unosi się w powietrzu. Beata Kręcisz podaje przykład 3-letniej dziewczynki, u której uczulenie na metyloizotiazolinon powstało w kontakcie z chusteczkami pielęgnacyjnymi w okresie niemowlęcym. A alergiczne zapalenie skóry w postaci zmian na twarzy wywołał ten sam konserwant, ale uwalniający się z farby, którą pomalowano nowe mieszkanie, do którego przeprowadziła się rodzina.
Do rozwoju choroby dochodzi więc w momencie kolejnego kontaktu z daną substancją chemiczną. W ostrym przebiegu alergicznego zapalenia skóry zmiany rumieniowe mogą przekształcić się w grudki i pęcherze, prowadzić do rogowacenia naskórka, z tendencją do jego pękania. Przebieg choroby bywa bardzo bolesny i utrudnia normalne funkcjonowanie.
Epidemia uczuleń?
Konserwantem, na temat którego pojawia się coraz więcej doniesień mówiących o tym, iż wywołuje on alergie i zapalenia skóry, jest wspomniany metyloizotiazolinon (MIT). Według badań opublikowanych w tym roku, a prowadzonych na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, wzrost częstotliwości uczuleń na metyloizotiazolinon jest faktem. W 2010 roku ta częstotliwość wynosiła 1,7 proc. w całej populacji, by w 2013 r. przekroczyć 11 proc. W Niemczech jest to obecnie 6 proc., w Portugalii – 10 proc., a w Finlandii – 13,3 proc. Również w Polsce częstość uczuleń na metyloizotiazolinon jest wyraźnie wyższa niż na inne substancje konserwujące. Biorąc pod uwagę populację kobiet (najbardziej narażonych na kontakt z tym składnikiem) liczba uczuleń w latach 2012-2013 wyniosła ponad 6 proc.
Pierwsze sygnały o rosnącej liczbie przypadków alergii w wyniku stosowania kosmetyków zawierających metyloizotiazolinon pojawiły się w 2010 roku (sam konserwant zaczął być stosowany w kosmetykach w 2005 roku). – Lata 2011-2014 to już lawinowy wzrost takich publikacji – mówi Ewa Starzyk, dyrektor naukowy Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego i dodaje, że w 2013 roku MIT został ogłoszony alergenem kontaktowym roku przez Amerykańskie Stowarzyszenie Alergii Kontaktowej. Rok później nastąpił zaś wysyp publikacji, w których zaczęto mówić o epidemii uczuleń na MIT.
Jakie są przyczyny tego zjawiska? Ewa Starzyk przyznaje, że metyloizotiazolinon w kosmetykach zaczął być w pewnym momencie wykorzystywany bardzo szeroko, gdyż w 2009 roku z listy substancji dozwolonych w kosmetykach niespłukiwanych wycofano mieszaninę metyloizotiazolinonu z metylochloroizotiazolinonem (MIT/MCIT). W jej miejsce dopuszczono natomiast stosowanie MIT jako substancji samodzielnej i to w stężeniu ponad 30 proc. większym niż gdy był częścią mieszaniny (100 ppm vs. 3,75 ppm w mieszaninie z CMIT). Nastąpiło więc gwałtowne nasilenie kontaktów konsumentów z tą substancją. Tym większe, że portfolio dostępnych w przemyśle kosmetycznym konserwantów bardzo się w ostatnich latach skurczyło. Przyczyną są ograniczenia prawne, ale także czarny PR, który mają chociażby parabeny. Z tego powodu coraz więcej firm, chcąc wpisać się w społeczne zapotrzebowanie, komunikowało na swoich produktach „paraben free”, funkcje konserwujące powierzając metyloizotiazolinonowi.
Parabeny nie takie straszne
W 2013 Komitet Naukowy Cosmetics Europe – organizacji reprezentującej interesy ponad 4 tys. firm kosmetycznych w Europie – zarówno międzynarodowych koncernów jak i małych firm działających lokalnie, zarekomendował branży kosmetycznej wycofanie MIT z kosmetyków niespłukiwanych (które pozostają na skórze w postaci kremów i balsamów) i ograniczenie do 15 ppm w produktach, które są spłukiwane (szampony, żele pod prysznic). To powinno spowodować znaczny spadek uczuleń na ten składnik. Nie jest to jednak proste. – Producentom zaczyna brakować substancji konserwujących, które mogliby wykorzystywać w kosmetykach – zwraca uwagę Ewa Starzyk. – Tym bardziej że ograniczenie stężenia MIT w produktach spłukiwanych praktycznie spowoduje zakaz jego stosowania. Efektywne działanie tego konserwantu uzyskuje się bowiem dopiero przy stężeniu ok. 70-80 ppm.
Cała nadzieja w firmach surowcowych, które pracują nad innowacyjnymi substancjami konserwującymi. Branża próbuje sobie również radzić, wdrażając inne niż konserwanty elementy konserwujące, jak chociażby specjalne opakowania czy substancje wspomagające. Coraz odważniej zaczyna się też mówić o powrocie do parabenów. – Przed tym jednak potrzebne będą szeroko zakrojone działanie PR – mówi dyrektor naukowy PZPK. Warto jednak spróbować przywrócić parabenom dobre imię, gdyż w przemyśle kosmetycznym korzysta się z nich od dawna. Są więc jednym z lepiej przebadanych a także bezpiecznych konserwantów. Zanim poddane zostały zmasowanej krytyce przez organizacje konsumenckie, znakomicie spełniały swoją rolę, zapewniając bezpieczeństwo stosowania kosmetyków, chroniąc je przed rozwojem chorobotwórczych mikroorganizmów, które mogą być wprowadzane do produktu poprzez kontakt ze skórą lub otoczeniem. Przy tym wszystkim, jak pokazują rozmaite badania, ich potencjał alergizujący w porównaniu z innymi substancjami jest niewielki, z pewnością sporo mniejszy niż w przypadku MIT.


