StoryEditor
Eksport
02.12.2024 13:28

Sprzedaż w koreańskich sklepach wolnocłowych spada, chińscy turyści wolą wydawać pieniądze u siebie

Koreańscy giganci handlu detalicznego w podróży, tacy jak Lotte i Shilla, tracą pozycję na globalnym rynku / fot. Shutterstock

Koreański rynek wolnocłowy przeżywa trudne chwile pomimo wzrostu liczby turystów, odwiedzających kraj. Czterech największych operatorów – Lotte, Shilla, Hyundai i Shinsegae – zanotowało straty w trzecim kwartale 2024 roku, co jest pierwszym takim przypadkiem od 2022 roku.

Według raportu Ked Global, Shilla Duty Free odnotowała stratę w wysokości 38,7 mld południowokoreańskich wonów (ok. 29,77 mln euro), a Lotte Duty Free zamknęło kwartał z deficytem 46 mld południowokoreańskich wonów (ok. 31,08 mln. euro). Podobne problemy dotknęły również wolnocłowe oddziały Shinsegae i Hyundai Department Store Co.

Do strat przyczyniły się wysokie czynsze na lotnisku Incheon, które są ustalane proporcjonalnie do liczby pasażerów, oraz zaostrzenie konkurencji ze strony chińskich sklepów wolnocłowych. Sytuację pogarsza także zakończenie obniżek opłat licencyjnych, które wprowadzono podczas pandemii.

Czytaj też: Kosmetyki warte 1,5 miliarda złotych w koszach na śmieci. To efekt wakacji na brytyjskich lotniskach

Koreańscy giganci handlu detalicznego w podróży, tacy jak Lotte i Shilla, tracą pozycję na globalnym rynku. W 2019 roku, przed pandemią, Lotte i Shilla zajmowali odpowiednio drugie i trzecie miejsce pod względem sprzedaży na świecie. Jednak w 2023 roku Lotte spadło na czwarte miejsce z roczną sprzedażą wynoszącą 3,84 miliarda euro, co oznacza spadek o 11,9 proc. w stosunku do roku poprzedniego. Shilla spadła na szóstą pozycję, odnotowując spadek sprzedaży o 20,4 proc. do 3,07 miliarda euro.

Tymczasem liderem rynku został szwajcarski gigant Avolta AG z wynikiem 9,21 miliarda euro, wyprzedzając chińską grupę China Duty Free Group (CDFG).

Pomimo powrotu chińskich turystów do Korei Południowej, ich wydatki na towary luksusowe znacznie spadły. Przed pandemią byli oni kluczowymi klientami koreańskich sklepów wolnocłowych, kupującymi ekskluzywne kosmetyki i towary luksusowe. Teraz jednak, według danych "Jing Daily", wielu z nich wybiera Japonię, gdzie słaba pozycja jena wobec chińskiego juana sprawia, że ceny luksusowych produktów są bardziej atrakcyjne niż w Korei.

Chińscy turyści, którzy decydują się na zakupy w Korei, coraz częściej wybierają produkty oferujące najlepszy stosunek jakości do ceny. Zamiast ekskluzywnych kosmetyków gigantów LG H&H czy Amorepacific, sięgają po produkty mniejszych marek, takich jak Mediheal, Clio Cosmetics, Dr.G czy Rejuran.

Chiński rząd aktywnie wspiera rozwój rodzimego rynku wolnocłowego, otwierając sklepy w miastach takich jak Guangzhou, Chengdu i Shenzhen. Tego typu inwestycje znacząco zwiększają konkurencję i ograniczają napływ chińskich turystów do Korei w celach zakupowych.

W obliczu rosnącej konkurencji i zmieniających się trendów konsumenckich przyszłość koreańskiego rynku wolnocłowego wygląda niepewnie. Władze koreańskie, które w przeszłości wydały wiele licencji na sklepy duty-free, stoją teraz przed wyzwaniem, jak wesprzeć ten sektor w trudnych czasach.

Koreańscy operatorzy, tacy jak Shinsegae Duty Free, Hyundai Department Store Duty Free oraz mniejsi gracze, muszą zmierzyć się z nową rzeczywistością i dostosować swoje strategie, by przetrwać na rynku, który zmienia się szybciej niż kiedykolwiek wcześniej.

Czytaj też: Handel na lotniskach musi dostosować się do potrzeb młodszych, mniej zamożnych pasażerów

Łączne przychody na rynku kosmetycznym w Korei Południowej mają według Statisty wynieść w 2024 roku 1,76 miliarda dolarów. Przewiduje się, że będzie rósł w tempie 2,18 proc. rocznie. Z kolei przychody rynku kosmetycznego w Chinach mają wynieść w 2024 roku 16,51 miliarda euro, a stopa wzrostu jest ma wynosić 6,13 proc.

Anna Tess Gołębiowska

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Eksport
07.04.2025 13:38
Reuters: Rosjanie przeprowadzili w Polsce operację specjalną z użyciem... wybuchających kosmetyków
Wiadomości Kosmetyczne

Latem 2023 roku doszło do serii incydentów w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Polsce, które według śledczych stanowiły element rosyjskiej operacji sabotażowej. W dniach 19–21 lipca w sortowniach kurierskich w Birmingham, Lipsku i pod Warszawą eksplodowały przesyłki zawierające poduszki do masażu, kosmetyki i zabawki erotyczne. Jak ustalili polscy śledczy, przedmioty te ukrywały prymitywne ładunki zapalające wykonane z łatwodostępnych substancji chemicznych, w tym reaktywnego magnezu i nitrometanu.

