StoryEditor
Prawo
08.03.2022 00:00

Specustawa o pomocy obywatelom Ukrainy i jej wpływ na polskie firmy

W Sejmie jest procedowana specustawa, która ma uprościć legalizację pobytu obywateli Ukrainy w Polsce oraz podejmowanie przez nich pracy i regulować zasady ich zatrudniania oraz prowadzenia przez nich działalności gospodarczej.  Zarazem projekt wprowadza do ustawy o zarządzaniu kryzysowym nowe uprawnienie Prezesa Rady Ministrów. W „sytuacji kryzysowej” będzie on mógł wydawać wiążące polecenia adresowane m.in. do firm i przedsiębiorców – analizują eksperci kancelarii prawnej DZP.

W dniu 7 marca br. Rada Ministrów przyjęła projekt ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa („specustawa”). Projekt specustawy został już skierowany do Sejmu – jego pierwsze czytanie ma się odbyć na dzisiejszym posiedzeniu plenarnym.

Projekt ustawy wprowadza szczególne rozwiązania dotyczące m.in.:

▪ legalizacji pobytu obywateli Ukrainy, którzy przybyli na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej bezpośrednio z terytorium Ukrainy w związku z działaniami wojennymi prowadzonymi na terytorium tego państwa, a także szczególne zasady przedłużania legalnego pobytu obywateli Ukrainy przebywających w Polsce,

▪ zasad powierzania pracy obywatelom Ukrainy i prowadzenia przez nich działalności gospodarczej na terytorium RP,

▪ nakładania przez Prezesa Rady Ministrów - w sytuacji kryzysowej - wiążących poleceń m.in. na firmy i przedsiębiorców.

Większość nowych rozwiązań, w tym regulacje dotyczące legalizacji pobytu i ułatwień w zatrudnianiu obywateli Ukrainy, mają wejść w życie z mocą wsteczną, od dnia 24 lutego 2022 r.

Legalizacja pobytu obywateli Ukrainy na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej

Projekt specustawy przewiduje, że pobyt obywateli Ukrainy, którzy przybyli na terytorium RP bezpośrednio z terytorium Ukrainy w związku z prowadzonymi tam działaniami wojennymi uznaje się za legalny przez okres 18 miesięcy, licząc od dnia 24 lutego 2022 r., jeżeli obywatel Ukrainy:

▪ wjechał legalnie na terytorium RP w okresie od dnia 24 lutego br. do dnia, który jako datę końcową określi w rozporządzeniu Rada Ministrów (biorąc pod uwagę m.in. liczbę napływających cudzoziemców, sytuację ludności cywilnej, perspektywy zakończenia działań wojennych w Ukrainie, względy obronności, bezpieczeństwa państwa oraz względy ochrony bezpieczeństwa i porządku publicznego),

▪ deklaruje zamiar pozostania na terytorium RP,

▪ następnie nie wyjechał z terytorium RP na okres powyżej 1 miesiąca (wówczas wygasają nabyte przez niego uprawnienia).

Projekt przewiduje również utworzenie specjalnego rejestru obywateli Ukrainy, prowadzonego przez Komendanta Głównego Straży Granicznej. Rejestr ma obejmować dane obywateli Ukrainy, których wjazd nie został zarejestrowany przez komendanta placówki Straży Granicznej podczas kontroli granicznej. Aby zarejestrować swój pobyt w Polsce, osoby te powinny złożyć wniosek w ciągu 60 dni od dnia wjazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej.

Ponadto obywatele Ukrainy, których pobyt w Polsce został zalegalizowany na podstawie specustawy, będą mogli uzyskać numer PESEL – na podstawie wniosku złożonego osobiście w dowolnym organie gminy na terytorium RP. Tożsamość wnioskodawców ma być potwierdzana na podstawie dokumentu podróży, Karty Polaka lub innego dokumentu ze zdjęciem umożliwiającego ustalenie tożsamości, a w przypadku osób, które nie ukończyły 18 roku życia również dokumentu potwierdzającego urodzenie, i wprowadza dane do rejestru PESEL. Możliwe ma być również potwierdzenie tożsamości na podstawie dokumentu unieważnionego (jeżeli umożliwia on ustalenie tożsamości wnioskodawcy), a w braku dokumentów – na podstawie oświadczenia składanego pod rygorem odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych oświadczeń. Jeżeli wniosek zawiera niezbędne dane i zgodę, obywatelom Ukrainy ma być też automatycznie tworzony profil zaufany, co otwiera możliwość skorzystania z aplikacji mobilnej umożliwiającej pobranie, przechowywanie i prezentację dokumentu potwierdzającego nadany numer PESEL.