Anna Zawadzka-Szewczyk
Korzystałam z wystąpień „Konserwanty jako przyczyna alergii kontaktowej” prof. Beaty Kręcisz z Instytutu Medycyny Pracy im. J. Nofera oraz „Metyloizotiazolinon – aktualna sytuacja i działania sektora kosmetycznego” inż. Ewy Starzyk, dyrektora naukowego Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego, zaprezentowanych podczas konferencji „Co w trawie piszczy? Update legislacyjny Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego”, kwiecień 2014.


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
20.12.2024 10:35
Wojciech Ozimek, One2tribe: Sprzedaż stacjonarna w drogeriach i perfumeriach ma potencjał wzrostu – kluczem są pracownicy
Wojciech Ozimek, wiceprezes spółki technologicznej One2tribefot. mat.prasowe One2tribe

Mimo dynamicznego wzrostu rynku e-commerce, stacjonarne sklepy drogeryjne wciąż mają ogromne możliwości do zwiększenia sprzedaży. Kluczem do sukcesu jest właściwie zmotywowany personel, który nie tylko potrafi doradzić klientom, ale także skutecznie realizować strategie sprzedażowe.

Jak zatem za pomocą mikro celów, systemów motywacyjnych i technologii budować zaangażowanie pracowników, zapobiegać ich wypaleniu zawodowemu i osiągać wzrosty w sprzedaży stacjonarnej - wyjaśnia Wojciech Ozimek, wiceprezes spółki technologicznej One2tribe.

Czy w stacjonarnych sklepach drogeryjnych jest jeszcze przestrzeń do wzrostu sprzedaży, mając na względzie, że coraz więcej marek decyduje się na rynek e-commerce?

Z dostępnych analiz rynkowych wynika, że w stacjonarnych sklepach drogeryjnych wciąż istnieje znaczący potencjał do wzrostu sprzedaży, mimo rosnącej popularności e-commerce. Prognozy wskazują, że wartość sprzedaży kosmetyków w drogeriach stacjonarnych będzie systematycznie rosnąć – z 12,4 miliarda złotych w 2024 roku do około 17 miliardów złotych w 2029 roku.

Kluczowym czynnikiem, który przemawia za utrzymaniem silnej pozycji sklepów stacjonarnych, jest rola personelu sprzedażowego. Jak pokazują nasze własne doświadczenia, odpowiednio zmotywowani i przeszkoleni pracownicy mogą znacząco wpływać na wyniki sprzedażowe poprzez rekomendowanie konkretnych produktów i proponowanie zakupu produktów dodatkowych (up-selling). Ten element interakcji z klientem jest niemożliwy do pełnego odtworzenia w środowisku e-commerce.

