StoryEditor
Eksport
10.08.2018 00:00

W Polsce franczyza apteczna zamarła, u wschodniego sąsiada odżyła

W Rosji – w przeciwieństwie do Polski – rosną franczyzowe sieci aptek. Dla franczyzowdawców to sposób na szybki rozwój zasięgu bez ryzyka porażki inwestycyjnej.

Podczas gdy w Polsce, rynek aptek się kurczy, w Rosji rosną sieci aptek rozwijające się we franczyzie. Jedną z nich jest sieć aptek działających pod szyldem „Rigla” i „Bądź Zdrów!” , należące do Grupy Protek. Według informacji dziennika „Kommersant”, po dwóch próbach firmie udało się uruchomić program partnerski.

Od początku tego roku w sieci Rigla pojawiło się 26 aptek franczyzowych, które działają w 15 regionach kraju. Jak powiedział generalny dyrektor tych sieci Aleksander Filipow, obecnie trwają rozmowy dotyczące uruchomienia kolejnych 20 franczyzowych aptek. Planuje się, że do końca roku ta liczba wzrośnie do 100. Łącznie w ramach sieci Rigla działa 2119 tys. aptek w ponad pięćdziesięciu regionach Rosji.

W ocenie uczestników rynku franczyza niesie wiele korzyści, bo franczyzodawcy nie muszą ponosić nakładów inwestycyjnych potrzebnych na otwarcie aptek. To partnerzy wykładają pieniądze na rozwój biznesu. Natomiast w przyszłości będą oni mogli odkupić dobrze prosperujące obiekty zarządzane przez franczyzobiorców na korzystnych dla siebie warunkach.

Tak uważa m.in. dyrektor ds. rozwoju firmy RNC Pharma Nikołaj Bespałow. Ekspert wyjaśnia, że tego typu transakcje będą obarczone o wiele mniejszym ryzykiem w odróżnieniu od kupna niezależnych aptek, ponieważ Rigla będzie mieć wgląd do wszystkich wyników swoich partnerów. Nikołaj Bespałow zaznacza także, że w Rosji odradza się franczyza apteczna. Analogiczne projekty rozwijają też inne firmy, np. Grupa Erkafarm (sieci Doktor Stoletow, Ozerki i Dobra Apteka).

W przeciwieństwie do rosyjskiego rynku, w Polsce mamy do czynienia ze stagnacją. Za taki stan rzeczy odpowiada ustawa „apteki dla aptekarza”. Przypomnijmy, że w kwietniu br. Konfederacja Lewiatan w piśmie do ministra inwestycji i rozwoju oceniła, że negatywne skutki obowiązujących przepisów odczuwają pacjenci i przedsiębiorcy. Autorzy pisma zaznaczyli, że nowelizacja ustawy Prawo farmaceutyczne, zwana potocznie „apteką dla aptekarza” wprowadziła najbardziej przeregulowany i restrykcyjny model rynku aptecznego, niespotykany w rozwiniętych krajach. – „Zabetonowała” rynek aptek i zaczyna wpływać na spadek ich liczby oraz wzrost cen leków. Nie przyniosła natomiast żadnego z efektów zapisanych w projekcie nowelizacji – oceniła ekspertka Konfederacji Lewiatan Dobrawa Biadun.

Potwierdzają to sieci aptek, które jeszcze podejmują próby zbudowania sieci franczyzowych. Wciąż znajdziemy ogłoszenia zachęcające do przystąpienia do sieci. Ofertę współpracy franczyzowej ma m.in. sieć aptek Dbam o Zdrowie, Apteka Centrum Zdrowia, Apteka Nowa Farmacja oraz Dr Zdrowie.

– Liczba aptek systematycznie spada. Przedsiębiorcom, którzy mają możliwości inwestycyjne i chcieliby otworzyć aptekę droga została zablokowana – mówi w rozmowie z wiadomościhandlowe.pl menadżer ds. rozwoju franczyzowej sieci aptek, który chce pozostać anonimowy.

