StoryEditor
Szkolenia
22.11.2013 00:00

Coraz więcej wygranych procesów o zakazane opłaty półkowe

Jakakolwiek forma zapłaty i jakkolwiek nazwana, będąca warunkiem nabycia towarów przez sieć handlową, jest opłatą półkową. Tego rodzaju opłaty są w Polsce zakazane. Coraz więcej sądowych procesów o nie kończy się wygraną dostawców. Producenci mają szansę odzyskać należności z tytułu opłat półkowych aż do 3 lat wstecz od ich wniesienia.

Ponad dziesięć lat temu, podczas posiedzenia parlamentarnej Komisji Nadzwyczajnej „Przedsiębiorczość – Rozwój – Praca”, prezes zarządu Naczelnej Rady Zrzeszenia Handlu i Usług, Mirosław Grabowski, stwierdził: „Takich technik, jakie stosują przedsiębiorcy dysponujący wielkimi powierzchniami handlowymi, nie znaliśmy i nie stosowaliśmy. Tam kosztuje każde wejście na półkę sklepową. Za promocję towaru płaci producent. Także on zabiera towar, który nie schodzi z półki. Producentowi także płaci się za towar w najlepszym przypadku po trzech miesiącach, co oznacza, że to on kredytuje przedsiębiorcę. Dlatego musimy być chronieni przez państwo.” W tych kilku zdaniach udało mu się podsumować sytuację polskich dostawców, która nieznacznie zmieniła się pomimo upływu dekady.
W trakcie obrad tejże Komisji, na skutek wniosku posła Marka Górskiego, wprowadzono do rządowego projektu nowelizacji ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji poprawkę dotyczącą pobierania dodatkowych opłat.
Od 10 października 2002 r., zgodnie z art. 15 ust. 1 pkt. 4 tej ustawy, czynem nieuczciwej konkurencji jest utrudnianie innym przedsiębiorcom dostępu do rynku poprzez pobieranie innych niż marża handlowa opłat za przyjęcie towaru do sprzedaży. W tym samym czasie uchwalono również przepis dotyczący wprowadzenia do obrotu przez sieci dyskontowe towarów z markami własnymi w ilości przekraczającej 20 proc. wartości obrotów.
Wspomniane przepisy przez kilka lat obowiązywania były w zasadzie martwymi, a ten dotyczący dyskontów, jako zupełnie nienadający się do zastosowania wobec braku jakiejkolwiek definicji „dyskontu”, nadal przepisem martwym pozostaje.
W przypadku przepisu dotyczącego opłat półkowych sytuacja zmieniła się po kluczowym i precedensowym wyroku Sądu Najwyższego z dnia 26 stycznia 2006 r. Sądom uświadomiono, że fakt, iż dostawca podpisywał umowy i wnosił wynikające z nich  opłaty, nie wyklucza bezprawności pobierania tychże opłat, ani nie jest przeszkodą dla ich odzyskania. Dostawcy zrozumieli zaś, że mogą odzyskać nielegalnie pobrane pieniądze. Praktyka sądowa wykazała, że skromny, krótki przepis nadaje się do wykorzystania przez dostawców.
Pamiętajmy, że w tamtym okresie praktycznie wszyscy odbiorcy towarów, w tym przede wszystkim sieci handlowe i hurtownie, zarówno zagraniczne jak i polskie, pobierały opłaty półkowe. Sytuacja ta nie zmieniła się do dziś, pomimo ewolucji zjawiska.
Regułą nadal jest, że w przypadku handlu każdego rodzaju towarem, praktycznie wszyscy – mali i duzi, z polskim lub zagranicznym kapitałem – płacą za to, że ich towar jest zamawiany i obecny na półkach odbiorcy. Każdy produkt może bowiem zostać zastąpiony produktem o podobnych właściwościach i w podobnej cenie, jeżeli dostawca nie zgadza się na warunki stawiane przez odbiorcę.
Choć pobieranie opłat półkowych dotyczy wszystkich rodzajów towarów, od elektroniki domowej, przez materiały budowlane, części samochodowe aż do gier komputerowych,  są one szczególnie dotkliwym zjawiskiem w branży FMCG – o czym można się przekonać nie tylko z rozmów z przedstawicielami branży, ale też z lektury wyroków sądowych dotyczących producentów i znanych sieci handlowych i hurtowni.
Wyroki sądowe dotyczące opłat półkowych ewoluowały przez lata, nierzadko różnie w poszczególnych okręgach sądowych w Polsce. Linia orzecznictwa jest już jednak na tyle jednolita (i to na niekorzyść dla odbiorców), że Sąd Najwyższy praktycznie nie zajmuje się opłatami półkowymi. Ostatni wyrok Sądu Najwyższego dotyczący wprost opłat półkowych pochodzi z 25 października 2012 r. i był uchyleniem niekorzystnego dla dostawcy wyroku warszawskiego sądu apelacyjnego. O tym wyroku sądu apelacyjnego rozpisywano się, twierdząc, że „legalizuje opłaty półkowe”. Nie legalizował i nie mógł legalizować, a dostawcy przegrywają z odbiorcami sprawy dotyczące opłat półkowych z reguły z powodów formalnych i dowodowych, a rzadko z powodu odmiennej wykładni prawa.

