StoryEditor
Prawo
22.02.2024 14:16

Presja konkurencji skłania e-sklepy do obchodzenia dyrektywy Omnibus. Nieuczciwe praktyki dotyczą m.in. sprzedawców kosmetyków, perfum i suplementów [OPINIA EKSPERTA]

Maciej Tygielski, ekspert i praktyk rynku e-commerce / mat. prasowe
Choć już od ponad roku funkcjonuje dyrektywa Omnibus, zjawisko oszukiwania klientów na promocjach nadal może obejmować nawet 10-15 proc. e-handlu. Głównie dotyczy to małych i średnich podmiotów, które najmocniej odczuwają presję konkurencji, ale także wydaje im się, że mają najmniej do stracenia. Tymczasem blisko 70 proc. konsumentów sprawdza historyczne ceny przecenianych produktów w sieci. Jednak Maciej Tygielski, ekspert i praktyk rynku e-commerce uważa, że trzeba postawić na jeszcze szerszą edukację konsumentów. Muszą oni sprawniej rozpoznawać i lepiej dokumentować nieuczciwe praktyki. Wówczas jest większa szansa, że zmiany na rynku będą podążały w pożądanym kierunku.

Ostatnie ogólnopolskie badanie, które ukazało się na początku tego roku, jednoznacznie wskazuje na to, że blisko 70 proc. dorosłych Polaków, dokonując zakupów lub szukając produktów w promocjach w sklepach internetowych, sprawdza, jaka faktycznie była najniższa cena danego towaru w ostatnich 30 dniach. Wysoki odsetek konsumentów weryfikujących autentyczność rabatów może wynikać z braku zaufania wobec praktyk cenowych e-sklepów. Nieufność ta może być podsycona wcześniejszymi, negatywnymi doświadczeniami z nieuczciwymi sprzedawcami.

Zanim zaczęła obowiązywać unijna dyrektywa Omnibus, sklepy internetowe, zresztą podobnie jak stacjonarne, często wprowadzały klientów w błąd. Wśród konsumentów upowszechnił się pogląd, że sprzedawcy zawsze „kombinują” z promocjami. Wejście w życie nowych przepisów oczywiście mocno przystopowało ten trend, ale ogólnie handlowi wciąż trudno jest odbudować zaufanie Polaków. Co więcej, podejrzliwość klientów jest uzasadniona. Przedsiębiorcy cały czas chcą obchodzić przepisy. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich podmiotów na rynku. I częściej próbują tego retailerzy stacjonarni niż ci z wirtualnej przestrzeni, ale mimo wszystko problem na rynku nadal jest spory.

Trzeba przyznać, że sprawdzanie wcześniejszej ceny każdego produktu w danym sklepie jest dość czasochłonne. To de facto powinno zniechęcać klientów do takiej aktywności. Jednak większość konsumentów, jak widać po wynikach w/w badania, chce mieć niemal stuprocentową pewność, że sięganie po towar w promocji faktycznie daje im zysk.

Trudno się temu dziwić. Jeszcze w 2022 roku, a nawet w 2023 roku zdarzało się, że przedsiębiorca najpierw sztucznie podnosił cenę, żeby później ją obniżyć. I wobec tego typu praktyk, które zresztą często były nagłaśnianie przez poszkodowane osoby, np. w mediach społecznościowych, pozostała część konsumentów nabrała wątpliwości. Trzeba dodać, że są one uzasadnione.

Z obserwacji rynku wynika, że zjawisko oszukiwania na promocjach wciąż może dotyczyć nawet 10-15 proc. e-handlu. Choć to wydawać by się mogło niskim odsetkiem, wcale tak nie jest. Patrząc na liczby bezwzględne, wciąż są to miliony złotych. A zestawiając to z faktem, że ok. 80 proc. internautów kupuje w sieci, widać, że problem jest poważny. Ponadto trzeba zauważyć, że polski rynek e-commerce cały czas dynamicznie rośnie. Mówi się, że za 3 lata będzie warty nawet blisko 190 mld zł. Należy też zauważyć, że powstaje coraz więcej nowych e-sklepów, które chcąc zaistnieć konkurencyjnie, zaczynają stosować różnego rodzaju mechanizmy. Dlatego straty konsumentów wciąż będą rosły.