Szczególne zasady zatrudniania obywateli Ukrainy i prowadzenia przez nich działalności gospodarczej w Polsce

Obywatele Ukrainy, których pobyt został zalegalizowany na podstawie specustawy oraz obywatele Ukrainy przebywający legalnie na terytorium RP w okresie swojego pobytu w Polsce będą uprawnieni do wykonywania pracy na terytorium naszego kraju, jeżeli pracodawca (podmiot powierzający wykonywanie pracy) powiadomi powiatowy urząd pracy właściwy ze względu na siedzibę lub miejsce zamieszkania podmiotu o powierzeniu wykonywania pracy temu obywatelowi - w terminie 7 dni od dnia podjęcia przez niego pracy.

Powiadomienia mają być składane za pośrednictwem serwisu praca.gov.pl i zawierać dane identyfikujące pracodawcę (podmiot powierzający wykonywanie pracy), w tym symbol PKD oraz opis wykonywanej działalności związanej z pracą obywateli Ukrainy, a także dane identyfikujące obywatela Ukrainy, rodzaj zawartej pomiędzy nimi umowy i stanowisko lub rodzaj wykonywanej pracy.

Projekt specustawy przyznaje ministrowi właściwemu do spraw pracy uprawnienie do wydania rozporządzenia określającego liczbę obywateli Ukrainy, którym podmiot powierzający wykonywanie pracy może powierzyć wykonywanie pracy (w stosunku do liczby wszystkich osób, którym ten podmiot powierza wykonywanie pracy). Minister nie ma jednak takiego obowiązku. Jeśli jednak zdecyduje się wydać rozporządzenie, powinien przy tym uwzględnić względy bezpieczeństwa państwa i porządku publicznego, ochronę lokalnych rynków pracy oraz zasadę komplementarności zatrudnienia cudzoziemców w stosunku do obywateli polskich.

Wskazani obywatele Ukrainy będą też mogli zarejestrować się i zostać uznanymi za osobę bezrobotną lub poszukującą pracy.

Ponadto obywatele Ukrainy, których pobyt został zalegalizowany na podstawie specustawy i którzy uzyskali numer PESEL, będą mogli podejmować i wykonywać działalność gospodarczą na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej na takich samych zasadach jak obywatele polscy.

Źródło nowego ryzyka prawnego dla firm i przedsiębiorców – polecenia Prezesa Rady Ministrów w sytuacji kryzysowej

Projekt specustawy wprowadza do ustawy o zarządzaniu kryzysowym nowe uprawnienie Prezesa Rady Ministrów. W „sytuacji kryzysowej” będzie on mógł wydawać wiążące polecenia adresowane m.in. firm i przedsiębiorców.

Polecenie ma mieć formę decyzji administracyjnej podlegającej natychmiastowemu wykonaniu z chwilą jej doręczenia lub ogłoszenia, i nie wymaga uzasadnienia. W razie objęcia poleceniem, firmy i przedsiębiorcy będą wykonywali wskazane w nim zadania na podstawie umowy zawartej z wyznaczonym przez właściwego ministra lub Szefa KPRM, a związane z tym koszty mają zostać sfinansowane ze środków budżetu państwa. W braku zawarcia umowy podstawą do wykonywania zadań będzie sama decyzja Prezesa Rady Ministrów.

Polecenia nie będą wprawdzie mogły dotyczyć rozstrzygnięć co do istoty sprawy załatwianej w drodze decyzji administracyjnej, ani czynności operacyjno-rozpoznawczych, dochodzeniowo-śledczych lub czynności z zakresu ścigania wykroczeń. Niemniej cele, którym mają służyć zostały w projekcie specustawy ujęte bardzo szeroko (np. „przejęcie kontroli nad sytuacją kryzysową, której wpływ na poziom bezpieczeństwa ludzi, mienia lub środowiska, jest szczególnie negatywny" albo „usunięcie skutków" takiej sytuacji kryzysowej).

Podobne rozwiązania przewiduje obecnie tzw. specustawa covidowa. Co ważne, sytuacja kryzysowa – w przeciwieństwie do np. stanu nadzwyczajnego czy stanu epidemii – nie wymaga formalnego ogłoszenia, a ustawowa definicja tego pojęcia jest bardzo szeroka i obejmuje „sytuacje wpływające negatywnie na poziom bezpieczeństwa ludzi, mienia w znacznych rozmiarach lub środowiska, wywołujące znaczne ograniczenia w działaniu właściwych organów administracji publicznej ze względu na nieadekwatność posiadanych sił i środków”.