Wykładnia jest już jasna

Jeżeli zapłata w jakiejkolwiek formie jest warunkiem nabycia towarów przez odbiorcę, mamy do czynienia z zakazaną opłatą półkową. Nie zastanawiamy się nad zyskownością, atrakcyjnością i ekwiwalentnością „świadczenia” odbiorcy. 
-  Opłaty przyjmują różne nazwy, poniższa lista jest skrócona, inwencja ich twórców nie zna granic:
-  bonus od obrotów/premia od obrotu/premia roczna/bonus specjalny;
-  budżet promocyjny/budżet marketingowy/budżet reklamowy;
-  ekspozycja towaru;
-  gazetka reklamowa/gazetka promocyjna;
-  karta urodzinowa/urodziny;
-  konsultacje/konsultacje handlowe;
-  nowe hipermarkety/nowe supermarkety/festyn otwarcia;
-  opłata marketingowa/opłata za obecność towarów/opłaty za wejście;
-  opieka asortymentowa/opieka nad półką;
-  rabat potransakcyjny;
-  usługi marketingowe/usługi logistyczne/usługi CRM/usługi promocyjne;
-  wprowadzenie nowego asortymentu
Napisałem o zapłacie w jakiejkolwiek formie, gdyż   może być ona pobierana np. jako przelew, ale również jako potrącenie przez odbiorcę z płatności lub rabat na fakturze dostawcy.
Najbardziej jaskrawą i najtrudniejszą do obrony w sądzie formą opłaty półkowej jest premia pieniężna/bonus obrotowy. Jest to kwota, płatna z dołu, za jakiś okres, w formie procentu od obrotu dostawcy z odbiorcą. Najczęściej procent wzrasta w zależności od progu obrotów. Jeden z sądów apelacyjnych skwitował to zjawisko jako sytuację, w której im większy obrót i handel,  tym gorzej dla dostawcy. W związku z tym, że te premie i bonusy nie wytrzymują konfrontacji w sądzie, bardzo duża część odbiorców zmieniła ich nazwę na „wynagrodzenie za doradztwo” lub „informacje”. Dostawcy już nie płacą np. 12-proc. premii od obrotu, ale 12 proc. od obrotu za wygenerowany elektroniczny miesięczny raport o tym, ile ich produktów się sprzedało… Ironią jest, że odbiorcy równocześnie domagają się od dostawcy comiesięcznych raportów o obrotach… w celu wyliczenia wynagrodzenia.
Kolejna bezzasadna opłata półkowa jest najczęściej nazwaną opłatą logistyczną. Dostawca dostarcza na swój koszt towar do centrali logistycznej odbiorcy. Następnie płaci za to, że towar, stanowiący już własność odbiorcy, jest wożony do sklepów – odbiorca rozwozi swój towar na koszt dostawcy. Nie nalicza opłat na podstawie rzeczywistych kosztów, tak jak to czyni każda firma logistyczna, ale jako procent od obrotu dostawcy… Opłaty logistyczne ewoluują w związku z przegranymi przed odbiorców sprawami sądowymi: pojawia się usługa odbioru od dostawcy. Pamiętajmy jednak, że jeżeli skorzystanie z usługi logistycznej jest warunkiem współpracy, to jest to nadal zakazana opłata półkowa.
Odbiorcy są w dużej mierze uzależnieni od pobierania opłat procentowych, o czym można się przekonać z budżetów marketingowych i promocyjnych. Te budżety są uzasadnianie czynnościami będącymi częścią zwykłej działalności sklepów, tj. eksponowaniem towarów i zachęcaniem klientów do ich nabywania albo działaniami służącymi interesom odbiorcy. Ogromna część dostawców płaciła i płaci za to, że odbiorcy wydają gazetki i katalogi, które zwiększają obrót... odbiorcy. Dostawca zawsze musi sprzedać partię towaru do gazetki w promocyjnej cenie, a odbiorca zarabia zarówno na obrocie generowanym przez klientów skuszonych okazją, jak i na kosztach marketingu i promocji niemających niczego wspólnego z kosztami rzeczywistymi. W sporach sądowych świadkowie odbiorców, czyli kupcy i marketingowcy, nie potrafią w żaden sposób wykazać dlaczego naliczono koszt gazetki jako procent od obrotu lub też w jaki sposób kalkulowano kwotę wymaganą od dostawcy. Agencja reklamowa, która by tak postąpiła wobec klienta, bardzo szybko straciłaby go.
Skoro mowa o argumentacji świadków powoływanych przez odbiorców, warto dodać, że często próbują oni wykazać, iż ich działania marketingowe i promocyjne rzeczywiście przyniosły korzyści dostawcom. Najczęściej jednak nie potrafią nawet udowodnić, że w kolejnym okresie wzrosły zamówienia, a często udaje im się „wykazać”, że… zamówienia spadły, bo odbiorca kupił wcześniej zapas towaru w cenie promocyjnej, zamiast cennikowej.
„Obchodzenie” prawa
Przegrane sprawy sądowe powodują, że odbiorcy próbują ochronić swoje interesy ekonomiczne i prawne.
Nieliczni deklarują, że rezygnują z pobierania jakichkolwiek opłat i przechodzą na relacje net net. W praktyce niektórzy nadal stosują procentowe opłaty logistyczne.