Jaka jest zatem rola pracowników działu sprzedaży?

Choć sprzedaż online kosmetyków rzeczywiście rośnie i obecnie stanowi około 17 proc. rynku, to właśnie możliwość bezpośredniego kontaktu z profesjonalnym doradcą pozostaje istotnym atutem sklepów stacjonarnych.

Doświadczeni pracownicy mogą nie tylko doradzić w wyborze odpowiednich produktów, ale także edukować klientów o właściwościach kosmetyków i ich prawidłowym stosowaniu. Jest to szczególnie ważne w przypadku produktów premium lub specjalistycznych, gdzie profesjonalna porada może znacząco wpłynąć na decyzję zakupową.

Patrząc na nasze dane z obszaru retail (beauty & fashion) widzimy, że właściwe sterowanie sprzedażą (np. aktywne polecanie produktów, sprzedaż ekspercka) może przynieść znaczące wzrosty - nawet do 34 proc. w przypadku przychodów i 45 proc. w przypadku marży (na przykład przez polecanie marek własnych). To pokazuje, że mimo rozwoju e-commerce, sklepy stacjonarne mają wciąż duży potencjał do rozwoju, szczególnie, gdy inwestują w rozwój kompetencji swoich pracowników i efektywne systemy motywacyjne.

Jak zatem motywować pracowników takich sklepów do aktywnej sprzedaży, aby nie odczuwali presji, ale traktowali to jako element swojej pracy?

Z naszych doświadczeń wynika, że skuteczna motywacja pracowników sklepów (nie tylko drogeryjnych, ale także aptek czy salonów optycznych) powinna opierać się na kilku kluczowych elementach, które tworzą kompleksowe podejście do zarządzania efektywności sprzedaży.

Przede wszystkim należy skupić się na nagradzaniu pożądanych zachowań. System motywacyjny powinien wynagradzać nie tylko końcowe rezultaty sprzedażowe, ale również sam wysiłek i zaangażowanie pracowników w proces sprzedaży. 

W naszym podejściu pracujemy w oparciu o nagradzanie “małych kroków” (jak w japońskim podejściu Kaizen). Kluczem jest docenianie postępu (np. nagroda za każdą dosprzedaż czy polecenie) a nie tylko końcowego wyniku. Idealny system to taki, w którym pracownik jest każdego dnia lub tygodnia (w zależności od narzuconego rytmu) lepszy od siebie z dnia poprzedniego. Mówimy tutaj o mikro-celach na krótki okres czasu, personalizowanych pod pracownika typu: “dzisiaj zaproponowałeś/aś 3 produkty, jutro zaproponuj 4”.

Drugim istotnym elementem jest wprowadzenie elementów micro-learningu i wpływu społecznego. Zamiast wywierać presję na pracowników, warto stworzyć środowisko, w którym najlepsi sprzedawcy dzielą się swoimi praktykami i doświadczeniami z innymi członkami zespołu. To naturalne budowanie kompetencji poprzez wymianę wiedzy sprawia, że pracownicy nie czują się osamotnieni w realizacji celów sprzedażowych. Najlepsze salony czy drogerie pracują zespołowo. Zauważcie Państwo, że wszystko w tej metodzie jest “mikro”. Mamy “mikro-cele”, “micro-learning” i “mikro-nagrody”. Ma to swój sens, ponieważ nasza aplikacja podpowiada pracownikowi co ma robić “tu i teraz” i jak najprostszy sposób. Typowy micro-learning trwa poniżej 1 minuty.

Jeśli chodzi o pojęcie “mikro”, to ważne jest również odpowiednie projektowanie mikro-celów sprzedażowych. Proces (działający non-stop) powinien składać się z czterech rodzajów celów: aktywacji (budowanie świadomości), nauki (dostarczenie wiedzy i najlepszych praktyk), akcji (motywowanie do działania) oraz feedbacku (zbieranie informacji zwrotnej od pracowników). Bardzo ważnym elementem jest tutaj feedback, który zbieramy w postaci komentarzy i lajków (jak na Instagramie), ale także w postaci kolejnego “mikro”, czyli “mikro-ankiet” (nazywanych czasami micro-pulsingiem, bo w ten sposób mierzymy puls organizacji).

