StoryEditor
Prawo
26.09.2019 00:00

Jak Polacy oceniają ograniczenie handlu w niedzielę? - raport

Zmiany w niedzielnym handlu mają istotny wpływ na życie wielu Polaków, jednak nie zawsze jest on pozytywny i nie taki, jak zakładał ustawodawca - wynika z raportu agencji badawczo-konsultingowej DANAE oraz badań SW Research.

Obowiązujące od marca 2018 roku ograniczenie handlu w niedziele w założeniu miało polepszyć sytuację życiową pracowników sektora handlowego i małych przedsiębiorców, a także wpłynąć na zmianę sposobu spędzania wolnego czasu przez Polaków. Jednak nie wszystkim Polakom odpowiadają wprowadzone regulacje. Wprowadzony zakaz niedzielnego handlu wpłynął na organizację czasu aktywnych zawodowo rodziców oraz mniejszych przedsiębiorców.

Matka - pracuje, decyduje, kupuje
W założeniach wynikających z ustawy – matki miały skorzystać na zakazie niedzielnego handlu. Tymczasem, sytuacja okazuje się być złożona, a założenie ustawowe – nie takie proste do oceny. Z jednej strony niektóre matki pracujące w handlu uważają, że zyskały więcej czasu dla bliskich, ale z drugiej – część z nich ubolewa, że straciły finansowo. Części matkom niepracującym w handlu zabrano możliwość spędzania czasu, który łączył aspekt praktyczny i przyjemność, jaką były wspólne zakupy i rozrywka z rodziną w galerii handlowej. Co prawda za każdą z badanych matek stoi jej osobista historia, wartości i potrzeby, ale w większości wskazują, że optymalnym rozwiązaniem byłoby zachowanie chociaż dwóch niedziel handlowych.

Utrudnienia dla przedsiębiorców wskutek ograniczenia handlu w niedziele     
Kolejna część – to studium utrudnień, z jakim mierzą się mali przedsiębiorcy wskutek ograniczenia handlu w niedziele, ich opinii i oczekiwań odnośnie ograniczenia handlu.  Jak wynika z raportu, aż 45% ankietowanych internautów stwierdziło, że ograniczenie handlu w niedziele utrudnia rozwój drobnego biznesu. Badani przedsiębiorcy skarżyli się na utratę części klientów, a tym samym obniżenie dochodów. Aby zapewnić rentowność biznesu, zmuszeni są rekompensować sobie utracone godziny. Jedni wydłużają czas pracy w tygodniu lub pracują po godzinach w domu, inni zaś usiłują rozszerzyć działalność o sprzedaż internetową, aby spróbować skompensować utracone przychody.

Z kolei w niektórych przypadkach, w których przedsiębiorcy nie mogą wydłużyć godzin pracy, żeby uniknąć zwolnień, zmniejszają swym pracownikom wymiar czasu pracy, a tym samym wynagrodzenia. Badani przedsiębiorcy tłumaczą, że niedziela była najbardziej dochodowym dniem, którego nie da się zrekompensować w inne dni tygodnia. Strata jest tym bardziej odczuwalna, że czynsz i inne koszty stałe pozostały te same. Paradoksalnie na zakazie handlu nie zyskały także małe, osiedlowe sklepy, bo ludzie nauczyli się robić w tygodniu zakupy na zapas w dużych marketach i dyskontach.

Pracownicy weekendowi – emeryci i studenci     
Pracownicy weekendowi – emeryci i studenci studiów dziennych pracujący w handlu głównie w weekendy – to również istotna grupa, która została przebadana. Natężony ruch klientów w niedziele wymagał od przedsiębiorców zatrudniania dodatkowego personelu. Korzystano wówczas z pomocy studentów i emerytów. Dla obu tych grup była to możliwość dorobienia. Wskutek wprowadzenia ograniczenia handlu w niedziele, niektórych emerytów pozbawiono pracy, którą traktowali również jako sposób radzenia sobie z samotnością. Dzięki pracy mogli poczuć się potrzebni, użyteczni i miała ona dla nich także wymiar psychologiczny. Zarówno dla studentów, jak i emerytów praca w niedziele była wyborem i nie oczekiwali zmiany regulacji w tym zakresie. Wskazywali także na jeden z najistotniejszych - aspekt finansowy, bo uzyskiwana stawka godzinowa w niedziele była zwykle wyższa niż w pozostałe dni tygodnia. Część z nich zrezygnowała z pracy, ponieważ praca jedynie w soboty okazała się nieopłacalna. Badani wyjaśniali, że po wprowadzeniu ograniczenia handlu w niedziele stracili połowę dochodu weekendowego. W ich opinii  koszty  dojazdu i poświęconego czasu były niewspółmierne do otrzymywanego wynagrodzenia. Badani studenci i emeryci przyznawali, że byli rozżaleni i rozgoryczeni w związku z zaistniałą sytuacją. 