Największa część odbiorców wymyśla różne konstrukcje prawne mające utrudnić lub uniemożliwić dochodzenie roszczeń. Tworzy się coraz bardziej skomplikowane pseudo-świadczenia mające uzasadnić pobieranie opłat, np. bezwartościowe automatyczne raporty o sprzedaży lub doradztwo handlowe, które nigdy nie miały miejsca. Podpisuje się załączniki ze skomplikowanymi trybami mediacji i sądownictwa polubownego. Tworzy się nawet porozumienia przewidujące zrzeczenia się roszczeń dostawców jako warunku dalszego handlu – pewna sieć bardzo gwałtownie wycofała się ze stosowania takiego porozumienia po tym, jak dostawcy wykorzystali tekst jako dowód na stosowanie opłat półkowych.
Coraz mniej odbiorców (głównie z polskim kapitałem) udaje, że problem ich nie dotyczy, bo „nie stosują opłat”, albo dlatego, że wygrali kilka spraw w swoim okręgu sądowym. W biegiem czasu jednak orzecznictwo nawet mniejszych okręgów sądowych ujednolica się z orzecznictwem sądów warszawskich, poznańskich, krakowskich i wrocławskich. Wspominam o nich, gdyż największa liczba spraw toczy się właśnie w tych okręgach i tam z reguły wygrywają dostawcy. Niestety w tych okręgach też najdłużej się czeka na rozpatrzenie sprawy.
Oprócz zagrożenia sprawami cywilnymi, opłaty półkowe naruszają prawo podatkowe. Nielegalna opłata nie może być rozliczona jako koszt lub przy podatku VAT. Problem podatkowy jest szczególnie dotkliwy dla dostawcy wobec zagrożenia oskarżeniem o zaniżanie podstawy opodatkowania.
Dlaczego opłaty półkowe istnieją?
W obliczu przegranych sieci i problemów podatkowych powstaje pytanie, dlaczego zamiast w ogóle zrezygnować z opłat i przejść na proste relacje net net, odbiorcy nadal próbują je stosować?
Odpowiedź jest skomplikowana. Część odbiorców nie może zmienić modelu ekonomicznego, gdyż po prostu został on im narzucony przez zagraniczną centralę.
Część odbiorców nie może go zmienić, bo kryzys na rynku i tak zniszczył ich model ekonomiczny. Część dostawców bardzo gwałtownie odczuwa skutki zmian i przejęć na rynku polskim – gwałtownie wzrastają opłaty przy jednocześnie malejących obrotach. Problem dotyczy konkretnych sieci handlowych likwidujących działalność lub zmieniających profil, które w ostatnim czasie są masowo pozywane przez dostawców.
Część odbiorców nie może zmienić modelu ekonomicznego, gdyż zostanie zniszczony istotny element ich sposobu funkcjonowania. Problem dotyczy sieci handlowych opartych na funkcjonowaniu centrali pośredniczącej w relacjach ze sklepami bardziej lub mniej niezależnymi. Centrala po prostu nie może ujawnić, ile zarabia na pośredniczeniu – do czego przyznają się wprost świadkowie na rozprawach. Problem ten dotyczy w szczególności niektórych bardzo dużych sieci handlowych z siedzibami w Warszawie i w Poznaniu.
Weźmy prosty przykład:
Cena produktu w cenniku 1,0 zł – centrala dodaje 0,05 zł sprzedając sklepowi, pobiera jednak 0,20 zł jako opłaty półkowe, zysk centrali = 0,25 zł. Sklep jest zadowolony, bo widzi tylko 0,05 zł marży. Dostawca faktycznie dostaje 0,80 zł.
Przy zastosowaniu mechanizmu net net:
Cena produktu w cenniku 0,80 zł – centrala dodaje 0,25 zł sprzedając sklepowi, zysk centrali = 0,25 zł ale sklep jest niezadowolony, bo widzi 0,25 zł marży. Dostawca faktycznie dostaje 0,80 zł.
Lawinowy wzrost znaczenia sklepów franczyzowych w handlu spowoduje, moim zdaniem, że opłaty półkowe nigdy nie znikną, gdyż są istotnym źródłem dochodów centrali.
Patrząc w przyszłość, należy wskazać, że Polska jest bodajże jedynym krajem w Europie, w którym wprost zakazane jest pobieranie opłat półkowych. Obrońcy opłat, których wypowiedzi stają się coraz liczniejsze, wprost proporcjonalnie do liczby spraw sądowych wygranych przez dostawców, powołują się na brak zakazu pobierania opłat w prawie europejskim.
Zapominają jednak o tym, że nie ma europejskiego prawa dotyczącego różnych postaci nieuczciwej konkurencji pomiędzy przedsiębiorcami. Europejskie prawo konkurencji nie jest prawem zwalczania nieuczciwej konkurencji, pomimo podobnej tematyki i zakresu. Na razie reguluje zjawiska monopolistyczne i krzywdzące ogółu konsumentów. Podkreślam „na razie”, bo w ostatniej Zielonej Księdze Komisji Europejskiej, w sprawie nieuczciwych praktyk handlowych w łańcuchu dostaw produktów spożywczych i niespożywczych między przedsiębiorstwami, mówi się o potrzebie ujednolicenia europejskiego prawa dotyczącego nieuczciwej konkurencji. Można w raporcie przeczytać m.in. o problemie opłat półkowych, np. we Francji.

