StoryEditor
Eksport
28.02.2020 00:00

Polskie firmy niechętnie inwestują za granicą, zwłaszcza poza Europą

Tylko 9 proc. polskich eksporterów planuje w latach 2020–2021 bezpośrednie inwestycje poza granicami kraju. Boją się także inwestować poza Europą, mimo że eksperci podkreślają konieczność dywersyfikacji kierunków inwestycji – pisze Rzeczpospolita.

W regionie Europy Środkowo-Wschodniej więcej inwestują za granicą mniejsze od nas kraje: Czechy oraz Węgry. Z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego, którego wyniki opublikowała „Rzeczpospolita", wynika, że wartość czeskich BIZ sięgnęła w 2018 r. 34,8 mld dol., natomiast węgierskich – 29 mld dol. Tymczasem skumulowana wartość polskich bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ) wyniosła na koniec 2018 r. 28,5 mld dolarów.

Polski eksport w ostatnich latach dynamicznie rośnie – w 2018 r. jego wartość sięgnęła 223,6 mld euro, a w 2019 r. – 238,5 mld euro, ale niewielu polskich firm wychodzi za granicę z inwestycjami. Na eksport decydują się głównie duże przedsiębiorstwa, mające co najmniej 250 pracowników, w większości eksportujące co najmniej połowę produkcji. Firmy średnie i małe w zdecydowanej większości ograniczają się do inwestycji na polskim rynku.

Firmy, które nie inwestują za granicą wyjaśniają, że nie czują takiej potrzeby (68 proc. wskazań) lub tłumaczą, że zagranicznej ekspansji nie przewiduje strategia ich grupy kapitałowej. Natomiast coraz mniejszym ograniczeniem okazuje się brak pieniędzy. Jeśli w latach 2007–2008 miało to znaczenie dla ok. jednej dziesiątej przedsiębiorców, to w roku 2014 już tylko dla jednej piątej.

Brak zainteresowania Polaków inwestowaniem za granicą może wynikać z wielkości polskiego rynku, który pozwala na rozwój - takiej szansy nie mają Czesi czy Węgrzy - uważają eksperci Krajowej Izby Gospodarczej, cytowani przez dziennik. Tymczasem inwestycje zagraniczne dają firmom szanse nie tylko na pozyskanie nowych klientów, ale i poprawę efektywności, transfer technologii i dobrych praktyk, integrację z globalną gospodarką czy dostęp do know-how.  Jednak zarazem są też bardziej ryzykowne – za sprawą innych systemów podatkowych i prawnych, mniejszą stabilność polityczną i wyższe koszty logistyki. 

Z tych powodów na koniec 2018 r. aż 90 proc. polskich BIZ ulokowanych było w Europie. Z kolei w dwóch najbliższych latach 63 proc. planowanych przez polskie przedsiębiorstwa inwestycji zagranicznych ma dotyczyć krajów Unii Europejskiej, co oznacza, że przybywa zainteresowanych pozaeuropejskimi rynkami.

Przegląd prasy
ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Eksport
07.04.2025 13:38
Reuters: Rosjanie przeprowadzili w Polsce operację specjalną z użyciem... wybuchających kosmetyków
Wiadomości Kosmetyczne

Latem 2023 roku doszło do serii incydentów w Wielkiej Brytanii, Niemczech i Polsce, które według śledczych stanowiły element rosyjskiej operacji sabotażowej. W dniach 19–21 lipca w sortowniach kurierskich w Birmingham, Lipsku i pod Warszawą eksplodowały przesyłki zawierające poduszki do masażu, kosmetyki i zabawki erotyczne. Jak ustalili polscy śledczy, przedmioty te ukrywały prymitywne ładunki zapalające wykonane z łatwodostępnych substancji chemicznych, w tym reaktywnego magnezu i nitrometanu.

Mechanizmy zapłonowe w przesyłkach były skonstruowane z tanich chińskich urządzeń elektronicznych – lokalizatorów kluczy – które umożliwiały ustawienie czasu wybuchu nawet z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. Detonacja była uruchamiana przez uprzednio aktywowane przyciski. Substancje zapalne zostały ukryte w tubkach przypominających kosmetyki, co dodatkowo utrudniało wykrycie ładunków. Eksperci podkreślają, że taka metoda jest niezwykle tania, anonimowa i trudna do wykrycia w standardowej kontroli przesyłek.

Polskie śledztwo wskazuje, że działania miały charakter próbny – były testem przed planowaną akcją mającą na celu umieszczenie podobnych przesyłek na pokładach samolotów cargo lecących do Stanów Zjednoczonych i Kanady. Incydenty nie spowodowały ofiar, ale wywołały pożary i zwiększyły obawy europejskich służb przed eskalacją tzw. wojny hybrydowej prowadzonej przez Rosję. Europejscy urzędnicy ds. bezpieczeństwa zgodnie twierdzą, że operacje sabotażowe nasiliły się po rozpoczęciu wojny w Ukrainie.