Wolność wyboru dla pracownika     
Dzięki raportowi poznajemy również perspektywę pracowników handlu i usług, którzy zwyczajowo pracują w niedziele. Diagnoza przedstawia opinie, w jaki sposób reprezentanci różnych branż oceniają ograniczenie handlu, na ile ich zdaniem były one zasadne, w jaki sposób przed wprowadzeniem niehandlowych niedziel wyglądała ich praca oraz co się zmieniło. Rozmówcy zastanawiali się, dlaczego wyróżniono jedną grupę zawodową, jaką są pracownicy handlu, podczas gdy np. pracownicy usług nadal pracują w niedziele. Wątek ten zdecydowanie obrazował niezrozumienie dla założeń reformy i dawał wyraźny sygnał o poczuciu niesprawiedliwości, a wskazywali go głównie pracownicy gastronomii i sektora rozrywkowego. Zarówno pracownicy, jak i klienci zgodnie podkreślali, że zostali pozbawieni możliwości wyboru. Jak wynika z raportu aż 83 proc. ankietowanych uznało, że pracownicy powinni mieć wolny wybór i samodzielnie decydować o tym, czy chcą w pracować niedziele czy też nie. Zaledwie 12 proc. respondentów opowiadało się za dniem wolnym od pracy w niedziele. Aż 90% rozmówców uznało, że pracującym w niedziele powinny przysługiwać benefity, tj. wyższa stawka godzinowa lub zapewnienie wolnego dnia w zamian za każdą przepracowaną niedzielę.      

Kompromis sacrum i profanum     
Niedziela to wyjątkowy dzień z punktu widzenia osób religijnych. Raport DANAE przedstawia, jakie zdanie o niehandlowych niedzielach mają zarówno osoby wierzące i regularnie praktykujące, jak i niewierzące, czy zmiany miały wpływ na ich codzienność i praktyki religijne. Co interesujące - jak pokazują badania SW Reaserch, 93,8 proc. wierzących respondentów przed wprowadzeniem ograniczenia handlu w niedziele, przynajmniej raz na jakiś czas robiło zakupy w niedziele. Stanowi to większą grupę niż w przypadku niewierzących. W ich opinii zarówno uczestnictwo w nabożeństwie niedzielnym, jak i zakupy, nie wykluczały się. Wierzący i praktykujący respondenci deklarowali, że wspólne rodzinne zakupy, ale i msza, to zwyczajowo ich rodzinne, niedzielne praktyki, które nie muszą się wzajemnie wykluczać. Zapewniali, że w niedzielnych planach było miejsce i czas zarówno na jedno, jak i na drugie. Niektórzy badani przyznawali, że odczuwali wyrzuty sumienia z powodu przesuwania niedzielnej mszy na dalszy plan, mimo to zakupy traktowali zdecydowanie jako przyjemność i sposób na spędzenie czasu wolnego.

Czy sobota stała się koszmarem przez niehandlowe niedziele?
Osoby, z którymi przeprowadzono wywiady, zgodnie przyznawały, że w wyniku wprowadzenia zakazu handlu w niedziele, sobotni ruch w sieciach i galeriach handlowych jest nieporównywalnie większy niż w tygodniu. Czy zatem sobota stała się dla nich koszmarem przez niehandlowe niedziele? Owszem, takie jest odczucie części badanych. Wynikające z tego niedogodności są wyraźnie zauważalne przez właścicieli drobnych przedsiębiorstw, etatowych pracowników handlu oraz przede wszystkim przez samych klientów. Problemy te są najbardziej odczuwalne przez pracowników zatrudnionych w galeriach handlowych oraz przez osoby wielodzietne.
 
