37,3 proc. Polaków uważa, że w przypadku dalszego wzrostu zakażeń rząd powinien bezwzględnie zamknąć zakłady fryzjerskie i kosmetyczne. 52 proc. ankietowanych jest przeciwnego zdania, a 10,7 proc. nie ma opinii – wynika z ogólnopolskiego badania opinii społecznej, przeprowadzonego przez UCE Research i Syno Poland
Jak zaznacza Krzysztof Zych, główny analityk UCE Research, Polacy przyzwyczaili się już do życia w reżimie sanitarnym, ale nie do całkowitego zamykania ich w domach. Z kolei fryzjerzy i kosmetyczki przestrzegają zasad sanitarnych, znacznie bardziej niż sklepy, które są cały czas otwarte.
Według Michała Łenczyńskiego, lidera 50-tysięcznego środowiska specjalistów beauty, część Polaków może odczuwać naturalne zaniepokojenie, jednak wiele osób chce też korzystać z usług kosmetyczek czy fryzjerów. W ubiegłym roku odmrożenie tej branży było najbardziej oczekiwane przez społeczeństwo.
– Jako współautorzy wytycznych dla salonów fryzjerskich i kosmetycznych, jesteśmy zdania, że opracowana w kwietniu ub.r. procedura bezpieczeństwa jest na tyle szczelna i skuteczna, że nie ma potrzeby zamykania branży beauty. Uważamy też, że to nie zakłady fryzjerskie i kosmetyczne stoją za wzrostami liczby zachorowań nową odmianą brytyjskiej mutacji wirusa. Rozsądnie byłoby w tego typu decyzjach kierować się analizami – podkreśla Blanka Chmurzyńska-Brown z Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego.
Za bezwzględnym zamknięciem salonów fryzjerskich i kosmetycznych w przypadku wzrostu zakażeń opowiada się 41,8 proc. mężczyzn i 33,3 proc. kobiet. Natomiast patrząc na wiek respondentów, widać, że zwolennicy obostrzeń przeważają w grupie wiekowej 56-80 lat – 52,6 proc., najmniej jest ich natomiast wśród osób w wieku 18-22 lata – 22 proc.
Zdaniem analityków UCE Research te statystyki wynikają z częstotliwości korzystania z tego typu usług oraz nastawienia do tego procesu.
– Z danych, które do nas docierają, w Polsce salony fryzjerskie i kosmetyczne odwiedza dziś ok. 40-70 proc. wcześniejszych klientów, w zależności od lokalizacji, zakresu usług, liczby pracowników itd. Podobnie jest w innych krajach Europy, np. we Włoszech. Ale ci z nas, którzy skorzystali z usług beauty, wiedzą, że reżim sanitarny jest naprawdę przestrzegany – dodaje Blanka Chmurzyńska-Brown.
Patrząc na dochody badanych, najwięcej zwolenników zamknięcia ww. zakładów jest w grupie osób uzyskujących powyżej 9000 zł miesięcznie – 44,4 proc.. Najmniej zaś jest ich wśród Polaków otrzymujących poniżej 1000 zł miesięcznie – 30,2 proc. Za obostrzeniami opowiadają się głównie osoby z miejscowości liczących 20-49 tys. mieszkańców – 43 proc..
– Małe miejscowości mają pod tym względem więcej możliwości, tj. zawsze ktoś kogoś zna, kto prowadzi taki biznes lub tam pracuje. I pewnie nie byłoby większego problemu, żeby z takich usług skorzystać. W dużych miastach z reguły nie ma tak bliskich relacji lub są one bardziej sztywne – mówi Krzysztof Zych.
Jak podkreśla Blanka Chmurzyńska-Brown, obawy klientów przed wykonywaniem zabiegów, podsycane przez opinię publiczną, już zmniejszyły obroty tego sektora rok do roku o ok. 30 proc. lub nawet więcej w zależności od różnych szacunków. Dlatego ponowny lockdown oznaczać będzie dla wielu przedsiębiorców koniec działalności.
– Usługi fryzjersko-kosmetyczne są nie tylko potrzebne, ale także stanowią 300 tys. miejsc pracy i ponad 140 tys. firm płacących podatki. Powtarzamy, że zwiększony reżim bezpieczeństwa naprawdę dobrze działa. Roczna historia funkcjonowania jednoznacznie pokazała, że salony fryzjerskie i kosmetyczne są najbezpieczniejszymi punktami usługowymi na rynku – podsumowuje Michał Łenczyński.
Badanie zostało przeprowadzone w dniach 19-21.03.2021 r. metodą CAWI przez UCE Research i Syno Poland dla Gazety Wyborczej na reprezentatywnej próbie 1041 dorosłych Polaków w wieku 18-80 lat.