DOSTAWCO, PRZED ZAWIERANIEM NOWYCH ROCZNYCH UMÓW HANDLOWYCH PAMIĘTAJ:

1.  Badaj możliwości rezygnacji z opłat i przejścia na relacje net net. Rzadko który kupiec zaproponuje sam tego rodzaju umowę. Wątpliwości podatkowe są odpowiednim uzasadnieniem dla zapytania.
2.  Kwestionuj i rezygnuj z aneksów o mediacjach lub z zapisów na sąd polubowny.
3.  Nie podpisuj umów, porozumień i oświadczeń, w których zrzekasz się roszczeń z tytułu deliktów, czyli opłat półkowych wstecz.
4.  Utrwalaj najwięcej jak się da rozmów na piśmie.
Wobec zwiększających się obciążeń i malejących zamówień coraz więcej dostawców decyduje się na procesy z odbiorcami, szczególnie dotyczy to sieci handlowych znikających z rynku z różnych powodów. Jeżeli decydujemy się na spór sądowy to będziemy mogli odzyskać pieniądze za 3 lata wstecz. Najczęściej będzie to data dokonania przelewu, przy którym odbiorca potrącił swoje nielegalne należności z zapłaty za towar. Należy od razu sprawdzić, kiedy i jak pobrano opłaty. Przy spotkaniu z prawnikiem często okazuje się, że jakaś znaczna kwota przedawnia się już za kilka dni. Na szczęście pozwu nie trzeba od razu składać, wystarczy złożyć krótkie wezwanie do próby ugodowej do sądu, aby przerwać przedawnienie.
Samo postępowanie o zwrot opłat półkowych może zająć od pół roku do półtora roku lub nawet dwóch lat w pierwszej instancji. W Warszawie, w Poznaniu i w Krakowie czeka się średnio około 10 miesięcy na pierwszą rozprawę od daty złożenia pozwu. Od tego czasu rozprawy odbywają się średnio co trzy miesiące. W mniejszych okręgach czas ten może być znacznie krótszy.
 
Radca prawny Dustin Du Cane,
specjalista od rynku i problematyki FMCG oraz sporów gospodarczych, własności intelektualnej i reklamy dustinducane.com oraz blog oplatypolkowe.pro


Auchan pobierał niedozwolone premie i opłaty. MUSI ODDAĆ 1 MLN ZŁ


Prawie 1 mln zł niedozwolonych premii i opłat logistycznych będzie musiał zwrócić Auchan łódzkiej firmie odzieżowej Redan – informuje PAP. Premie były skonstruowane jako rodzaj rabatów posprzedażowych, udzielanych przez Redan w sytuacji, gdy została przekroczona określona w umowie wielkość sprzedaży tekstyliów oferowanych przez nią sieci Auchan. Spółka Redan dostarczała zamawiany towar do centralnego magazynu Auchan, skąd tekstylia były rozwożone do poszczególnych hipermarketów, za co sieć pobierała opłaty logistyczne. Redan wytoczył Auchan proces, powołując się na art. 15 ust. 1 pkt 4 ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, który zakazuje obciążania dostawców jakimikolwiek opłatami za samo tylko przyjęcie towaru do sprzedaży. Auchan przegrał proces we wszystkich instancjach – w listopadzie br. skargę kasacyjną sieci oddalił Sąd Najwyższy.  (ssz)


ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Wywiady
20.12.2024 10:35
Wojciech Ozimek, One2tribe: Sprzedaż stacjonarna w drogeriach i perfumeriach ma potencjał wzrostu – kluczem są pracownicy
Wojciech Ozimek, wiceprezes spółki technologicznej One2tribefot. mat.prasowe One2tribe

Mimo dynamicznego wzrostu rynku e-commerce, stacjonarne sklepy drogeryjne wciąż mają ogromne możliwości do zwiększenia sprzedaży. Kluczem do sukcesu jest właściwie zmotywowany personel, który nie tylko potrafi doradzić klientom, ale także skutecznie realizować strategie sprzedażowe.

Jak zatem za pomocą mikro celów, systemów motywacyjnych i technologii budować zaangażowanie pracowników, zapobiegać ich wypaleniu zawodowemu i osiągać wzrosty w sprzedaży stacjonarnej - wyjaśnia Wojciech Ozimek, wiceprezes spółki technologicznej One2tribe.

Czy w stacjonarnych sklepach drogeryjnych jest jeszcze przestrzeń do wzrostu sprzedaży, mając na względzie, że coraz więcej marek decyduje się na rynek e-commerce?

Z dostępnych analiz rynkowych wynika, że w stacjonarnych sklepach drogeryjnych wciąż istnieje znaczący potencjał do wzrostu sprzedaży, mimo rosnącej popularności e-commerce. Prognozy wskazują, że wartość sprzedaży kosmetyków w drogeriach stacjonarnych będzie systematycznie rosnąć – z 12,4 miliarda złotych w 2024 roku do około 17 miliardów złotych w 2029 roku.

Kluczowym czynnikiem, który przemawia za utrzymaniem silnej pozycji sklepów stacjonarnych, jest rola personelu sprzedażowego. Jak pokazują nasze własne doświadczenia, odpowiednio zmotywowani i przeszkoleni pracownicy mogą znacząco wpływać na wyniki sprzedażowe poprzez rekomendowanie konkretnych produktów i proponowanie zakupu produktów dodatkowych (up-selling). Ten element interakcji z klientem jest niemożliwy do pełnego odtworzenia w środowisku e-commerce.

Jaka jest zatem rola pracowników działu sprzedaży?

Choć sprzedaż online kosmetyków rzeczywiście rośnie i obecnie stanowi około 17 proc. rynku, to właśnie możliwość bezpośredniego kontaktu z profesjonalnym doradcą pozostaje istotnym atutem sklepów stacjonarnych.

Doświadczeni pracownicy mogą nie tylko doradzić w wyborze odpowiednich produktów, ale także edukować klientów o właściwościach kosmetyków i ich prawidłowym stosowaniu. Jest to szczególnie ważne w przypadku produktów premium lub specjalistycznych, gdzie profesjonalna porada może znacząco wpłynąć na decyzję zakupową.

Patrząc na nasze dane z obszaru retail (beauty & fashion) widzimy, że właściwe sterowanie sprzedażą (np. aktywne polecanie produktów, sprzedaż ekspercka) może przynieść znaczące wzrosty - nawet do 34 proc. w przypadku przychodów i 45 proc. w przypadku marży (na przykład przez polecanie marek własnych). To pokazuje, że mimo rozwoju e-commerce, sklepy stacjonarne mają wciąż duży potencjał do rozwoju, szczególnie, gdy inwestują w rozwój kompetencji swoich pracowników i efektywne systemy motywacyjne.

Jak zatem motywować pracowników takich sklepów do aktywnej sprzedaży, aby nie odczuwali presji, ale traktowali to jako element swojej pracy?

Z naszych doświadczeń wynika, że skuteczna motywacja pracowników sklepów (nie tylko drogeryjnych, ale także aptek czy salonów optycznych) powinna opierać się na kilku kluczowych elementach, które tworzą kompleksowe podejście do zarządzania efektywności sprzedaży.

Przede wszystkim należy skupić się na nagradzaniu pożądanych zachowań. System motywacyjny powinien wynagradzać nie tylko końcowe rezultaty sprzedażowe, ale również sam wysiłek i zaangażowanie pracowników w proces sprzedaży. 

W naszym podejściu pracujemy w oparciu o nagradzanie “małych kroków” (jak w japońskim podejściu Kaizen). Kluczem jest docenianie postępu (np. nagroda za każdą dosprzedaż czy polecenie) a nie tylko końcowego wyniku. Idealny system to taki, w którym pracownik jest każdego dnia lub tygodnia (w zależności od narzuconego rytmu) lepszy od siebie z dnia poprzedniego. Mówimy tutaj o mikro-celach na krótki okres czasu, personalizowanych pod pracownika typu: “dzisiaj zaproponowałeś/aś 3 produkty, jutro zaproponuj 4”.