Niehandlowe niedziele niedogodne dla mieszkańców małych miast i wsi     

O niehandlowe niedziele zapytano również mieszkańców wsi i miast do 20 tysięcy mieszkańców.  Zmiany, jakie nastąpiły w związku z wprowadzeniem zakazu handlu w niedziele, miały także wpływ na ich życie codzienne. Jak wynika z raportu, dla tych osób niedzielna wyprawa do miasta wiązała się z różnego rodzaju aktywnościami, których brak w ich miejscu zamieszkania. Dostarczała rozrywki takiej jak kino, wyjście na wspólne zakupy i posiłek czy atrakcje dla dzieci. Rodzice podkreślali, że zakaz handlu dotkliwy jest zwłaszcza zimą oraz w deszczowe niedziele. Rozmówcy oceniali, że obecnie wyprawa do miasta w niedzielę tylko w jednym celu, traci dla nich sens. Osoby mieszkające na prowincji zaznaczały także, że wraz z zakazem handlu skasowano część połączeń komunikacyjnych, co w znacznym stopniu utrudnia im aktualnie dotarcie do miasta. Część z badanych podkreśla, że po wprowadzeniu niehandlowych niedziel zmuszeni byli zmienić nie tylko sposób spędzania czasu w niedziele, ale nawet cały układ tygodnia. Ze względu na tę uciążliwość, badani mieszkańcy wsi korzystający przed ograniczeniem z usług centrów handlowych, byli wyraźnie przeciwni ograniczaniu handlu w niedziele. Dla wielu rozmówców niedziela przed wprowadzeniem ograniczenia handlu była również zwykłym dniem pracy lub dobrym czasem na zrobienie zakupów czy realizacji usług, które są niedostępne na wsi. 

Jak pokazały wyniki badania SW Research, ponad połowa ankietowanych robiła zakupy w przynajmniej kilka niedziel w miesiącu, a  co piątemu zdarzało się to około raz w miesiącu. Jedynie 6% respondentów deklaruje, że nigdy nie robiło zakupów w niedziele. Co ciekawe, nie dotyczy to jedynie zakupów spożywczych i odzieżowych. Co piąty badany wskazuje, że powodem wizyt w galeriach handlowych przed wprowadzeniem ograniczenia było spędzanie czasu wolnego, możliwość skorzystania z oferty gastronomicznej (18%) oraz rozrywkowej (17%). Tylko część naszych rozmówców wykazała mniejszą wrażliwość na wprowadzone zmiany - wskazywali, że nigdy nie robili zakupów w weekend i nawet nie zauważyli zmian, a dla części nie ma znaczenia, czy uzupełniają zapasy w sobotę czy w niedzielę – wyjaśnia Piotr Zimolzak, Dyrektor ds. Badań i Analiz SW Research.

Podsumowując wyniki raportu Danae oraz wynik badań SW RESEARCH, należy podkreślić, że zmiany w niedzielnym handlu mają istotny wpływ na życie wielu Polaków, jednak nie zawsze jest on pozytywny i nie taki, jak zakładał ustawodawca. Wprowadzony zakaz niedzielnego handlu wpłynął na organizację czasu aktywnych zawodowo rodziców oraz mniejszych przedsiębiorców. Niedzielne zakupy obecnie przesunięte na inne dni tygodnia – odbywają się w ich przypadku najczęściej kosztem czasu spędzanego wcześniej z rodziną. Nie pozostają bez echa również aspekty społeczne wynikające z raportu. Dla samotnych emerytów, którzy pracowali w niedziele, była to zarówno szansa na dodatkowe dochody, ale również okazja na kontakt ludźmi. Różnorodne opinie na ten temat pokazują, że zdecydowanie warto szukać rozwiązań, które w istotnie większym stopniu niż obecnie będą łączyły punkty widzenia i interesy różnych grup Polaków . 

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
20.01.2025 16:37
Artykuły chemiczne i drogeryjne na 3. miejscu rankingu najczęściej... kradzionych w 2024 r.
Shutterstock

Rok 2024 przyniósł istotny spadek liczby kradzieży w sklepach. Z danych policyjnych wynika, że w ubiegłym roku odnotowano 30 130 takich zdarzeń, co stanowi znaczący spadek w porównaniu z 40 115 przypadkami zgłoszonymi w 2023 roku. Zmiana ta może być efektem zarówno rosnącej skuteczności systemów ochrony, jak i podwyższenia progu wartości kradzieży klasyfikującej zdarzenie jako przestępstwo z 500 do 800 zł.

Według statystyk najczęściej kradzionymi produktami były alkohol (64 598 przedmiotów), artykuły spożywcze (54 218 przedmiotów) oraz chemia i kosmetyki (49 639 przedmiotów). Kradzieże miały miejsce głównie w sklepach wielkopowierzchniowych, gdzie odnotowano 157 476 incydentów, oraz na stacjach benzynowych – 41 600 przypadków. Sklepy małopowierzchniowe również zmagały się z problemem, rejestrując 34 664 takie zdarzenia.

