StoryEditor
Eksport
29.07.2019 00:00

Zdobyć Chiny - szansa dla polskich producentów kosmetyków

Polskie firmy kosmetyczne, które wchodzą na ten rynek są w stanie zwiększyć wartość sprzedaży w ciągu roku nawet o 1000 proc. – twierdzi Andrzej Juchniewicz, szef biura Polskiej Agencji Inwestycji i Handlu w Szanghaju, którego cytuje forbes.pl. Jego zdaniem produkty z Europy Środkowo-Wschodniej cieszą się w Chinach coraz większym zainteresowaniem.

Chiny mają prawie 15,5-proc. udział w światowym rynku kosmetycznym, a do 2023 roku wartość tego segmentu rynku sięgnie 430 mld juanów, czyli ok. 239 mld zł. Zdaniem Andrzeja Juchniewicza, w rok można zwiększyć sprzedaż dziesięciokrotnie ponieważ popyt na kosmetyki w Chinach rośnie w ostatnich latach w tempie dwucyfrowym i trend ten powinien się utrzymać.

Z rosnącego popytu korzystają również firmy polskie. Największe szanse mają te, które oferują kosmetyki kolorowe oraz kosmetyki naturalne. W 2019 roku długookresowe umowy na dostawy swoich produktów podpisała w styczniu br. firma Miraculum  a w marcu br. spółka Be Organic. Kolejne dwa kontrakty są negocjowane - podaje forbes.pl,

Według szefa biura PAIH w Szanghaju, cytowanego przez forbes.pl, polskie produkty nie mogą konkurować ze słynnymi luksusowymi markami, ale doskonale radzą sobie w kategoriach średniej półki. Jego zdaniem chińscy konsumenci chcą się wyróżnić, ale patrzą też na skład produktów, wybierają kosmetyki dobrej jakości, z jak najbardziej naturalnymi składnikami, przewagą jest dla nich również historia firmy.

Miraculum udało się wejść na rynek chiński z Joko ze względu na ponad 100-letnią historię, która według Chińczyków gwarantuje jakość. Z kolei Bella Farmacja, polski producent naturalnych kosmetyków, podpisał kontrakt, ponieważ chiński partner szukał produktów doskonałej jakości i z naturalnych składników. Chińczycy zainteresowani są głównie maseczkami do twarzy, cieniami do oczu i szminkami, płynami do kąpieli i produktami do higieny intymnej, kosmetykami dla dzieci, kobiet w ciąży oraz młodych matek.

Andrzej Juchniewicz podkreślił, że chiński rynek kosmetyczny jest hermetyczny i obecność tam w tradycyjnych sklepach wymaga rejestracji produktu, co trwa od ośmiu miesięcy do dwóch lat, a ponadto wymaga przeprowadzenia zakazanych w Polsce testów na zwierzętach. Zatem firma, która planuje wejście na ten rynek potrzebuje co najmniej kilku tysięcy euro na jeden produkt.

Jego zdaniem można zaoszczędzić, wchodząc na ten rynek online, np. za pomocą Alibaba Groupczyli platformy e-commerce, która wspólnie z rządem z Pekinu wprowadziła rozwiązania typu cross border e-commerce. Jednym z nich jest np. platforma Tmall.hk założona specjalnie dla zagranicznych marek kosmetycznych, by mogły same sprzedawać i promować swoje produkty w Chinach.

Do wejścia na chiński rynek zachęca też obniżenie od 1 lipca 2018 r. stawek celnych na wwóz, m.in. części wyrobów przemysłu kosmetycznego i chemicznego. W przypadku kosmetyków do pielęgnacji skóry i włosów, detergentów czy niektórych produktów medycznych i zdrowotnych stawka spadła z 8,4 do 2,9 proc.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Eksport
21.01.2025 10:44
Popłoch wśród amerykańskich konsumentów: jak nowe cła wpłyną na zakupy perfum
Shutterstock

Nowa administracja prezydencka w USA zapowiada radykalne zmiany, które mogą wpłynąć na ceny produktów codziennego użytku, w tym także luksusowych perfum. Plany nałożenia ceł na towary importowane mogą sprawić, że zakup ulubionego zapachu stanie się mniej dostępny dla konsumentów.