Kluczowe jest również zapewnienie pracownikom prostych narzędzi do monitorowania swoich postępów. Aplikacja mobilna, która w przejrzysty sposób pokazuje zadania i osiągnięcia, pozwala pracownikom samodzielnie kontrolować swój rozwój bez poczucia stałej kontroli ze strony przełożonych.

Wreszcie, system powinien oferować różnorodne formy mikro-nagród – nie tylko finansowe, ale także elementy statusu i uznania, jak rankingi, certyfikaty czy odznaki. To sprawia, że motywacja staje się wielowymiarowa i odpowiada na różne potrzeby pracowników.

Czy każdy pracownik w sklepie powinien mieć taki sam target sprzedażowy, czy należy go dostosowywać indywidualnie?

Targety sprzedażowe powinny być dostosowywane indywidualnie, uwzględniając różne czynniki wpływające na potencjał sprzedażowy każdego pracownika. Jest to kluczowe, jeśli chcemy mikro-cele pozwalające danej osobie być lepszą od siebie “z wczoraj”. Istotne znaczenie ma więc segmentacja pracowników pod kątem postępów. Menedżer lub sponsor biznesu powinien mieć możliwość wyboru odpowiednich osób i ustawiania dla nich zindywidualizowanych celów oraz KPI. Jest to istotne, ponieważ każdy pracownik znajduje się w innym miejscu swojej ścieżki rozwoju.

Kluczowe jest zrozumienie, że efektywność sprzedażowa zależy od wielu zmiennych. W przypadku nowych pracowników, którzy dopiero budują swoje kompetencje, zbyt wysokie targety mogłyby działać demotywująco. Z kolei dla doświadczonych sprzedawców, zbyt niskie cele mogłyby prowadzić do stagnacji i braku wyzwań zawodowych.

Dobry system może także wykorzystywać różne role w zespole. Niektórzy pracownicy mogą być szczególnie skuteczni w sprzedaży określonych kategorii produktów lub w obsłudze konkretnych grup klientów. Warto wykorzystać te naturalne predyspozycje przy ustalaniu indywidualnych celów sprzedażowych.

Jak skutecznie organizować konkursy sprzedażowe w sklepach drogeryjnych, gdzie z reguły jest większa liczba pracowników obsługujących klientów, niż w innych branżach?

Z naszych danych wynika, że skuteczna organizacja konkursów sprzedażowych w sklepach z większą liczbą pracowników (nie tylko w drogeriach, bo pracujemy z wieloma branżami) wymaga przemyślanego podejścia uwzględniającego kilka kluczowych aspektów. Przede wszystkim konkursy powinny być zaprojektowane w sposób uwzględniający różne role i poziomy doświadczenia pracowników. Skuteczne jest wprowadzenie elementów gamifikacji i schematów nagród, które pozwalają na docenianie nie tylko najlepszych wyników, ale również systematycznego postępu i zaangażowania. W przypadku dużych zespołów szczególnie istotne jest, aby konkurs nie zniechęcał pracowników, którzy nie znajdują się w ścisłej czołówce.

System konkursowy powinien być wielowarstwowy. Oznacza to, że oprócz głównej rywalizacji o najlepsze wyniki sprzedażowe warto wprowadzić dodatkowe kategorie, które doceniają różne aspekty pracy. Na przykład, zgodnie z metodologią one2tribe, można nagradzać: sam wysiłek wkładany w realizację zadań sprzedażowych, osiągane rezultaty w poszczególnych kategoriach produktowych oraz wpływ społeczny, czyli dzielenie się wiedzą i wspieranie innych członków zespołu.

Ważnym elementem jest też odpowiednie zaplanowanie czasowe konkursów. W większych zespołach warto rozważyć organizację krótszych, intensywnych akcji sprzedażowych (np. tygodniowych), które pozwalają utrzymać zaangażowanie i motywację na wysokim poziomie. Jak pokazuje prezentacja, natychmiastowe nagradzanie osiągnięć jest skuteczniejsze niż tradycyjne systemy premiowe oparte na dłuższych okresach rozliczeniowych.