Drugim istotnym elementem jest wprowadzenie elementów micro-learningu i wpływu społecznego. Zamiast wywierać presję na pracowników, warto stworzyć środowisko, w którym najlepsi sprzedawcy dzielą się swoimi praktykami i doświadczeniami z innymi członkami zespołu. To naturalne budowanie kompetencji poprzez wymianę wiedzy sprawia, że pracownicy nie czują się osamotnieni w realizacji celów sprzedażowych. Najlepsze salony czy drogerie pracują zespołowo. Zauważcie Państwo, że wszystko w tej metodzie jest “mikro”. Mamy “mikro-cele”, “micro-learning” i “mikro-nagrody”. Ma to swój sens, ponieważ nasza aplikacja podpowiada pracownikowi co ma robić “tu i teraz” i jak najprostszy sposób. Typowy micro-learning trwa poniżej 1 minuty.

Jeśli chodzi o pojęcie “mikro”, to ważne jest również odpowiednie projektowanie mikro-celów sprzedażowych. Proces (działający non-stop) powinien składać się z czterech rodzajów celów: aktywacji (budowanie świadomości), nauki (dostarczenie wiedzy i najlepszych praktyk), akcji (motywowanie do działania) oraz feedbacku (zbieranie informacji zwrotnej od pracowników). Bardzo ważnym elementem jest tutaj feedback, który zbieramy w postaci komentarzy i lajków (jak na Instagramie), ale także w postaci kolejnego “mikro”, czyli “mikro-ankiet” (nazywanych czasami micro-pulsingiem, bo w ten sposób mierzymy puls organizacji).

Kluczowe jest również zapewnienie pracownikom prostych narzędzi do monitorowania swoich postępów. Aplikacja mobilna, która w przejrzysty sposób pokazuje zadania i osiągnięcia, pozwala pracownikom samodzielnie kontrolować swój rozwój bez poczucia stałej kontroli ze strony przełożonych.

Wreszcie, system powinien oferować różnorodne formy mikro-nagród – nie tylko finansowe, ale także elementy statusu i uznania, jak rankingi, certyfikaty czy odznaki. To sprawia, że motywacja staje się wielowymiarowa i odpowiada na różne potrzeby pracowników.

Czy każdy pracownik w sklepie powinien mieć taki sam target sprzedażowy, czy należy go dostosowywać indywidualnie?

Targety sprzedażowe powinny być dostosowywane indywidualnie, uwzględniając różne czynniki wpływające na potencjał sprzedażowy każdego pracownika. Jest to kluczowe, jeśli chcemy mikro-cele pozwalające danej osobie być lepszą od siebie “z wczoraj”. Istotne znaczenie ma więc segmentacja pracowników pod kątem postępów. Menedżer lub sponsor biznesu powinien mieć możliwość wyboru odpowiednich osób i ustawiania dla nich zindywidualizowanych celów oraz KPI. Jest to istotne, ponieważ każdy pracownik znajduje się w innym miejscu swojej ścieżki rozwoju.

Kluczowe jest zrozumienie, że efektywność sprzedażowa zależy od wielu zmiennych. W przypadku nowych pracowników, którzy dopiero budują swoje kompetencje, zbyt wysokie targety mogłyby działać demotywująco. Z kolei dla doświadczonych sprzedawców, zbyt niskie cele mogłyby prowadzić do stagnacji i braku wyzwań zawodowych.

Dobry system może także wykorzystywać różne role w zespole. Niektórzy pracownicy mogą być szczególnie skuteczni w sprzedaży określonych kategorii produktów lub w obsłudze konkretnych grup klientów. Warto wykorzystać te naturalne predyspozycje przy ustalaniu indywidualnych celów sprzedażowych.

Jak skutecznie organizować konkursy sprzedażowe w sklepach drogeryjnych, gdzie z reguły jest większa liczba pracowników obsługujących klientów, niż w innych branżach?

Z naszych danych wynika, że skuteczna organizacja konkursów sprzedażowych w sklepach z większą liczbą pracowników (nie tylko w drogeriach, bo pracujemy z wieloma branżami) wymaga przemyślanego podejścia uwzględniającego kilka kluczowych aspektów. Przede wszystkim konkursy powinny być zaprojektowane w sposób uwzględniający różne role i poziomy doświadczenia pracowników. Skuteczne jest wprowadzenie elementów gamifikacji i schematów nagród, które pozwalają na docenianie nie tylko najlepszych wyników, ale również systematycznego postępu i zaangażowania. W przypadku dużych zespołów szczególnie istotne jest, aby konkurs nie zniechęcał pracowników, którzy nie znajdują się w ścisłej czołówce.

