StoryEditor
Prawo
06.08.2019 00:00

Tylko 5 proc. Polek czyta skład kosmetyków przed ich zakupem

Przeważająca większość konsumentek nie ma elementarnej wiedzy na temat składu kosmetyków, np. nie wie czy powinny one zawierać konserwanty – pisze Rzeczpospolita, powołując się na badania przeprowadzone w czerwcu tego roku przez markę Tulua.pl.

Tylko co czarta respondentka badań przeprowadzonych przez markę Tulua.pl uważa, że konserwanty w kosmetykach są niezbędne, a 38 proc. jest przeciwnego zdania. Według tych samych badań tylko 5 proc. Polek czyta skład preparatów kosmetycznych przed ich zakupem.

Takie zachowania to idealna sytuacja dla firm, które korzystają na modzie na naturę, ekologię i weganizm, tak na prawdę nie oferując produktów, które po analizie składu odpowiadają tym trendom. Dobre wybory utrudnia totalny bałagan wynikający z braku prawnej definicji naturalnych kosmetyków i produktów eko – pisze Rzeczpospolita.

– Dopóki takiej definicji nie ma trudno mówić, czy kosmetyk naturalny to ten, który stworzony został w 100 proc. ze składników naturalnych, w 80 proc. czy 60 proc. Podobnie ma się rzecz z kosmetykami eko – mówi Marta Górska, twórczyni marki Szmaragdowe Żuki, cytowana przez dziennik.

Wobec braku prawnych uregulowań, niektóre firmy decydują się na certyfikaty potwierdzające jakość i charakter zastosowanych składników. Nie każdego producenta jednak na to stać. – Aby zweryfikować, na ile naturalny jest dany produkt wystarczy zerknąć na jego skład – podpowiada na łamach Rzeczpospolitej Iwona Białas, chemik kosmetolog w Cosmetosafe Consulting. Przestrzega przy okazji, że zastosowanie tylko kliku substancji naturalnych (obok innych syntetycznych) nie czyni produktu całkowicie naturalnym.

Dziennik przypomina, że wolnorynkową amerykankę na zagmatwanym rynku produktów kosmetycznych choć w części porządkują nowe zasady zawarte w załącznikach III i IV dokumentu technicznego Komisji Europejskiej, dotyczące deklaracji "hipoalergiczność" i "nie zawiera".  Zgodnie z nimi od 1 lipca tego roku nie można umieszczać na opakowaniu informacji o braku zawartości np. parabenów oraz że produkt jest hipoalergiczny (o ile nie popierają tego badania kliniczne). Za zamieszczanie fałszywych lub zakazanych deklaracji grożą kary finansowe. 

Przegląd prasy
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
20.02.2025 09:47
Kalifornia rozważa zakaz sprzedaży kosmetyków przeciwstarzeniowych dzieciom — kiedy polskie regulacje?
Shutterstock

W stanie Kalifornia pojawiła się propozycja ustawy, która mogłaby ograniczyć sprzedaż kosmetyków przeciwstarzeniowych dzieciom. Nowe przepisy, jeśli zostaną przyjęte, uniemożliwią osobom niepełnoletnim zakup produktów zawierających kwasy AHA oraz pochodne witaminy A, takie jak retinol. Twórcy ustawy wskazują na potencjalne zagrożenia związane ze stosowaniem tych substancji przez dzieci, które mogą doświadczać podrażnień i innych skutków ubocznych.

Jak podaje WWD, popularność pielęgnacji skóry wśród pokolenia Alfa stała się przedmiotem rosnącej troski ekspertów. Zwracają oni uwagę, że substancje aktywne stosowane w produktach przeciwstarzeniowych nie są przeznaczone dla młodych użytkowników. Mimo to trend „Sephora Kids” zyskuje na popularności, a dzieci coraz częściej sięgają po kosmetyki przeznaczone dla dorosłych. Nowe przepisy mogłyby wejść w życie już w październiku tego roku, choć wcześniejsza wersja ustawy nie uzyskała wystarczającego poparcia.