Opracowanie: DZP

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
12.03.2025 14:43
Inglot, Ziaja, Bielenda, Eris: gdy nazwisko staje się marką w branży beauty
Inglot, Dr Irena Eris, Ziaja czy Bielenda - marki te łączy wykorzystanie nazwiska założyciela jako nazwy dla firmyInstagram, mat.prasowe marek

Przedsiębiorcy działający w branży beauty często decydują się na wykorzystanie „nośnego” nazwiska lub nazwiska rodowego założyciela jako nazwy swojej marki kosmetycznej. Przykłady takich polskich marek to: Inglot, Dr Irena Eris, Ziaja czy Bielenda. Jakie są korzyści marketingowe oraz ochrona prawna takich marek – wyjaśnia Natalia Basałaj, radca prawny, Kancelaria Hansberry Tomkiel.

Można mnożyć przykłady wykorzystania w branży beauty nazwiska jako marki. Na samym tylko polskim rynku jest ich wiele. 

W 1983 roku powstała spółka Inglot, założona przez chemika Wojciecha Inglota oraz spółka Dr Irena Eris, założona przez doktora farmacji Irenę Szołomicką-Orfinger (pseudonim i znaną jako „Irena Eris”) i jej męża Henryka Orfingera. W 1989 roku dwóch farmaceutów, Aleksandra i Zenon Ziaja, założyło spółkę Ziaja. Natomiast w 1990 roku chemiczka Barbara Bielenda założyła spółkę Bielenda.

Wykorzystanie nazwiska w nazwie firmy wzmacnia jej rozpoznawalność, buduje zaufanie konsumentów i podkreśla osobisty charakter marki, co może wpływać na jej postrzeganą autentyczność i prestiż.

Wykorzystanie nazwiska jako marki jest też korzystne z punktu widzenia jej skutecznej ochrony prawnej. Uzyskanie prawa ochronnego na znak towarowy z wykorzystaniem nazwiska może być prostsze i bezpieczniejsze pod względem ochrony własności intelektualnej, niż wymyślanie unikalnej, kreatywnej nazwy, która nie jest jeszcze zajęta. Dodatkowo, kiedy klienci szukają w internecie nazwiska właściciela, łatwiej trafią na stronę firmy, co zwiększa jej widoczność w wynikach wyszukiwania i ułatwia dotarcie do potencjalnych klientów.

Nie tylko nazwisko właściciela przedsiębiorstwa skutecznie promuje produkty kosmetyczne. Osoby odpowiedzialne za marketing marki kosmetycznej coraz chętniej nawiązują współpracę z osobami popularnymi w social mediach, aby skutecznie promować swoje produkty. Zgodnie z najnowszymi trendami marketingu cyfrowego, celebryci, influencerzy i sportowcy często zostają ambasadorami marek kosmetycznych, firmując swoim nazwiskiem zarówno pojedyncze produkty, jak i całe ich linie.

Współpraca ta może przybierać różne formy – od limitowanych edycji i długoterminowych projektów po autorskie serie, takie jak linia makijażowa Julii Kuczyńskiej („Maffafashion”) dla Revolution, kolekcje makijażowe Weroniki Sączawy („Komunikatywnie”) dla Inglot, czy kampanie marketingowe, m.in. w mediach społecznościowych, Magdaleny Boczarskiej dla Dr Irena Eris

O wyborze znanej osoby na twarz produktu (marki) decydują różne strategie marketingowe. Wydaje się np., że spółka Ziaja stawia na influencerów z mniejszymi zasięgami. Z kolei marka Bielenda regularnie wybiera ambasadorki swojej marki poprzez konkursy w mediach społecznościowych.

Czytaj też: Sława w perfumach, kremie i pudrze? Celebryckie marki nieustająco w natarciu

Jakie zalety ma rejestracja nazwiska jako znaku towarowego?

Właściciel znaku towarowego ma wyłączne prawo do jego używania na określonym terytorium (np. Polska lub UE) i w odniesieniu do wskazanych w zgłoszeniu towarów lub usług. Oznacza to, że tylko on może posługiwać się danym znakiem w działalności gospodarczej, np. na produktach i ich opakowaniach, w dokumentach handlowych czy w reklamie.

Jeśli inny podmiot używa identycznego lub łudząco podobnego oznaczenia dla towarów lub usług o zbliżonym charakterze, właściciel znaku może zwrócić się do konkurenta z roszczeniem o zaniechanie naruszeń, domagać się odszkodowania, a nawet zażądać usunięcia produktów z rynku.