Donald Trump, wracając na prezydencki fotel, obiecuje wprowadzenie nowych taryf celnych na importowane produkty. Według zapowiedzi cła wzrosną o 25 proc. na towary z Kanady i Meksyku oraz o 10 proc. na produkty z Chin. W poprzedniej kadencji Trumpa Amerykanie doświadczyli podobnych działań – wprowadzone wówczas cła na łączną kwotę 380 miliardów dolarów spowodowały wzrost podatków konsumenckich o 80 miliardów dolarów. Tym razem podwyżki dotkną nie tylko podstawowych produktów, takich jak żywność czy paliwo, ale również luksusowe towary, w tym perfumy.

image
Sam Trump oferuje rodakom i rodaczkom perfumy sygnowane swoim nazwiskiem.
Trump Products
Produkcja perfum opiera się na surowcach, które są często importowane z różnych części świata. Naturalne składniki, takie jak olejek różany z Bułgarii, absolut jaśminowy z Egiptu czy oud z Kambodży, należą do najdroższych na rynku. Ich ceny wahają się od 2 000 do nawet 50 000 dolarów za funt. Również syntetyczne substancje, takie jak ambroksan czy damascenon, kosztują od 500 do 1 000 dolarów za funt. Nowe taryfy mogą znacznie podnieść koszty importu tych kluczowych składników, co przełoży się na ceny finalnych produktów.

Chociaż mogłoby się wydawać, że producenci perfum mogą uniknąć podwyżek poprzez zmianę źródeł zaopatrzenia, specyfika składników sprawia, że nie jest to takie proste. Wpływ na jakość składników mają czynniki takie jak klimat, gleba czy powietrze, dlatego wiele z nich można pozyskiwać wyłącznie w określonych regionach. Na przykład Rose de Mai, ceniony olejek różany, produkowany jest wyłącznie w Grasse we Francji, a jego pozyskanie wymaga ogromnej ilości płatków róż i precyzyjnej pracy.

Według raportu Mintel z 2024 roku, 23 proc. dorosłych Amerykanów wydaje ponad 60 dolarów na swoje ulubione perfumy, uznając je za przystępną formę luksusu. Jednak wraz z wprowadzeniem ceł, ta dostępność może zostać ograniczona. Podwyżki cen perfum wynikające z wyższych kosztów importu surowców i opakowań mogą sprawić, że wielu konsumentów zrezygnuje z zakupu zapachów, które do tej pory były istotnym elementem codziennego życia. Perfumy, które często kojarzone są z relaksem, wspomnieniami i poprawą nastroju, mogą wkrótce stać się towarem luksusowym w pełnym tego słowa znaczeniu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Eksport
20.01.2025 15:32
Zniesienie progu zwolnienia celnego 150 euro – kluczowy krok dla unii celnej UE
Shutterstock

Unia Europejska stoi przed wyzwaniem przeprowadzenia największej od 1968 roku reformy unii celnej. Jednym z głównych elementów tej reformy jest likwidacja progu zwolnienia celnego w imporcie wynoszącego 150 euro. Izba Gospodarki Elektronicznej (e-Izba) podkreśla konieczność nadania temu działaniu najwyższego priorytetu, wskazując na istotne problemy związane z obecnym systemem.

Zgodnie z analizami Komisji Europejskiej, ponad 65 proc. przesyłek importowanych do UE, których deklarowana wartość wynosi mniej niż 150 euro, jest zaniżanych, aby uniknąć opłat celnych i VAT. Takie praktyki naruszają zasady uczciwej konkurencji i prowadzą do znacznych strat dla europejskich przedsiębiorstw. Izba Gospodarki Elektronicznej zwraca uwagę, że zniesienie tego progu pomogłoby uszczelnić system celny, tworząc bardziej równorzędne warunki na rynku.

Obecny system celny wspiera nieuczciwą konkurencję, umożliwiając detalistom spoza UE oferowanie znacznie niższych cen niż europejscy sprzedawcy. Według e-Izby utrzymanie progu 150 euro może jedynie pogłębiać te dysproporcje. Izba apeluje, by zmiany weszły w życie najpóźniej do 2026 roku, niezależnie od zakończenia pełnej reformy unii celnej.

Wprowadzenie zmian, jak podkreśla e-Izba, wymaga również inwestycji w nowoczesne narzędzia, takie jak EU Customs Data Hub. Tylko kompleksowa reforma, łącząca zniesienie progu zwolnienia z usprawnieniem infrastruktury cyfrowej, zapewni skuteczną ochronę europejskich przedsiębiorców i poprawi funkcjonowanie unii celnej w zmieniającym się środowisku globalnym.

Czytaj także: Rynek kosmetyczny odczuje skutki ceł Trumpa, klientów czekają podwyżki

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
22. styczeń 2025 11:44