Istotne jest również wykorzystanie narzędzi analitycznych do monitorowania postępów i dostosowywania zasad konkursu. W przypadku dużych zespołów szczególnie ważne jest, aby mieć dostęp do danych pokazujących, jak konkurs wpływa na różne grupy pracowników.

A jaka w tym rola elementów społecznościowych?

Warto o nich pamiętać. W większych zespołach można wykorzystać mechanizmy wpływu społecznego, tworząc na przykład podgrupy rywalizujące ze sobą lub system mentoringu, gdzie doświadczeni pracownicy wspierają nowych. Prezentacja pokazuje, że taki element może znacząco zwiększyć efektywność całego zespołu poprzez dzielenie się najlepszymi praktykami.

Wreszcie, system nagród powinien być zróżnicowany i dostosowany do wielkości zespołu. Oprócz tradycyjnych nagród finansowych, warto wprowadzić elementy statusu i uznania (rankingi, certyfikaty, odznaki), które mogą być szczególnie motywujące w większych zespołach, gdzie trudniej o indywidualne wyróżnienie.

Na podstawie naszych doświadczeń widzimy, że kluczem do sukcesu jest koncentracja na poprawie wyników całej grupy, a nie tylko najlepszych sprzedawców. W przypadku dużych zespołów drogeryjnych oznacza to, że nawet niewielka poprawa indywidualnych wyników większości pracowników może przynieść znaczące rezultaty na poziomie całego sklepu.

Jak odpowiednio zarządzać zespołem, aby jednocześnie motywować pracowników i zapobiegać ich wypaleniu zawodowemu?

System powinien koncentrować się na poprawie wyników całej grupy, a nie tylko najlepszych sprzedawców. Takie podejście zmniejsza presję na pojedyncze osoby i tworzy bardziej wspierające środowisko pracy. Warto stawiać takie cele, które promują pracę zespołową – jeśli 1000 pracowników w sieci poprawi swój wynik o 5-10 proc., to sieć zyska istotnie więcej, niż gdyby 5-10 najlepszych osób podwoiło sprzedaż. Pracujemy zespołowo i małymi krokami.

Małe kroki dają poczucie kontroli nad działaniem. Na przykład jeśli wczoraj zrealizowałem konkretny mikro-cel (np. up-sell 5 opakowań), to dzisiaj nie będę się bał zrealizować celu o jeden stopień wyższego. Małe kroki mogą być także wyznaczane w sytuacji porażki – jeśli nie udało mi się zrealizować mojego mikro-celu, to jako pierwsze zadanie na kolejny dzień powinienem otrzymać mikro-learning.

Kluczowe jest poczucie kontroli nad własnym rozwojem zawodowym. Prosta aplikacja mobilna, którą proponujemy w ramach platformy Tribeware, działa jak dobry coach (dający mikro-cele, mikro-nagrody, podpowiadający działania) co zwiększa poczucie panowania nad sytuacją. W naszej metodzie promujemy także poczucie autonomii - mikro-celów jest zawsze kilka. Pracownik sam wybiera nad czym pracuje. System dba o to, żeby było to zgodne z celami firmy, ale jeśli dana osoba czuje się w czymś lepiej to informacja o tym jest dla nas kluczowa.

Czy technologia i sztuczna inteligencja mogą wspierać pracowników w aktywnej sprzedaży?

Wszystko to, o czym powiedziałem wcześniej, opiera się na technologii oraz systemach wspierających podejmowanie decyzji przez pracowników (w tym sztucznej inteligencji). Jednak należy pamiętać, że technologia powinna pełnić rolę wspierającą, a nie zastępować ludzki element w sprzedaży.  

Sztuczna inteligencja powinna wzmacniać naturalne predyspozycje sprzedawców, a nie ograniczać ich kreatywność czy inicjatywę.