Stosowanie nieuczciwych praktyk podważa zaufanie konumentów 

Obserwując rynek, można zauważyć, że nieuczciwe praktyki w główniej mierze dotyczą e-sklepów z elektroniką, kosmetykami i perfumami, szeroko pojętą żywnością, a także artykułami wspierającymi zdrowie, w tym m.in. z suplementami diety czy witaminami, ale nie tylko. Te kategorie produktów przeważnie są przeceniane. Do tego są najczęściej szukane w promocjach przez konsumentów. Dlatego najbardziej „kuszą” sprzedawców do lawirowania z rabatami. Z reguły nieprawidłowości występują przy okazji sezonowych i okolicznościowych wyprzedaży, w tym świąt i wyjątkowych dla handlu dni w roku, np. w związku z Black Friday. Można więc przewidywać, że konsumenci raczej nieprędko zaufają e-sklepom. Przez długie lata byli oszukiwani.

Jeżeli mówimy o sieciach handlowych, to z pewnością w znacznej części manipulowanie promocjami jest celowe, ukierunkowane na większy zarobek. Co do tego nie ma wątpliwości. Z kolei w przypadku mniejszych e-sklepów motywy są bardziej złożone. Z jednej strony, również jak w przypadku dużych graczy, wchodzi w grę chęć dodatkowego zysku, ale z drugiej – częstym powodem jest ograniczona wiedza prawna i działanie konkurencji. Mniejszy dostęp do doradców prawnych i podatkowych skutkuje popełnianiem błędów. Jednocześnie trzeba podkreślić, że dyrektywa Omnibus obowiązuje na rynku już od ponad roku, a do tego UOKiK stale o niej przypomina. Wobec tego trudno sobie wyobrazić, że jakiś e-przedsiębiorca – nawet ten najmniejszy, nie słyszał jeszcze o tych przepisach.

Do tego dochodzi też kolejna kwestia. Nieduże podmioty na rynku, które dopuszczają się nieuczciwych praktyk, mogą zwyczajnie liczyć na to, że są zbyt małe, by dotknęły je kontrole. Jednak to jest bardzo błędne i niebezpieczne myślenie. Jeżeli ktoś oficjalnie doniesie na nieuczciwy sklep do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, to UOKiK musi się tym zająć. I jeśli doniesienie okaże się zasadne, to sprzedawca powinien się liczyć z karą. Tak więc myślenie, że nikt niczego nie zauważy, jest złudne, żeby nie powiedzieć naiwne.

Należy oczekiwać, że przedsiębiorcy z branży e-commerce dobrze znają dyrektywę Omnibus. Ci, którzy chcą ją omijać, po prostu to robią. Głównie dotyczy to małych i średnich podmiotów na rynku. Część z nich nie zdaje sobie sprawy z tego, że łamanie przepisów może ich całkowicie pogrążyć, bo niewielkie sklepy są najbardziej chwiejne finansowo. Duże firmy szybciej sobie radzą z nałożoną karą i naprawą nadszarpniętego wizerunku. Do tego w dzisiejszych czasach każdy drobny przedsiębiorca z aspiracjami stworzenia dochodowego biznesu powinien być świadomy tego, jak ważne jest bycie pozytywną marką. W praktyce brak zaufania może bardziej zaboleć niż finansowy koszt w postaci kary nałożonej przez UOKiK. Jednak wielu małych graczy w Polsce niestety myśli krótkoterminowo. I tylko wysokość kary oraz jej nieuchronność może wywrzeć na nich jakikolwiek wpływ.

UOKiK obserwuje i kontroluje

Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów stale obserwuje i kontroluje przedsiębiorców. Natomiast problem tkwi w tym, że postępowania są prowadzone w przypadku tych firm, w których dostrzeżono uchybienia. Sprawa jest nieco skomplikowana, bo organ nie ma tyle osób w swoich zasobach, żeby mógł na bieżąco sprawdzać każdy e-podmiot na rynku, a już tym bardziej ten najmniejszy i niszowy. O wiele prościej jest, gdy przychodzi donos, który jest weryfikowany. I jeżeli potwierdzają się przypuszczenia, wówczas wszczynane jest postępowanie.