System konkursowy powinien być wielowarstwowy. Oznacza to, że oprócz głównej rywalizacji o najlepsze wyniki sprzedażowe warto wprowadzić dodatkowe kategorie, które doceniają różne aspekty pracy. Na przykład, zgodnie z metodologią one2tribe, można nagradzać: sam wysiłek wkładany w realizację zadań sprzedażowych, osiągane rezultaty w poszczególnych kategoriach produktowych oraz wpływ społeczny, czyli dzielenie się wiedzą i wspieranie innych członków zespołu.

Ważnym elementem jest też odpowiednie zaplanowanie czasowe konkursów. W większych zespołach warto rozważyć organizację krótszych, intensywnych akcji sprzedażowych (np. tygodniowych), które pozwalają utrzymać zaangażowanie i motywację na wysokim poziomie. Jak pokazuje prezentacja, natychmiastowe nagradzanie osiągnięć jest skuteczniejsze niż tradycyjne systemy premiowe oparte na dłuższych okresach rozliczeniowych.

Istotne jest również wykorzystanie narzędzi analitycznych do monitorowania postępów i dostosowywania zasad konkursu. W przypadku dużych zespołów szczególnie ważne jest, aby mieć dostęp do danych pokazujących, jak konkurs wpływa na różne grupy pracowników.

A jaka w tym rola elementów społecznościowych?

Warto o nich pamiętać. W większych zespołach można wykorzystać mechanizmy wpływu społecznego, tworząc na przykład podgrupy rywalizujące ze sobą lub system mentoringu, gdzie doświadczeni pracownicy wspierają nowych. Prezentacja pokazuje, że taki element może znacząco zwiększyć efektywność całego zespołu poprzez dzielenie się najlepszymi praktykami.

Wreszcie, system nagród powinien być zróżnicowany i dostosowany do wielkości zespołu. Oprócz tradycyjnych nagród finansowych, warto wprowadzić elementy statusu i uznania (rankingi, certyfikaty, odznaki), które mogą być szczególnie motywujące w większych zespołach, gdzie trudniej o indywidualne wyróżnienie.

Na podstawie naszych doświadczeń widzimy, że kluczem do sukcesu jest koncentracja na poprawie wyników całej grupy, a nie tylko najlepszych sprzedawców. W przypadku dużych zespołów drogeryjnych oznacza to, że nawet niewielka poprawa indywidualnych wyników większości pracowników może przynieść znaczące rezultaty na poziomie całego sklepu.

Jak odpowiednio zarządzać zespołem, aby jednocześnie motywować pracowników i zapobiegać ich wypaleniu zawodowemu?

System powinien koncentrować się na poprawie wyników całej grupy, a nie tylko najlepszych sprzedawców. Takie podejście zmniejsza presję na pojedyncze osoby i tworzy bardziej wspierające środowisko pracy. Warto stawiać takie cele, które promują pracę zespołową – jeśli 1000 pracowników w sieci poprawi swój wynik o 5-10 proc., to sieć zyska istotnie więcej, niż gdyby 5-10 najlepszych osób podwoiło sprzedaż. Pracujemy zespołowo i małymi krokami.

Małe kroki dają poczucie kontroli nad działaniem. Na przykład jeśli wczoraj zrealizowałem konkretny mikro-cel (np. up-sell 5 opakowań), to dzisiaj nie będę się bał zrealizować celu o jeden stopień wyższego. Małe kroki mogą być także wyznaczane w sytuacji porażki – jeśli nie udało mi się zrealizować mojego mikro-celu, to jako pierwsze zadanie na kolejny dzień powinienem otrzymać mikro-learning.

Kluczowe jest poczucie kontroli nad własnym rozwojem zawodowym. Prosta aplikacja mobilna, którą proponujemy w ramach platformy Tribeware, działa jak dobry coach (dający mikro-cele, mikro-nagrody, podpowiadający działania) co zwiększa poczucie panowania nad sytuacją. W naszej metodzie promujemy także poczucie autonomii - mikro-celów jest zawsze kilka. Pracownik sam wybiera nad czym pracuje. System dba o to, żeby było to zgodne z celami firmy, ale jeśli dana osoba czuje się w czymś lepiej to informacja o tym jest dla nas kluczowa.

Czy technologia i sztuczna inteligencja mogą wspierać pracowników w aktywnej sprzedaży?

Wszystko to, o czym powiedziałem wcześniej, opiera się na technologii oraz systemach wspierających podejmowanie decyzji przez pracowników (w tym sztucznej inteligencji). Jednak należy pamiętać, że technologia powinna pełnić rolę wspierającą, a nie zastępować ludzki element w sprzedaży.  

