Od 2014 r. między właścicielami aptek a inspekcją farmaceutyczną toczy się spór o interpretację przepisów dotyczących liczby aptek, które może prowadzić jeden przedsiębiorca. Chodzi o zapis w prawie farmaceutycznym, zgodnie z którym „zezwolenia nie wydaje się, jeżeli podmiot ubiegający się o zezwolenie (...) prowadzi na terenie województwa więcej niż 1 proc. aptek ogólnodostępnych".
Przepis ten przez przeszło dziesięć lat jego obowiązywania nie budził kontrowersji i nie cieszył się zainteresowaniem organów państwa. Zgodnie z jego treścią, jeśli przedsiębiorca przekraczał wskazaną w nim liczbę aptek, nie wydawano mu kolejnego zezwolenia. Jednocześnie poza zainteresowaniem inspekcji farmaceutycznej pozostawały działania polegające na konsolidacji przedsiębiorców, którzy już mieli zezwolenia. Przedsiębiorcy mogli się ze sobą łączyć w większe sieci, prowadzące w sumie więcej niż 1 proc. aptek na terenie województwa. Nie wiązało się to z występowaniem o wydanie nowych zezwoleń, ale odbywało w ramach zezwoleń już uzyskanych.
Istotna zmiana w tym zakresie nastąpiła w 2014 r. Zgodnie z nowo przyjętą przez organy inspekcji interpretacją przepisy antykoncentracyjne dotyczą nie tylko nowych zezwoleń na prowadzenie apteki, ale ustanawiają dozwolony próg koncentracji. Zasada nieprzekraczania 1 proc. musi być spełniona przez cały okres korzystania z już wydanego zezwolenia. Zgodnie z tą interpretacją znaczna liczba aptek w Polsce jest zagrożona likwidacją, a przedsiębiorcy stanęli w obliczu utraty prowadzonych od lat biznesów. Dało to początek sporowi prawnemu, który może zostać rozstrzygnięty już 16 listopada przed WSA. Wtedy ma zapaść pierwszy wyrok w tej sprawie. Wpłynie on na kształt całego rynku farmaceutycznego w Polsce.
Więcej na www.rp.pl