Nasze doświadczenia pokazują, że kluczowym elementem sukcesu jest właściwe połączenie technologii z psychologią – zwłaszcza behawioralną oraz wpływu społecznego. Istotna jest też autonomia danej osoby. Sztuczna inteligencja powinna wzmacniać naturalne predyspozycje sprzedawców, a nie ograniczać ich kreatywność czy inicjatywę. W chwili obecnej pracujemy w międzynarodowym projekcie badawczym w tym obszarze. A dokładniej: badamy, jak w sytuacji algorytmicznego zarządzania (ang. algorithmic management) zadbać o transparentność decyzji i autonomię pracownika.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Szkolenia
11.12.2024 08:00
Hebe partnerem 5. edycji edukacyjnego programu TOP Women w e-biznesie
W ramach inicjatywy uczestniczki wezmą udział w warsztatach i szkoleniach, mających na celu wyposażenie je w kluczowe umiejętności oraz narzędzia niezbędne w dynamicznym świecie e-biznesuTHANANIT - stock.adobe.com

Program TOP Women w e-biznesie powstał z myślą o wspieraniu kobiet w ich rozwoju zawodowym oraz umożliwieniu zmiany ścieżki kariery. Już po raz piąty partnerem strategicznym tej inicjatywy została marka Hebe.

Uczestniczki programu zdobywają kluczowe kompetencje, przechodzą kompleksową metamorfozę wizerunkową, budują pewność siebie i rozwijają umiejętności potrzebne do prowadzenia własnej działalności gospodarczej oraz efektywnego funkcjonowania w dynamicznym środowisku przedsiębiorczym. 

Program skierowany jest do kobiet z całej Polski, niezależnie od miejsca zamieszkania – od małych miejscowości po duże miasta, a także do Polek przebywających za granicą. Udział w nim mogą wziąć zarówno osoby planujące rozpoczęcie działalności gospodarczej lub otwarcie sklepu internetowego, jak i te, które chcą zmienić swoją ścieżkę zawodową lub zdobyć nowe kwalifikacje. Adresatkami inicjatywy są również młode mamy, powracające na rynek pracy oraz kobiety pragnące rozwijać kompetencje w obszarze e-commerce.

W odpowiedzi na rosnące zainteresowanie, liczba miejsc w tej edycji została zwiększona do 250. 

W ramach inicjatywy uczestniczki wezmą udział w warsztatach i szkoleniach mających na celu wyposażenie ich w kluczowe umiejętności oraz narzędzia niezbędne w dynamicznym świecie e-biznesu. Przejdą metamorfozę wizerunkową i biznesową, nauczą się budować strony internetowe, zakładać działalność gospodarczą oraz tworzyć sklepy internetowe. Dodatkowo zdobędą wiedzę od praktyków e-commerce i nawiążą cenne kontakty, co umożliwi im skuteczne prowadzenie firm opartych na narzędziach cyfrowych. 

Uczestniczki poprzednich edycji podkreślają, że udział w programie poszerzył ich wiedzę i umiejętności, stając się jednocześnie motorem do podejmowania śmiałych decyzji zawodowych oraz realizacji osobistych aspiracji.

Z radością dostrzegamy, jak Polki z różnych stron odważnie realizują swoje marzenia, rozwijając kariery zawodowe i tworząc własne biznesy. Ich przedsiębiorczość, kreatywność oraz determinacja są inspiracją dla nas wszystkich. Program TOP Women w e-biznesie to wyjątkowa inicjatywa, która umożliwia kobietom zdobycie nowych umiejętności, przełamanie barier i wdrożenie swoich pomysłów w życie

– powiedziała Magdalena Mularuk, dyrektorka marketingu Hebe.

Rada programowa projektu skupia grono wybitnych specjalistów z branży e-commerce w obszarze transformacji cyfrowej, płatności internetowych oraz rozwiązań dedykowanych e-biznesowi.

W rolę ambasadorki V edycji ponownie wcieliła się Małgorzata Ohme – ceniona psycholożka i dziennikarka, która od lat wspiera kobiety w realizacji ich zawodowych ambicji.

Szczegółowe dotyczące programu oraz regulamin dostępne są pod adresem: www.kobietyebiznesu.pl/topwomen

Jeronimo Martins Drogerie i Farmacja jest właścicielem sieci drogerii Hebe, rozwijanych w Polsce od 2011r. w ramach projektu biznesowego Grupy Jeronimo Martins w Polsce. W kolejnych latach JMDiF planuje dalszy rozwój w oparciu o dotychczasowe doświadczenia z rynku drogeryjnego i farmaceutycznego.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
05. luty 2025 20:05