Mechanizmy zapłonowe w przesyłkach były skonstruowane z tanich chińskich urządzeń elektronicznych – lokalizatorów kluczy – które umożliwiały ustawienie czasu wybuchu nawet z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Detonacja była uruchamiana przez uprzednio aktywowane przyciski. Substancje zapalne zostały ukryte w tubkach przypominających kosmetyki, co dodatkowo utrudniało wykrycie ładunków. Eksperci podkreślają, że taka metoda jest niezwykle tania, anonimowa i trudna do wykrycia w standardowej kontroli przesyłek.

Polskie śledztwo wskazuje, że działania miały charakter próbny – były testem przed planowaną akcją mającą na celu umieszczenie podobnych przesyłek na pokładach samolotów cargo lecących do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Incydenty nie spowodowały ofiar, ale wywołały pożary i zwiększyły obawy europejskich służb przed eskalacją tzw. wojny hybrydowej prowadzonej przez Rosję. Europejscy urzędnicy ds. bezpieczeństwa zgodnie twierdzą, że operacje sabotażowe nasiliły się po rozpoczęciu wojny w Ukrainie.

Co konkretnie się wydarzyło?

Polskie służby zatrzymały dwóch podejrzanych o udział w operacji. 27-letni obywatel Ukrainy Vladyslav Derkawiec miał zebrać komponenty przesyłek w Kownie, a następnie spakować i aktywować cztery paczki w Wilnie. 19 lipca przekazał je nieznanemu mężczyźnie, który posłużył się hasłem “Mary”, po czym przesyłki trafiły do trzech europejskich krajów. Derkawiec został zatrzymany w Polsce w sierpniu, a jego areszt tymczasowy przedłużono do maja 2025 roku. Zaprzecza on zarzutom i twierdzi, że wykonywał polecenia przekazywane przez komunikator Telegram od osoby o pseudonimie “Warrior”.

Drugim podejrzanym jest 44-letni obywatel Rosji, Aleksander Bezrukawij, zatrzymany w Bośni i przekazany Polsce w lutym 2025 roku. Miał odpowiadać za wysyłkę paczek z odzieżą i butami do USA i Kanady, by sprawdzić działanie systemów kurierskich na trasach transatlantyckich. Zarzuty wobec niego również obejmują działalność na rzecz rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Obaj podejrzani nie przyznają się do winy.

Według ustaleń dwóch funkcjonariuszy unijnych służb specjalnych, rosyjskie GRU często wykorzystuje lokalnych przestępców i osoby spoza struktur państwowych do realizacji działań sabotażowych. Kontakt i koordynacja odbywają się przez komunikatory internetowe, a wynagrodzenie za wykonanie zadania sięga kilku tysięcy euro. Źródła podkreślają, że zarówno składniki chemiczne, jak i zapalniki są powszechnie dostępne w sklepach z nawozami i fajerwerkami.

Kreml stanowczo odrzuca oskarżenia o jakikolwiek udział w tych wydarzeniach. Rzecznik Dmitrij Pieskow nazwał je „fake newsami” i przejawem „ślepej rusofobii”. Rosyjskie Ministerstwo Obrony oraz GRU nie odniosły się do sprawy. Mimo to, ujawnione szczegóły śledztwa rzucają światło na konkretne mechanizmy rosyjskiej wojny hybrydowej, która obejmuje już nie tylko cyberataki czy dezinformację, ale również fizyczne akty sabotażu na terytorium Unii Europejskiej.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Eksport
25.03.2025 15:20
Europejski przemysł kosmetyczny przeciwko unijnym taryfom odwetowym na amerykańskie produkty
Canva

Wiodące europejskie koncerny kosmetyczne, w tym L’Oréal, apelują do Komisji Europejskiej o usunięcie amerykańskich kosmetyków z listy planowanych taryf odwetowych. Powodem ich sprzeciwu jest obawa przed możliwymi kontrdziałaniami ze strony Stanów Zjednoczonych, które mogłyby poważnie zaszkodzić jednemu z kluczowych sektorów eksportowych Unii Europejskiej.

Lista potencjalnych taryf została opracowana przez Komisję Europejską w odpowiedzi na wcześniejsze cła na stal i aluminium nałożone przez administrację Donalda Trumpa. Wśród produktów, które mogą zostać objęte dodatkowymi opłatami, znalazły się kosmetyki – perfumy oraz produkty do makijażu. Przedstawiciele branży wskazują, że takie posunięcie może prowadzić do dalszej eskalacji handlowej i odbić się negatywnie na europejskich firmach.

Prezes L’Oréal, Nicolas Hieronimus, wraz z piętnastoma innymi liderami branży kosmetycznej, spotkał się z przedstawicielami UE, by przedstawić argumenty przeciwko objęciu kosmetyków taryfami. Firmy zrzeszone m.in. w sojuszu Value of Beauty, w tym niemiecki Beiersdorf, podkreślają, że europejscy producenci kosmetyków są eksporterami netto do Stanów Zjednoczonych, co czyni ich szczególnie podatnymi na ewentualne środki odwetowe.

Według danych branżowych, europejskie marki kosmetyczne zatrudniają niemal 2 miliony osób w całej Unii Europejskiej i w 2023 roku przyczyniły się do wygenerowania około 180 miliardów euro wartości dodanej dla gospodarki regionu. Eksperci ostrzegają, że wprowadzenie ceł może doprowadzić do wzrostu cen, spadku popytu na rynku amerykańskim i utraty udziałów rynkowych, co z kolei zagraża rentowności, stabilności zatrudnienia i ciągłości globalnych łańcuchów dostaw.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
12. kwiecień 2025 13:21