W piśmie do ministra inwestycji i rozwoju Lewiatan podnosi, że są już przykłady aptek, które z uwagi na wypowiedzenie umowy najmu i regulacje wprowadzone przez ustawę zostały lub zostaną zlikwidowane. Zdaniem Konfederacji, przeczy to zapewnieniom wyrażanym na etapie wprowadzania nowego Prawa farmaceutycznego, zgodnie z którymi zmiana prawa miała dotyczyć tylko aptek, które powstaną po wejściu w życie przepisów, potwierdza zaś argumenty przedsiębiorców, że w nowych warunkach prawnych aptekę można stracić i to nie ze swojej winy.

Ponadto, nowe przepisy miały zapewnić powstawanie nowych aptek na terenach słabiej zaludnionych. Jak wynika z danych otrzymanych od wojewódzkich inspektorów farmaceutycznych, liczba wniosków o wydanie nowych zezwoleń złożonych po wejściu w życie ustawy jest znikoma, co spowoduje, że żądany efekt najprawdopodobniej nie zostanie osiągnięty.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Eksport
30.01.2025 16:38
Chiński Nowy Rok a gospodarka: jak święto wpływa na światowy handel?
Canva

Chiński Nowy Rok, znany również jako Księżycowy Nowy Rok, rozpoczyna się 29 stycznia i zwiastuje początek Roku Węża. To nie tylko jedno z najważniejszych świąt w Azji, ale również kluczowy okres dla globalnego handlu. W ciągu ostatnich lat Księżycowy Nowy Rok stał się sezonem zakupowym o skali porównywalnej do Bożego Narodzenia, a europejskie firmy coraz częściej dostrzegają jego potencjał sprzedażowy.

Księżycowy Nowy Rok to okres wzmożonych wydatków, szczególnie w Azji. W 2024 roku sprzedaż detaliczna w Chinach osiągnęła prawie 800 miliardów juanów (około 440 miliardów złotych), co pokazuje skalę ekonomiczną tego wydarzenia. Choć to święto jest tradycyjnie związane z krajami takimi jak Chiny, Wietnam czy Korea, jego komercyjny aspekt przyciąga uwagę firm i konsumentów na całym świecie. W Europie, a także w Polsce, coraz więcej marek wprowadza tematyczne promocje i specjalne edycje produktów inspirowane symboliką Księżycowego Nowego Roku.

Nowe szanse dla europejskich sprzedawców

Dla europejskich firm rosnąca popularność tego święta to okazja do rozwoju strategii marketingowych i ekspansji na zagraniczne rynki. Wzrost globalnej sprzedaży online sprawia, że konsumenci, nawet jeśli nie obchodzą Księżycowego Nowego Roku, chętnie korzystają z sezonowych rabatów. Według danych AliExpress, w 2025 roku aż 70,53 proc. polskich konsumentów planuje zakupy związane z ich hobby i pasjami, co wskazuje na gotowość do eksplorowania nowych trendów zakupowych. Wykorzystanie tego okresu w działaniach promocyjnych może pomóc europejskim firmom w zwiększeniu rozpoznawalności i sprzedaży zarówno na rynkach lokalnych, jak i międzynarodowych.

Globalizacja sezonów zakupowych

Księżycowy Nowy Rok to przykład na to, jak lokalne tradycje mogą przenikać do globalnego rynku konsumenckiego. Coraz więcej europejskich miast organizuje wydarzenia związane z tym świętem, a marki dostosowują swoje kampanie do międzynarodowej publiczności. E-commerce odgrywa kluczową rolę w globalizacji sezonów zakupowych, umożliwiając sprzedawcom docieranie do klientów z różnych części świata. Księżycowy Nowy Rok to nie tylko czas rodzinnych spotkań i tradycyjnych obrzędów, ale także rosnący fenomen handlowy, który coraz mocniej zaznacza swoją obecność w Europie.