Sztuczna inteligencja powinna wzmacniać naturalne predyspozycje sprzedawców, a nie ograniczać ich kreatywność czy inicjatywę.

Nasze doświadczenia pokazują, że kluczowym elementem sukcesu jest właściwe połączenie technologii z psychologią – zwłaszcza behawioralną oraz wpływu społecznego. Istotna jest też autonomia danej osoby. Sztuczna inteligencja powinna wzmacniać naturalne predyspozycje sprzedawców, a nie ograniczać ich kreatywność czy inicjatywę. W chwili obecnej pracujemy w międzynarodowym projekcie badawczym w tym obszarze. A dokładniej: badamy, jak w sytuacji algorytmicznego zarządzania (ang. algorithmic management) zadbać o transparentność decyzji i autonomię pracownika.

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Szkolenia
11.12.2024 08:00
Hebe partnerem 5. edycji edukacyjnego programu TOP Women w e-biznesie
W ramach inicjatywy uczestniczki wezmą udział w warsztatach i szkoleniach, mających na celu wyposażenie je w kluczowe umiejętności oraz narzędzia niezbędne w dynamicznym świecie e-biznesuTHANANIT - stock.adobe.com

Program TOP Women w e-biznesie powstał z myślą o wspieraniu kobiet w ich rozwoju zawodowym oraz umożliwieniu zmiany ścieżki kariery. Już po raz piąty partnerem strategicznym tej inicjatywy została marka Hebe.

Uczestniczki programu zdobywają kluczowe kompetencje, przechodzą kompleksową metamorfozę wizerunkową, budują pewność siebie i rozwijają umiejętności potrzebne do prowadzenia własnej działalności gospodarczej oraz efektywnego funkcjonowania w dynamicznym środowisku przedsiębiorczym. 

Program skierowany jest do kobiet z całej Polski, niezależnie od miejsca zamieszkania – od małych miejscowości po duże miasta, a także do Polek przebywających za granicą. Udział w nim mogą wziąć zarówno osoby planujące rozpoczęcie działalności gospodarczej lub otwarcie sklepu internetowego, jak i te, które chcą zmienić swoją ścieżkę zawodową lub zdobyć nowe kwalifikacje. Adresatkami inicjatywy są również młode mamy, powracające na rynek pracy oraz kobiety pragnące rozwijać kompetencje w obszarze e-commerce.

W odpowiedzi na rosnące zainteresowanie, liczba miejsc w tej edycji została zwiększona do 250. 

W ramach inicjatywy uczestniczki wezmą udział w warsztatach i szkoleniach mających na celu wyposażenie ich w kluczowe umiejętności oraz narzędzia niezbędne w dynamicznym świecie e-biznesu. Przejdą metamorfozę wizerunkową i biznesową, nauczą się budować strony internetowe, zakładać działalność gospodarczą oraz tworzyć sklepy internetowe. Dodatkowo zdobędą wiedzę od praktyków e-commerce i nawiążą cenne kontakty, co umożliwi im skuteczne prowadzenie firm opartych na narzędziach cyfrowych. 

Uczestniczki poprzednich edycji podkreślają, że udział w programie poszerzył ich wiedzę i umiejętności, stając się jednocześnie motorem do podejmowania śmiałych decyzji zawodowych oraz realizacji osobistych aspiracji.

Z radością dostrzegamy, jak Polki z różnych stron odważnie realizują swoje marzenia, rozwijając kariery zawodowe i tworząc własne biznesy. Ich przedsiębiorczość, kreatywność oraz determinacja są inspiracją dla nas wszystkich. Program TOP Women w e-biznesie to wyjątkowa inicjatywa, która umożliwia kobietom zdobycie nowych umiejętności, przełamanie barier i wdrożenie swoich pomysłów w życie

– powiedziała Magdalena Mularuk, dyrektorka marketingu Hebe.

Rada programowa projektu skupia grono wybitnych specjalistów z branży e-commerce w obszarze transformacji cyfrowej, płatności internetowych oraz rozwiązań dedykowanych e-biznesowi.

W rolę ambasadorki V edycji ponownie wcieliła się Małgorzata Ohme – ceniona psycholożka i dziennikarka, która od lat wspiera kobiety w realizacji ich zawodowych ambicji.

Szczegółowe dotyczące programu oraz regulamin dostępne są pod adresem: www.kobietyebiznesu.pl/topwomen

Jeronimo Martins Drogerie i Farmacja jest właścicielem sieci drogerii Hebe, rozwijanych w Polsce od 2011r. w ramach projektu biznesowego Grupy Jeronimo Martins w Polsce. W kolejnych latach JMDiF planuje dalszy rozwój w oparciu o dotychczasowe doświadczenia z rynku drogeryjnego i farmaceutycznego.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
26. grudzień 2024 12:59