Zgodnie z moim doświadczeniem, posiadanie prawa ochronnego na znak towarowy może umożliwić skuteczne wezwanie konkurenta do zaniechania naruszeń czy zawarcie ugody jeszcze na etapie przedsądowym. Zapobiega więc stratom finansowym, ułatwia walkę z podróbkami i umożliwia usuwanie nieuczciwych ofert z platform sprzedażowych, np. Allegro czy Amazon.

Jednak prawo ochronne na znak towarowy nie jest nieograniczone. Właściciel znaku towarowego nie może zakazać innym osobom używania ich nazwiska, adresu czy nazwy firmy, o ile jest to zgodne z uczciwymi praktykami handlowymi i nie wprowadza klientów w błąd. Firma może używać swojej nazwy, jeśli nie stosuje jej jako oznaczenia zbliżonych towarów i nie powoduje ryzyka pomyłki, szczególnie gdy działalności są różne lub mają lokalny zasięg.

Na marginesie dodam, że dobra osobiste, w tym nazwisko, podlegają z mocy prawa ochronie cywilnoprawnej. Wykorzystanie imienia, nazwiska lub wizerunku bez zgody może naruszać prawa tej osoby (lub analogicznie firmy) i prowadzić do roszczeń np. o zaniechanie tego działania, złożenia stosownego oświadczenia czy też zapłatę odszkodowania.

Przykładowe strategie ochrony znaków towarowych w branży beauty

Spółka Ziaja posiada w Urzędzie Patentowym RP m.in. prawo ochronne na znak towarowy słowny „Ziaja” (R.159060), ale już w UE zarejestrowali wyłącznie znaki towarowe słowno–graficzne (EUTM 004300588).

Spółka Inglot posiada liczne zarejestrowane znaki towarowe słowne „Inglot” zarówno krajowe jak i unijne oraz międzynarodowe. Firma Bielenda również.

Natomiast jeśli chodzi o celebrytów, przykładowo blogerka Katarzyna Tusk uzyskała prawo ochronne w Urzędzie Patentowym RP na znak towarowy słowny „Kasia Tusk makelifeeasier.pl” (R.255005), jak i słowno–graficzny (R.297198). Zastrzeżone znaki towarowe obejmują m.in. usługi związane z prowadzeniem bloga i publikacją treści modowych, a także sprzedaż produktów oznaczonych tym logo – perfum i kosmetyków.

Powyższe strategie pokazują, jak firmy kosmetyczne i influencerzy z branży m.in. beauty chronią prawa do swoich marek, dbając o ich unikalność i zabezpieczając je przed nieuprawnionym wykorzystaniem przez konkurencję.

Jak najskuteczniej chronić nazwę marki kosmetycznej?

Moim zdaniem, jeśli to możliwe, najbezpieczniejszym rozwiązaniem dla przedsiębiorcy jest uzyskanie praw ochronnych zarówno na firmowy znak towarowy słowny, jak i słowno-graficzny (logo). Dzięki temu można kompleksowo chronić markę przed nieuprawnionym użyciem podobnych nazw lub logo przez konkurencję.

Silna marka to fundament sukcesu, szczególnie w branży beauty. Nie ma jednego patentu na perfekcyjną nazwę marki kosmetycznej – kluczowe są oryginalność i bezpieczeństwo prawne. 

Przed podjęciem decyzji warto dokładnie przeanalizować rynek, aby uniknąć kolizji z zastrzeżonymi znakami towarowymi i konieczności rebrandingu. Po wyborze nazwy istotne jest również regularne monitorowanie zgłaszanych przez konkurencję znaków, aby szybko reagować na ewentualne zagrożenia i chronić unikalność swojej marki.

Autor: Natalia Basałaj, radca prawny, Kancelaria Hansberry Tomkiel

Źródła:

1. Art. 120, art. 129, art. 156, 158, 296 ustawy z 30 czerwca 2000 r. Prawo własności przemysłowej (Dz.U.2017.776).

2. Art. 3, 5, 6, 10, 18 ustawy z 16 kwietnia 1993 r. o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji (Dz.U.2018.419).

3. Art. 23 i 24, art. 434 – 439 Kodeksu cywilnego (Dz.U.2024.1061).

Czytaj też: Natalia Basałaj, kancelaria Hansberry Tomkiel: Jak chronić design i oznaczenia markowych perfum?