Dla eksporterów Księżycowy Nowy Rok to kluczowy okres wzmożonego popytu, który może znacząco wpłynąć na roczne wyniki sprzedaży. W krajach azjatyckich, takich jak Chiny, Wietnam czy Korea Południowa, konsumenci przed świętem dokonują masowych zakupów – zarówno prezentów, jak i produktów związanych z przygotowaniami do uroczystości. W efekcie rośnie zapotrzebowanie na towary importowane, zwłaszcza luksusowe, kosmetyki, elektronika i produkty premium. Dla europejskich eksporterów oznacza to konieczność wcześniejszego planowania logistyki i dostaw, aby zdążyć przed okresem największego zainteresowania zakupowego. Ponadto, globalne platformy e-commerce umożliwiają sprzedawcom bezpośrednie dotarcie do azjatyckich konsumentów, co sprawia, że Księżycowy Nowy Rok staje się nie tylko regionalnym, ale i światowym impulsem dla handlu międzynarodowego.

Czytaj też: Guerlain przywitał Rok Węża wyjątkowym flakonem

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Eksport
21.01.2025 10:44
Popłoch wśród amerykańskich konsumentów: jak nowe cła wpłyną na zakupy perfum
Shutterstock

Nowa administracja prezydencka w USA zapowiada radykalne zmiany, które mogą wpłynąć na ceny produktów codziennego użytku, w tym także luksusowych perfum. Plany nałożenia ceł na towary importowane mogą sprawić, że zakup ulubionego zapachu stanie się mniej dostępny dla konsumentów.

Donald Trump, wracając na prezydencki fotel, obiecuje wprowadzenie nowych taryf celnych na importowane produkty. Według zapowiedzi cła wzrosną o 25 proc. na towary z Kanady i Meksyku oraz o 10 proc. na produkty z Chin. W poprzedniej kadencji Trumpa Amerykanie doświadczyli podobnych działań – wprowadzone wówczas cła na łączną kwotę 380 miliardów dolarów spowodowały wzrost podatków konsumenckich o 80 miliardów dolarów. Tym razem podwyżki dotkną nie tylko podstawowych produktów, takich jak żywność czy paliwo, ale również luksusowe towary, w tym perfumy.

image
Sam Trump oferuje rodakom i rodaczkom perfumy sygnowane swoim nazwiskiem.
Trump Products
Produkcja perfum opiera się na surowcach, które są często importowane z różnych części świata. Naturalne składniki, takie jak olejek różany z Bułgarii, absolut jaśminowy z Egiptu czy oud z Kambodży, należą do najdroższych na rynku. Ich ceny wahają się od 2 000 do nawet 50 000 dolarów za funt. Również syntetyczne substancje, takie jak ambroksan czy damascenon, kosztują od 500 do 1 000 dolarów za funt. Nowe taryfy mogą znacznie podnieść koszty importu tych kluczowych składników, co przełoży się na ceny finalnych produktów.

Chociaż mogłoby się wydawać, że producenci perfum mogą uniknąć podwyżek poprzez zmianę źródeł zaopatrzenia, specyfika składników sprawia, że nie jest to takie proste. Wpływ na jakość składników mają czynniki takie jak klimat, gleba czy powietrze, dlatego wiele z nich można pozyskiwać wyłącznie w określonych regionach. Na przykład Rose de Mai, ceniony olejek różany, produkowany jest wyłącznie w Grasse we Francji, a jego pozyskanie wymaga ogromnej ilości płatków róż i precyzyjnej pracy.

Według raportu Mintel z 2024 roku, 23 proc. dorosłych Amerykanów wydaje ponad 60 dolarów na swoje ulubione perfumy, uznając je za przystępną formę luksusu. Jednak wraz z wprowadzeniem ceł, ta dostępność może zostać ograniczona. Podwyżki cen perfum wynikające z wyższych kosztów importu surowców i opakowań mogą sprawić, że wielu konsumentów zrezygnuje z zakupu zapachów, które do tej pory były istotnym elementem codziennego życia. Perfumy, które często kojarzone są z relaksem, wspomnieniami i poprawą nastroju, mogą wkrótce stać się towarem luksusowym w pełnym tego słowa znaczeniu.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
23. luty 2025 20:06