UOKiK działa też prewencyjnie, tj. upublicznia wyniki kontroli i kwoty kar, jakie nałożył na przedsiębiorców. I to na pewno jest dobre ostrzeżenie dla innych podmiotów, które prowadzą interesy w sposób nieuczciwy bądź wadliwy. Działa to też tak, że później dany e-sklep jest mocno nacezurowany u konsumentów, bo skoro raz zostały znalezione jakieś uchybienia, to przecież mogą one dalej występować przy innych promocjach. I wówczas zwiększa się dystans konsumenta do danego sklepu. Przedsiębiorcy powinni obawiać się takiego scenariusza, bo podejrzliwy klient niechętnie znowu coś kupi. A przecież nie o to chodzi.

Biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponuje UOKiK, trzeba przyznać, że i tak wykonuje dużo dobrej pracy. Najbardziej to widać na przykładach największych sieci handlowych, bo przez ich nieuczciwość konsumenci najwięcej tracą. Warto też wspomnieć, że klienci, którzy chcą składać skargi, powinni dysponować konkretnymi dowodami. Inaczej nie tylko nic nie wskórają, ale jeszcze zajmą urzędnikom czas, który mogliby poświęcać innym, dobrze udokumentowanym sprawom.

Konieczna edukacja klientów

Niestety zdarza się też tak, że konsumenci nie doczytują etykiet i regulaminów promocji. Często są również z góry przekonani, po dość pobieżnym zapoznaniu się z ofertą, że już zostali oszukani. I takich przypadków jest sporo. Wówczas organ nic nie może zrobić, a nawet nie powinien, bo nie ma do tego podstawy. Dlatego trzeba uświadamiać konsumentów.

Kluczem do walki ze zjawiskiem fałszywych promocji jest szersza edukacja kupujących. Po pierwsze, urzędnicy nie będą tracili czasu na badanie spraw, w których nie było uchybień. Po drugie, szybciej dotrą do rzeczywistych oszustów. Konsumenci powinni sprawniej samodzielnie weryfikować oferty. Muszą też wiedzieć, jak ewentualnie zgłaszać dostrzeżone problemy i w jaki sposób przygotowywać poprawnie swoje donosy, żeby urzędnikom ułatwić, a nie utrudniać pracę. To jest ważny aspekt, który do tej pory nie został jeszcze w pełni wykorzystany. A jak widać po wynikach w/w badania, jest do tego potencjał wśród uważnych shopperów. Warto, żeby Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów szerzej o tym pomyślał i zorganizował np. akcję edukacyjną skierowaną do klientów e-sklepów, szczególnie zlokalizowaną w mediach społecznościowych, bo wówczas dotarcie do grupy docelowej mocno się poszerzy.

Polacy są ewidentnie zrażeni kombinacjami sklepów, nie tylko tych internetowych, ale też stacjonarnych. W najbliższym czasie zachowanie klientów nieszczególnie się zmieni. Jednak w drugiej połowie roku, tj. pomiędzy II a III kwartałem, gdy – zgodnie z zapowiedziami wielu rynkowych ekspertów – inflacja znowu zacznie rosnąć, konsumenci bardziej rygorystycznie mogą podejść do tematu. Odsetek shopperów sprawdzających historyczne ceny wzrośnie zapewne o kilka procent. Raczej nie będzie to większy skok. Inflacja musiałaby naprawę mocno iść w górę i to przez wiele miesięcy, aby np. ponad 80 proc. społeczeństwa każdego dnia nerwowo analizowało wszystkie e-okazje. Taki czarny scenariusz z pewnością nam w tym roku nie grozi. Jednak obecnie i tak już dużo osób stale bada uczciwość sprzedawców, co ogólnie powinno nas mocno niepokoić. 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
21.11.2024 14:31
Meta ukarane grzywną 798 milionów euro przez Unię Europejską. Powód? Próby monopolizacji rynku.
(fot. Shutterstock)Shutterstock

Unia Europejska nałożyła na Meta, właściciela Facebooka, grzywnę w wysokości 798 milionów euro za naruszenie przepisów antymonopolowych. Sprawa dotyczy działań platformy związanych z jej serwisem ogłoszeń Facebook Marketplace. Firma została zobowiązana do zaprzestania nieuczciwych praktyk handlowych oraz powiązywania swojego serwisu ogłoszeniowego z główną platformą społecznościową.