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Perfumerie
11.03.2025 11:22
Szef Douglasa nawołuje do otwarcia perfumerii stacjonarnych w niedziele
Zdecydowana większość z 200 nowych perfumerii Douglas planowana jest w krajach Europy Wschodniej – w Polsce, Rumunii, Bułgarii i Słowenii  Marzena Szulc

Dyrektor generalny Douglasa, Sander van der Laan, skrytykował restrykcyjne godziny otwarcia sklepów w Niemczech. Na mocy przepisów, w niedziele większośc sklepów w tym kraju pozostaje zamkniętych, z wyjątkiem placówek na stacjach benzynowych i dworcach. Van der Laan zapowiedział ponadto otwarcie 200 nowych placówek – głównie w Polsce i innych krajach Europy Wschodniej.

Szef Douglasa apeluje o otwarcie placówek stacjonarnych w Niemczech przez siedem dni w tygodniu, motywując to niewykorzystanym potencjałem sprzedażowym i stratami w sprzedaży na rzecz sprzedawców internetowych. 

Naprawdę tego nie rozumiem: nasi klienci są aktywni każdego dnia, Amazon jest otwarty 24 godziny na dobę, a w Niemczech sklepy są w większości zamknięte w niedziele – wskazuje Sander van der Laan. Jak podkreśla, nie jest to stan korzystny dla handlu w sklepach stacjonarnych.

Jesteśmy w niekorzystnej sytuacji w porównaniu z e-commerce – podkreśla szef sieci perfumerii. Uważa, że sprzedawcy detaliczni powinni mieć więcej swobody działania, w tym – możliwość pracy sklepów w niedziele. Przyznaje, że “nie wszyscy pracownicy się z tym zgadzają”, ale podkreśla, że najważniejsze jest skoncentrowanie się na kliencie.

Czytaj też: Zmiany w sieci perfumerii Douglas; na czele staje Sander van der Laan

Van der Laan jest z pochodzenia Holendrem i jako przykład podaje tamtejsze supermarkety i apteki, otwarte przez 364 dni w roku. Także Douglas w Holandii (gdzie działa ok. stu sklepów tej sieci) prowadzi sprzedaż w każdą niedzielę. Jak dodaje manager, motywowanie pracowników do pracy w niedziele nie jest tam trudne: za pracę tego dnia otrzymują dodatek w wysokości 50-100 proc. wynagrodzenia.

Douglas nie obliczył jeszcze, ile potencjalnych przychodów traci z powodu zamkniętych we wszystkie niedziele w Niemczech perfumerii. Jednak zdaniem van der Laara udział ten może być stosunkowo wysoki. – Nasz udział w rynku niemieckim wynosi 45 procent. Zatem 45 procent wszystkiego, co sprzedawcy internetowi sprzedają w niedziele w sektorze kosmetyków premium, w rzeczywistości jest naszą stratą – szacuje manager.

Douglas radzi sobie dobrze, jeśli chodzi o sprzedaż online – obecnie ta część biznesu generuje 30 proc. obrotów sieci. Jednak, jak wskazuje dyrektor, większość zamówień składanych online poprzedzana jest wizytami w sklepach stacjonarnych. – Jeśli chcesz kupić nowy produkt, na przykład perfumy Chanel za 150 euro, najpierw idziesz do sklepu, żeby je wypróbować i przetestować – motywuje van der Laar potrzebę wzmocnienie kanału offline.

Jak podkreśla, Douglas (mimo sytuacji na rynku) nie myśli o zamykaniu placówek stacjonarnych – wręcz przeciwnie, planuje rozbudowę sieci perfumerii, szczególnie w centrach miast.

Dyrektor zapowiedział również powstanie 200 nowych sklepów w ciągu trzech lat. Część z nich pojawi się w Niemczech, gdzie obecnie działa 335 placówek Douglasa, ale nadal “są białe plamy”. Zdecydowana większość nowych oddziałów planowana jest za granicą, zwłaszcza w Europie Wschodniej – jako najważniejsze kraje rozwoju sieci Van der Laan wymienia Polskę, a także Rumunię i Bułgarię, Słowenię oraz Czechy

Znaczne środki zostaną też zainwestowane w modernizację. Tylko w Niemczech Douglas planuje zmodernizować 150 sklepów – mimo negatywnych nastrojów konsumenckich w tym kraju.

Celem na kolejne lata jest wzrost całej grupy o 3-5 proc. w handlu stacjonarnym i 7-9 proc. w handlu internetowym. 

Marzena Szulc
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
14. marzec 2025 10:47