Najwięcej kradzieży sklepowych w 2024 roku miało miejsce w województwach mazowieckim (5 420 zdarzeń), dolnośląskim (4 726) i śląskim (4 111). To województwa charakteryzujące się dużą gęstością zaludnienia, co może wpływać na skalę problemu. W województwie śląskim na 1 kilometr kwadratowy przypada 350 mieszkańców, w mazowieckim – 155, a w dolnośląskim – 144.

Pomimo spadku liczby przestępstw, interwencje związane z kradzieżami wzrosły – w 2024 roku było ich 24 252, co świadczy o rosnącej skuteczności systemów ochrony i wykrywalności przestępstw. Zarówno fizyczna ochrona, jak i zaawansowane systemy monitoringu, odgrywają kluczową rolę w prewencji i zwalczaniu kradzieży. Dyrektor Regionu Południe w Seris Konsalnet, Marcin Wróbel, podkreśla znaczenie takich inwestycji, szczególnie w sklepach wielkopowierzchniowych. Dzięki nowoczesnym technologiom możliwe jest szybsze wykrywanie incydentów i skuteczniejsze przeciwdziałanie zagrożeniom.

Czytaj także: Mniej kradzieży w sklepach. Policyjne statystyki pozytywne pierwszy raz od wielu lat

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Prawo
20.01.2025 14:38
Unia Europejska planuje zakaz stosowania PFAS w produktach konsumenckich

Komisja Europejska ogłosiła plany wprowadzenia zakazu stosowania substancji PFAS w produktach konsumenckich, z wyłączeniem niezbędnych zastosowań przemysłowych. Decyzja ta jest odpowiedzią na rosnące obawy dotyczące ich wpływu na środowisko i zdrowie ludzi.

Substancje PFAS (per- i polifluoroalkilowe) nazywane są „wiecznymi chemikaliami”, ponieważ nie ulegają rozkładowi w środowisku. Znajdują zastosowanie w tysiącach produktów, takich jak kosmetyki, naczynia z powłoką nieprzywierającą, a także w przemyśle lotniczym czy energetyce odnawialnej. Komisja Europejska podkreśla, że zakaz ich stosowania w produktach konsumenckich jest kluczowy zarówno dla ochrony środowiska, jak i zdrowia publicznego. Jednocześnie, wprowadzając wyłączenia dla przemysłu, UE chce umożliwić stopniowe wycofywanie PFAS z rynku.

Prace nad zakazem, wsparte przez Danię, Niemcy, Holandię, Norwegię i Szwecję, rozpoczęły się już dwa lata temu, lecz wciąż trwają konsultacje. Zgodnie z zapowiedziami komisarz ds. środowiska, Jessiki Roswall, projekt regulacji może zostać przedstawiony najwcześniej w przyszłym roku. Przemysłowe zastosowania PFAS, takie jak produkcja plastików i elektroniki, odpowiadają za ich największe zużycie. Kluczowe wyłączenia mogą obejmować m.in. inhalatory dla astmatyków oraz półprzewodniki wykorzystywane w technologiach zielonej energii.

Badania wskazują na powiązanie narażenia na PFAS z poważnymi problemami zdrowotnymi, w tym uszkodzeniami wątroby, obniżoną masą urodzeniową noworodków oraz rakiem jądra. W Stanach Zjednoczonych procesy sądowe dotyczące zanieczyszczeń wywołanych PFAS zakończyły się ugodami na ponad 11 miliardów dolarów, w które zaangażowane były m.in. firmy 3M oraz Chemours Co. Podobne roszczenia mogą wkrótce pojawić się w Europie, co zwiększa presję na firmy korzystające z tych substancji.

Decyzja o zakazie PFAS będzie miała ogromne konsekwencje dla przemysłu i środowiska. Choć niektóre sektory przemysłu, takie jak energetyka czy motoryzacja, walczą o wyłączenia, to rosnąca świadomość społeczna i presja prawna wskazują na konieczność szybkich działań. Jak zapowiadają prawnicy, firmy lekceważące problem mogą wkrótce zmierzyć się z falą pozwów.

Czytaj także: Guardian: PFAsy w prezerwatywach w i drogerii erotycznej są realnym zagrożeniem dla konsumentów i konsumentek

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
22. styczeń 2025 11:53