Blogerka modowa postanowiła zaskarżyć interpretację podatkową, w której fiskus odmówił zaliczenia na poczet kosztów uzyskania przychodów przedmiotów pozornie niezwiązanych z działalnością gospodarczą. Autorka bloga zamierzała uzyskiwać dochód dzięki udostępnianiu powierzchni reklamowej oraz dzięki zleceniom reklamodawców.
Prezentowane na blogu produkty planowała traktować jako koszty uzyskania dochodu blogera. W odpowiedzi fiskus uznał jednak, że wskazane wydatki nie służą osiągnięciu przychodów, zachowaniu i zabezpieczeniu ich źródła. Z interpretacji urzędu skarbowego wynikało, że nie prowadzenie bloga stanowi źródło przychodu, ale oferowana powierzchnia reklamowa.
Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach zadecydował, że w sporze racja leży po stronie blogerki, a we wskazanej interpretacji podatkowej uznał decyzję fiskusa za przejaw niekonsekwencji. Trudno bowiem nie uznać za koszty uzyskania przychodu wydatków na przedmioty, będące środkiem do osiągnięcia tych przychodów. Skoro więc blog generuje przychody z tytułu działalności gospodarczej, to wydatki poniesione w kierunku podniesienia atrakcyjności i popularności witryny będą kosztami uzyskania przychodu.
Blogerka udowodniła, że wydatki są bezpośrednio skorelowane z potencjalnym przychodem, nie stanowią wydatków o charakterze osobistym. WSA uznał, że przedmiotem wątpliwości fiskusa powinny być poszczególne wydatki, których poniesienie nie miało by związku z przychodem. Wówczas podatnik musiałby udowodnić celowość budzących wątpliwości kosztów. Tymczasem urząd skarbowy nie tylko nie przeprowadził postępowania dowodowego, ale w uzasadnieniu ograniczył się wyłącznie do analizy wniosku.
Specyfika pracy blogera polega m.in. na budowaniu atrakcyjności witryny. Koszty uzyskania przychodu blogera modowego na pozór mogą rzeczywiście wydawać się wydatkami osobistymi. Jeżeli jednak bezpośrednio przekładają się na uzyskanie przychodu, urząd skarbowy nie powinien ich podważać. WSA podkreślił, że relacja ta nie może pozostawiać wątpliwości.