Autor projektu, członek Zgromadzenia Stanowego Alex Lee, zwraca uwagę na problem nieetycznego marketingu skierowanego do dzieci. W rozmowie z The Times, cytowanej przez WWD, podkreślił, że 10- czy 12-latkowie nie powinni martwić się zmarszczkami. Wskazał również, że przemysł kosmetyczny, wart miliardy dolarów, świadomie czerpie korzyści z tej mody, mimo iż producenci zdają sobie sprawę, że ich produkty nie są odpowiednie dla najmłodszych użytkowników.

Propozycja ustawy wpisuje się w szerszą debatę na temat ochrony dzieci przed nieodpowiednimi trendami konsumenckimi i ich wpływem na zdrowie oraz postrzeganie własnego wyglądu. Jeśli regulacje zostaną wprowadzone, Kalifornia stanie się jednym z pierwszych miejsc na świecie, gdzie ograniczona zostanie sprzedaż kosmetyków przeciwstarzeniowych dla niepełnoletnich, co może wpłynąć na podobne inicjatywy w innych regionach. Czy podobne próby legislacyjne zostaną podjęte w Polsce? Nie wiadomo, jednak wydaje się, że byłby to dobry krok w kierunku ograniczenia konsumpcji aspiracyjnej wśród najmłodszych.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
13.02.2025 14:34
Klasyfikacja produktów stymulujących wzrost włosów i rzęs w Unii Europejskiej — kosmetyki czy nie?
Sera do brwi i rzęs bywają kłopotem, jeśli chodzi o kwalifikację produktową.Roger Publishing sp. z o.o.

W Unii Europejskiej produkty deklarujące stymulację wzrostu włosów lub rzęs oraz redukcję ich wypadania najczęściej są klasyfikowane jako produkty lecznicze, a rzadziej jako kosmetyki. Każdy przypadek wymaga jednak indywidualnej oceny, uwzględniającej wiele czynników. Kluczowe aspekty obejmują mechanizm działania składników aktywnych, ich stężenie, częstotliwość i sposób aplikacji, miejsce stosowania oraz stopień penetracji substancji. Dla bardziej skomplikowanych przypadków Komisja Europejska opracowała tzw. borderline manual, który pomaga właścicielom marek oraz organom krajowym określić właściwą klasyfikację produktu.

Głównym kryterium odróżniającym kosmetyki od produktów leczniczych w UE jest sposób działania. Produkty przywracające, korygujące lub modyfikujące funkcje fizjologiczne poprzez działanie farmakologiczne, immunologiczne lub metaboliczne zazwyczaj uznaje się za leki. Przykładem jest minoksydyl, stosowany w leczeniu łysienia androgenowego, który zgodnie z rozporządzeniem UE w sprawie kosmetyków jest substancją zakazaną w kosmetykach. Z kolei deklaracja „redukcja wypadania włosów” jest zwykle kojarzona z kosmetykami, podobnie jak określenie „zapobieganie wypadaniu włosów”, choć w niektórych przypadkach może ono także dotyczyć produktów leczniczych.

Podobne zasady obowiązują w przypadku produktów na porost rzęs. Jeśli produkt sugeruje wpływ na wzrost rzęs, może być uznany za środek leczniczy, ponieważ oznacza ingerencję w funkcje fizjologiczne organizmu. Brak takiego stwierdzenia w reklamie nie wyklucza jednak potencjalnego wpływu produktu na wzrost rzęs. W ocenie klasyfikacji istotna jest więc nie tylko deklaracja producenta, ale także działanie produktu oraz jego skład.

Warto również zwrócić uwagę na produkty przeznaczone do usuwania wrastających włosków. Jeśli działają one na zasadzie mechanicznej lub keratolitycznej, mogą być klasyfikowane jako kosmetyki. W takich przypadkach kluczowe znaczenie mają deklarowane właściwości produktu – przykładowo „łagodzenie podrażnień” sugeruje kosmetyczny charakter produktu, podczas gdy wzmianka o „zapaleniu” lub „infekcji” może wskazywać na produkt leczniczy. Takie subtelności w klasyfikacji mają istotne znaczenie dla zgodności produktu z regulacjami prawnymi w Unii Europejskiej.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
23. luty 2025 18:17