W cytowanym badaniu opóźnienia i problemy ze ściąganiem płatności od kontrahentów jest wymieniane jako jedno z największych ryzyk działalności biznesowej, zaraz po utrudnieniach związanych z pandemią i brakiem pracowników. 44 proc. badanych przedsiębiorców przyznaje, że miewa problemy z płynnością.
Pozytywne jest, że przedsiębiorcy mają popyt na swoje towary i usługi. Radzą sobie nawet z brakiem pracowników, nie są jednak w stanie czekać w nieskończoność na zapłatę. 17 proc. firm spotkało się z terminami dłuższymi niż 61 dni, a 6 proc. z czasem przekraczającym 3 miesiące.
– Można powiedzieć, że w podczas lockdownów każdy przedsiębiorca trzyma pieniądze przy sobie i niechętnie się z nimi rozstaje. Oczywiście taki model gospodarki w Polsce funkcjonuje od wielu lat, a negocjacje często zaczynają się nie od „za ile”, ale „kiedy płatność”. W pandemii ma to trochę większe uzasadnienie: przedsiębiorcy nie są pewni co ich czeka, kiedy przyjdzie kolejna fala zakażeń, a przede wszystkim czy i kiedy ich biznesy zostaną zamrożone. Wtedy będą potrzebowali środków na przetrwanie. Odraczanie płatności powoduje jednak efekt kuli śniegowej i przenoszenie problemów z płynnością na inne firmy. To jedna strona medalu, drugą jest rosnący koszt usług, a także materiałów, co przy wydłużających się terminach płatności jeszcze bardziej potęguje potrzebę poszukiwania możliwości otrzymania pieniędzy tu i teraz – mówi Mateusz Skowronek z firmy eFaktor.