Decyzja Komisji Europejskiej to pierwszy przypadek nałożenia tak wysokiej kary na Meta w związku z naruszeniem zasad konkurencji na terenie Unii Europejskiej. Jak wynika z raportu opublikowanego przez Bloomberg, Meta wykorzystywała swoją dominującą pozycję na rynku mediów społecznościowych, aby promować swój serwis Facebook Marketplace kosztem konkurencji. Antymonopolowe działania UE mają na celu przeciwdziałanie praktykom, które ograniczają możliwość swobodnego funkcjonowania mniejszych graczy na rynku.

Margrethe Vestager, unijna komisarzyni ds. konkurencji, wyjaśniła, że Meta celowo łączyła Facebook Marketplace z głównym serwisem społecznościowym, jednocześnie narzucając nieuczciwe warunki współpracy konkurencyjnym platformom ogłoszeniowym. “Działania te miały na celu wzmocnienie pozycji Facebook Marketplace kosztem innych serwisów,” stwierdziła w rozmowie z Bloomberg. To naruszenie kluczowych zasad uczciwej konkurencji w obrębie jednolitego rynku UE.

Meta nie zgadza się z decyzją i zapowiedziała odwołanie od wyroku. Jednak kara w wysokości 798 milionów euro wysyła silny sygnał zarówno do innych gigantów technologicznych, jak i do użytkowników, że UE zamierza stanowczo egzekwować przepisy antymonopolowe, chroniąc rynek przed nadużyciami wynikającymi z dominującej pozycji globalnych firm.

Czytaj także: YouTube zyskuje na popularności jako wyszukiwarka kosmetyczna

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
20.11.2024 13:44
Black Friday nadchodzi! Jak prawidłowo informować o promocjach?
Promocje w kategoriach kosmetycznych w sieci Biedronkafot. wiadomoscikosmetyczne.pl

Black Friday, Black Week, promocje świąteczne i noworoczne. Zaczyna się najgorętszy czas dla handlu. Każdą akcję promocyjną i obniżkę ceny trzeba jednak odpowiednio oznaczyć, by nie narazić się na karę sięgającą nawet 10 proc. obrotu przedsiębiorstwa. Na co zwrócić uwagę - pisze dla nas adwokat Klaudia Wasiak, z Departamentu Wsparcia Biznesu w Kancelaria RK Legal.

Pomimo tego, że polskie przepisy implementujące Dyrektywę Omnibus weszły w życie 1 stycznia 2023 r. Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nadal regularnie identyfikuje na rynku działania przedsiębiorców, którzy w sposób nieprawidłowy informują konsumentów o obniżkach cen.

Najważniejsze zasady dotyczące informowania o promocjach

image
Autorka: Adwokat Klaudia Wasiak, Departament Wsparcia Biznesu, Kancelaria RK Legal
fot. RK Legal
Nowe przepisy dążą do wyeliminowania sytuacji, w których przedsiębiorcy sztucznie podwyższali ceny przed wprowadzeniem promocji, aby cena obniżona wydawała się bardziej atrakcyjna. W związku ze zbliżającym się Black Friday warto przypomnieć najważniejsze zasady związane z wprowadzeniem promocji.

Podstawowe zasady:

  • Przedstawiając informację o obniżce towaru lub usługi przedsiębiorcy powinni wskazać obok niej również najniższą cenę z 30 dni przed obniżką dla danego produktu.
  • Jeżeli towar lub usługa są w sprzedaży krócej niż 30 dni, obok informacji o obniżonej cenie należy podać informację o najniższej cenie, która obowiązywała od rozpoczęcia sprzedaży do wprowadzenia obniżki.
  • W przypadku towarów, które ulegają szybkiemu zepsuciu lub mają krótki termin przydatności obok informacji o obniżonej cenie należy podać informację o cenie sprzed pierwszego zastosowania obniżki.

Wskazany obowiązek dotyczy wszystkich miejsc, gdzie prezentowane są obniżki – a więc zarówno w sprzedaży stacjonarnej, internetowej, jak i w reklamach.