Co konkretnie się wydarzyło?

Polskie służby zatrzymały dwóch podejrzanych o udział w operacji. 27-letni obywatel Ukrainy Vladyslav Derkawiec miał zebrać komponenty przesyłek w Kownie, a następnie spakować i aktywować cztery paczki w Wilnie. 19 lipca przekazał je nieznanemu mężczyźnie, który posłużył się hasłem “Mary”, po czym przesyłki trafiły do trzech europejskich krajów. Derkawiec został zatrzymany w Polsce w sierpniu, a jego areszt tymczasowy przedłużono do maja 2025 roku. Zaprzecza on zarzutom i twierdzi, że wykonywał polecenia przekazywane przez komunikator Telegram od osoby o pseudonimie “Warrior”.

Drugim podejrzanym jest 44-letni obywatel Rosji, Aleksander Bezrukawij, zatrzymany w Bośni i przekazany Polsce w lutym 2025 roku. Miał odpowiadać za wysyłkę paczek z odzieżą i butami do USA i Kanady, by sprawdzić działanie systemów kurierskich na trasach transatlantyckich. Zarzuty wobec niego również obejmują działalność na rzecz rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU. Obaj podejrzani nie przyznają się do winy.

Według ustaleń dwóch funkcjonariuszy unijnych służb specjalnych, rosyjskie GRU często wykorzystuje lokalnych przestępców i osoby spoza struktur państwowych do realizacji działań sabotażowych. Kontakt i koordynacja odbywają się przez komunikatory internetowe, a wynagrodzenie za wykonanie zadania sięga kilku tysięcy euro. Źródła podkreślają, że zarówno składniki chemiczne, jak i zapalniki są powszechnie dostępne w sklepach z nawozami i fajerwerkami.

Kreml stanowczo odrzuca oskarżenia o jakikolwiek udział w tych wydarzeniach. Rzecznik Dmitrij Pieskow nazwał je „fake newsami” i przejawem „ślepej rusofobii”. Rosyjskie Ministerstwo Obrony oraz GRU nie odniosły się do sprawy. Mimo to, ujawnione szczegóły śledztwa rzucają światło na konkretne mechanizmy rosyjskiej wojny hybrydowej, która obejmuje już nie tylko cyberataki czy dezinformację, ale również fizyczne akty sabotażu na terytorium Unii Europejskiej.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
StoryEditor
Eksport
25.03.2025 15:20
Europejski przemysł kosmetyczny przeciwko unijnym taryfom odwetowym na amerykańskie produkty
Canva

Wiodące europejskie koncerny kosmetyczne, w tym L’Oréal, apelują do Komisji Europejskiej o usunięcie amerykańskich kosmetyków z listy planowanych taryf odwetowych. Powodem ich sprzeciwu jest obawa przed możliwymi kontrdziałaniami ze strony Stanów Zjednoczonych, które mogłyby poważnie zaszkodzić jednemu z kluczowych sektorów eksportowych Unii Europejskiej.

Lista potencjalnych taryf została opracowana przez Komisję Europejską w odpowiedzi na wcześniejsze cła na stal i aluminium nałożone przez administrację Donalda Trumpa. Wśród produktów, które mogą zostać objęte dodatkowymi opłatami, znalazły się kosmetyki – perfumy oraz produkty do makijażu. Przedstawiciele branży wskazują, że takie posunięcie może prowadzić do dalszej eskalacji handlowej i odbić się negatywnie na europejskich firmach.

Prezes L’Oréal, Nicolas Hieronimus, wraz z piętnastoma innymi liderami branży kosmetycznej, spotkał się z przedstawicielami UE, by przedstawić argumenty przeciwko objęciu kosmetyków taryfami. Firmy zrzeszone m.in. w sojuszu Value of Beauty, w tym niemiecki Beiersdorf, podkreślają, że europejscy producenci kosmetyków są eksporterami netto do Stanów Zjednoczonych, co czyni ich szczególnie podatnymi na ewentualne środki odwetowe.

Według danych branżowych, europejskie marki kosmetyczne zatrudniają niemal 2 miliony osób w całej Unii Europejskiej i w 2023 roku przyczyniły się do wygenerowania około 180 miliardów euro wartości dodanej dla gospodarki regionu. Eksperci ostrzegają, że wprowadzenie ceł może doprowadzić do wzrostu cen, spadku popytu na rynku amerykańskim i utraty udziałów rynkowych, co z kolei zagraża rentowności, stabilności zatrudnienia i ciągłości globalnych łańcuchów dostaw.

ZOBACZ KOMENTARZE (0)
08. kwiecień 2025 08:48