Prawidłowe oznaczanie najniższej ceny z ostatnich 30 dni

UOKIK niejednokrotnie podkreślał, że najniższa cena z 30 dni przed obniżką musi być prawidłowo oznaczona, czyli podpisana słowami „najniższa cena z 30 dni przed obniżką”. Nie wystarczy samo przekreślenie ceny odnoszące się do wartości danego towaru. Niewystarczające będzie też używanie pojęć takich jak „wcześniejsza cena”, „najniższa cena z ostatnich 30 dni”, „było” czy,,poprzednio”. Warto na to zwrócić uwagę, aby mieć pewność czy przedsiębiorca prawidłowo wypełnia swoje obowiązki.

Wyjątki przewidziane przez UOKIK

Zgodnie z wyjaśnieniami przygotowanymi przez prezesa UOKIK, reguły te nie mają zastosowania do ofert warunkowych lub wiązanych, w ramach których przedsiębiorca nie podaje informacji o obniżeniu ceny konkretnego towaru. Oznacza to, że np. wprowadzając ofertę, w której klient przy zakupie 3 produktów za określoną kwotę otrzyma wskazany procentowo rabat zakupowy lub przy zakupie określonej ilości produktów produkt najtańszy otrzyma gratis – obowiązek ten nie występuje.

Jednocześnie w przypadku ogólnych ogłoszeń o obniżce – bez możliwości przypisania ich do konkretnego towaru lub usługi – informacja o najniższej cenie z 30 dni przed obniżką musi pojawić się w pierwszym i każdym kolejnym momencie, w którym obniżkę można przypisać do kolejnego towaru.

Obowiązki przedsiębiorców sprzedających w różnych kanałach sprzedaży

Przedsiębiorca, który sprzedaje towary lub usługi za pośrednictwem różnych kanałów sprzedaży i w nich oferuje różne ceny, powinien wskazać informację o najniższej cenie z 30 dni przed obniżką, która była oferowana w kanale, w którym wskazana jest informacja o danej obniżce. Prawidłowym sposobem obliczania obniżki jest odnoszenie aktualnej ceny sprzedaży do najniższej ceny danego produktu w ciągu ostatnich 30 dni.

Forma prezentowania informacji o obniżce

Przepisy ustawy o informowaniu o cenach nie narzucają sprecyzowanych wymogów w zakresie formy prezentowania informacji o najniższej cenie z 30 dni przed obniżką. Przedsiębiorca może dowolnie wybierać rozmiar czy kolor czcionki.  Należy jednak pamiętać, że obowiązujące regulacje nakładają obowiązek informowania o cenach (a więc również o obniżkach) w sposób czytelny, jednoznaczny, niebudzący wątpliwości, a także umożliwiający porównanie cen.

Kary za nieprawidłowe informowanie o promocjach

W przypadku nieprawidłowego informowania o obniżkach wojewódzki inspektor Inspekcji Handlowej może nałożyć na dany podmiot handlowy karę pieniężną do wysokości 20 tys. zł. Jeśli sytuacja będzie się powtarzała w okresie 12 miesięcy od nałożenia pierwszej kary, kolejna wyniesie do 40 tys. zł. Warto jednak pamiętać, że nieprawidłowe informowanie konsumentów o cenach może prowadzić również do naruszenia zbiorowych interesów konsumentów, co zagrożone jest bardzo wysoką karą do 10 proc. obrotu przedsiębiorcy osiągniętego w roku obrotowym poprzedzającym rok nałożenia kary.

Przygotowania do promocji Black Friday i świątecznych – o czym warto pamiętać?

Koniec listopada jest czasem przygotowywania wielu specjalnych akcji promocyjnych i ofert cenowych. Warto zweryfikować, czy publikacje marketingowe i informacje zamieszczane online spełniają kryteria przewidziane właściwymi przepisami. Dla akcji promocyjnych warto również opracować regulamin, określający prawa i obowiązki organizatora i uczestników. Regulamin promocji nie jest obligatoryjnym wymogiem prawnym, ale w wielu sytuacjach może być jedyną podstawą do ochrony interesów przedsiębiorcy.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
21. listopad 2024 18:47